Hiszpańskie media – co piszą o sytuacji Realu z Valencią

03.03.2024

Jesus Gil Manzano  to nazwisko warte zapamiętania. Gdyby nie przedwczesne zakończenie meczu Valencii z Realem, nie byłoby tych głosów krytyki w jego stronę. Jak opisują to zdarzenie hiszpańskie media?

„Gil Manzano tworzy ostateczny bałagan”

Taki tytuł znajdziemy m.in. na stronie internetowej „Marki”. Autor tekstu, Jose Maria Rodriguez, rozpisuje się na temat sytuacji, jaką widzieliśmy pod koniec meczu na Estadio Mestalla: Jesús Gil Manzano zamienił koniec meczu Valencia-Real Madryt w kopalnię filmów telewizyjnych, memów i teorii spiskowych Realu Madryt.”

Tak zapoczątkował swój tekst Rodriguez. Twierdzi również, że Gil Manzano zepsuł dobry mecz, bowiem paradoks jest taki, że… poza tym wszystkim nie można się do wielu decyzji przyczepić. Okładka dziennika „Marca” również wiele mówi. Jej tytuł to: „Skandal na Mestalla„. Na fotografii znajduje się sędzia Gil Manzano, który z zatrważającym spokojem przyjmuje pretensje graczy z Madrytu.

Inny artykuł na stronie Marki brzmi : „Gil Manzano: łatwa do wytłumaczenia porażka” Tutaj z kolei znajduje się opinia Juana Castro: „Znając Jesúsa Gila Manzano, jestem pewien, że nikt, nawet ty, kibic Realu Madryt, nie miał gorszej nocy od niego. Jesus, który był, jest i nadal jest wspaniałym sędzią, wie, że się mylił. Poważne nieporozumienie”tak pisze Castro.

Ta sama „Marca” podaje, że Komitet Techniczny sędziów nie rozumie decyzji podjętej przez Gila Manzano.

„Historia”

Tak dziennik z Walencji „Superdeporte” opisuje na okładce wczorajsze wydarzenia. 

„Kontrowersyjny podział punktów, odkąd Gil Manzano zasygnalizował koniec meczu w chwili, gdy Brahim uderzył piłkę w środek pola karnego, a Bellingham trafił na wynik 2:3, który nigdy nie znalazł się na tablicy wyników” – takie słowa znajdziemy w gazecie

„Mundo Deportivo” wyjaśnia

Dziennikarz Ramon Fuentes stara się wyjaśnić przepisy dotyczące wczorajszych zdarzeń na Estadio Mestalla. 
 
„Kontrowersje sędziowskie zeszłego wieczoru na Mestalla podczas meczu Valencia–Real Madryt (2:2) wynikają wyłącznie z niezdarności hiszpańskiego sędziego międzynarodowego Jesúsa Gila Manzano . Powinien był podjąć decyzję albo już przy pierwszym odbiciu rzutu rożnego, albo pozwolić, aby gra zakończyła się po wrzutce Brahima i kolejnym strzale Bellinghama. Ale gdy zabrzmi gwizdek, mecz się kończy i wszystko, co potem nastąpi, traci ważność”. 
 
Fuentes przytacza też reguły dotyczące akcji Gila Manzano: Piłka nie zostanie wprowadzona do gry, jeżeli: 1. – całkowicie przekroczyła bramkę lub linię boczną, zarówno po ziemi, jak i w powietrzu; 2. – gra została zatrzymana przez sędziego; 3. – piłka dotknięta przez członka zespołu sędziowskiego pozostaje na polu gry.” 

Przeszłość 

W tymże tekście w „Mundo Deportivo” znajdziemy również przywołanie meczu z zeszłego sezonu, gdzie Real Valladolid podejmował Sevillę. Wtedy mieliśmy do czynienia z podobną kontrowersją, jednak w pierwszej połowie. Rozjemcą tamtego meczu był arbiter Miguel Angel Ortiz Arias. Zdarzyło mu się coś bardzo podobnego, co Gilowi Manzano. Nie uznał prawidłowo zdobytej bramki przez Escudero dla Valladolid, gdyż w momencie oddawania strzału… zakończył pierwszą połowę.

 

Po tym zdarzeniu sędzia przez kilka tygodni był odsunięty od pracy, jednak nie z powodu kary, tylko… z obawy na niebezpieczeństwo, jakie mogło go czekać na innych stadionach. W przeszłości Gil Manzano miał wiele złych sytuacji w swojej sędziowskiej karierze. Po meczu Ligi Konferencji Europy w zeszłym sezonie zawodnik West Hamu (teraz Arsenalu) Declan Rice w tunelu powiedział do Manzano, że pewnie był opłacony i że mieliśmy do czynienia z korupcją. Oczywiście warto dodać, że w dość wulgarny sposób.

Czy będą jakieś konsekwencje dla sędziego Jesusa Gila Manzano? Pewnie nie… Czy dalej będzie sędziował w tym sezonie? Pożyjemy, zobaczymy. Na pewno długo będzie się mówić o wczorajszej skandalicznej decyzji.  Jedno jest pewne – nawet postronny kibic nie zmieni zdania o sędziach hiszpańskich. Nie ma ostatnio reguły na to, jakie błędy popełniają. Niby odszedł już na emeryturę słynny Mateu Lahoz, jednak pozostali nie są od niego lepsi.

foto: PressFocus