Real Madryt uratował remis na Santiago Bernabeu

09.04.2024

Real Madryt razem z Manchesterem City zagwarantowali nam kapitalne widowisko godne Ligi Mistrzów. Na Santiago Bernabeu obejrzeliśmy prawdziwe bramkowe szaleństwo, które skończyło się wynikiem 3:3. Już ostrzymy sobie zęby przed rewanżem. 

Real Madryt zaskoczony na początku

Los chciał, by trzeci rok z rzędu Real Madryt zmierzył się z Manchesterem City w decydujących fazach Ligi Mistrzów. Dawno jednak nie widzieliśmy tak godnego widowiska, jak dziś na Santiago Bernabeu. Było wszystko. Począwszy od przypadkowych bramek, a na tych pięknych skończywszy. „Królewscy” gorzej tego meczu zacząć nie mogli. Już w drugiej minucie meczu Andrij Łunin został zaskoczony strzałem z rzutu wolnego w wykonaniu Bernardo Silvy. Co by nie powiedzieć, taki gol nie powinien wpaść do bramki strzeżonej przez Ukraińca. Łunin do takich błędów raczej nas nie przyzwyczaił.

Dwa rykoszety

Poza tym drugą najgorszą wiadomością dla kibiców i Carlo Ancelottiego była żółta kartka dla Tchouameniego, który sprokurował ten rzut wolny. Francuz na pewno nie zagra w rewanżu za tydzień. Real chwilę później się otrząsnął. W dwie minuty nie tylko odrobił straty, ale też wyszedł na prowadzenie. Pierwszy gol jednak był autorstwa… Rubena Diasa. W 12. minucie to od Portugalczyka odbiła się niefortunnie piłka po strzale Camavingi. Kto jednak decyduje się na strzały, ten zdobywa bramki. Z kolei w 14. minucie kapitalne podanie od Viniciusa wykorzystał Rodrygo. Tutaj również udział przy golu miał gracz City tj. Manuel Akanji. Piłka wręcz wturlała się do siatki.

Dalej już same piękne gole

W drugiej części meczu gracze Carlo Ancelottiego mocno się cofnęli. Zaczęli źle wyglądać fizycznie. Dopiero w 71. minucie zjechali „do bazy” Rodrygo i Toni Kroos. Niemiec parę momentów wcześniej już nie dawał rady biegać. Trzeba mu oddać, że w pierwszej połowie obok Rudigera był najlepszym zawodnikiem w defensywie. W meczu zaliczył dwa odbiory i dwa przechwyty piłki. Potrafił też szybko odpalić kontrę, gdyż posłał aż 7/7 celnych długich piłek. W drugą połowę wszedł jednak słabiej.

Zła postawa drużyny poskutkowała szybką utratą dwóch goli. Na pomoc musiał przyjść Fede Valverde. Znany ze strzałów z dystansu Urugwajczyk w 79. minucie dał upragniony remis drużynie. Pięknie załadował z woleja, odpowiadając na równie efektowne trafienia Phila Fodena i Josko Gvardiola. Chorwat swoją słabszą nogą zza szesnastki strzelił ogólnie pierwszego gola w barwach Man City.

Trochę wymęczony, ale jednak korzystny to wynik dla Realu. Mimo to kibice „Los Blancos” mogą czuć niedosyt. Manchester City w pierwszej połowie grał słabo. Real miał jeszcze wtedy kilka akcji po kontrach, które najczęściej kończyły się strzałami w środek bramki. To był dobry moment na podwyższenie prowadzenia. Jude Bellingham także zagrał bardzo przeciętnie. Plus jest taki, że nikt nie przypłacił dzisiejszego widowiska zdrowiem, a tempo było świetne.

Manchester City obroni tytuł?

Droga do obrony tytułu dla „Obywateli” staje się kręta i wyboista. Wiadome było po losowaniu, że mecze z Realem nie będą łatwe. Tym bardziej, jeśli przypomnimy sobie starcia sprzed roku, czy dwóch lat. Real potrafił odrobić w półfinale Champions League wynik w dwie minuty. Teraz zrobił to ponownie, ale goście mieli jeszcze czas odpowiedzieć. Zdaniem wielu kibiców na portalach społecznościowych ten hit jest określany jako przedwczesny finał. To się potwierdziło.

Guardiola i jego podopieczni mimo szybkiej bramki na początku meczu, nie grali wybitnie. Dużo grania środkiem nie zdawało egzaminu. Tzw. „laga na Haalanda” była dobrze odczytywana przez obrońców „Królewskich”. Antonio Ruediger świetnie go czyścił i wybijał każdą piłkę. Haaland zanotował więcej strat (7) niż celnych podań (6). Zagrał słabiutko. W pięć minut City odwróciło wynik meczu. Niewidoczny wcześniej Phil Foden wreszcie się obudził i zdobył bramkę numer 22 w tym sezonie. Anglik rozgrywa sezon życia.

Obrońcy tytułu pokpili jednak sprawę przy golu Fede Valverde. Urugwajczyk strzelił dopiero pierwszego w tym sezonie Champions League, jednakże nie od dziś wiadomo, że bomby z dystansu nie są mu obce. Tutaj Pep Guardiola będzie musiał przysiąść ze swoimi zawodnikami, by w rewanżu tego błędu uniknąć. Wiele kontr Realu pachniało golem, prawie każda strata piłki była niebezpieczna. Dziury w formacji City były spore. Widać, że nie jest to ten sam monolit, co rok temu, a do tego zabrakło Nathana Ake i przede wszystkim lubiącego się ścigać Kyle’a Walkera. Ruben Dias także zanotował regres formy.

Rok temu, gdy obie ekipy grały w rewanżu, to byliśmy świadkami jednostronnego widowiska. Manchester City zmiażdżył Real u siebie aż 4:0. Trzeba jednak pamiętać, że Real Madryt i Liga Mistrzów to jedność. Wystarczy spojrzeć na liczbę trofeów zdobytych przez Hiszpanów – aż 14. Czas sobie ostrzyć zęby przed rewanżem na Etihad Stadium. Po takim widowisku aż żal, że obie ekipy nie mogą zagrać jeszcze trzeciego meczu… najlepiej na neutralnym terenie.

Fot. PressFocus