Arsenal przełamuje klątwę. Pierwszy ćwierćfinał LM ”Kanonierów” od 14 lat!

12.03.2024

Po emocjonującym dwumeczu Arsenal wyeliminował Porto z Ligi Mistrzów i po raz pierwszy od 14 lat zameldował się w ćwierćfinale tych rozgrywek. Decydujące rozstrzygnięcie przyszło dopiero w konkursie rzutów karnych. Bohaterem konkursu ”jedenastek” był David Raya, który obronił dwa uderzenia piłkarzy Porto.

Przełamać klątwę

Od 2010 roku Arsenal nie potrafi awansować do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. ”Kanonierzy” po raz ostatni w najlepszej ósemce znaleźli się właśnie po wyeliminowaniu Porto. Wówczas w rewanżowym starciu ze ”Smokami” również musieli odrabiać jedną bramkę straty. Porto wygrało wtedy na Estadio do Dragao 2:1, w tym roku zaś było to 1:0. Kibice Arsenalu przed rewanżem mogli życzyć sobie powtórki sprzed 14 lat, bowiem przed własną publicznością ich ulubieńcy rozbili wówczas rywali 5:0.

Kiwior dalej w wyjściowej ”11”

Mimo powrotu po kontuzji Ołeksandra Zinchenki, miejsce na lewej stronie obrony utrzymał Jakub Kiwior. Decyzja Artety o posadzeniu Kiwiora z powrotem na ławce byłaby nieuzasadniona. Odkąd wskoczył w miejsce Ukraińca, w siedmiu występach zanotował on trafienie i dwie asysty oraz zachował trzy czyste konta.

Jedyną roszadą w zespole Arsenalu względem pierwszego meczu z Porto była obecność w wyjściowej jedenastce Jorginho. Włoch pojawił się zamiast Gabriela Martinelliego, który w wygranym 6:0 starciu z Sheffield United nabawił się kontuzji kostki. Uraz wyeliminował Brazylijczyka z wyjazdu na zgrupowanie reprezentacji na marcowe mecze towarzyskie.

Status quo do przerwy

Na przedmeczowej konferencji doszło do małego spięcia na linii Mikel Arteta – Sergio Conceicao. Hiszpan grę Porto w pierwszym meczu skomentował słowami: ”Postawili niski blok defensywny. Nie mieli żadnej chęci do gry”. Szkoleniowiec Porto odpowiedział zaś ”Oni chcieli grać, my chcieliśmy wygrać”.

Choć w przeciwieństwie do pierwszego meczu Arsenal w końcu oddał celny strzał, to nadziewał się na szybkie kontry ze strony wicemistrzów Portugalii. Najgroźniej pod bramką Davida Rayi zrobiło się w 22. minucie, kiedy mocny strzał na bramkę ze skraju pola karnego oddał Evanilson. Raya poradził sobie jednak z tym uderzeniem parując piłkę do boku. W 29. minucie 'z kolei 'miękkie” dośrodkowanie z prawej strony pola karnego w kierunku dalszego słupka posłał Ben White. Do piłki nie zdołał dopaść Kai Havertz, bowiem sprzed nosa sprzątnął mu ją Pepe. Obchodzący niedawno 41. urodziny stoper swoją interwencję okupił zderzeniem swojej prawej ręki ze słupkiem.

Niemal kwadrans później gospodarzom wreszcie udało się przełamać defensywę Porto. W 41. minucie Leandro Trossard uwolnił się Joao Mario, a Martin Odegaard posłał znakomite podanie pomiędzy czterema piłkarzami „Smoków”! Belg przyjął piłkę i uderzeniem prawą nogą umieścił ją przy dalszym słupku bramki strzeżonej przez Diogo Costę. Był to drugi gol Trossarda w karierze w Lidze Mistrzów.

Bez zmiany po przerwie

W 67. minucie wydawało się, że lider Premier League wreszcie dopiął swego. Kai Havertz wywarł presję na Pepe, w wyniku czego ten przypadkowo zagrał piłkę wprost pod nogi Martina Odegaarda. Kapitan Arsenalu przelobował wychodzącego z bramki Diogo Costę i ruszył świętować trafienie. Do Norwega nie podbiegł jednak żaden kolega z zespołu, bowiem Clement Turpin nie zaliczył tego gola. Arbiter uznał, że Havertz naruszył przepisy i faulował Pepe.

Arsenal mógł prowadzić dwiema bramkami, a tymczasem był o krok od straty gola na 1:1. W 70. minucie Francisco Conceicao poprowadził piłkę z okolicy linii środkowej aż pod bramkę ”Kanonierów”. Syn trenera Porto indywidualny rajd zakończył ”płaskim” strzałem, który wypluł przed siebie Raya. Do dobitki próbował jeszcze dopaść Evanilson, lecz znajdował się na pozycji spalonej. Na ostatnie kilka minut podstawowego czasu gry na murawie pojawił się powracający po kontuzji Gabriel Jesus. Mógł zaliczyć prawdziwe wejście smoka, bo już kilkadziesiąt sekund później doszedł do idealnej okazji strzeleckiej. Dopadł do przypadkowo odbitej przez Sakę piłki i próbował uderzyć między nogami Diogo Costy. Golkiper Porto był jednak górą.

Choć sędzia Turpin dołożył do podstawowego czasu gry trzy minuty, doliczony czas potrwał ponad dwa razy dłużej. Przez kilka minut pomoc udzielana była pomocnikowi Porto Alanowi Vareli. Argentyńczyk narzekał na problem z prawym kolanem i nie był w stanie dokończyć spotkania. Co więcej, Varela musiał zostać zniesiony z boiska na noszach.

Pierwsza w tym sezonie dogrywka

W ostatnich edycjach Ligi Mistrzów dogrywek jest jak na lekarstwo. Ta w meczu Arsenalu z Porto była… dopiero szóstą od początku sezonu 2018/19, a aż trzy z nich były z udziałem ”Smoków”. Poprzednie dwie okazywały się dla Porto szczęśliwe, bowiem w 2019 roku wyeliminowali oni po niej Romę w 1/8 finału, a dwa lata później na tym samym etapie wyrzucili za burtę Juventus.

Dodatkowy czas gry rozstrzygnięcia jednak nie przyniósł, co oznaczało pierwszą serię jedenastek w Champions League od finału z 2016 roku pomiędzy Realem Madryt a Atletico Madryt. Piłkarze Arsenalu mieli deja vu, bowiem w poprzednim sezonie również w 1/8 finału – choć Ligi Europy – mierzyli się z portugalską drużyną, a rewanż rozgrywany na Emirates Stadium zakończył się dopiero po serii jedenastek.

Wówczas Arsenal przegrał konkurs karnych ze Sportingiem, tym razem jednak wyszedł z tej wojny nerwów zwycięsko. Największym bohaterem w zespole ”Kanonierów” był David Raya, który obronił aż dwa rzuty karne. Z nieba do piekła trafił zaś Galeno, który w pierwszym meczu zdobył zwycięską bramkę dla Porto, a w rewanżu zmarnował kluczową jedenastkę.

Arsenal wygrał w karnych 4:2 i po raz pierwszy od 14 lat zameldował się w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Zespół z północnego Londynu zakończył tym samym serię siedmiu porażek z rzędu w 1/8 finału Champions League.

fot. Twitter