Atletico bliżej półfinału. Metropolitano to twierdza w Lidze Mistrzów

10.04.2024

Atletico ma w sezonie 2023/24 dwie twarze – piękną na Civitas Metropolitano i brzydką na wyjazdach. Zwłaszcza mowa o Champions League. W tych rozgrywkach „Los Colchoneros” wygrali komplet spotkań na własnym obiekcie – wszystkie trzy mecze grupowe, 1/8 finału z Interem i teraz pierwszy ćwierćfinał z Borussią Dortmund. 

Atletico i tak niezadowolone

Tak naprawdę banda Diego Simeone i tak powinna czuć niedosyt, ponieważ wypuściła z rąk dwubramkowe prowadzenie w końcówce. Zryw Borussii Dortmund poskutkował jakże ważnym trafieniem kontaktowym Sebastiana Hallera. Już wcześniej mogło tu być pozamiatane. Tym większe to rozczarowanie dla „Los Colchoneros”, bo dosłownie kilka minut wcześniej (75. min.) piłkę na 3:0 miał na nodze Samuel Lino, ale interweniował Gregor Kobel i utrzymał swój zespół w grze.

Także w 6. minucie, czyli już przy prowadzeniu 1:0, świetnie zachował się ten sam golkiper, broniąc strzał z piętki Axela Witsela. Po sześciu minutach mogło być zatem już 2:0! Borussia w pierwszej części gry odpowiedziała co najwyżej uderzeniem Maatsena z dystansu. Dobrze interweniował jednak Jan Oblak. W drugiej połowie gra była już bardziej otwarta z obu stron, na boisku mieliśmy więcej miejsca z racji tego, że Borussia musiała zaryzykować, by odrobić stratę. Zarówno jeden, jak i drugi bramkarz trochę tych uderzeń obronili.

Najbardziej kapitalną okazję miał wspomniany już powyżej Lino. To była wręcz idealna szansa na 3:0 i „zabicie” spotkania. Praktycznie sam był ustawiony na dalszym słupku, zamykał dośrodkowanie z rzutu wolnego. Kobel wyciągnął się jak długi i interwencją bardzo podobną do Tomasza Kuszczaka z Wigan Athletic uratował zespół.

Dziecinne błędy BVB w obronie

  • 2. minuta spotkania Real – Manchester City – bramka Bernardo Silvy
  • 12. minuta spotkania Arsenal – Bayern – bramka Bukayo Saki
  • 4. minuta spotkania Atletico – Borussia Dortmund – bramka Rodrigo de Paula

Tylko Barcelona z PSG wyłamały się z tego schematu „napoczynania” meczu już w pierwszym kwadransie. Dla Atletico spotkanie rozpoczęło się w wymarzony sposób. Wystarczył pressing, błąd w rozegraniu Gregora Kobela na spółkę z Ianem Maatsenem i mieliśmy 1:0. Była to sekwencja złych zagrań – najpierw bramkarz wrzucił trochę „na konia” obrońcę, ten odegrał zbyt lekko, a i Marcel Sabitzer, do którego było kierowane podanie, dał się uprzedzić nabuzowanemu w tej akcji de Paulowi. Pierwszym kontaktem przejął piłkę tuż przed polem karnym, jednocześnie nim sobie wystawił piłkę do strzału i od razu uderzył na bramkę.

Strata drugiej bramki też nie powinna przydarzyć się w taki sposób w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Borussia podarowała gospodarzom dwa gole komediowymi pomyłkami w defensywie. Tym razem Mats Hummels nie dogadał się z Nico Schlotterbeckiem… kto ma główkować w banalnej sytuacji. Ten młodszy w ostatniej chwili w dziwny sposób się uchylił, piłka trafiła w zdezorientowanego Hummelsa, a potem pod nogi Alvaro Moraty. Błyskawicznie podał on do Antoine’a Griezmanna, ten z kolei na lewo do Samuela Lino i nagle z niczego zrobiło się 2:0.

Wygrali serduchem

Piłkarze Atletico grali znakomicie do przerwy. Posiadanie piłki na poziomie 36% nie ma tu nic do rzeczy, bo Borussia nie potrafiła z tego nic wykreować, natomiast gospodarze oddali osiem strzałów z czego cztery były celne. Dwa oczywiście wpadły do siatki. Grali z dużym zaangażowaniem, poświęceniem i ofiarnością. Rewelacyjnie pracował Griezmann, który posłał aż sześć kluczowych podań w całym meczu (dwa z nich to tzw. wielkie szanse, w tym gol Samuela Lino), a do tego harował w obronie, zaliczając trzy wybicia i dwa odbiory. Rodrigo de Paul to kolejny, który zasługuje na uznanie i nie chodzi tu tylko o bramkę, ale także o pracę w destrukcji i większość wygranych bezpośrednich pojedynków (6/9), trzy odbiory plus dawanie się faulować (trzykrotnie).

Twierdza Civitas Metropolitano wygląda w Champions League imponująco:

W lidze dopiero 17 marca wygrała tu Barcelona i to wynikiem 3:0 w imponującym stylu. Wcześniej też Civitas Metropolitano było w La Liga nie do zdobycia. Teraz jednak przyjdzie czas na brzydką twarz Atletico na Signal Iduna Park… a do odrobienia tylko gol.

Fot. PressFocus