Jude Bellingham znowu królem El Clasico

21.04.2024

Jude Bellingham znowu został bohaterem El Clasico. Anglik zrobił to samo, co październiku na Montjuic i swoim golem w doliczonym czasie gry zapewnił zwycięstwo w El Clasico. Wtedy trafił na 2:1, teraz na 3:2. Ta wygrana znacząco przybliża „Królewskich” do wywalczenia mistrzowskiego tytułu.

Jude Bellingham znowu to zrobił

Real Madryt przystępował do tego meczu po niebywale ciężkim starciu z Manchesterem City w Lidze Mistrzów. Tam dopiero po rzutach karnych udało się pokonać ekipę Pepa Guardioli. Tamten ćwierćfinał jednak musiał być odczuwalny fizycznie przed klasykiem. Wielu z podopiecznych Carlo Ancelottiego mocno skarżyło się na trudy. Przecież Jude Bellingham wykonał ogrom skoków pressingowych. W związku z tym trener Realu Madryt trochę zamieszał składem. W defensywie postawił na Camavingę i Tchouameniego. W pomocy cały mecz rozegrał Luka Modrić. Kto wie zresztą, czy to nie był ostatnich klasyk Chorwata? Te zmiany miały dać chociaż punkt drużynie.

Real w tym roku ma kilka problemów. Często traci bramki w początkowych fazach meczu. Nierzadko zdarza się to po stałych fragmentach gry. Gol Andreasa Christensena już w 6. minucie jest tego potwierdzeniem. Idealnie dowodzi, że dalej dużo pracy w tej dziedzinie dla „Królewskich”. Duńczyk za to trafił drugi raz w krótkim czasie. Dał przecież zwycięstwo Barcy w Paryżu.

Królewscy pokazali dzisiaj dużą determinację. Tracone bramki dawały dużego kopa do odrabiania strat. W 18. minucie widzieliśmy błysk geniuszu Lucasa Vasqueza. Jego akcja zagwarantowała drużynie rzut karny, którego na gola zamienił Vinicius.

Po kolejnym trafieniu Barcy Real znów szybko odrobił tę stratę. Remis na 2:2 nastąpił raptem pięć minut po golu Fermina Lopeza. Bohaterem akcji bramkowej… znów był Lucas Vasquez. Tutaj trudno zdecydować co ładniejsze – asysta Viniego, czy gol właśnie Vasqueza. Hiszpan ma ostatnio złoty okres. Tak jak i w meczu z Manchesterem City, także i dziś był jednym z najlepszych graczy na boisku po stronie „Los Blancos”.

„Królewscy” wyraźnie chcieli dobić Barcę. Intensywność wyraźnie wzrosła po stronie gospodarzy w końcówce meczu. Choć minuty szybko płynęły, tak jednak coś wisiało w powietrzu. Kto jak nie Jude Bellingham mógł ustalić wynik doliczonym czasie gry? To samo zrobił przecież w październiku. Co prawda 2024 rok jest słabszy w jego wykonaniu, lecz cały czas jest w grze o Trofeo Pichichi. Traci tylko bramkę do Artema Dowbyka z Girony.

Gol Anglika dał drużynie wiele. Nie tylko wygraną, ale też 11 punktów przewagi w tabeli nad „Dumą Katalonii”. Do końca sezonu zostało już tylko sześć kolejek. W zasadzie niewiele stoi na przeszkodzie, by Real Madryt odzyskał mistrzowski tytuł. Niemal od początku do końca przeważa w tym sezonie. Był fragment, w którym to… Girona rzuciła wyzwanie, jednak potem zaczęła coraz więcej punktów gubić. Jude Bellingham w tym sezonie ma kapitalne liczby. Na ten moment ma już 21 goli i 10 asyst. Jeszcze to pewnie poprawi.

Barcelona znowu przegrywa w El Clasico

Aktualni wciąż mistrzostwie kraju ostatnich dni nie zaliczą do udanych. Najpierw była wyraźna przegrana 1:4 z PSG w Champions League. Dziś bolesna porażka w końcówce z Realem. To czwarty z rzędu przegrany klasyk dla Lewego i spółki (nie liczymy oczywiście letniego sparingu w USA):

  • 2:3 w La Liga
  • 1:4 w Superpucharze Hiszpanii
  • 1:2 w La Liga
  • 0:4 w Pucharze Króla

Paradoksalnie przez dużą część meczu Barca dobrze wyglądała. Gol Christensena pokazał po raz kolejny, że Real Madryt ma problem z bronieniem po rzutach rożnych. Xavi dzisiaj trafił z jedną zmianą. Fermin pojawił się na boisku w drugiej połowie. W 69. minucie wykorzystał wybitą przez Łunina piłkę i dał chwilowe dał prowadzenie drużynie 2:1.

Reszta zmienników dała niewiele. Joao Felix i Pedri byli bezproduktywni. Ferran niewiele się różnił od Lewego, który rozegrał bardzo słaby mecz. Najgorsza była jednak strata Frenkiego de Jonga. Holender pod koniec pierwszej połowy doznał poważnej kontuzji kostki. Barca będzie teraz czekać na badania, gdyż w pierwszym momencie cała sytuacja wyglądała na bardzo groźną. Jednym z najgorszych piłkarzy po stronie gości był dziś Joao Cancelo. Portugalczyk dziś był fatalny w defensywie, jak i w ofensywie.

Niektórzy kibice „Blaugrany” będą pewnie długo debatować, czy w 28. minucie padł gol dla ich ulubieńców. Powtórki nie potrafiły jednoznacznie wskazać, czy Andrij Łunin złapał piłkę już za linią bramkową. Swoja drogą brak technologii goal-line w takim meczu jak „El Clasico” jest wielkim skandalem.

Fot. screen Eleven Sports