City remisuje rzutem na taśmę! Arsenal traci gola w 98. minucie meczu

22.09.2024

W hitowym starciu niedzielnego popołudnia Manchester City zremisował z Arsenalem 2:2 w ostatnim możliwym momencie. „Kanonierzy” zagrali całą druga połowę w dziesiątkę, murując dostęp do swojej bramki. Dopiero w 98. minucie John Stones pokonał bramkarza rywali po zamieszaniu w polu karnym. Niesamowita walka w końcówce sprawiła, że w tym meczu Pep Guardiola i Mikel Arteta podzielili się punktami. 

City dobrze weszło w mecz, lecz Arsenal odpowiedział podwójnie

Manchester City świetnie prezentuje się w aktualnym sezonie, czego idealnym dowodem są pewne cztery zwycięstwa z rzędu, bez żadnego potknięcia. Arsenal również po czterech spotkaniach nie przegrał, lecz do trzech zwycięstw dołożył jeden remis z Brighton. Jedynie występy obu zespołów w Lidze Mistrzów mogły nieco zaniepokoić swoich kibiców. Niemniej pojedynki drużyn Pepa Guardioli z Mikelem Artetą to zawsze jest gwarant emocji.

Spotkanie budziło ogromne emocje na murawie od samego początku, o czym świadczyło starcie Kaia Havertza z Rodrim moment po otwierającym gwizdku. Pierwsze minuty wyglądały dość nerwowo i dopiero w 8. minucie zobaczyliśmy konkretną składną akcję w wykonaniu Manchesteru City, lecz nie trafił wówczas Gundogan.

Ta akcja ewidentnie pobudziła zespół gospodarzy i kilkadziesiąt sekund później Erling Haaland pewnie pokonał Davida Rayę. Wszystko po indywidualnej akcji Savinho i doskonałym prostopadłym podaniu. Debiutujący w pierwszym składzie w lidze Calafiori fatalnie zachował się w obronie. Norweski napastnik zapisał zatem swoją dziesiątą już bramkę w sezonie, a także swoją setną w barwach City. Niestety dla gospodarzy w 17. minucie kontuzji doznał Rodri, przez co musiał opuścić boisko (w jego miejsce wszedł Kovacić).

Mecz nabierał tempa, a Arsenal w końcu był w stanie pokazać nieco umiejętności ofensywnych. Swoje winy odkupił bowiem Calafiori, który w 22. minucie w przepiękny sposób pokonał Edersona z dystansu. Mimo jednak tej odpowiedzi „Kanonierzy” bardzo mocno cofnęli się do defensywy, lecz na ich szczęście nie skończyło się to utratą bramki. Dopiero pod koniec pierwszej części Arsenal zaczął wracać do gry, czego efektem był rzut rożny w doliczonym czasie. Taktycznie rozegrany corner na bramkę zamienił Gabriel, bardzo dobrze spisujący się w tej części spotkania.

Wszyscy myśleli, że ta pierwsza część już powinna się zakończyć, lecz w 53. minucie z boiska wyleciał Leandro Trossard. Po przewinieniu sugestywnie wykopał piłkę, wiedząc, że ma żółty kartonik na koncie. Michael Oliver nie zawahał się nawet przez moment i w dość kontrowersyjnej decyzji wysłał Belga do szatni.

Misja obrony twierdzy – nieudana

Mimo dyskusji Arsenal nie mógł wpłynąć na zmianę decyzji arbitra i drugie 45 minut grał w osłabieniu. Arteta zdecydował się zdjąć Sakę na rzecz Bena White’a, stawiając na umocnienie obrony. Nietrudno było sobie wyobrazić, jak może ta połowa wyglądać. „The Citizens” całkowicie przejęli kontrolę nad posiadaniem i rozgrywaniem piłki. Arteta, który przedłuży kontrakt z klubem, był świadomy, że tak to będzie właśnie się prezentować, dlatego Arsenal był ustawiony na własnej szesnastce.

Blisko przełamania twierdzy było w 58. minucie, kiedy po strzale Haalanda głową musiał interweniować Raya, a w dobitce nie trafił Bernardo Silva. Niedługo później kolejny raz świetnie w bramce spisał się Hiszpan, kiedy wolejem próbował pokonać go Gvardiol. Minuty uciekały, a City nie potrafiło sforsować obrony „Kanonierów”. W 73. minucie na boisku pojawił się Jakub Kiwior, zastępując Calafiorego.

Pep Guardiola szalał przy ławce rezerwowych, starał się rotować w składzie, lecz to gracze Arsenalu napędzali się każdą skuteczną interwencją w obronie. Ustawienie drużyny z Londynu w większości czasu wyglądało wręcz jak 1-6-3-0, całkowicie murując swoją bramkę. Dopiero w 87. minucie padło celne uderzenie ze strony Gvardiola, lecz Raya znów był górą. Generalnie Hiszpan grał rewelacyjnie – na linii i przedpolu. Ma on genialną formę.

Michael Oliver niestety był jednym z najczęściej wymienianych nazwisk przez komentatorów. Brak panowania nad spotkaniem spowodował nadmierne zamieszanie w doliczonym czasie gry.

Niesamowity upór graczy City został doceniony w ostatnich sekundach tego meczu, ponieważ John Stones znalazł się w odpowiednim miejscu w polu karnym w 98. minucie. Na skutek gry na czas Arsenalu i też kontuzji Jurriena Timbera już po 90. minucie arbiter doliczył siedem minut, a grano nawet więcej. Po zamieszaniu to Stones był w stanie dobić piłkę i pokonać fenomenalnego Davida Rayę. City uratowało remis rzutem na taśmę. Spotkania tych drużyn zawsze gwarantują emocje, lecz dodatkowo podgrzewał je arbiter główny, przez co o tym meczu będzie głośno nie tylko w kontekście heroicznej walki.

Fot. screen / Viaplay