Kepa nie tak wyobrażał sobie pobyt w Realu
Udając się na wypożyczenie do Realu Madryt, Kepa liczył, że coś się zmieni na dobre w jego karierze. Kontuzja, jakiej doznał on na początku listopada ubiegłego roku, wszystko zmieniła. Kiedy wrócił już do dyspozycji, musi uznawać wyższość Andrija Łunina. Hiszpański golkiper ma okazywać spore niezadowolenie wobec swojej sytuacji.
Kepa ruszył na pomoc
Latem 2023 roku, w trakcie przygotowań do nowego sezonu, poważnego urazu doznał Thibaut Courtois. Wydarzyło się to podczas jednego z treningów. Podstawowy bramkarz „Królewskich” zerwał więzadła krzyżowe przednie w lewej nodze. Wstępne rokowania mówiły o minimum półrocznej przerwie od grania.
To zmusiło Florentino Pereza do błyskawicznego znalezienia zastępcy, gdyż jedynym dostępnym bramkarzem pozostał Andrij Łunin. Ukrainiec nie cieszył się wtedy jeszcze tak dużym zaufaniem na Santiago Bernabeu. Raptem kilka dni później pojawiła się informacja, że Kepa Arrizabalaga zostanie wypożyczony do Realu na jeden sezon. To właśnie on miał stać się tymczasowym zastępcą niedysponowanego Courtoisa. Walczył też o powołanie na EURO 2024, a to mogła mu zagwarantować regularna gra.
https://twitter.com/DeadlineDayLive/status/1690313156693000192
Los jednak nie był łaskawy dla urodzonego w Kraju Basków zawodnika. Na początku swojej przygody w stolicy Hiszpanii zbierał dobre recenzje, czego dowodem było ligowe starcie z Sevillą, czy mecz Ligi Mistrzów z Napoli. W lidze Kepa zanotował nawet serię trzech meczów „na zero z tyłu”. Wydawało się, że kibice „Los Blancos” nieprędko zatęsknią za Belgiem w bramce. Wszystko jednak zmieniło się tuż przed wyjazdowym meczem z Bragą w Lidze Mistrzów…
Kontuzja pokrzyżowała plany
8 listopada Real pojechał do Bragi, by zagrać tam ramach fazy grupowej Ligi Mistrzów. Bramki „Królewskich” znów strzec miał Kepa Arrizalabaga. 29-latek spokojnie rozgrzewał się na boisku wraz z resztą ekipy, jednak podczas ćwiczeń poprzedzających pojedynek poczuł silne nakłucie w mięśniu przywodziciela, które zmusiło trenera Carlo Ancelottiego do szybkiej zmiany. Dla Baska to był cios, bowiem wydawało się, że jego pozycja w Madrycie idzie w górę. Zaczęły się nawet pojawiać plotki o możliwym wykupieniu go z Chelsea.
Absencja Kepy miała potrwać ok. trzy tygodnie i choć nie był to rozpięty przedział czasowy, okazało się, że to wystarczy, by wiele się zmieniło. Carlo Ancelotti nie miał wyjścia i musiał postawić na Łunina. Ten zaś uwolnił się od sporej presji, z którą musiał mierzyć się w przeszłości. Mając niewiele do stracenia, Ukrainiec zaczął grać wręcz wyśmienicie.
https://twitter.com/MadridXtra/status/1722581454008340621
Rozczarowujący powrót
Po powrocie do dyspozycji Kepa nie był już sobą. „Kiedy wrócił, nie był już taki sam” – mówili obserwatorzy codziennego życia w ośrodku Valdebebas. Kiedy pod koniec listopada Kepa wznowił treningi z zespołem, jego koledzy zauważyli, że stracił pewność siebie. Paradoksalnie, publiczne wsparcie ze strony Ancelottiego okazało się dodatkowym ciężarem, który uniemożliwił mu powrót do okresu sprzed kontuzji, kiedy to nikt nie kwestionował jeszcze jego miejsca.
Debata na temat obsady bramki „Królewskich” skończyła się po meczu z Atletico w Superpucharze Hiszpanii. Choć Real wygrał derbowe starcie 5:3 i awansował do finału, najgłośniej mówiło się o błędach Kepy. Od tamtej pory Bask zagrał jeszcze tylko w słynnym pod względem kontrowersji ligowym meczu z Almerią (3:2). I w starciu z najgorszą drużyną La Liga również się nie popisał. Wobec tego jasnym stało się, że Andrij Łunin nie odda już więcej swojemu rywalowi miejsca między słupkami.
Na domiar złego, Kepa ponoć cierpi psychicznie. „W tej chwili jest to cień Kepy, który przybył w sierpniu” – mówią w Valdebebas. Reprezentant Hiszpanii nie może przestać myśleć o feralnej rozgrzewce. Kontuzja przyszła w najgorszym momencie, gdy wreszcie odzyskał dobre samopoczucie i gdy nikt nie kwestionował jego miejsca w Realu Madryt ani w kadrze narodowej.
Po zdarzeniu Arrizabalaga na nowo zaczął przeżywać to, co podczas pobytu w Chelsea, kiedy to jesienią 2020 roku na Stamford Bridge przybył Edouard Mendy. Wtedy Hiszpan momentalnie został odstawiony przez Franka Lamparda na boczny tor. Tym razem jednak jego sytuacja jest bardziej skomplikowana niż przed kilkoma laty, bowiem kontrakt Kepy z „The Blues” wygasa wraz z końcem przyszłego sezonu. A zdaje się, że wszelkie nadzieje na transfer definitywny ze strony Realu legły w gruzach…
https://twitter.com/Bluecoxtra/status/1753800506202284406
Według „Relevo”, władze klubu z Madrytu miały nawet już oficjalnie wykluczyć pozostanie bramkarza w drużynie na kolejny sezon. Zawodnik z Ondarroa od samego początku musiał zdawać sobie sprawę, że po wyzdrowieniu belgijskiego bramkarza jego szanse na stałe przenosiny będą niewielkie. Większy problem jest jednak w tym, że słaba dyspozycja może zrazić inne kluby. Z pewnością Kepie trudno będzie znaleźć odpowiedni zespół w najbliższym oknie transferowym.
Euro odjeżdża…
Wielkimi krokami zbliżają się także mistrzostwa Europy w Niemczech. Selekcjonerzy bacznie się przyglądają wielu zawodnikom. Choć w kwalifikacjach do EURO Kepa pełnił jedynie rolę zmiennika Unaia Simona, to był on stałym bywalcem zgrupowań. Teraz Baskowi może być ciężko nawet o pozycję numer dwa.
Na listopadowe zgrupowanie trener Luis de la Fuente powołał Alexa Remiro z Realu Sociedad. Mimo to, nie zagrał on ani minuty w starciach z Gruzją i Cyprem, ale pozostawił po sobie na tyle dobre wrażenie, że na marcowe zgrupowanie prawdopodobnie również otrzyma powołanie. Wobec tego, Kepa na powołanie do kadry w tej chwili raczej nie ma co liczyć. Jeśli jego sytuacja na Santiago Bernabeu się nie zmieni, to EURO 2024 będzie mógł on przeżywać jedynie z pozycji kibica.
Do tej pory wychowanek Athletic Club Bilbao w reprezentacji Hiszpanii rozegrał 13 spotkań. Zadebiutował w 2017 roku podczas towarzyskiego meczu z Kostaryką. Znalazł się również w składzie na mistrzostwa Świata rozgrywane w 2018 roku w Rosji. Tam jednak pełnił funkcję rezerwowego.