Pomnik dla Cholo, czyli o filozofii kwadratowego stołu Diego Simeone

13.04.2022

Diego Simeone pozostaje trenerem Atletico już od prawie jedenastu lat i niewiele wskazuje, by Hiszpan miał wkrótce pożegnać się z posadą. Nawet pomimo tego, że ekipa z Madrytu w tym sezonie raczej nie zachwyca i nadal nie może być pewna miejsca w Lidze Mistrzów w przyszłym roku. Atletico ma obecnie twarz Diego Simeone, zwłaszcza dla kibiców, którzy raczej słabo pamiętają erę pre-Simeone. Choć preferowany przez niego styl gry nie zawsze powala na kolana, a sformułowania „toporny futbol” oraz taktyka Atletico można używać zamiennie, to Cholo nie można odmówić skuteczności. Wie, jak do bólu utrudnić życie przeciwnikom i wie jak wygrywać z największymi, a przy okazji 571 meczów, w których poprowadził „Rojiblancos” sztuka ta udawała mu się wielokrotnie. 

Druga dekada XXI wieku ma w Madrycie dwóch wielkich bohaterów. Ten pierwszy potrafił poprowadzić Real do trzech kolejnych triumfów w rozgrywkach Ligi Mistrzów. Ten drugi wygrał z Atletico dwa tytuły mistrza Hiszpanii, z czego ten jeden z nich był pierwszym tytułem po siedemnastoletniej przerwie. Ten pierwszy to Zinedine Zidane, a drugi to oczywiście Diego Simeone.

Podczas swojej piłkarskiej kariery Simeone stawał się sennym koszmarem wielu piłkarzy. Po odwieszeniu przez niego butów na kołek wszystko się zmieniło. Od teraz miał stać się nocną zmorą zarówno piłkarzy, jak i również trenerów. Banda Simeone, która nadal ma w Europie opinię zabijaków i kopaczy kostek stała się ucieleśnieniem tego co reprezentował sobą na murawie Cholo. Z Atletico zawsze gra się piekielnie nieprzyjemnie, zawsze trzeba pokazać charakter. Panuje powszechna opinia, że to właśnie charakter drużyny oraz samych piłkarzy stanowi o sile „Rojiblancos”. W czym tak naprawdę tkwi sekret Simeone?

Kwadratowy stół

Drużyna zasiada przy stole, kwadratowym stole. Z każdej ze stron ustawione jest sześć krzeseł. Zajmuje je 23 piłkarzy i on – Diego „Cholo” Simeone. Każdy doskonale widzi każdego, każdy może spojrzeć każdemu w oczy. Przy stole nie ma lepszych i gorszych miejsc. Spoglądanie w oczy innych jest obowiązkiem piłkarzy Atletico. Zawodnicy muszą sobie ufać, muszą być gotowi iść za siebie w ogień i mieć pewność, że inni również za nimi w ten ogień pójdą. Jeśli Simeone zauważa że coś jest nie tak, wstaje i unosi ręce. Dla każdego jest to sygnał że musi się zaangażować jeszcze bardziej. 

Jedność, solidarność, sprawiedliwość, wspólnota – to motto, które przyświeca Simeone podczas trenerskiej pracy. Kiedy podejmował pracę w Atletico szatnia była podzielona. Piłkarze zamykali się w wąskich grupach. Przy stole ustawionym przez Simeone nie ma miejsca na podziały i grupki. Wszyscy są równi. 

– Nie chodzi o to czy mamy własny styl gry, czy nie, chodzi przede wszystkim o nasze zaangażowanie, o to jak żyjemy meczem – mówi Koke. – Kiedy ktoś nowy dołącza do drużyny może być trochę trudno mu się zaadaptować. Uda mu się to tylko wtedy, kiedy zrozumie, że w tym całym zamieszaniu nie chodzi o talent jaki posiada. Mniejszy lub większy talent nie zrobi różnicy. Chodzi o osobowość, poczucie bezpieczeństwa, przekonanie, poświęcenie – dodaje.

– Najważniejszą rzeczą jeśli chodzi o Atletico jest to, że nikt nie czuje się tutaj lepszy od innych. Wszyscy jesteśmy równi – wtóruje mu Luis Suárez. Atletico miało w przeszłości i nadal ma swoje wielkie gwiazdy, jak choćby Luis Suárez, Antoine Griezmann czy Jan Oblak. Simeone nie przywiązuje się jednak do nazwisk.

Kiedy trzeba rozstać się z wielką gwiazdą, bowiem pojawia się niezwykle lukratywna oferta, której po prostu nie można odrzucić Cholo nigdy nie upiera się, że jakiegoś piłkarza trzeba zatrzymać w klubie za wszelką cenę. Zarobione pieniądze można przecież zainwestować w kolejnego piłkarza lub dwóch, którzy równie dobrze, a może nawet lepiej wpisują się w wizję Simeone. 

Podczas gdy w erze Cholo o sile Barcelony stanowił Messi, siłę Realu silnie determinowała forma Cristiano Ronaldo, nazwa Atletico jest od dekady nieodłącznie związana z twarzą Diego Simeone. 

Pan Atletico

W autokarze siada sam. Zawsze w tym samym miejscu. Lewa strona pierwszego rzędu zawsze zarezerwowana jest dla Simeone. Nie lubi podróży na mecze. Zawsze żąda żeby trwały one najkrócej jak to tylko możliwe. Nie zleca więc rezerwacji w najbardziej ekskluzywnych hotelach. Najważniejsze jest, by hotel znajdował się jak najbliżej stadionu. 

Na godzinę przed rozpoczęciem meczu zawsze zamyka się we własnej głowie. Udaje się na ubocze. Nie chce, by przeszkadzali mu współpracownicy, ani sztab drużyny rywala. W futbolu nie ma przecież szczęśliwych zbiegów okoliczności. Wszystko dzieje się z jakiejś przyczyny. Przed spotkaniem stara się więc ostatecznie wskazać przyczynę, której skutkiem zawsze powinno być zwycięstwo Atletico. 

W sezonie 2013/14 Simeone posłał w bój głodną sukcesów, maksymalnie zdeterminowaną i nastawioną na cel drużynę. Wiedzieli jak nie przegrywać meczów, a okazało się, że wiedzą również jak je wygrywać. Wszystko to doprowadziło Atletico do pierwszego od 1996 roku tytułu mistrzowskiego. 

Cholo jest kimś o wiele więcej niż trenerem – mówi burmistrz Madrytu, Jose Luis Martinez-Almeida, który nie kryje swoich klubowych sympatii. – Przeprowadził transformację, która zmieniła Atletico z przeciętnego, bardzo niestabilnego klubu w taki, który może mierzyć się z każdą piłkarską marką na świecie. Wszyscy bardzo go cenimy i jesteśmy świadomi jak dużą pracę wykonał  – dodaje.

***

W Polsce często mówi się o klubowym DNA, do którego trzeba przecież dostosować swoją politykę transferową i taktykę. Przykład Cholo pokazuje, jak naiwne jest tego typu myślenie. Podejmując się pracy w Madrycie Diego Simeone nie zastanawiał się nad tym jakie jest DNA Atletico, postanowił to DNA stworzyć od zera. Skuteczny styl pracy hiszpańskiego trenera można lubić, można nienawidzić, ale nikt nie może odmówić Cholo tego, że z przeciętnej hiszpańskiej drużyny w zaledwie kilka lat uczynił jedną z najsilniejszych drużyn w Europie, która dwukrotnie zdołała zameldować się w finale Ligi Mistrzów. Czy Cholo zasługuje na swój pomnik pod Wanda Metropolitano? Pewnie tak, choć wydaje się, że sam Simeone nie zaprząta sobie tym głowy. On od dekady, kawałek po kawałku, sezon po sezonie, konstruuje sobie taki pomnik sam.