Finansowo w innej bajce, piłkarsko obok siebie. Atalanta z PSG rozpoczyna turniej finałowy Ligi Mistrzów

12.08.2020

Wyobraźcie sobie, że dwie osoby mają się spotkać na wakacjach w pięknym kurorcie nad morzem. Tyle że jedna z nich doleci tam prywatnym odrzutowcem popijając szampana, a druga przemierzy tysiące kilometrów nawet nie tanimi liniami, ale samochodem. Dobrym, ale jednak samochodem. To mniej więcej droga do 1/4 finału PSG i Atalanty Bergamo. Dla jednych to obowiązek, wszak pławią się w luksusach, dla drugich to już ogromny sukces pokonując po drodze sporo przeciwności. Czy może być lepsze zderzenie modern footballu z romantyczną jego stroną? Zdecydowanie nie!

Podczas gdy w Paryżu Neymar i Kylian Mbappe zarabiają więcej niż cała pierwsza drużyna Atalanty razem ze sztabem szkoleniowym, teraz wszystko będzie zależeć nie od kasy, ale od boiska. A tutaj już spotkają się drużyny budowane kompletnie inną drogą.

PSG to petrodolary, wielkie gwiazdy z niebotycznymi gażami oraz wszechobecny przepych i luksus. Z drugiej strony Atalanta. Kopciuszek na europejskich salonach, który nawet we Włoszech nie należy do potentatów. Finansowych. No bo jak inaczej nazwać sytuacje, gdy w 1/4 finału Ligi Mistrzów zagra ekipa mająca budżet płacowy plasujący ją w… drugiej połowie tabeli Serie A?!

Gdyby sezon przebiegł normalnie, PSG na pewno byłoby zobligowane do przejścia Atalanty. Jednak nie można zapomnieć, że wstrzymane rozgrywki Ligue 1 zaburzyły przygotowania do najważniejszych dla paryżan rozgrywek. Tak więc ciężko wnioskować, do czego dojdzie w środę. Media spoglądają optymistycznie, bo jeśli PSG ma w planach coś więcej niż ćwierćfinał, to musi pewnie pokonać rewelacyjnych w tym sezonie Włochów – rozpoczyna Michał Bojanowski redaktor magazynu Le Ballon i współpracownik tygodnika Piłka Nożna.

Z kolei nasz drugi ekspert wskazuje na coś ważnego w kontekście tej rywalizacji, czyli kompletnie inne przygotowania. – Francuzi podchodzą do Atalanty z dużym szacunkiem, mając zapewne w głowach osiągnięcia teamu Gasperiniego. Nie lekceważą Włochów, chociaż wierzą w wyższość paryżan. Przekonują także o słabych stronach zespołu z Bergamo, takich jak brak doświadczenia czy zmęczenie rozgrywkami Serie A. Sporej szansy upatrują w tym, że PSG zagra na świeżości – mówi Kamil Tybor z serwisu iGol.

To może być ważny aspekt, skoro kilka dni temu było już jedno starcie francusko-włoskie i mimo wygranej Juventusu, to Olympique Lyon miał uśmiech na twarzy po rewanżu w 1/8 finału.

Obie drużyny strzelą gola? To zdarzenie zagrasz po kursie 1,47 w BETFAN

Duże braki po obu stronach

Po stronie Atalanty przede wszystkim zabraknie Josipa Ilicicia. Słoweniec zmaga się z nawrotem depresji i rodzinnymi kłopotami. Poza tym kontuzjowany jest Pierluigi Gollini, więc jego miejsce w bramce zajmie Marco Sportiello.

Nie mniejsze kłopoty ma Thomas Tuchel. Różnica polega na tym, że ławka w Paryżu jest nieco dłuższa, choć największe gwiazdy też trudniej zastąpić. Wydawało się, że zabraknie aż tercetu bardzo ważnych i kluczowych zawodników francuskiej ekipy. Na pewno nie zagra Angel Di Maria, który pauzuje za kartki. Nie zobaczymy też Marco Verrattiego. Miało nie być także Kyliana Mbappe, ale… gwiazda PSG bardzo szybko się kuruje. Przypomnijmy, że reprezentant Francji został brutalnie sfaulowany przez Loica Perrina, kapitana Saint-Etienne, w finale Pucharu Francji trzy tygodnie temu. Pierwsze diagnozy mówiły o końcu marzeń o występach w Lidze Mistrzów, tymczasem kibiców może czekać ciekawa niespodzianka.

Szybszy powrót?

Verratti jest kontuzjowany, jednak przebywa z zespołem w Portugalii. Co do Kyliana to okazuje się, że może być brany pod uwagę przy ustalaniu składu. Brał udział w poniedziałkowej sesji treningowej i wygląda na to, że do pełnej sprawności wrócił szybciej niż wszyscy sądzili. Zależy tylko czy trener Tuchel będzie chciał zaryzykować jego zdrowie i postawić na niego w tym starciu. Wiadomo jakim Mbappé jest zawodnikiem i jak dużo daje PSG, ale nawet gdy nie zagra to ten team prezentował się będzie bardzo dobrze, przynajmniej na papierze. Nie sadze wiec, że to w znacznym stopniu wpłynie na grę zespołu, bo mistrz Francji dysponuje mocnym składem, a nie zapominajmy również o Neymarze, który lubi i potrafi wziąć na siebie ciężar gry – nawiązuje do osłabień Tybor.

Walka o występ Mbappe będzie rozstrzygać się do ostatnich godzin. Natomiast strata Verrattiego będzie o tyle istotna, że w dwóch finałach francuskich pucharów był obok Neymara zdecydowanie najlepszym zawodnikiem. Nie można zapomnieć również absencji Di Maria – pauzuje za kartki -, który, jakkolwiek dziwnie by nie brzmiało, jest cichym bohaterem dwóch ostatnich sezonów Ligue 1. Strata powyższych zawodników na pewno będzie znacząca, ale trzeba pamiętać, ze PSG dysponuje najrówniejsza kadrą od lat i na każdą z tych absencji ma bardzo dobre zastępstwo – mówi Bojanowski.

Kto za nich?

W Atalancie bardzo długo – od początku sezonu – wchodził na swój poziom Rusłan Malinowski. Ukrainiec prawdziwą szansę otrzymał tak naprawdę dopiero w meczach po pandemii. W całym sezonie ligowym rozegrał 34 mecze, więc mogłoby się wydawać, że to całkiem sporo. Tyle że łącznie uzbierał 1519 minut, co oznacza średnio niecałe 45 minut na boisku w każdym meczu.  No ale te minuty przemawiają na jego korzyść, wszak 8 goli i 5 asyst oznacza, że miał bezpośredni udział przy golu Atalanty, co 116 minut. Jeszcze lepiej to wygląda od czerwca – wówczas 4 gole i 4 asysty w 556 minut, więc gol lub asysta, co 69,5 minuty! Statystyki dobre, ale trzeba oddać, że jego wpływ na grę był naprawdę duży. Raz, że niewiele grał Josip Ilicić, a więc brakowało kogoś z lewą nogą.

Malinowski trzeba przyznać, że potrafił nieco wejść w buty Słoweńca, choć charakterystyka jego jest nieco inna. Jaka? To taka typowa „10”, która lubi się cofnąć po piłkę. Może w przyszłości pasowałaby mu pozycja registy, czyli takiego rozgrywającego sprzed obrońców, czyli coś, co Andrea Pirlo u zmierzchu swej wielkiej kariery wykonywał perfekcyjnie w Juventusie.

Póki co najlepiej wychodzą mu strzały z dystansu. W Polsce wystarczy zdobyć niesamowitą bramkę z dystansu i później długo można się na tym „wozić”. Malinowski udowodnił już wielokrotnie, że potrafi to robić. Ze stojącej piłki – jak z Parmą. Prawą nogą – jak z Juventusem, ale także z akcji, jak przeciwko Brescii w derbach czy w kapitalnym meczu z Lazio.

Trzeba przyznać, że droga tego zawodnika na piłkarskie salony była bardzo wyboista, a nie powinna! Dlaczego? Trafił do najlepszej możliwej akademii w kraju, czyli do Szachtara. Tam się wychował jako piłkarz, tam dorastał, ale również tam… nie dostał prawdziwej szansy. Portal Zzapołowy.com nie dawno opublikował listę najlepszych transferów Szachtara w ostatnich latach. Skupił się głównie na Brazylijczykach, ale to właśnie ich obecność w ofensywnych formacjach uniemożliwia przedarcie się innym zawodnikom do składu. W zasadzie próżno szukać miejscowych z przodu.

Koniec końców Malinowski chciał grać, ale szansy nie dostał. Na jego koncie nie ma ani jednego występu dla pierwszego zespołu Szachtara, gdyż najpierw był wypożyczony do FK Sewastopol, później do Zorii Ługańsk, a na końcu do Genku. Belgom się na tyle spodobał, że wykupili go za… 2 miliony euro! Można więc powiedzieć, że był w zasięgu polskich klubów pod względem finansowym. Malinowski  to kolejny przykład, obok Oleksandra Zinczenki, pokazujący, że Szachtar nie zawsze wie, co trzeba zrobić ze zdolną młodzieżą. A że potrafią szkolić najlepiej świadczy fakt, że w 2015 roku byli w finale młodzieżowej Ligi Mistrzów, gdy nieznacznie – 2:3 – ulegli Chelsea.

Presja po jednej stronie

Tą mają jedynie gracze Tuchela. Oni rok w rok starają się wygrać coś więcej niż „tylko” dominacja własnego podwórka. W tym roku jest ku temu ogromna szansa. W końcu nie ma Realu, Juventusu, Liverpoolu, a w drodze do finału nie czeka na nich Manchester City, Barcelona czy Bayern, tylko Atalanta, a później RB Lipsk lub Atletico. Jakkolwiek trzeba szanować rywala w 1/4 i ewentualne w 1/2 finału, tak kibice i media przy ewentualnych wpadkach „rozszarpią” paryżan. Budowanie klubu na gwiazdach i wydawanie przy tym setek milionów euro powodują, że oni nie tyle mogą, co muszą wygrywać i dołączyć do europejskiego topu zwycięstwami w takich rozgrywkach.

Na ten moment nie można wybiegać dalej niż do najbliższego spotkania, bo to jak PSG będzie prezentowało się na tle drużyny mającej w nogach cały sezon, jest wielką niewiadomą. Z pewnością losowanie sprzyja mistrzowi Francji i w tym można upatrywać plusów, dodatkowo formuła rozgrywek i skondensowanie rozgrywek ułatwi trenerom przygotowanie drużyny – kończy Bojanowski. – Klub Al-Khelaifiego stoi przed olbrzymią szansa i porażka jest nie do przyjęcia. Traktowana byłaby w formie dyshonoru, bo przecież PSG ma błyszczeć głównie w Europie. Zwycięstwo będzie wyrównaniem najlepszego wyniku z 1995 roku, kiedy paryżanie gościli w półfinale – ulegając wtedy AC Milan. To może i ma być sezon Neymara i spółki, przynajmniej tego życzy sobie francuska opinia publiczna, ale jaka jest piłka wiemy doskonale. Pieniądze nie grają, a wszystko zweryfikuje boisko – kończy Tybor.

Atalanta ma spokój. Nawet, jeśli przegra wysoko i straci dużo goli, wszyscy powiedzą, że im taka wygrana… pasuje do stylu. Bo taka jest prawda. La Dea lubi stać przed polem karnym, ale… rywala. Tam zakłada pressing, tam chce miażdżyć rywala. A to, że za plecami pomocników pozostaje Neymar i spółka, którzy mogą – i zapewne będą – objeżdżać Djimsitiego, Caldarę czy Toloia to już inna sprawa.

Neymar strzeli gola? To zdarzenie zagrasz po kursie 2,24 w BETFAN