Tottenham traci punkty. Remis w derbach z West Hamem

02.04.2024

Jednym ze spotkań 31. kolejki Premier League, na które warto było zwrócić uwagę, były derby Londynu. West Ham United podejmował Tottenham. Po obiecującej pierwszej połowie, w drugiej bramki już nie padły i mecz zakończył się remisem 1:1. ”Koguty” straciły szanse na prześcignięcie Aston Villi. Warto też dodać, że w bramce gospodarzy stał Łukasz Fabiański, który zastępuje kontuzjowanego Alphonso Areolę. 

Forma obydwu drużyn przed meczem

Przed spotkaniem z ”Kogutami” West Ham nie potrafił znaleźć sposobu na zwycięstwo od trzech starć. Był bardzo bliski w weekend przeciwko Newcastle United. ”Młoty” wygrywały już 3:1 i wydawało się, że w końcu się przełamią. Ostatecznie wypuściły prowadzenie z rąk i przegrały… 3:4. Fatalne zawody rozegrał Kalvin Phillips, który pojawił się na boisku z ławki rezerwowych i można śmiało powiedzieć, że zawalił przy dwóch golach dla Newcastle. Anglik dodatkowo po meczu bardzo podpadł kibicom, przez co jego sytuacja w drużynie jest jeszcze gorsza. W derbach z Tottenhamem nie podniósł się z ławki rezerwowych.

Tottenham w ostatniej kolejce wywalczył trzy punkty z niżej notowanym Luton Town. Może mówić o sporym szczęściu, ponieważ musiał odrabiać stratę, a zwycięskiego gola Heung-Min Son strzelił niemalże w końcówce spotkania. Derbowe spotkanie pomiędzy West Hamem a ”Kogutami” zawsze dostarcza wielu emocji. Podobnie było i tym razem.

Intensywny początek

Gospodarze ruszyli do ataku już od pierwszych minut. Bowen dopadł do piłki w okolicach piątego metra od bramki. Nie trafił jednak czysto w piłkę w bardzo dogodnej sytuacji. W 5. minucie w bardzo łatwy sposób piłkarze Davida Moyesa dali sobie wejść we własne pole karne. Werner wyłożył piłkę Johnsonowi, a ten z niewielkiej odległości nie miał problemu z ulokowaniem jej w siatce.

Chwile później Tottenham był bliski podwyższenia rezultatu. Piłka po strzale Porro minęła jednak nieznacznie słupek. Na odpowiedź West Hamu trzeba było poczekać do 19. minuty. Bowen zagrał świetną piłkę wprost na głowę Kurta Zoumy. Francuz trochę szczęśliwym strzałem plecami pokonał Vicario. Udowodnił tym samym, że przy stałym fragmencie potrafi być groźny. To bowiem w jego wykonaniu nie pierwszyzna. Zdobył aż 11 ligowych bramek w ostatnich czterech sezonach. Obydwa zespoły schodziły więc do szatni przy stanie 1:1.

Antonio zmarnował sam na sam

Pierwszą sytuację bramkową wykreował Lucas Paqueta. Oddał strzał z krawędzi pola karnego, lecz piłka przeleciała nieznacznie obok lewego słupka. Kapitalną okazję do wyprowadzenia swojej drużyny na prowadzenie zmarnował Michail Antonio. Przebiegł niemal całą połowę boiska w sytuacji sam na sam. Wydawało się, że w końcowej fazie akcji najszybszy stoper ligi Micky van de Ven uratuje sytuację, jednak poślizgnął się, dając tym samym napastnikowi WHU czystą pozycję do strzału. Antonio strzelił fatalnie, lekko i w środek. Guglielmo Vicario dość łatwo wygrał ten pojedynek sam na sam. W 72. minucie swoją szanse miał Timo Werner. Przejął podanie w polu karnym i oddał strzał, który został jednak zablokowany przez obrońcę.

W końcówce obie ekipy mogły tu wyszarpać trzy punkty. Zarówno West Ham miał okazję w doliczonym czasie, jak i Tottenham. U gospodarzy zabrakło kogoś w polu karnym po dośrodkowaniu Jarroda Bowena, natomiast u gości Destiny Udogie uderzył w środek bramki, mając całkiem niezłą pozycję do strzału z 14-15 metrów.”Koguty” niby miały aż 68% posiadania piłki, ponad dwa razy więcej podań (655-259), ale niewiele z tego w ofensywie wynikało. W walce o miejsce w Lidze Mistrzów w przyszłym sezonie miały szanse zrównać się punktami z Aston Villą. Obecnie zajmują piąte miejsce, a do czwartych ”The Villans” tracą dwa oczka. 

Fot. screen Viaplay