Mainz znów zaskakuje! Eintracht pokonany 3:1

Napisane przez Gabriel Stach, 21 grudnia 2024

FSV Mainz 05 przechodzi obecnie jeden z najlepszych momentów w ostatnich kilkunastu latach, które nastąpiły po erze Jurgena Kloppa czy Thomasa Tuchela. Po zeszłotygodniowym, niespodziewanym zwycięstwie 2:1 nad Bayernem, tym razem podopieczni Bo Henriksena odnieśli w pełni zasłużone zwycięstwo 3:1 nad Eintrachtem Frankfurt, choć warto wspomnieć, że M05 grało w osłabieniu jednego gracza od 21. minuty!

Mainz świętuje! Eintracht znów z porażką

Ekipa FSV Mainz ma za sobą kolejny świetny występ w sezonie 2024/2025. Tym razem piłkarze z Moguncji ograli zasłużenie Eintracht Frankfurt 3:1 i awansowali tym samym na piąte miejsce w Bundeslidze. Jeśli mowa o golach w tym spotkaniu, to dla „Orłów” bramkę honorową zdobył Rasmus Kristensen, podczas gdy dla M05 na listę strzelców wpisali się: Paul Nebel (dwukrotnie) oraz Ellyes Skhiri (samobójcze trafienie).

W porównaniu do niedawnej porażki z RB Lipsk w Bundeslidze, trener Dino Toppmoeller zdecydował się na kilka korekt w składzie. Od samego początku wystąpił przede wszystkim bramkarz Kaua Santos, który zastąpił nieobecnego Kevina Trappa. Opiekun moguncjan również dokonał pewnych korekt w jedenastce w porównaniu do zeszłotygodniowej wygranej 2:1 nad Bayernem – szansę gry od początku otrzymał przede wszystkim utalentowany Armindo Sieb.

Eintracht Frankfurt XI:

Kaua Santos – Rasmus Kristensen, Robin Koch, Arthur Theate, Nnamdi Collins – Nathaniel Brown, Fares Chaibi, Oscar Hojlund, Ellyes Skhiri – Hugo Ekitike, Omar Marmoush.

FSV Mainz 05 XI:

Robin Zentner – Danny da Costa, Stefan Bell, Dominik Kohr – Anthony Caci, Kaishu Sano, Nadiem Amiri, Philipp Mwene – Paul Nebel, Lee Jae-sung – Armindo Sieb.

Po rozegraniu 15 dotychczasowych kolejek ligowych, Eintracht Frankfurt zajmuje trzecie miejsce z dorobkiem 27 punktów. Na wynik ten przełożyły się następujące liczby:

  • osiem zwycięstw
  • trzy remisy
  • cztery porażki
  • bilans bramkowy 35:23

Jeśli zaś mowa o drużynie Mainz 05, to podopieczni Bo Henriksena z dorobkiem 25 punktów plasują się obecnie na piątej lokacie w tabeli niemieckiej Bundesligi. Jak z kolei prezentują się statystyki moguncjan? Odpowiedź znajdziecie poniżej:

  • siedem zwycięstw
  • cztery remisy
  • cztery porażki
  • bilans bramkowy 28:20

Mainz gra w dziesiątkę i zdobywa bramki

Spotkanie mogło zacząć się bardzo dobrze dla Eintrachtu, albowiem już w pierwszej minucie bliski szczęścia był Ellyes Skhiri. Gospodarze szli za ciosem. Coraz częściej przedzierali się w pole karne Mainz, ale wykończenie „Orłów” nie było najlepsze tego późnego popołudnia na Deutsche-Bank Park.

Niespodziewanie po kwadransie gry, to goście wyszli na prowadzenie i to po dość kuriozalnej sytuacji z udziałem graczy SGE. Skhiri, będąc pod presją, zagrał wysoko do swojego bramkarza – Santos nie był w stanie obronić tej piłki i moguncjanie otrzymali przedwczesny prezent świąteczny w postaci samobójczego gola. Istne kuriozum i piłkarskie jaja.

Radość FSV nie trwała zbyt długo, gdyż w 21. minucie z boiska wyrzucony został Nadiem Amiri, który brutalnie potraktował Skhiriego, atakując jego kostkę wślizgiem. Sędzia nie wahał się ani przez sekundę. Wydawać się mogło, że Eintracht stanie przed wielką szansą, aby odzyskać inicjatywę i doprowadzić do wyrównania. Nic bardziej mylnego, albowiem to klub z Moguncji po raz kolejny spisał się lepiej i podwyższył swoje prowadzenie w 27. minucie.

Mimo gry w dziesiątkę, goście przeprowadzili zabójczą akcję – Paul Nebel huknął zza pola karnego i pewnie pokonał Kauę Santosa. Podczas gdy podopieczni Bo Henriksena uspokoili grę i kontrowali to, co dzieje się przed ich szesnastką, piłkarze z Frankfurtu nie byli w stanie jakkolwiek poważnie zagrozić Zentnerowi.

W samej końcówce gospodarze mogli strzelić gola kontaktowego, ale niezbyt dobrze zachował się Omar Marmoush, który zmarnował dogodną sytuację. Ostatecznie wynik nie uległ już zmianie i obie strony udały się do szatni na przerwę przy w pełni zasłużonym prowadzeniu Mainz i ich mądrej grze w osłabieniu.

Eintracht bez szans

Druga połowa mogła rozpocząć się znakomicie dla Eintrachtu – Can Uzun powinien był strzelić gola na 2:1, ale Zentner nie dał się zaskoczyć. Czas upływał, a gospodarze zaczęli coraz częściej atakować bramkę przeciwnika, starając się znaleźć złoty środek na obronę M05. Niemniej jednak los ponownie zakpił z „Orłów”, którzy mimo gry o jednego więcej… po raz trzeci w meczu, a po raz drugi w przewadze dali sobie strzelić gola.

W 58. minucie Paul Nebel znalazł się w odpowiednim miejscu i o odpowiedniej porze, docierając do odbitej przez Santosa piłki po strzale Lee. Młody pomocnik nie miał najmniejszego problemu z oddaniem strzału i podwyższył prowadzenie Mainz na 3:0!

Zespół Dino Toppmoellera został rozłożony na łopatki, ale w dalszym ciągu dwoił się i troił, aby odpowiedzieć jakimkolwiek trafieniem. W kolejnych minutach swojego szczęścia próbowali między innymi Marmoush oraz Uzun, ale podobnie jak wcześniej – skuteczność gospodarzy wołała o pomstę do nieba. Po godzinie gry na murawie zameldowało się trzech nowych ofensywnych graczy SGE. Na gola kontaktowego kibice z Frankfurtu musieli czekać aż do 75. minuty.

Kolejny rzut rożny w końcu przyniósł rezultat w postaci bramki Rasmusa Kristensena. Defensor był najbliżej słupka Mainz i główką skierował piłkę do siatki w kierunku dalszego słupka. Jak można było się spodziewać, w ostatnim kwadransie gry klub z Hesji rzucił się do szaleńczego ataku, podczas gdy moguncjanie bronili się wszelkimi dostępnymi środkami.

Koniec końców Mainz wytrzymało próbę czasu i nie dało już sobie strzelić żadnego gola. W rezultacie, mimo gry w osłabieniu prze blisko 70 minut, ekipa Bo Henriksena odniosła równie wielkie, co ważne zwycięstwo 3:1. Jednego można być pewnym – na przyszłość SGE musi poprawić swoją skuteczność, bo jedna bramka na 34 oddane strzały, to fatalny wynik… A Mainz ma na rozkładzie lidera i trzecią ekipę Bundesligi. Duża sprawa.

fot. screen viaplay YouTube

Betters baner na start