Wszyscy leją Manchester City. Tym razem Matty Cash i koledzy

Napisane przez Mariusz Orłowski, 21 grudnia 2024

Manchester City znowu zagrał bardzo słabo, przegrał kolejny mecz i nikogo to już nie dziwi. Akcje tej drużyny były wolne i przewidywalne, za to kiedy „The Villans” mieli piłkę, to było bardzo groźnie. Po bramkach Jhona Durana oraz Morgana Rogersa to gospodarze zwyciężyli 2:1 i nie musieli się specjalnie napocić. Zwłaszcza ten drugi zagrał kapitalne spotkanie, pokazując się na tle… byłej drużyny. Phil Foden zmniejszył w końcówce rozmiary porażki. 

Końca kryzysu nie widać

Manchester City wszedł do ogromnego dołu i nie potrafi się z niego wydostać. Wyniki są fatalne, a już ostatnia porażka w derbach Manchesteru sprawiła, że Pep Guardiola nie był zły. Wyglądał wręcz na rozbitego i bezradnego. Manchester United zwyciężył za sprawą Amada Diallo i to w kilka minut – wszystko to było efektem dziecinnych błędów – najpierw Matheusa Nunesa, a potem Edersona do spółki z defensywą. O kryzysie napisano już w zasadzie wszystko. Manchester City przystępował do meczu z Aston Villą z zaledwie jedną wygraną w ostatnich 11 meczach.

Mocny początek

Aston Villa od razu ruszyła z wielką werwą i animuszem, chcąc wykorzystać fatalną formę „The Citizens”. Rozpoczęło się od fatalnego błędu Josko Gvardiola. W dwie minuty gospodarze oddali aż trzy strzały i mieli dwa rzuty rożne. Złą decyzję podjął Jhon Duran, który już po 20 sekundach mógł popędzić sam na sam, ale niepotrzebnie uderzył bardzo lekko i poradził sobie z tym niemiecki bramkarz. Chwilę później Ortega znów musiał interweniować po rzucie rożnym i strzale z główki Pau Torresa. Udało mu się w ostatniej chwili, bo tylko fragment piłki nie przekroczył linii bramkowej.

Aktywny po lewej stronie boiska był Jack Grealish, który nie strzelił gola od… ponad roku i miał coś do udowodnienia na tle byłej drużyny. Byli koledzy go faulowali. To on oddał pierwszy strzał, lecz nie dokręcił dobrze piłki. Goście powoli się zaczynali budzić. Emiliano Martinez pierwszy raz interweniował w 12. minucie po uderzeniu Mateo Kovacicia, ale nie miał z nim żadnych problemów.

Aston Villa trochę uśpiła czujność i dopięła swego w 17. minucie. Wystarczyły raptem… trzy podania – Emiliano Martinez do Youriego Tielemansa, ten kapitalnie zagrał prostopadle do Morgana Rogersa, a jemu z kolei pozostało wystawić do Jhona Durana, który pewnie uderzył lewą nogą i tym razem nie miał już problemów z pokonaniem Ortegi. Później „The Citizens” wymieniali między sobą piłkę, ale bardzo powoli i przewidywalnie. Nic z tego nie wynikało.

W 35. minucie po raz pierwszy naprawdę było groźnie pod bramką Emiliano Martineza. Nastąpiła wreszcie jakaś szybka wymiana podań – tu konkretnie pomiędzy wychowankami Philem Fodenem oraz Rico Lewisem i ten pierwszy strzelił lewą nogą po ziemi. Argentyńczyk jednak się wyciągnął i wybił piłkę na róg. Ogólnie jednak większość ofensywnych akcji „The Citizens” było wolnych i przewidywalnych. W 43. minucie znów było groźnie – tym razem po rajdzie Josko Gvardiola. Chorwat rozpoczął akcję i zakończył strzałem głową, uprzedzając Martineza, lecz zrobił to niecelnie. Dogrywał mu Jack Grealish.

Wychowanek załatwił Manchester City

Manchester City dokonał jednej zmiany i sytuacja kadrowa wygląda jeszcze dramatyczniej. John Stones musiał zejść w przerwie i zastąpił go najgorszy gracz sezonu w klubie – Kyle Walker. Cały czas na boisku wyglądało to podobnie – Manchester City wymieniał podania, ale nic z tego nie wynikało, natomiast Aston Villa liczyła na przechwyt i szybką kontrę. Po jednej z akcji gospodarzy – konkretnie w 60. minucie – aktywny w tym meczu Morgan Rogers uderzył w polu karnym obok bramki.

Morgan Rogers potrafił przebiec z piłką obok dwóch czy trzech zawodników gości, którzy tylko się od niego odbijali. Tak też się stało w akcji na 2:0. Anglik wyglądał niczym koń, którego nie da się zatrzymać, a później sam w polu karnym wykończył akcję. Aston Villa pokazała, co to znaczy konkret z przodu. Kto był jednym ze współwinnych? Kyle Walker, któremu piłka przeleciała między nogami, ale cała obrona się tu nie popisała. John McGinn spokojnie wypatrzył w polu karnym swojego kolegę i należycie go obsłużył.

Po tym golu Manchester City niezbyt wierzył w powodzenie i mecz wyglądał już na taki, który trzeba dograć do końca. „Dawny” zespół walczyłby do końca, ale nie ten obecny. A kiedy tylko „The Villans” przejęli piłkę, to próbowali pójść po trzecie trafienie. W 83. minucie znów z łatwością się przedarli, ale Ollie Watkins uderzył prosto w Ortegę. W zasadzie pierwszą szansę Manchester City miał w doliczonym czasie i od razu był to gol przynajmniej minimalnie widocznego w drugiej połowie Phila Fodena. Padł on jednak tylko dlatego, bo Lucas Digne… przewrócił się na piłce.

Jak zagrał Matty Cash?

Matty Cash rozpoczął agresywnie z Grealishem – raz go sfaulował, raz odebrał mu piłkę na połowie City, szybko doskakiwał. W 24. minucie dał się Anglikowi łatwo minąć przyjęciem, ale Grealish strzelił tak fatalnie, że piłka poleciała… na aut. Ogólnie Polak sobie całkiem w porządku radził z Grealishem, ale miał też szczęście, że ten podejmował później najczęściej złe decyzje i np. nie potrafił dokładnie wrzucić czy też mocno i precyzyjnie uderzyć.

W 37. minucie Cash złapał żółtą kartkę za faul na Angliku, a w 38. minucie znowu łatwo dał się minąć i Grealish oddał celny strzał. Obaj panowie stoczyli dobrych 10-15 pojedynków w pierwszej połowie i prawy defensor nie wyglądał w nich najpewniej, choć trzeba przyznać, że często był zostawiany 1 vs 1 ze skrzydłowym i nikt mu nie pomagał. W drugiej połowie Matty oddał groźny strzał w 48. minucie w boczną siatkę. Czasami zdarzało mu się podłączać do ataku, choć głównie skupiał się na obronie. Tu Grealish już niemal nie istniał, jak i cały Manchester.

Fot. screen viaplay

Nie ma social mediów, ponieważ ich... nie potrzebuje. Pisanie o piłce nożnej traktuje jako odskocznię, lecz nie ma ambicji dziennikarskich, pracując w IT. Piłka = hobby. Od 2008 fan Barcelony. Jeden z sezonowców City "przez Pepa".

Betters baner na start