Wisła Kraków zmasakrowana w Wiedniu

01.08.2024

Wisła Kraków w stolicy Austrii podejmowała Rapid. Po porażce 1:2 w pierwszym spotkaniu na własnym stadionie „Biała Gwiazda” musiała postawić o wiele mocniejszy opór austriackiemu zespołowi. Czy postawiła? Pozostawmy to bez komentarza. Rapid Wiedeń 6:1 Wisła Kraków.

Najgorszy możliwy początek

Jeśli Wisła Kraków chciała pokazać, że zależy jej na awansie i to nie będzie łatwy mecz dla Rapidu Wiedeń, to coś nie wyszło. Niestety, niefrasobliwość obrony sprawiła, że już w siódmej minucie gospodarze objęli prowadzenie. Piłka z lewej strony boiska została zagrana na 11 metr. Pierwszy strzał zawodnika Rapidu został zablokowany – dobitki Guido Burgstallera zatrzymać nie zdołał już ani Joseph Colley, ani Anton Cziczkan.

Najgorszy możliwy początek. Polacy musieli się otworzyć. Aby doprowadzić do dogrywki potrzebowali dwóch bramek. W 21. minucie Anton Cziczkan popełnił ogromny błąd przy wyprowadzaniu piłki. Bramkarz Wisły Kraków podał piłke do Marca Carbo zbyt lekko wobec czego zawodnik Rapidu miał okazję do wyprowadzenia kontry. Sędzia Michael Oliver odgwizdał jednak wątpliwy faul na pomocniku „Białej Gwiazdy”.

Chwilę później Wisła Kraków straciła drugą bramkę. Rapid odzyskał piłkę w środku pola, napastnik Beljo popędził w kierunku bramki i oddał strzał. Pierwszą piłkę obronił Anton Cziczkan, lecz wróciła ona w kierunku, z którego przyszła i odbiła się od barku chorwackiego napastnika wpadając do siatki obok bezradnego Białorusina.

Masakra trwa

Tragedia trwała dalej. W 30. minucie Guido Burgstaller znalazł się niepilnowany w polu karnym Wisły Kraków. Obrońcy Wisły Kraków popełnili ogromny błąd w ustawieniu wobec czego były napastnik Schalke podwyższył wynik spotkania.

Pięć minut później dzieła zniszczenia dokonał Burgstaller. Zupełnie nieatakowany napastnik przed polem karnym Wisły Kraków przyjął piłkę i precyzyjnie uderzył w kierunku bramki pokonując Antona Cziczkana po raz trzeci. Hat-trick 35-letniego napastnika. Największym problemem jest to, że prawdopodobnie nie zdążył się nawet spocić.

Po kolejnych pięciu minutach w swoim polu karnym ręką zagrał napastnik Wisły Kraków Łukasz Zwoliński. Sędzia nie wahał się ani chwili i podyktował rzut karny. Anton Cziczkan wyczuł jednak intencje strzelca – to było najlepsze zagranie „Białej Gwiazdy” w pierwszej połowie.

Tuż przed przerwą Rapid Wiedeń miał jeszcze trzy sytuacje do podwyższenia wyniku, na szczęście piłka o milimetry minęła bramkę. Kiedy wydawało się, że obie drużyny zejdą na przerwę przy wyniku 4:0 Rapid dobił Wisłę Kraków po raz piąty. To już było znęcanie się. Nastroje po pierwszej połowie? Wisła mogłaby powiedzieć: „Kończ waść, wstydu oszczędź.”

Wisła Kraków nie ma argumentów

W przerwie trener Kazimierz Moskal zdecydował się na potrójną zmianę, lecz trudno było oczekiwać, by te zmiany przyniosły wymierną korzyść Wiślakom. Druga połowa była jedynie okazją na częściowe odzyskanie godności, której Wisłę Kraków Austriacy pozbawili w pierwszej połowie.

„Biała Gwiazda” już wie, że w przyszły czwartek zmierzy się ze Spartakiem Trnawa w eliminacjach do Ligi Konferencji Europy. Jednak najpierw trzeba dograć mecz z Rapidem Wiedeń. Zespół ze stolicy Austrii wyraźnie spuścił z tonu i nie zamierzał się przemęczać – wszak już w niedzielę zainaugurują nowy sezon austriackiej Bundesligi w meczu z zeszłorocznym mistrzem – Sturmem Graz.

Mimo tego, to Rapid był stroną przeważającą w drugiej części spotkania kreując sobie kolejne sytuacje, często przy wyraźnej pomocy słabo dysponowanych dzisiaj obrońców Wisły Kraków. W 59. minucie „Biała Gwiazda” miała pierwszą dogodną sytuację w tym spotkaniu. Wprowadzony w przerwie Giannis Kiakos zagrał do Angela Rodado – strzał Hiszpana z bliskiej odległości zatrzymał jednak bramkarz Rapidu.

Wisła Kraków próbowała. Jej próby można jednak porównać do małego dziecka, które próbuje okłamać swoich rodziców w jakiejś prozaicznej sprawie. W rolę dziecka wcieliła się „Biała Gwiazda”, natomiast tematem kłamstwa była umiejętność gry w piłkę.

Marzenia legły w gruzach

Na domiar złego, w 73. minucie urazu doznał Joseph Colley. Środkowy obrońca Wisły Kraków opuścił boisko na noszach. Wydaje się, że doznał jakiegoś urazu kostki bez udziału rywala. Szwed poślizgnął się na mocno zroszonej murawie dokładając kolejny problem Wiśle Kraków przed ligowym meczem ze Zniczem Pruszków.

Chwilę po kontuzji defensora Wisły rywale dołożyli szóstą bramkę. Kolejny błąd w ustawieniu obrony wykorzystał Christoph Lang. Skrzydłowy kapitalnie opanował piłkę i pokonał Antona Cziczkana. Pomimo utraty aż sześciu bramek Białorusin nie zawinił przy żadnej z nich a w kilku sytuacjach uratował polskiego reprezentanta w eliminacjach do europejskich pucharów przez jeszcze wyższym wymiarem kary.

Sekundy później odrobinę radości kibicom „Białej Gwiazdy” dał Angel Rodado. Hiszpan zwiódł obrońców Rapidu i zdobył honorową bramkę w tym spotkaniu. Po bramce podbiegł w kierunku sektora kibiców przyjezdnych i przeprosił za to, co muszą przeżywać. Napastnik Wisły Kraków to jeden z dwóch zawodników, do których wielkich pretensji mieć nie można. On swoje zrobił.

W 85. minucie Olivier Sukiennicki znalazł się w polu karnym po kapitalnym dryblingiem, lecz uderzył wprost w bramkarza. Nic już się nie zmieniło. Wisła Kraków otrzymała solidną lekcję futbolu od Rapidu Wiedeń i z podkulonym ogonem wraca do Polski. Największy pozytyw tego meczu? Skończył się.

fot. PressFocus