Transferowe TOPY i FLOPY Ekstraklasy (cz. I)

Napisane przez Mikołaj Duda, 24 grudnia 2024
Topy i flopy Ekstraklasy

Transfery. To coś, co niezwykle emocjonuje kibiców. A jak wyglądały te z Ekstraklasy? Nasz ranking przygląda się każdemu klubowi z elity z osobna i ocenia po czasie, jaką pracę wykonały osoby odpowiadające za budowanie kadry. Dla większej przejrzystości transfery podzieliliśmy na trzy kategorię: topy, przyzwoite i flopy. W pierwszej części, szczególną uwagę zwrócimy na kluby ze strefy spadkowej – Śląsk Wrocław, Lechię Gdańsk i Koronę Kielce.

Śląsk Wrocław

Nasz ranking zaczynamy od zamykającego tabelę po rundzie jesiennej Śląska Wrocław. Za transfery w głównej mierze odpowiadał nieobecny już w klubie David Balda. Mocno kontrowersyjny dyrektor sportowy pozostawił po sobie więcej afer i odklejonych od rzeczywistości wypowiedzi niż ściągniętych jakościowych zawodników.

TOPY

Całe zero. Trudno spodziewać się, żebyś któryś z zawodników ściągniętych przez Davida Baldę znalazł miejsce w tej kategorii. Musiałby to zrobić bardziej przypadkiem, niż dzięki dobrej pracy już byłego dyrektora sportowego Śląska Wrocław.

Przyzwoite

Jako niezłym zawodniku z potencjałem możemy mówić o Arnau Ortizie. Młody Hiszpan nie podbił polskich boisk. Nie stał się dla Śląska, tym kim był Nahuel Leiva, jednak miał przebłyski swoich umiejętności. Pojedyncze zagrania i ruchy mogą sugerować, że jeszcze z niego będzie jakiś pożytek. Poza nim, jedyny, który nie okazał się totalną pomyłką transferową jest Tomasz Loska. Po prostu przyzwoity rezerwowy bramkarz.

FLOPY

Tu zaczyna się cała lista dowodów na niekompetencję czeskiego dyrektora. Najlepszym przykładem jest sprowadzony z rezerw Young Boys Berno Junior Eyamba. Kto normalny uważałby, że ktoś taki zastąpi Erika Exposito? Okazał się tak beznadziejny, że już go we Wrocławiu nie ma. Na początku grudnia rozwiązał kontrakt za porozumieniem stron. Na zawsze kibice zapamiętają jego popisy w wyjazdowym spotkaniu z Lechem. Spokojnie można stwierdzić, że to jeden z najgorszych indywidualnych występów ekstraklasy w ostatniej dekadzie.

Totalnym nieporozumieniem okazał się również Sylvester Jasper. To trzeci Bułgar sprowadzony w ostatnim czasie do Śląska i zdecydowanie najgorszy. Na boisku pokazał tylko zupełne nieprzystosowanie do gry na takim poziomie. Sprowadzony do środka pola Tudor Baluta nie okazał się drugim Peterem Pokornym. Zasłużenie wielu ekspertów wymienia go w gronie najsłabszych zawodników zakończonej rundy jesiennej. Trzeba jednak przyznać, że trochę „pokopał” – to aż dziewięć meczów w pierwszym składzie.

Nie zabrakło też krajowych zawodników. Mateusz Bartolewski, jeśli nie zgłosiłby się po niego Śląsk ,to po spadku z Ruchem raczej nie znalazłby w Ekstraklasie innego chętnego. Nic dziwnego, że praktycznie nie pojawiał się na boisku. Nie dużo więcej zagrał Serafin Szota. Ściągnięty z Widzewa obrońca po fatalnym początku sezonu został praktycznie pozbawiony szans na grę. Obaj w styczniu najprawdopodobniej opuszczą Wrocław.

Nie lepiej prezentował się Marcin Cebula. To już nie jego czas. Po ciężkiej kontuzji nie potrafi nawet w najmniejszym stopniu nawiązać do swoich występów w Rakowie Częstochowa. Obecnie znów dopadły go problemy zdrowotne. Hitem lata miał być Filip Rejczyk z Legii Warszawa. 18-latek to gwiazda juniorów Marcina Włodarskiego. Był zapowiadany jako wielki talent do oszlifowania, a końcowo w Ekstraklasie nie przebił nawet bariery 70 minut. Stał się wzmocnieniem, ale dla trzecioligowych rezerw. No i zarabia niemało… podobno ponad 60 tysięcy złotych miesięcznie.

Misje zastąpienia Erika Exposito miał wykonać polski duet napastników Sebastian Musiolik – Jakub Świerczok. O obu trudno powiedzieć cokolwiek pozytywnego, a kibice we Wrocławiu po ich występach z jeszcze większym sentymentem wracają do czasów, gdy na Tarczyński Arena błyszczał król strzelców minionych rozgrywek. Najlepszym podsumowaniem sprowadzonych napastników jest fakt, że próbowany na tej pozycji był… prawy obrońca Mateusz Żukowski.

Podsumowanie

David Balda dokonał równe zero udanych transferów tego lata. Dwa można uznać za akceptowalne, a pozostałe dziewięć za kompletne niewypały. To nie najlepsza laurka dla Czecha przy szukaniu nowej pracy. Podobnie nie świadczy to najlepiej o całym Śląsku Wrocław, który na własne życzenie i przez niekompetencje wielu osób najprawdopodobniej spadnie na zaplecze Ekstraklasy.

Lechia Gdańsk

Następna w zestawieniu jest przedostatnia w tabeli Lechia Gdańsk. Ich sytuacja jest bardzo podobna do tej panującej we Wrocławiu i łączy ich zdecydowanie więcej niż zgoda na trybunach. W Gdańsku klub nie podlega pod miasto, a jego właścicielem jest bardzo kontrowersyjny Paolo Urfer, nad którym od pewnego czasu zaczynają zbierać się bardzo ciemne chmury. Jego człowiekiem od kwestii sportowych jest Kevin Blackwell, który był głównym inicjatorem zastąpienia Szymona Grabowskiego Johnem Carverem. Anglik w dużej mierze odpowiadał też za letnie transfery „Biało-Zielonych”.

TOPY

Pod tym względem beniaminek Ekstraklasy jest najbardziej podobny do wrocławskiego Śląska. Podobnie jak dyrektor Balda, Kevin Blackwell… żadnego ze swoich zakupów nie może uznać za spektakularnie udanych. To najlepsze podsumowanie działań wszystkich najważniejszych osób w klubie, które półtora roku temu przejęły stery po Adamie Mandziarze i Pawle Żelemie.

Przyzwoite

Można uznać, że w miarę niezłym transferem było wypożyczenie z Dinama Kijów Antona Tsarenki. Trudno mówić o jakiś spektakularnych popisach Ukraińca. Nie pokazał takiego potencjału, że czołowe polskie kluby będą tylko czekały, żeby zgarnąć go do siebie. Po prostu wyróżnia się na tle beznadziejności, jaką w większości prezentują jego koledzy z drużyny. Miał kilka niezłych zagrań, dał parę impulsów, zdobył nawet ważną bramkę z Górnikiem. 20-latek w lepszym otoczeniu mógłby okazać się całkiem przydatnym graczem.

Drugim i ostatnim, którego można zaliczyć do tego grona jest Szymon Weirauch. Młody bramkarz wyciągnięty z Zagłębia Lubin kilkukrotnie popisywał się niezłymi interwencjami. To nie do niego, a do jego partnerów z obrony trzeba było mieć najwięcej pretensji do liczby straconych goli. W przyszłości może stać się kolejnym polskim golkiperem na wysokim poziomie. Z nie do końca jasnych powodów częściej między słupkami występował Bogdan Sarnawski, któremu zdarzają się proste, wręcz juniorskie błędy.

FLOPY

Podobnie jak w Śląsku, kandydatów do tej kategorii jest zdecydowanie najwięcej. Letnie transfery Lechii mają twarz Bujara Pllany. Środkowy obrońca ma na koncie wiele bramek. Tylko nie zdobytych, a przez niego straconych. Jeden z najsłabszych na swojej pozycji w lidze. To, że niezmiennie utrzymywał miejsce w podstawowym składzie świadczy tylko o tragicznej budowie kadry i beznadziejnej kondycji defensywy gdańszczan. Następnym niewypałem jest wypożyczony również z kijowskiego Dinama Serhij Bułeca. Ukrainiec nie dał swojej drużynie kompletnie nic i wątpliwe, żeby na wiosnę to się zmieniło.

Gdy Lechia wygrała z Jagiellonią walkę o Tomasza Wójtowicza, ogłaszała to jako wielki hit. Na papierze wszystko się zgadzało. Młody, uzdolniony boczny obrońca ze spadającego do 1. Ligi Ruchu wydawał się idealnym wzmocnieniem dla beniaminka. Polak, mimo niewątpliwego potencjału, kompletnie nie odnalazł się w nowej drużynie i dla swojego dobra powinien jak najszybciej zmienić barwy. Więcej można było się spodziewać także po zaledwie 19-letnim Karlu Wendtcie. W rundzie jesiennej odegrał marginalną rolę i nie zapowiada się, żeby mógł jakkolwiek pomóc w rozpaczliwej walce o utrzymanie.

Podsumowanie

Pomijając wszystkie okoliczności i dziwne rzeczy dziejące się wokół klubu, to letnie transfery są jedną z ważniejszych składowych tak słabej pozycji. Szymon Grabowski w głównej mierze musiał opierać się na zawodnikach, z którymi wywalczył awans do elity. To okazało się za mało. Dwóch sprowadzonych graczy można uznać za przyzwoitych, w tym jeden z nich jest tylko wypożyczony. Cała reszta to często nieporozumienia i bardzo dużo niespełnionych oczekiwań.

Korona Kielce

Ostatnią drużyną, która przerwę zimową będzie spędzać w strefie spadkowej jest Korona Kielce. Jej sytuacja, porównując do poprzedników jest zdecydowanie najlepsza. W stolicy województwa Świętokrzyskiego wciąż mogą realnie wierzyć w skuteczną walkę o utrzymanie, co w przypadku Śląska i Lechii jest raczej ciężkie do wyobrażenia. Miejski klub i tak zmaga się z wieloma problemami i prawdopodobnie stoi przed nieuniknioną prywatyzacją.

TOPY

Po raz pierwszy w naszym zestawieniu ta kategoria nie będzie pusta. Spokojnie do niej można podciągnąć Pau Restę. 23 – latek po przyjściu do klubu Jacka Zielińskiego stał się bardzo ważnym zawodnikiem podstawowego składu. Nie popełniał poważnych błędów. Cechował się dużą solidnością i pewnością w swoich interwencjach. Można o nim mówić jako liderze i filarze defensywy na wiosnę – to w dużej mierze jego dyspozycja może decydować o dalszym być albo nie być Korony Kielce w Ekstraklasie.

Przyzwoite

Swoje miejsce wśród niezłych transakcji znajdzie Pedro Nuno. Doświadczony Portugalczyk szybko wywalczył miejsce w podstawowej jedenastce i stał się ważnym elementem składu Jacka Zielińskiego. W pamięć kibiców najbardziej wbił się domowym meczem z Lechem Poznań. Swój popis udokumentował dubletem. Mimo to nie wywarł na grę tak dużego wpływu, jakiego od niego oczekiwano. Miał stać się wielką gwiazdą na skalę ligi, a tak o nim zdecydowanie powiedzieć nie można. Miał pozytywne momenty, jednak to wciąż zbyt mało.

Konrada Matuszewskiego najlepiej opisuje słowo solidność. Lewy wahadłowy to po prostu pewny punkt drużyny. Trudno spodziewać się od niego fajerwerków, ale też poważniejszych błędów. Można mieć do niego zastrzeżenia, że jak na swoją pozycję za mało daje w ofensywie.

Wiktor Długosz po kilku latach wrócił do swojego macierzystego klubu. Występował regularnie na prawym wahadle lub ustawiony wyżej, za napastnikiem. Dawał niezłe impulsy, szczególnie pokazywał swoją szybkość i przebojowość, jednak nie przeradzało się to w żadne konkrety. Od takiego zawodnika tego trzeba wymagać. Mimo niezłej gry, powinien dawać drużynie więcej.

FLOPY

Shuma Nagamatsu do Korony dołączał z dużymi oczekiwaniami. Lider Znicza Pruszków zupełnie nie odnalazł się w nowym klubie. Przerosła go zmiana otoczenia i szczebla rozgrywkowego na wyższy. Bardzo podobnie wygląda sytuacja Wojciecha Kamińskiego. Kompletnie niezrozumiały ruch o podpisaniu tego zawodnika. Na treningach musiał prezentować się na tyle słabo, że obaj trenerzy bali się na niego postawić.

Także młody Bartłomiej Smolarczyk zdecydowaną większość czasu spędził na ławce rezerwowych. W jego przypadku jeszcze jest szansa, że udowodni na co go stać, ale póki co nie dał do obronienia takiej tezy praktycznie żadnych argumentów.

Podsumowanie

Na siedem letnich ruchów transferowych Korony Kielce tylko o jednym spokojnie można powiedzieć, jako udanym. Trzy to przyzwoite uzupełnienia i tyle samo to kompletne niewypały. Zimą ta skuteczność na rynku musi być zdecydowanie lepsza, jeśli „Złocisto-krwiści” prowadzeni przez doświadczonego Jacka Zielińskiego mają pozostać wśród 18 najlepszych drużyn w Polsce.

Betters baner na start