Upadłe projekty, które kiedyś były potęgą

05.03.2024

Futbol napisał niejedną historię co do drużyn, które zupełnie niespodziewanie wbiły się na szczyt. Tym razem, skupimy się na tych bogatych i napompowanych w swoich realiach projektach piłkarskich, które tak samo szybko jak się zaczęły, tak się skończyły. Wielkie nazwiska, najbogatsi ludzie świata czy porzucone pomysły – wiele klubów tak właśnie kończyło sen o potędze. Które dokładnie? O tym w moim najnowszym artykule.

Málaga CF

To zestawienie zaczniemy od świeżego przykładu. bo jak inaczej powiedzieć o drużynie, która jeszcze nieco ponad dziesięć lat temu grała w ćwierćfinale Lidze Mistrzów UEFA, a obecnie jest na trzecim poziomie w Hiszpanii? Ciężko w to uwierzyć, że ta drużyna jeszcze niedawno uzbrojona była w Santiego Cazorlę, Ruuda van Nistelrooya, Isco, Julio Baptistę, czy Jeremy’ego Toulalana. W sezonie 2012/13 byli o krok od najlepszej czwórki klubów w Europie. Dlaczego zatem ten projekt, aż tak mocno podupadł?

Zacznijmy od początku. W 2011 roku, chwilę po zakończeniu poprzedniego sezonu, hiszpańska drużyna zabawiła się na rynku transferowym. Nazwiska które wymieniłem powyżej zostały sprowadzone do Malagi, a to wszystko za sprawą katarskiego inwestora – Al Thaniego. Zawodnicy sprowadzeni do drużyny w lecie, świetnie się spisali w sezonie 11/12 i zajęli 4. miejsce w La Lidze. Następny sezon przyniósł „Boquerones” wymarzoną Ligę Mistrzów, a w niej walkę z BVB o półfinał – odpadli pechowo po bramce Felipe Santany. Tak, tej kontrowersyjnej, prawie z linii bramkowej. W hiszpańskiej ekstraklasie, zajęli 6. pozycję w tabeli. Te dwa sezony napawały optymizmem lokalnych kibiców, a piłkarscy eksperci skazywali Malagę na większy sukces. Nic bardziej mylnego…

Po udanych sezonach, media zalane były niepokojącymi wieściami. Al Thani popadł w ogromne długi, co poskutkowało tym, że nie wypłacał piłkarzom pensji (co najgorsze, od dłuższego czasu). W klubie panowała nerwowa atmosfera. W końcu, na odejście decydują się Santi Cazorla, Manuel Pellegrini czy Isco. Sumując, z klubu odeszło aż 18 piłkarzy. Późniejsza polityka transferowa Katarczyka przypominała zabawę w Football Managera ze znajomymi. Drużyna która miała być maszyną, doprowadzona została na skraj upadłości i od kilku sezonów grała na zapleczu hiszpańskiej ekstraklasy. W zeszłym sezonie doszło do kolejnego spadku, tym razem już na trzeci poziom rozgrywkowy.

Anży Machaczkała

 

Pozostańmy w czasach katarskiej Malagi. Dagestańskie PSG (bo tak w rosji nazywano ten projekt), swego czasu w swoje szeregi ściągnęło Roberto Carlosa, Samuela Eto’o czy Williana. Za całym procederem stworzenia potęgi z tak małego klubu na prowincji, stał lokalny miliarder – Sulejman Kerimow. 118. najbogatszy człowiek świata w roku 2011, nie gwarantował w klubie tylko pieniędzy, ale też znajomości w świecie rosyjskiej polityki. Prezes upadłego już obecnie klubu, był lubiany przez Ramzana Kadyrowa i Władimira Putina. Tutaj pewnie nikt się nie zdziwi, ale zarządzanie klubem było dla Kerimowa częścią większych ambicji politycznych. Mierzył on bowiem w zostanie prezydentem Dagestanu, a jego inspirację stanowił sam Silvio Berlusconi, nie kto inny jak… inny właściciel klubu działający w polityce.

Sulejman szybko przypodobał się kibicom w Machaczkale. Pierwszy ruch jaki wykonał to spłata ogromnego długu i pozyskanie kończącego już karierę Roberto Carlosa. W całym okienku wydał pokaźną sumę 30 milionów euro. Letnie okienko transferowe przyniosło kolejną sensację, o której nie mamy zbyt dużo informacji po dziś dzień. Do klubu pozyskany został Eto’o za 27 milinów euro i miał on otrzymać największą (wówczas) pensję w świecie futbolu. Kwota rocznej wypłaty Kameruńczyka miała dochodzić do 20 milionów euro rocznie. Brzmi to bardzo ciekawie, patrząc na obecną działalność Samuela i oskarżenia jakie padają w jego stronę (sportwashing, korupcja przy zarządzaniu kameruńską federacją piłkarską). Co ciekawe, by ściągać coraz to głośniejsze i lepsze nazwiska, Kerimow zapewniał w kontraktach mieszkania i treningi w Moskwie, gdyż Dagestan to mimo wszystko dalej niebezpieczny region. Klub korzystał z tego, że na skraju upadłości formalnie nie istniał i mógł legalnie tworzyć swoją bazę treningową w stolicy rosji.

Pierwszy sezon rządów Kerimowa, Anży zakończyło na 5. miejscu w tabeli. Dało im to kwalifikacje do Ligi Europy, co dało prezesowi powody do większego wydatku pieniędzy na klub, ponieważ celem były kwalifikacje do Ligi Mistrzów. W kolejnym okienku transferowym prezes kupił Lassanę Diarrę z Realu Madryt, a w połowie sezonu w szeregach „Dumy Dagestanu” zawitał Willian. Sezon 12/13 był lepszy od pierwszego, bo klub z Machaczkały zajął 3. miejsce w lidze, dotarł do finału Pucharu Rosji, który przegrał i wyszedł z grupy w Lidze Europy. Skończyło się na 1/8 finału, gdzie Anży musiało uznać wyższość angielskiego Newcastle United.

Trzeci rok rządów Kerimowa miał pozytywny początek. Przed sezonem 13/14 oddano do użytku nowy stadion, a do klubu ściągnięto gwiazdę rosyjskiej piłki – Igora Denisova (ex. kapitan reprezentacji rosji). Raptem chwilę później nastąpiła tragedia. Sulejman odciął się od finansowania klubu i wystawił każdego piłkarza na listę transferową. Co stało za tą decyzją? Problemy finansowe spółki Uralkali, którą współzarządzał. Ta nazwa fanom sportu może wydawać się znana i nie jest to rzecz dziwna – Uralkali wspierało starty Nikity Mazepina w Formule 1 sezonie 2021, udziały w przedsiębiorstwie od wielu lat miał bowiem jego ojciec, Dimitrij. Ten, związany był także z Uralchemem.

Wracając do Kerimowa – jego problemy wynikały z konfliktu jaki Uralkali toczyło z białoruskimi władzami, z powodu zakończenia współpracy z firmą Belaruskali.

Sezon 13/14 zatem, tak jak dobrze się zapowiadał, tak źle się skończył. Wszyscy kluczowi piłkarze drużyny zostali wyprzedani, a klub z Dagestanu miał od teraz stawiać na wychowanków i młodych piłkarzy z niższych lig. Cały plan Kerimowa legł w gruzach, bo jak po takiej aferze politycznej, stracie zaufania w rosji (przede wszystkim w Dagestanie) miał on zostać prezydentem regionu i wpływowym politykiem?

Koniec końców, oligarcha kompletnie odciął się od finansowania klubu w 2016 roku, a w 2022 drużyna przestała istnieć.

Portsmouth FC

 

Rok 2008. To tutaj zaczął się początek końca klubu. Po sporym sukcesie, jakim był triumf w FA Cup, „Pompey” zaczęło wyjawiać z jak dużymi długami się zmaga. 135 milionów funtów i na tym nie koniec. Na nadchodzący sezon,  2008/09 większość piłkarzy mogła rozwiązać swoje kontrakty, a klub został ukarany przez sąd, rozpoczęciem sezonu z punktami ujemnymi w liczbie 9 i późniejszym spadkiem do Championship. Klubowi, po kilku sezonach miał pomóc Władimir Antonow.

Antonow to karierowicz, który jest materiałem na niejeden film. W wieku, w którym przejmował klub (36 lat) posiadał już kilka banków, a ich działalność nie ograniczała się tylko do rosji. Otwierał on firmy na Łotwie, Ukrainie, czy Litwie. W pewnym momencie, skuszony wizją kolejnych pieniędzy, poszedł za trendem wśród jego rodaków i był kolejnym Rosjaninem, który kupił klub w Wielkiej Brytanii (po Romanie Abramowiczu i Aliserze Usmanowieodpowiednio Chelsea i Arsenal, ten drugi mniejszościowy udziałowiec). Ta historia jednak nie miała happy endu. Wschodząca gwiazda rosyjskiego biznesu, została zatrzymana w Londynie za swoje przekręty na Litwie, a sąd skazał Portsmouth na degradację do League One. W 2013 roku klub przejęła spółka założona przez kibiców. Do tej pory, Portsmouth tuła się po League One.

Dnipro Dniepropietrowsk

Zapewne pamiętacie sezon 14/15 w Lidze Europy. Sevilla z Grzegorzem Krychowiakiem na czele, wygrała finał na Stadionie Narodowym w Warszawie, pokonując 3:2 ekipę z Ukrainy, mianowaną czarnym koniem rozgrywek. To właśnie ten mecz zmienił drużynę z Dniepropietrowska na zawsze. Po niesamowitej drodze podopiecznych Myrona Markiewicza, w której udało się wyeliminować Napoli i Ajax, przyszła pora na odejścia piłkarzy do lepszych ekip. To miało pogrążyć projekt właściciela – Ihora Kołomojskiego. 

Cofnijmy się do początków. Kołomojski to ukraiński oligarcha, który zbił fortunę w erze prywatyzacji. W pewnym momencie był w stanie samemu zarządzać sektorami paliwowymi, lotniczymi i bankowymi w swojej ojczyźnie. Był to zatem miliarder ropowy, który (wydawałoby się) idealnie się nadaje do zarządzania takim klubem piłkarskim jak Dnipro. Pierwszym „gwoździem do trumny” dumy Dniepropietrowska była rozpoczynająca się w 2014 roku wojna z Rosją. To zmusiło Kołomojskiego do przeprowadzki swojej drużyny z oddalonego na wschód Dniepropietrowska, do Kijowa. Jednak drugim, znacznie gorszym czynnikiem upadku majestatu tej osoby, było przejęcie władzy na Ukrainie przez Petro Poroszenkę. Ihor utracił kontrolę nad sektorami gospodarki, które dominował. Coraz to większa kontrola ze strony państwa doprowadziła go do tego, że przypływy gotówki z jego przedsiębiorstw były coraz niższe, a portfel biznesmena się strasznie odchudził. Żeby tego było mało, piłkarze i trenerzy nie otrzymywali obiecanych wypłat, a zadłużony klub dostał karę za nieprzestrzeganie Financial Fair Play.

Juande Ramos (ówczesny trener Dnipra) wygrał sprawę w UEFA ze swoim klubem i dzięki temu finalista Ligi Europy 2015 musiał zaczynać ukraińską ekstraklasę z liczbą 12 punktów ujemnych. Problemów pojawiło się jeszcze więcej i doprowadziły one do spadku klubu do 2. ligi ukraińskiej. Po wielu przegranych sprawach w sądach i kolejnych spadkach, klub w 2019 roku ogłosił upadł0ść.

New York Cosmos

 

Zmieńmy kontynent. Klub z Nowego Jorku został założony na początku lat 70-tych i wtedy dał o sobie znać kupując ikonę futbolu – Pelego. Brazylijska supergwiazda nie była jedynym pozyskanym na przestrzeni lat popularnym piłkarzem. Do takich, którzy zawitali w Nowym Jorku, zaliczyć jeszcze można Franza Beckenbauera i Carlosa Alberto. Cel bogatych braci Ertegunów, którzy założyli drużynę, spełnił się. Na stadiony przychodziły rekordowe liczby widzów, a futbol rozpromował się w Stanach Zjednoczonych. Dla przykładu, w meczu Cosmosu z Tampa Bay, na trybunach pojawiły się niespełna 63 tysiące widzów. Były to liczby, które rzadko wówczas osiągano na meczach baseballu czy futbolu amerykańskiego. W 1977 jednak, piłka wróciła do ery sprzed Pelego, z powodu ogłoszenia przez niego odejścia na emeryturę.

Po odejściu takiej legendy jak Pele, klub na krajowym podwórku nie radził sobie źle – ba, radził sobie bardzo dobrze. Zdobył trzy mistrzostwa krajowe, co jednak nie uratowało ich przed spadkiem popularności NASL i piłki nożnej w tym kraju. Można wręcz powiedzieć, że projekt z roku na rok zaczął upadać, wraz z ligą NASL.

Klub od 1984 roku nie grał przez dłuższy czas w żadnych rozgrywkach. Po 1993 wróciła nadzieja na reaktywację zespołu. A czemu? Bo wtedy powstała znana do dzisiaj Major League Soccer (MLS). Organizacja, co wydawało się dziwne, nie patrzyła na Cosmos przychylnym okiem w kontekście powrotu do rozgrywek. „Kosmiczni” nie grali spotkań, aż do 2011 roku, gdy wrócili do reaktywowanej NASL. Wtedy klub ogłosił reanimację, próbował odbudować swoją dawną renomę, jednak bezskutecznie. W klubie był wtedy Raul, legenda Realu Madryt – tam on zakończył z graniem. W ten sposób ekipa, kilkukrotnie od 2010 roku była na skraju upadłości i już nic nam nie zapowiada powrotu na salony, szczególnie że w MLS są dwie drużyny z Nowego Jorku. Przejął ją nawet Rocco Commisso, obecny właściciel Fiorentiny, ale o ekipie z NYC cisza na dobrą sprawę od pandemii covid.

Groclin Dyskobolia

 

Tę historię, już z naszego rodzimego podwórka, zaczniemy na końcu poprzedniego wieku. Mamy dzikie w naszej piłce lata 90-te, a biznesmen Zbigniew Drzymała stwierdził, że chce się pobawić w zarządzanie klubem. Nazwisko nieprzypadkowe – to prawnuk Michała, człowieka-symbolu walki wbrew germanizacji w zaborze pruskim. Dorobił się na produkcji zagłówków samochodowych, a po upadku komuny, założył firmę Inter Groclin Auto. Czuł, że sukcesy drużyny z malutkiego Grodziska Wielkopolskiego będą najlepszą reklamą i maszynką do zarabiania pieniędzy. Po kilku awansach z rzędu, w 1997 roku Groclin zadebiutował na najwyższym szczeblu rozgrywkowym. Nie była to uczciwa rywalizacja, jak po latach wyjawiono. Klub w 1998 spadł, ale wrócił już w 2000 roku.

Następne lata to złoty okres dla Dyskobolii. Dwa wicemistrzostwa kraju i zabawa w europejskich pucharach – takie atrakcje lokalnej społeczności zapewnił Drzymała. Malutkie miasteczko w Wielkopolsce było miejscem w sam raz dla dobrych, polskich piłkarzy, którzy szukali swojej „niszy” na odrobinę wyższym poziomie sportowym niż kluby pokroju Odry Wodzisław Śląski, ale bliżej im było do Wisły Kraków Cupiała niż walki o utrzymanie. Sprowadził on aż 17-stu nowych piłkarzy, a wśród nich mieliśmy Niedzielana, Milę, Rasiaka, Sobolewskiego czy Marcina Zająca. To właśnie oni przynieśli Groclinowi chwałę, jakiej nikt nigdy by temu klubowi nie przyniósł. Wyeliminowanie z Pucharu UEFA Manchesteru City i Herthy Berlin było sukcesem, który na zawsze zapisze się w historii polskiej piłki klubowej. Co więc się stało, że ten niezwykle ambitny projekt upadł?

W 2008 roku, Drzymale najzwyczajniej w świecie się to znudziło. Prezes na konferencji w marcu ogłosił fuzję ze Śląskiem, z której później się wycofał, ze względu na protesty wrocławian. To wydarzenie dało kibicom do zrozumienia, że klub i jego licencja jest na sprzedaż. Ostatecznie na kupno praw do Groclinu zdecydowała się warszawska Polonia i Groclin Dyskobolia SSA przemianowała się na KSP Polonia Warszawa SSA. Od sezonu 2008/09, już tylko KS Dyskobolia, przystąpiła do rozgrywek IV ligi. Klub od tej pory tylko spadał w hierarchii. Obecnie KS Dyskobolia gra w V lidze, z przeszłością w A-Klasie. Groclin SSA też nie podjął najlepszej decyzji. Polonię w 2013 roku zdegradowano z Ekstraklasy do IV ligi przez problemy finansowe. Obecnie Polonia, po wielu latach perturbacji, gra już na zapleczu PKO BP Ekstraklasy, w Fortuna 1. Lidze.

 

Fot. PressFocus