15.03.2024

Za nami piątkowe mecze PKO BP Ekstraklasy, a hitem wieczoru było spotkanie pomiędzy dwoma poznańskimi ekipami – Lechem i Wartą Poznań. Starcie pomiędzy „Kolejorzem” a „Zielonymi” zakończyło się wynikiem 2:0 dla gospodarzy, a jedynym strzelcem bramek okazał się być norweski skrzydłowy Kristoffer Velde.

Derby takie jak zawsze

W ostatnim czasie spotkania pomiędzy Lechem i Wartą nie rozpieszczały kibiców. Najczęściej kończyły się one delikatnym zwycięstwem „Kolejorza” w liczbie jednej lub maksymalnie dwóch bramek. Nie inaczej było dzisiejszego wieczora. Zdecydowana większość spotkania okraszona była żmudnym budowaniem ataków z dwóch stron.

Zaskoczeniem jednak okazała się postawa Warty, która przez dużą część spotkania prowadziła grę, i momentami była nawet blisko prowadzenia. Kłóci się to z teorią Dawida Szulczka, którą wygłosił podczas przedmeczowej konferencji prasowej, według której Lech Poznań był zdecydowanym faworytem spotkania. Ostatecznie jednak szkoleniowiec Warty miał rację, a drużyna prowadzona przez Mariusza Rumaka odniosła zwycięstwo.

Velde z piekła do nieba

W ostatnich tygodniach norweski skrzydłowy znalazł się na „czarnej liście” kibiców Lecha Poznań. Velde nie odnajdywał się w rundzie wiosennej, a pojawiły się nawet teorie, że trener Lecha Mariusz Rumak za bardzo nie ma pomysłu na tego zawodnika. Po pierwszej połowie spotkania z Wartą można było mieć podobne wrażenie, jednak ostatecznie Velde z ENEA Stadionu wyjeżdża z tarczą, a nie na niej. Na początku spotkania Velde marnował okazję za okazją i popełniał dziecinne błędy, które jeszcze parę miesięcy temu mu się nie zdarzały.

Druga połowa i oddech w szatni spowodował jednak gwałtowną przemianę Norwega, a humorystycznie można stwierdzić, że pasowała ona idealnie to toposu przemiany. Po przerwie Velde najpierw strzelił gola na 1:0 w 52. minucie, a dokładnie 28 minut później podwyższył wynik spotkania na 2:0. W charakterystyczny dla siebie sposób zaczął celebrować zdobytą bramkę. Takiego Norwega brakowało w tej rundzie, a kibice zgromadzeni na stadionie przy ulicy Bułgarskiej ewidentnie stęsknili się za popisami tego zawodnika. Po golu gromko skandowali nazwisko strzelca.

Niedosyt Warty

Ekipa „Zielonych” przez większość spotkania wyglądała naprawdę dobrze. Warta stwarzała sobie sytuacje, a po meczu w wypowiedziach Dawida Szymonowicza oraz Dawida Szulczka dało się wyczuć ogromny niedosyt. W ekipie Warty zdecydowanie widać było chęć zwycięstwa po siedmiu przegranych meczach derbowych z rzędu.

Lech przełamuje niechlubną serię

Ekipa Mariusza Rumaka w poprzednich meczach oprócz solidnej defensywy pokazywała się słabo w ofensywie, co przełożyło się na wstydliwą serię dokładnie 502 minut bez zdobytej bramki. Dało to łącznie cztery pełne mecze – ze Śląskiem Wrocław, Pogonią Szczecin, Rakowem Częstochowa oraz tydzień temu przeciwko Górnikowi Zabrze. Dzisiaj Lech wreszcie odkuł się po ostatnich spotkaniach i przyniosło to ulgę wszystkim z drużyny – zawodnikom oraz trenerowi.

Filip Marchwiński, który po spotkaniu udał się do tzw. strefy mieszanej, odniósł się także do braku powołania do pierwszej reprezentacji przez Michała Probierza.

Zdrowie Karlstroma zagadką

Jesper Karlstrom jest w tym sezonie jednym z najlepszych piłkarzy w Lechu. W ostatnich miesiącach urazy raczej omijały Szweda, jednak w ostatnim czasie złapał on infekcję, która wykluczyła go nie tylko z meczu przeciwko Warcie, ale także ze zbliżającego się zgrupowania reprezentacji Szwecji, na które pomocnik „Kolejorza” wstępnie miał się udać.

Ze stadionu w Poznaniu,

Mateusz Dukat

fot. Mateusz Dukat