Lech skompromitował się w Krakowie. Trzy punkty oddane bez walki

13.04.2024

Po raz drugi w tym sezonie Lech zawitał do Krakowa, jednak tym razem na starcie z beniaminkiem – Puszczą Niepołomice. Podopieczni Tomasza Tułacza sensacyjnie – choć zasłużenie – odnieśli zwycięstwo z trzecią drużyną w tabeli. Wygrana 2:1 pozwoliła ”Żubrom” wydostać się ze strefy spadkowej. Lech zaś w przypadku wygranej Rakowa z Legią może wypaść poza podium.

Komfort wyboru

Na konferencji przed meczem z Puszczą trener Lecha Mariusz Rumak poinformował, że w tej chwili kontuzjowanych jest ”jedynie” trzech zawodników – Ali Gholizadeh, Dino Hotić oraz Artur Sobiech. ”Jedynie”, bo sprawiało to, że Rumak po raz pierwszy po objęciu Lecha miał do dyspozycji tak dużą liczbę zawodników. W meczu z Puszczą na ławce rezerwowych Lecha zasiadło dziewięciu graczy, co nie zdarzyło się od ponad miesiąca.

Deklasacja Puszczy

Znakiem firmowym Puszczy są stałe fragmenty gry i już w 3. minucie dzięki nim podopieczni Tomasza Tułacza nieco podnieśli ciśnienie poznańskich kibiców. Z rzutu rożnego dośrodkował Michał Walski, a do uderzenia głową dopadł Artur Craciun. Na drodze piłki stanął Roman Yakuba, lecz dzięki temu ta wylądowała pod nogami Wojciecha Hajdy. Ten oddał strzał na wślizgu, który niemal z linii bramkowej wybił Barry Douglas.

Było to pierwsze poważne ostrzeżenie dla zawodników Mariusza Rumaka, z którego nie wyciągnęli jednak wniosków. W 7. minucie Oliwier Zych dalekim wybiciem wznowił grę od własnej bramki, a Kamil Zapolnik przebił się przez Mihę Blazicia i Radosława Murawskiego i następnie podał do Wojciecha Hajdy. Ten ze skraju pola karnego uderzył w kierunku dalszego słupka. Piłkę odbił Bartosz Mrozek, a do dobitki dopadł Jordan Majchrzak. 19-latek strzelił swojego premierowego gola w Ekstraklasie, a smaczku dodaje fakt, że jest on wychowankiem Legii.

”Żubry” wcale nie zamierzały się zatrzymywać. W 19. minucie Jakub Serafin przeciął podanie Mikaela Ishaka i we współpracy z Majchrzakiem napoczął kontrę swojego zespołu. Serafin zagrał ”zewniakiem” w kierunku Kamila Zapolnika, a ten dopadł do piłki z lewego sektora i dośrodkował na dalszy słupek. Do uderzenia z woleja złożył się Wojciech Hajda i tylko fakt, że nie trafił on w piłkę uchronił Lecha od utraty drugiej bramki.

Ale co się odwlecze, to nie uciecze. W 22. minucie Radosław Murawski sfaulował Hajdę w bocznym sektorze, a z rzutu wolnego na pole karne dośrodkował Jakub Serafin. Wychowanek Lecha zagrał idealnie na głowę Artura Craciuna, który strzelił już siódmego gola w tym sezonie Ekstraklasy i stał się najlepszym strzelcem Puszczy w lidze. Nawet gdy Lech przegrywał w tym sezonie z Pogonią 0:5 i Rakowem 0:4 nie stracił tak szybko dwóch pierwszych bramek.

Tuż po wznowieniu gry ze środka boiska doszło do nieprzyjemnego incydentu. Jakub Serafin chciał wywrzeć presję na Afonsio Sousie i trafił Portugalczyka barkiem w głowę. Początkowo wydawało się, że Sousa doznał poważnego urazu, bowiem ułożono go w pozycji bocznej ustalonej. Na szczęście skończyło się tylko na strachu i gracz ten wrócił do gry. Już po dziesięciu minutach Sousa mógł strzelić pierwszego gola w tym sezonie. Otrzymał podanie od Ishaka i po dłuższym namyśle zdecydował się na uderzenie w kierunku dalszego słupka. Wychowanek Porto nie dokręcił jednak wystarczająco piłki, bowiem ta przeleciała tuż obok słupka.

Na początku doliczonego czasu gry w polu karnym Lecha miała miejsce spora kontrowersja. Ioan-Calin Revenco dośrodkował piłkę z prawego sektora, a futbolówkę w polu karnym przyjął Kamil Zapolnik. Poprowadził on jeszcze piłkę do lewej nogi i oddał strzał, który został zablokowany przez Joela Pereirę. W międzyczasie jednak w polu karnym upadł Jordan Majchrzak, a powtórki wykazały, że wyraźnie był on nadepnięty przez Bartosza Salamona. Mimo sprawdzania tej sytuacji przez sędziów VAR, Puszcza nie otrzymała rzutu karnego.

Zbyt późne przebudzenie Lecha

Po pierwszej części gry statystyka xG prezentowała się dramatycznie po stronie Lecha. 'Wygenerował statystykę goli oczekiwanych na poziomie zaledwie 0.03, podczas gdy w przypadku Puszczy było to 1,17. Co więcej, w pierwszej połowie piłkarze Puszczy przebiegli łącznie o niemal osiem kilometrów więcej. W przerwie Mariusz Rumak przeprowadził dwie zmiany. Na drugą połowę nie wybiegł ukarany w 24. minucie żółtą kartką Miha Blazić oraz Adriel Ba Loua. W ich miejsce pojawili się Antonio Milić oraz Filip Szymczak.

Mimo dwóch roszad w składzie i tak to Puszcza była bliższa podwyższenia prowadzenia niż Lech złapania kontaktu. W 50. minucie Michał Koj zamarkował dośrodkowanie na pole karne, a bierna postawa Bartosza Salamona sprawiła, że Michał Walski oddał swobodne uderzenie w kierunku bliższego słupka. Walski dostrzegł odchylonego Mrozka, lecz nie zmieścił piłki między słupkiem a bramkarzem Lecha, bo ta trafiła jedynie w boczną siatkę.

Wydawało się, że w piłkarzach Lecha nie ma już żadnej wiary w odrobienie strat, a tymczasem w 87. minucie niespodziewanie ”Kolejorza” do tlenu podłączył Mikael Ishak. Kiks Filipa Marchwińskiego przy próbie strzału z woleja zamienił się w asystę przy bramce Szweda. Po raz pierwszy od października Ishak w drugim meczu z rzędu wpisał się na listę strzelców. To jedna z niewielu rzeczy, która może cieszyć kibiców.

W drugiej minucie doliczonego czasu gry Ishak mógł ustrzelić drugi dublet w tym sezonie. Radosław Murawski daleko posłał piłkę z własnej połowy, a Bartosz Salamon przed polem karnym zgrał ją głową do szwedzkiego napastnika. Ten ze skraju ”szesnastki” kropnął prawą nogą z powietrza, lecz futbolówka przeleciała obok słupka.

Przełamanie Puszczy

Puszcza była jedynym zespołem w Ekstraklasie, który w 2024 roku nie odniósł jeszcze zwycięstwa. Co więcej, ostatni raz wygrała w przedostatniej kolejce rundy jesiennej (1:0 z Widzewem). Przykra i dość długa seria trwała 10 meczów. Pierwszy komplet punktów od 11 grudnia sprawia, że Puszcza przeskoczyła w tabeli Koronę Kielce i wydostała się ze strefy spadkowej.

Lech zaś zanotował już piąty mecz na stadionie Cracovii bez zwycięstwa. Od czasu ostatniej wygranej przy Kałuży w lipcu 2020 roku ”Kolejorz” przywiózł stąd trzy remisy i dwie porażki. Przede wszystkim jednak po 27. kolejce może nie tylko zwiększyć stratę do Jagiellonii do siedmiu punktów, ale i w przypadku zwycięstwa Rakowa z Legią wypaść poza podium.

fot. Canal+Sport / Twitter