Manchester United – kto przyjdzie na ratunek?

Napisane przez Marcin Ziółkowski, 11 października 2024
manchester united kto na ratunek zdj tuchela

Manchester United w ostatnich miesiącach ma wiele boiskowych problemów. Erik ten Hag otrzymał na ich rozwiązanie kolejny sezon, ale poprawy ani jakiegokolwiek progresu nie widać. To dobry moment, aby zastanowić się nad tym, kto by mógł go zastąpić i jaki ewentualnie sens byłby przy danej zmianie. Holender mimo tego, wygrał dwa trofea w klubie z Old Trafford. W klubie widzą brak progresu drużyny i nie można wykluczyć zmiany.

Manchester United – kto przyjdzie na ratunek?

Jednogłośnie mówi się, że w United jest coś nie tak i od tej beznadziei ulewa się już na Old Trafford. Eksperci co do tego są zgodni. Ian Wright uważa, że Roy Keane bardzo by się w United teraz przydał, Irlandczyk z kolei nie chce o tym słyszeć, bo zwyczajnie nikt go o to nie pytał, więc nie ma sensu gdybać.

Roy Keane skwitował obecną sytuację następująco: – Piłkarze wychodzą po meczach i mówią, że rywal chciał tego (wygranej) bardziej od nas. Na tym etapie się poddaję. Jeśli to jest hałas z szatni, to nie dziwi mnie to, że trener ma problem.

Wayne Rooney za to mówi: – Coś musi się zmienić i nie mówię, że np. sam trener. Mecze i brak chęci, gdy widzisz piłkarzy, to jakieś szaleństwo. Z Tottenhamem oglądałem mecz na żywo i dawno, dawno temu nie widziałem tak słabego występu na Old Trafford.

Graeme Souness z kolei przejechał się po klubie twierdząc, że ludzie w United nie są wystarczająco ambitni. – Nie podpisują oni kontraktów z zawodnikami, którzy zrobią różnicę. Nie wiem już, co myśleć o United. Prowadzimy te same rozmowy na ich temat od dekady, ale nie widzę żadnej poprawy, nawet pod nowym zarządem.

Proponowane nazwiska dla „Czerwonych Diabłów”

Manchester United notuje najgorszy start ligowy od sezonu 1989/90. „Czerwone Diabły” utkwiły bowiem na 14. lokacie w lidze przy dwóch wygranych w pierwszych siedmiu kolejkach. United zaliczyli najgorszy początek rozgrywek Premier League w swojej historii, wydając przeszło 200 milionów funtów latem. Yoro, Ugarte, Zirkzee oraz de Ligt do tej pory nie spełniają swoich oczekiwań mimo pewnych przebłysków – w United nie ma z reguły czasu na aklimatyzację, teraz nie ma go wcale.

Ten pierwszy wypadł z pechową kontuzją. Jedynie Mazraoui daje radę i jest bardzo chwalony, ale… nie zagra przez ponad miesiąc z powodu zabiegu na arytmię serca i znów będzie problem na bokach obrony. Nie dość, że sam zespół jest słaby, to nie pomaga też szczęście przy urazach. Erik ten Hag bronił się tym przed rokiem, mówiąc, że jeszcze ani razu nie miał dostępnego takiego składu, jaki by chciał.

Trener z Holandii ponownie znalazł się pod ogromną presją po słabych występach United. Poważnie rozważano jego zwolnienie, na co wstępnie zapowiadało się po ligowym meczu z Aston Villą w Birmingham. Do tego jeszcze nie doszło, ale wydaje się, że to kwestia czasu. To więc dobry moment, aby omówić mniej lub bardziej dostępne opcje. Jeśli chodzi o dostępnych od razu, jednego z nich omówimy szerzej za chwilę. Z całej listy, która dostępna jest na portalu Transfermarkt, jednym z ciekawszych wolnych nazwisk jest Roger Schmidt.

Niemiec niedawno rozstał się z Benfiką, jednak gdy już wchodził w jakiś projekt, to był w nim nie na krótko. W „najkrótszym” miejscu pracy Schmidt przepracował 83 mecze, co oznacza dwa pełne sezony. Było to w Beijing Guoan, a mowa o ostatnich pięciu pracach Niemca (od 2012 roku). Poza Chinami, gdzie miał 1,84 punktu na mecz, na dobrą sprawę wszędzie kręci się koło dwóch punktów na mecz (wyjątkiem Leverkusen, ale 1,84 wstydu nie przynosi).

Jeśli chodzi jeszcze o długość jego kadencji – Benfica to 115 spotkań, PSV Eindhoven to 104 mecze, Leverkusen 125, Salzburg 99. Do tego atrakcyjny futbol jest częścią jego DNA, więc jeśli już analizować dostępne wybory, to ten także warto wziąć pod uwagę. Przejdźmy jednak do pięciu, nad którymi powinno United się mocniej zastanowić.

Jeśli chcesz poznać pełną ofertę i wybrać nowego menedżera „Czerwonych Diabłów” kliknij TUTAJ lub w grafikę poniżej.

Kandydat numer 1 – Thomas Tuchel

Prawdopodobnie to najlepsza dostępna opcja na rynku dla „Czerwonych Diabłów”. Niemiec, który wybił się jako kolejny fachowiec prowadzący FSV Mainz, od tamtej pory (poza Bayernem) jest gwarantem poziomu około dwóch punktów na mecz i kadencji trwającej przeszło 100 meczów. Tak było w Paryżu, w Dortmundzie czy Chelsea. Poza tym ma już doświadczenie w prowadzeniu wielkich firm i jest uznanym nazwiskiem.

Będący bardzo cynicznym szkoleniowcem Tuchel miał już do czynienia z pracą w Premier League, także – dopiero co – z „FC Hollywood” jak nazywa się czasem Bayern Monachium. Nie można zapominać tu o pełnym gwiazd i „rozpraszaczy” Paris Saint-Germain, gdzie wydawał się bardzo dobrze tonować międzyludzkie konflikty  i szybko za nim zatęskniono – tutaj jako jedyny w katarskiej erze klubu dotarł do finału Ligi Mistrzów, gdzie minimalnie przegrał z, jak się później okazało, przyszłym pracodawcą.

O trenerze wypowiedział się prywatnie wielki kibic Bayernu – Gabriel Stach z portalu „Die Roten PL” oraz naszej redakcji „Futbol News”:

Nie pasował on do Bayernu. Od czasów van Gaala klub stara się grać taki futbol, że nie może wystarczyć, że Bayern w meczu strzeli jednego czy dwa gole i tyle. Bayern jest nauczony dominować rywali. Nie przepadał on za rozwijaniem młodzieży, a miał swoich pupili, na nich skupiał uwagę. Wolał kupić Joao Palhinhę, niż dać szansę Pavloviciowi, a jak widać – ta szansa się opłaciła. Nie do końca też dobrze działała komunikacja na linii Tuchel – piłkarze. Oni byli po jakimś czasie znużeni jego stylem, to samo można powiedzieć o kibicach. Trzeba jednak mu oddać, że trenerem, taktykiem jest doskonałym.

United potrzebuje obecnie sternika, który zadba o tyły i zapewni pewien spokój – tego brakuje po obu stronach boiska. Jeżeli zależy im też na tym, aby punktować za wszelką cenę, to jest to kandydat właściwy. Do tego imponujące CV, co zawsze pasuje do tak wielkiego klubu, a także osobowość, która może obudzić co po niektórych zawodników niedojeżdżających pod każdym względem.

Kandydat numer 2 – Ruud van Nistelrooy

Prawdopodobnie największa niewiadoma z całego zestawienia. Klubowa legenda, która jako pierwszy trener ma za sobą raptem sezon na w miarę poważnym poziomie. I tak, Erik ten Hag przed objęciem United sporo popracował w Eredivisie, doszedł też do dwóch europejskich półfinałów z Ajaksem, ale nie zmienia to faktu, że van Nistelrooy byłby znacznie większą niewiadomą i to bez dwóch zdań, ale też… zmianą, która spowodowałaby uśmiechy kibiców, bo zawsze miło jest widzieć ikonę swoich kibicowskich czasów na ławce trenerskiej. Coś takiego zrobił Ole Gunnar Solskjaer.

Za trenerem Ruudem optuje fakt, że prawdopodobnie wie, jakie problemy ma zespół. Jest on bowiem asystentem ten Haga w klubie i, według niektórych kibiców, przyszedł do klubu w roli swego rodzaju „straszaka”, jako, że ma za sobą już pracę w roli pierwszego trenera. Dwa sezony pracy w Eindhoven to rok pracy z seniorami i rok pracy z Jong PSV. Łącznie to bagaż 89 spotkań i zdobyte dwa trofea.

Pytanie jednak, czy tak małe doświadczenie i spory szacunek u kibiców wystarczą mu na długo. W PSV było u niego całkiem nieźle pod względem wyników, ale o wiele gorzej z atmosferą wewnątrz zespołu. Zdążył tam skłócić się z asystentami i Luukiem de Jongiem, co pokazuje jego trochę charakter. United to też dużo większy rozmiar kapelusza. Zdecydowanie jest to kandydatura, przy której można mieć najwięcej wątpliwości.

Kandydat numer 3 – Graham Potter

Kolejny na liście z kandydatów, który zna smak Premier League, co ułatwi potencjalne podjęcie pracy. Do tego, wie co to znaczy praca z młodymi zdolnymi zawodnikami, a także praca w ciężkim klimacie – bo trudno inaczej nazwać Chelsea, w której zaczęły się rządy Clearlake Capital. Tam najlepiej mu nie poszło, ale mało komu raczej by się to udało w zarządzaniu takim chaosem.

Jego Brighton grało futbol atrakcyjny i stwarzało sobie dużo sytuacji. Nazywano ich „xG teamem”, bo często popisywali się karygodną wręcz nieskutecznością. Przez to wyniki były też słabsze niż de facto mogły być. W Chelsea z kolei zakotwiczył jedynie na 31 spotkań. Warto jednak przypomnieć jego fantastyczną przygodę z Ostersunds, o której mało się wspomina. 7,5 roku pracy przekuł w fazę pucharową Ligi Europy, gdzie w jednym z meczów pokonał Arsenal. Potter potrafi w rzeczy wielkie i ładne, pytanie czy w Manchesterze będzie miał do tego warunki.

Nowy trener z miejsca potrafi otrzymać na transfery tyle, ile chce (tak miał ten Hag) – pytanie, czy sir Ratcliffe i spółka będą chcieli znów takie coś zrobić, by trener miał pełnię władzy transferowej. Na razie średnio to wychodzi. Potter jest bez pracy od kwietnia 2023 roku, a w Premier League ma na koncie 141 spotkań. Pod względem obycia w lidze i doświadczenia, kandydat na pewno warty rozważenia. Do tego zaletą jest fakt, że doskonale zna się z Danem Ashworthem, jednym z kluczowych ludzi w United. Obaj pracowali razem w Brighton i wiedzą czego mogą się po sobie wzajemnie spodziewać.

Kandydat numer 4 – Kieran McKenna

Kolejny kandydat jest z kolei także dobrze znany kibicom z Old Trafford. Nigdy co prawda nie grał tutaj w piłkę, ale pod czterema trenerami pracował jako asystent. Irlandczyk z Ulsteru, Kieran McKenna, w tej roli ma na koncie w United przeszło 200 spotkań. Pracował u Ralfa Rangnicka, Jose Mourinho, Ole Gunnara Solskjaera, a także Michaela Carricka.

Sam preferuje ofensywny styl, ale jego drużyna z Ipswich Town posiada wiele wypracowanych schematów. Boczni obrońcy u tego trenera to bardzo ważne ogniwa w grze do przodu, więc zdecydowanie byłaby szansa na to, aby Diogo Dalot jak najrzadziej przebywał w defensywie, gdzie notorycznie zawodzi. To jeden z najzdolniejszych trenerów młodego pokolenia w Anglii.

Co byłoby ważne w negocjacjach, McKenna to od dziecka kibic „Czerwonych Diabłów”. Prowadzenie ukochanego klubu byłoby zapewne spełnieniem marzeń, gdyby doszło do takiej możliwości nawet w aktualnych realiach, gdzie zespół trzeba odrobinę wyczyścić i wypolerować. Takiego kandydata do pracy zachęcać raczej dodatkowo nie trzeba.

U McKenny bywa to samo co u Adriana Siemieńca, to znaczy, że obrona lubi przeciekać. Możemy jednak przypuszczać, że dla takiego trenera ważniejsze byłoby wygrać 4:3 aniżeli 1:0, bo przyniósłby wiele bramek i wiele pozytywnych emocji, a także zbudował tożsamość. Trener ten potrafi też w cuda, z uwagi na to, że rok po roku dokonał awansu z League One do Championship, a następnie do Premier League z „The Tractor Boys”, zapewniając klubowi „wroty nieba” po 20 latach. Ipswich poprowadził już w ponad 130 spotkaniach.

Kandydat numer 5 – Thomas Frank

Erik ten Hag jako trener Manchesteru United tego kandydata dobrze wspominać nie będzie. Koszmarny debiut jaki miał na wyjeździe Holender miał miejsce właśnie w starciu z Brentfordem Duńczyka. Manchester United tego dnia został w pierwszej połowie znokautowany. Thomas Frank w jednym z programów powiedział, że zawsze przed meczami mówi swoim piłkarzom, że dany mecz mogą wygrać. Widać było to dobre odzwierciedlenie w sezonie 2022/23, gdy w 12 meczach z drużynami umownego w Anglii TOP 6 miał bilans 6-3-3.

Dwukrotnie pokonał Manchester City, wygrał z Manchesterem United w debiucie Erika ten Haga aż 4:0 – jego Brentford dla czołówki było wtedy mocno niewygodne. Ten Hag przyznał po meczu, że prosił zespół o to, aby w siebie uwierzył i wziął za siebie odpowiedzialność, a tego nie spotkał u swoich piłkarzy. Wydaje się, że to problem, który istnieje do dziś, co wypomniał ostatnio wspomniany tutaj Roy Keane.

Frank w poprzedniej kampanii na długi czas stracił swojego wyborowego strzelca Ivana Toneya. Zespół zakończył sezon dopiero na miejscu 16., co oznaczało spadek o dziewięć lokat w hierarchii ligowej. Był w stanie jednak pokonać ten kryzys i znów Brentford jest groźne. Eksperci zaznaczają wobec Duńczyka, że to trener, który z reguły dobrze dobierze zawodników, bazuje na merytokracji, ale też z tym co ma osiąga wynik na miarę rzeczywistego potencjału.

Tylko i aż tyle chcieliby zobaczyć kibice na Old Trafford. Manchester United na dobrą sprawę nie wie czego realnie spodziewać się po swoich pupilach. Jak nie częste urazy, to piłkarze nie grają na miarę potencjału albo transfery, które kompletnie nawalają. Do tego regularnie widać tam braki mentalne – tutaj Frank mógłby znacząco pomóc piłkarzom uwierzyć w siebie. Bilans bramek minus pięć za trzy sezony w Premier League to względnie dobry wynik, gorzej, że Brentford wygrało w te trzy lata równo jedną trzecią meczów (38), a przegrało 46. W United takie serie nie przejdą.

Fot. PressFocus

Futbolowy romantyk, z Milanem wierny po porażce, a zdziwiony po zwycięstwie. Spokrewniony z synem koleżanki Twojej matki. To ten typ człowieka, który w aplikacji z wynikami na żywo ma gwiazdkę przy drużynie z Tajlandii czy Indonezji. Napędzany benzyną miłośnik ofensywnego futbolu Hansiego Flicka.