Którzy piłkarze ekstraklasy zasłużyli na śmigusa-dyngusa?

05.04.2021

Śmigus-dyngus to nieodłączna tradycja związana ze świętami wielkanocnymi. W niektórych regionach Polski do tej pory ludzie biegają z wiadrami pełnymi wody, próbując oblać innych – w tym roku oczywiście na dystans. Wczoraj zaprezentowaliśmy listę reprezentantów Polski, którym dyngus na pewno by się przydał. A kto z naszych ekstraklasowiczów najbardziej na to zasłużył?

***

Djordje Crnomarković – to bez wątpienia piłkarz, który najbardziej zasługuje na dyngusa z całej tej listy za występy w całym sezonie. Szczególnie po przyjściu do Zagłębia, serbski obrońca zbiera cięgi na Twitterze, a fani “Miedziowych” już otwarcie nazywają go “sabotażystą”. W końcu – poza meczem z Jagiellonią – w każdym spotkaniu popełnia kardynalne błędy. Piłkarz ma na koncie faul z premedytacją na Piotrze Pyrdole, który wyeliminował zawodnika “Nafciarzy” prawdopodobnie do końca sezonu. A liczne błędy stały się jego znakiem rozpoznawczym. Trzeba przyznać, że “pomaga” mu w tym Lorenco Simić, któy również znalazł się w zestawieniu.

Fernan Lopez – nie da się ukryć, że to jeden z najbardziej rozczarowujących piłkarzy Jagiellonii. Hiszpan trafił do Jagiellonii we wrześniu, ale od tamtej pory zdołał zaistnieć wyłącznie… negatywnie. Trzeba przyznać, że 26-latek nie jest ostoją białostockiego środka pola. Wręcz przeciwnie – często zatrzymuje akcje, traci piłkę na własnej połowie, a na błysk w ofensywie w ligowych starciach kibice Jagi nie mają co liczyć.

Rivaldinho – kolejny z piłkarzy, którzy okazali się niewypałami transferowymi. Syn słynnego Rivaldo zmarnował wiele sytuacji i jego problemy na szpicy mają wpływ na to, gdzie Cracovia znajduje się w tabeli. Poza tym ma widoczne problemy z ustawieniem i przyjęciem piłki. Zalety? Na razie widać, że albo ich nie ma, albo je skutecznie ukrywa.

Tymoteusz Puchacz – nie jest żadną tajemnicą ani kontrowersyjną opinią, że piłkarz Lecha w ciągu obecnego sezonu czyni spory regres. Zdarzają mu się oczywiście przebłyski tego, co pokazywał w ubiegłym sezonie, ale teraz oczekiwania wobec niego wzrosły. Tymczasem Lechita często ma problem z powrotami na własną połowę, traci piłkę i popełnia błędy. Kibice częściej mówią o jego instagramowych komentarzach niż dobrych występach. Śmigus-dyngus się należy!

Luka Zahović – Słoweniec występuje w Pogoni od początku sezonu i wciąż w zespole “Portowców” nie pokazał zbyt wiele. Liczba zmarnowanych okazji z jego strony jest wyraźnie wyższa niż tych wykorzystanych. Można więc powiedzieć, że piłkarz w dużej mierze odpowiada za to, że jego zespół ma problemy w wykończeniu akcji. Przynajmniej tych z jego udziałem.

Błażej Augustyn – stopera Jagiellonii Białystok należy przede wszystkim zganić za… podatność na kartki. Gdy piłkarz otrzymuje czerwone kartki w trzech meczach z rzędu, to znaczy – cytując klasyka – “że coś się dzieje”. – Błażej potrafi być agresywnym zawodnikiem, ale myślę, że kolejna czerwona kartka na pewno dała mu do myślenia i jestem przekonany, że wyciągnie z niej wnioski – przyznał w rozmowie dla “FutbolNews.pl” trener Jagi Rafał Grzyb. Trzymamy za słowo!

Marcos Alvarez – kolejny transferowy niewypał. Piłkarz Cracovii został zakontraktowany przez klub jeszcze zimą ubiegłego roku, więc wydawało się, że to przemyślany ruch, a sam zawodnik będzie pewnikiem goli. W tym sezonie przez pewien czas nie mógł grać, ale gdy występował – spisywał się słabo. Jeden gol jak na piłkarza, który miał być poważnym wzmocnieniem to zdecydowanie mało. Śmigus-dyngus!

Michał Nalepa – krótko mówiąc, ma na koncie najwięcej żółtych kartek w całej lidze, bo aż jedenaście. Nie jest to casus Błażeja Augustyna, który ostatnio jest notorycznie wyrzucany z boiska, ale za taką kolekcję wiadro zimnej wody – przynajmniej do połowy pełne, mogłoby się przydać.

Bartosz Salamon – obrońca “Lecha Poznań” zaliczył fatalny występ przeciwko Cracovii, uczestnicząc przy obu bramkach “Pasów”. Zimny prysznic na ochłodę, w celu motywacji do kolejnych występów w ekstraklasie – żeby były lepsze niż poprzedni.

Lorenco Simić – chociaż w rundzie jesiennej Chorwat zdobył trzy istotne bramki, wiosną jego gra nie zasługiwała na pochwały. Można powiedzieć, że jego apogeum słabości miało miejsce podczas starcia z Legią, w którym uczestniczył przy trzech trafieniach. Razem z jego partnerem z defensywy – Djordje Crnmarkoviciem, zasłużył na wiadro zimnej wody.

Patryk Tuszyński – zdobył cztery gole w tym sezonie. Patrząc na jego występy od 2019 roku, to i tak całkiem niezły wynik. Gdyby jednak częściej wykorzystał sytuacje stworzone przez kolegów po kontratakach, te statystki na pewno byłyby lepsze. Od razu przychodzi na myśl jego ostatni sezon w Zagłębiu, w którym też marnował wiele sytuacji, ale jednak te 10 goli strzelił. Wydaje się, że w barwach “Nafciarzy” mógłby powtórzyć ten wynik.

Samuel Mraz – gdy napastnik strzela jednego gola w sezonie, na pewno nie zasługuje na pochwały. Gromy ze strony kibiców Zagłębia – oczywiście te merytoryczne – są jak najbardziej klarowne. Ostatnio Martin Sevela z niego coraz częściej rezygnuje i jest to bardzo dobra decyzja. Śmigus-dyngus jednak na pewno mu się przyda

Erik Exposito – zmarnowane sytuacje napastnika Śląska Wrocław to już właściwie temat rzeka. Hiszpan raz na jakiś czas się przełamuje ważną bramką, czasem po efektownej akcji. Ale kibiców wrocławian niewątpliwie rozczarowuje swoją postawą. Może Jacek Magiera znajdzie na niego zupełnie nowy sposób

Ivan Fiolić – w ubiegłym sezonie Chorwat zaliczył kilka udanych spotkań, więc można powiedzieć, że  w obecnych rozgrywkach po prostu zaliczył zjazd. Piłkarz ma problemy w grze w środku pola i rzadko cokolwiek potrafi wykreować, co ma wpływ na postawę zespołu. Oczywiście zalicza też dużo strat.

I inni…