PSG rzutem na taśmę wygrywa na otwarcie Ligi Mistrzów

18.09.2024

PSG w swoim pierwszym meczu fazy ligowej Ligi Mistrzów mierzyło się z Gironą. Dla hiszpańskiej ekipy to był absolutny debiut nie tylko w tych rozgrywkach, ale w ogóle europejskich pucharach. Niestety dla nich, ale przegrali w debiucie na Parc des Princes 0:1 po bramce w końcówce spotkania autorstwa Nuno Mendesa. 

Promocja na wygraną Arsenalu z Atalantą w Betcris

PSG rzutem na taśmę zgarnia trzy punkty

Gdy PSG było przejmowane przez katarskich właścicieli z Nasserem Al-Khelaifim jako prezesem na czele to cel był jeden. Wygranie po raz pierwszy w historii klubu Ligi Mistrzów. Do tej pory Paryż w swojej nowej erze grał tylko raz w finale, gdzie w 2020 roku uległ Bayernowi Monachium 0:1. Później różnie z tym bywało, częściej jednak ten klub zawodził. Dziś mimo zwycięstwa to jednak Luis Enrique i jego podopieczni nie zagrali najlepiej.

Pierwsza połowa w wykonaniu gospodarzy była bardzo słaba. Sześć sytuacji bramkowych, z czego zero celnych strzałów na bramkę Gazzanigi to dużo mówi. Słynna statystyka xG w pierwszej części wyniosła tylko 0.30. Dopiero drugie czterdzieści pięć minut było już lepsze. Przede wszystkim zmiany, jakich dokonał trener mistrzów Francji, odmieniły grę. Lee Kang-In i Joao Neves rozbujali trochę kolegów na boisku. Randal Kolo Muani również się pokazywał z dobrej strony.

Gdy jednak wydawało się, że PSG sensacyjnie zremisuje ten mecz, to na pomoc przyszedł bramkarz rywala. Gola w 90. minucie zdobył co prawda Nuno Mendes, aczkolwiek on powinien lecieć na konto Paulo Gazzanigi. Fatalnie w tej sytuacji zachował się bramkarz gości, który przez większą część spotkania pokazywał się z całkiem niezłej strony.

Graczem meczu po stronie PSG został wybrany Achraf Hakimi. Ten niesamowity prawy obrońca był dziś wszędzie. Biegał przez całe 90. minut. Dużo dośrodkowywał. W obronie także był klasą samą w sobie. Mimo iż nie strzelił gola ani nie zanotował asysty, tak jednak słusznie odebrał dziś statuetkę MVP.

Pierwsze śliwki robaczywki – jak mogą powiedzieć dziś Paryżanie. Następny mecz w Lidze Mistrzów to już będzie z tych mocniejszych. Ponieważ 1.10 gracze Luisa Enrique udadzą się do Londynu na mecz z Arsenalem.

Girona nie ma się czego wstydzić

Girona to absolutny kopciuszek tegorocznej Ligi Mistrzów. Podopieczni Michela zapracowali sobie na to kapitalnym poprzednim sezonem, gdzie ukończyli rozgrywki LaLiga na sensacyjnym 3. miejscu. Dziś mimo porażki nie mogą sobie mieć wiele do zarzucenia.

Plan na ten mecz był jasny. Niewiele stracić. Owszem PSG nie ma może już takiego potencjału w ofensywie jak kiedyś, ale nadal jest on poważniejszy niż po stronie „Biało-Czerwonych”. I ten plan omal się nie sprawdził. Duet środkowych obrońców Ladislav Krejci i David Lopez grał dziś nadspodziewanie dobrze. Do tego świetnie się momentami uzupełniali Miguel Guttierrez i Arnau Martinez. Gorzej dziś jednak wygląda ofensywa. Victor Tsygankov nadal cierpi z powodu odejścia do Romy Artema Dowbyka. Christian Stuani ma już swoje lata i nie wiele może już od siebie dać. Dziś Urugwajczyk był zgodnie z umową trenera Michela kapitanem na boisku.

Nie pomogły też Gironie dziś zmiany. Kibice tego klubu pewnie liczyli na dobre wejście Arnauta Danjumy ten jednak tak jak w debiucie przeciwko Barcelonie w LaLiga, tak samo i dziś wyglądał na zagubionego. Inna legenda klubu Portu również totalnie się dziś nie sprawdził. Yaser Aspirilla na razie nie umie wejść w buty sprzedanego do Manchesteru City Savinho. Michel ma spory ból głowy, jak przywrócić potencjał ofensywy klubu, który tak dał wiele w potrzebnym sezonie.

Następny mecz Girona w Lidze Mistrzów rozegra u siebie z Feynoordem 2 października. To będzie historyczny debiut europejskich pucharów na Estadi Montilivi.

fot. darmowe