Sevilla sprawiła niespodziankę

11.02.2024

Sevilla w końcu wygrała na własnym stadionie. Podopieczni Quiqe Sancheza Floreza niespodziewanie ograli dziś Atletico 1:0. Dla gospodarzy było to pierwsze zwycięstwo na własnym stadionie od… 26 września. 

Sevilla potrzebuje punktów

Sytuacja w tabeli przed tym meczem dla „Los Nervionenses” była zła. Dopiero 15. miejsce i tylko trzy punkty przewagi nad strefą spadkową. Klub więc potrzebował punktów, jak tlenu. Po dzisiejszym meczu wydaje się, że pojawiło się małe światełko w tunelu. Sevilla na pewno nie była faworytem. Tym bardziej, jak się spojrzy na bilans bezpośrednich starć obu ekip. Jednak determinacja gospodarzy dziś dała o sobie znać. Już w 15. minucie meczu Ivan Romero dał prowadzenie gospodarzom. Strzał głową Hiszpana był nie do obrony dla Jana Oblaka.

Jak się później okazało, to był jedyny gol w tym meczu. Sevilla jednak mogła się dziś podobać. Poza strzelcem bramki, na największe uznanie zasługuje Sergio Ramos. Stoper zwycięskiej drużyny był prawdziwym szefem defensywy. Nie pozwolił Griezmannowi i spółce znaleźć szansy na strzelenie gola. Kto wie, czy ten mecz nie przesądzi o tym, że 37-latek przedłuży umowę z klubem. Dotychczasowy kontrakt Ramosa wygasa z końcem czerwca.

Sevilla być może łapie pewną stabilność. Pod koniec stycznia przydarzył się remis 1:1 z Osasuną. Tydzień temu udało się ograć na wyjeździe Rayo 2:1. Teraz pokonane zostało dużo mocniejsze Atletico. Dwa tygodnie temu oba kluby mierzyły się w Pucharze Króla. Wtedy to Atletico ograło Sevillę 1:0.

Atletico ma lekki kryzys?

W lutym podopieczni Cholo Simeone nie wygrali jeszcze meczu. Najpierw był rzutem na taśmę wywalczony remis 1:1 w derbach Madrileno z Realem, a dziś porażka z Sevillą. Jeszcze kilka dni temu „Los Colchoneros” grali radosny futbol. Antoine Griezmann i Alvaro Morata siali postrach pod bramkami. Samuel Lino śmigał, niczym pociąg pospieszny na lewym skrzydle. Koke rządził w środku pola. Teraz wydaje się, że wszystkich dopadł lekki kryzys.

Momentami Atletico wyglądało blado. Griezmann wyglądał na zmęczonego. Pablo Barrios i Koke nie kreowali gry. Samuel Lino, poza bieganiem z jednego końca boiska do drugiego, był bezproduktywny. Na domiar złego Alvaro Morata jeszcze w pierwszej połowie zszedł z boiska z kontuzją kolana. Wchodzący za niego Memphis Depay miał jedną okazję na bramkę w drugiej części meczu, jednak  nie dokręcił piłki i ta minęła słupek.

Cholo Simeone słynął do tej pory z trafionych zmian. Dziś jednak nos trenera Atleti zawiódł. Na boisku pojawili się: Memphis Depay, Nahuel Molina, Angel Correa, Reinildo i Rodrigo Riquelme. Żaden z nich nie poprawił sytuacji boiskowej.

Atletico w tym sezonie miało walczyć o mistrzostwo. Na ten moment może być jednak trudno zająć miejsce w TOP3. Strata do Realu jest już nie do odrobienia. Barcelona też coraz bardziej ucieka. Na domiar złego Atletico jutro może zostać wyprzedzone w tabeli przez Athletic Bilbao. Podopieczni Ernesto Valverde w poniedziałek zagrają ze słabiutką Almerią. Przed tym meczem drużyna z Kraju Basków traci tylko trzy punkty do „Los Colchoneros”.

Fot. screen Eleven Sports