Bartosz Rymaniak: „W meczu z Koroną nie będzie sentymentów”

05.06.2020

Piast Gliwice wznowił sezon z przytupem. Zespół Waldemara Fornalika wygrał 4:0 z Wisłą Kraków i umocnił się na drugim miejscu w tabeli. Bartosz Rymaniak w rozmowie dla „FutbolNews” wyznał, jak wyglądały przygotowania Piasta do powrotu rozgrywek.

Jak wyglądały treningi Piasta podczas izolacji?

Mieliśmy zalecenia, rozpiski treningów. Poza tym na czas izolacji otrzymaliśmy od klubu sprzęt, na którym mogliśmy trenować. Otrzymywaliśmy codziennie wieczorem rozpiski treningów na następny dzień i byliśmy monitorowani GPS-ami.

Dopiero, gdy obostrzenia się zmniejszały, spotykaliśmy się w mniejszych i potem większych grupach. Nie robiliśmy nic nielegalnego, trenowaliśmy na tyle, ile to było możliwe. Trenerzy też tak dobierali obciążenia, żebyśmy mogli podtrzymać w domach naszą dyspozycję fizyczną. Oczywiście brakowało piłki, ale to nadrobiliśmy po powrocie do treningów w mniejszych grupach.

Wrócę do GPS-ów. Klub cały czas kontrolował to czy trenujecie, miał wszystko pod ręką. Czyli nikt nie mógł pozwolić sobie na to, by się obijać w czasie izolacji?

Myślę, że wszyscy w Piaście podeszli do sytuacji profesjonalnie. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że od samego siedzenia w domu forma nam nie pójdzie w górę. Dlatego musieliśmy robić wszystko we własnym zakresie. Nawet gdy nie otrzymaliśmy rozpisek na weekend, chciało się iść na balkon czy na ogródek, żeby trochę się poruszać. Chcieliśmy się jak najlepiej przygotować do pierwszego meczu, który na szczęście jest już za nami.

Od razu przystosował się pan do treningów w domowych warunkach, czy było trudno?

To było dla nas coś innego. Musieliśmy być jednak świadomi, że trening jest nam potrzebny codziennie i trzeba było sobie radzić. Ja mam o tyle dobrze, że mam duży ogródek, więc w synem wychodziliśmy pograć. Nie była to może aktywność porównywalna z treningową czy meczową, ale pozostawałem w ciągłym ruchu i to było najważniejsze.

I przy okazji miał pan więcej czasu dla rodziny.

Zgadza się, to był największy plus tej rozłąki z piłką. Mogłem nadrobić czas z rodziną i docenić to, jak żona wychowuje syna i pomóc jej w tym bardziej. Być z nimi przez miesiąc 24 godziny na dobę.

Bał się pan o rodzinę w czasie pandemii?

Staraliśmy się w ogóle nie ruszać z domu, poza zakupami raz w tygodniu. Wtedy żona albo ja jechaliśmy do sklepu. Siedzieliśmy cały czas w Gliwicach, nie odwiedzaliśmy nawet swoich rodziców, bo ta sytuacja była większym ryzykiem dla nich niż dla nas, młodych. Nie było żadnych kontaktów z rodziną, tylko stosowaliśmy się do zasad izolacji, dbając o nasze bezpieczeństwo.

Piłkarze Piasta mogli liczyć na pomoc mentalną ze strony klubu? Kontaktowano się z panem, pytano czy wszystko dobrze?

O wszystko klub zadbał naprawdę na wysokim poziomie. Nawet gdy ktoś nie miał termometru. Kierownik dzwonił i pytał, czy ktoś nie potrzebuje termometrów. Żebyśmy nie wychodzili z domów, pracownik klubu je przywoził. Musieliśmy codziennie wysyłać sztabowi medycznemu naszą temperaturę z rana i wieczora. Zresztą wciąż w klubie są codziennie prowadzone ankiety.

Klub cały czas się z nami kontaktował. Pracownicy Piasta pytali nas, czy czegoś nam nie potrzeba. To było bardzo miłe.

I widać, że klub jest cały czas ostrożny i na was uważa.

Z tego, co się orientuję, wszystkie kluby ekstraklasy mają obowiązek wypełniania ankiety. To jest krok do tego, by następne kolejki odbywały się bez żadnych obaw. My wciąż musimy się stosować do izolacji, niepotrzebnie nie wychodzimy i nie spotykamy się w większym gronie. Wiemy, że to dla naszego dobra i po to, by rozgrywki zostały dograne do końca.

Spodziewał się pan, że ekstraklasa wróci czy przewidywał pan możliwość całkowitego odwołania sezonu?

Na początku właśnie wydawało mi się, że będzie trudno tak poprzesuwać terminy wszystkich imprez sportowych, żeby znaleźć jeszcze czas na dogranie sezonu. Można powiedzieć, że sport został wywrócony do góry nogami. Sądzę jednak, że wprowadzone rozwiązania były dla nas fair i jak najbardziej optymalne.

Jak Piast podszedł do testów na koronawirusa? Słyszałem, że piłkarze niektórych zespołów trochę się bali, że u kogoś mogą coś wykryć.

Wydaje mi się, że było to normalne rutynowe badanie. Ja tam większych obaw nie miałem. A nawet jeśli ktoś by – odpukać – miał koronawirusa, można się było nim zarazić wszędzie. To nie jest żaden wstyd. Tę chorobę łatwo można złapać i testy były nie tylko po to, żeby sprawdzić czy wszystko jest dobrze, ale również mieć czas na to, by z niej wyjść. Nikt jednak większej presji nie czuł, potraktowaliśmy testy jak zwykłe badania.

Odejdźmy od koronawirusa. Pewnie trochę się stęskniliście za sobą przez ten czas, trywialnie mówiąc.

Tak długiej przerwy nie ma nawet między rundami, więc na pierwsze zajęcia wszyscy przyszliśmy z uśmiechami na twarzy. Każdy z nas przywykł do tego, że spotykaliśmy się codziennie na treningach. Spędzaliśmy ze sobą dużo czasu, a tu nagle tak długa rozłąka. Na pewno wszyscy za sobą stęsknili, ale też każdy z nas trochę odpoczął, bo czasami też nie można za dużo czasu spędzać w jednym towarzystwie.

Widać było jedno – wszyscy czekaliśmy z niecierpliwością na ten pierwszy mecz po długiej przerwie.

Było widać, że zespół się przygotował na ten powrót. Po Piaście w meczu z Wisłą nie było widać żadnej przerwy. Jak to się stało, że w tym meczu wszystko wychodziło?

Trenerzy przygotowali obciążenia tak, by trafić z optymalną formą na powrót sezonu, co się udało. Zdawaliśmy sobie z tego sprawę, że pierwsze spotkanie po przerwie to tak naprawdę jedna wielka niewiadoma. Musieliśmy ten mecz wygrać, żeby morale zespołu poszło w górę, ale to również wpływa na atmosferę. Teraz będziemy grać często i te czynniki mogą być dla nas ważne.

Przez nawarstwienie spotkań, trener będzie musiał dokonywać roszad w składzie. Pan w meczu z Wisłą znalazł się na ławce rezerwowych.

Mamy szeroką kadrę i często są u nas rotacje. Każdy jest nam potrzebny i rywalizacja w składzie dobrze na nas wpływa. Teraz mecze będą się odbywać z dużą intensywnością i każdy z nas dostanie swoją szansę i ja też na taką czekam.

Odczuł pan, nawet z perspektywy ławki, brak kibiców na trybunach?

Na pewno jesteśmy przyzwyczajeni do ich obecności, szczególnie podczas meczów u siebie. W pewnym stopniu była to dla nas nowość, do której musieliśmy się przygotować. Teraz koncentracja musi być większa – musimy sobie wyobrazić, że ci kibice są, żeby na sto procent wykonać zadanie, które nakreśla nam trener przed spotkaniem.

A uważaliście, żeby nie mówić za głośno, bo w telewizji może być słychać?

Podczas meczu się o tym nie myśli, ale kultura gry od paru lat jest taka, że zbyt wiele się nie przeklina na boisku. Bardziej obawialiśmy się właśnie o koncentrację, że może być mniejsza niż z obecnością kibiców. To był decydujący element, na który każdy musiał zwrócić uwagę.

Czyli pewnie już nie możecie się doczekać 19 czerwca, gdy kibice w ograniczonej liczbie wrócą na trybuny?

Cieszymy się, że z tygodnia na tydzień zmniejszają się obostrzenia w ekstraklasie. Po kilku kolejkach grę przy udziale kibiców będziemy traktować jak pewną nowość.

A jak pan się nastawia na najbliższy mecz przeciwko Koronie i pana byłym kolegom? 

Dobrze się zapatruję na powrót do Kielc, bo spędziłem tam bardzo fajny okres. Mam do dziś kontakt z chłopakami z Korony i rozmawiamy często. Oczywiście na boisku nie będzie sentymentów. Wiem, że Korona na pewno się utrzyma, ale liczę na to, że zacznie zbierać punkty dopiero za tydzień, bo teraz jedziemy do nich w wiadomym celu.

Nawiążę teraz do naszej ostatniej rozmowy, która miała miejsce w pana 30. urodziny. Zdradził pan mi wtedy, że pana życzeniem jest to, by stanąć na ligowym podium. Można powiedzieć, że jest pan tego coraz bliżej, patrząc na sytuację Piasta.

Na pewno fajnie by było zapisać w swoim CV podium w ekstraklasie i byłaby to dla mnie wielka sprawa. Do końca sezonu zostało jednak jeszcze dziesięć spotkań, a my nie wybiegamy tak daleko w przyszłość, tylko koncentrujemy się na każdym kolejnym spotkaniu. Ścisk w tabeli jest dość duży, dlatego musimy zdobywać dalej punkty, żeby złapać oddech. Musimy podejść do każdego meczu, jakby to był ostatni i najważniejszy mecz.

A myśleliście o tym, żeby dogonić Legię?

Nie, na razie jeszcze nie. Teraz chcemy, żeby każde nasze spotkanie było takie, jak z Wisłą. Pozostało dziesięć kolejek, dużo się jeszcze może wydarzyć.

ROZMAWIAŁ: PRZEMYSŁAW CHLEBICKI

Fot. YouTube