Michael Ameyaw – pierwsze powołanie, debiut i… prawie karny. Zasłużył na szansę?

15.10.2024

Kto to Michael Ameyaw? To pytanie padało po wielokroć przed polskimi telewizorami w sobotni wieczór, kiedy pojawił się na murawie w meczu z Portugalią. Już przed ostatnim zgrupowaniem było głośno o jego nazwisku, lecz dopiero teraz Michał Probierz zdecydował się na powołanie Michaela. 

We wrześniu się nie udało, ale nadszedł październik

Tata z Ghany, natomiast mama z Polski, ku zaskoczeniu wielu, w tym przypadku nie trzeba nauki naszego języka, ponieważ Ameyaw od dziecka mieszka w Polsce, a swoją polszczyzną zagiąłby niejednego z kibiców. Dał temu przykład, kiedy został zaproszony do programu „Canal Plus Sport”. Kim jest świeżo upieczony 24-letni debiutant?

Już pod koniec sierpnia w mediach pojawiły się informacje, że bohater tego tekstu otrzyma swoją szansę i zostanie powołany do dorosłej reprezentacji Polski. Na wstępie należy podkreślić, że Michael nigdy wcześniej nie był powołany do kadry i to na żadnym szczeblu. Mówimy zatem o piłkarzu, który złamał pewnego rodzaju schematy i tak wywalczył sobie zaproszenie od selekcjonera seniorskiej reprezentacji. Michał Probierz bacznie obserwował jego poczynania, a sam piłkarz zdążył w trakcie wrześniowego zgrupowania zmienić klub.

Michael był świadomy, że mimo pogłosek i wielu informacji musi po prostu robić swoje. Wreszcie pod koniec września usłyszeliśmy nazwiska powołanych piłkarzy na nadchodzące trzy spotkania w Lidze Narodów. Zaskoczenie? Oczywiście! Probierz zdecydował się na powołanie trzech debiutantów w postaci Maxiego Oyedele z Legii Warszawa, Mateusza Skrzypczaka z Jagiellonii oraz właśnie przedstawiciela Rakowa Częstochowa, którym jest Michael Ameyaw. To, co stanowiło było plotką w sierpniu, teraz stało się faktem.

Zaskoczeniem było jednak to, że Ameyaw był w dużo lepszej formie podczas poprzedniego zgrupowania, gdzie między innymi… strzelił gola swojemu przyszłemu pracodawcy, czyli Rakowowi jeszcze w barwach Piasta Gliwice. Wrzesień w jego wykonaniu – już w Częstochowie – był słabszy.

Piłkarskie aspiracje po tacie

Wielu kibiców piłki głównie reprezentacyjnej raczej nie miało wcześniej okazji poznać tego niezwykle sympatycznego 24-latka. Na pewno jego postać mogła takim kibicom wskazywać, iż jest to kolejny naturalizowany i uzdolniony piłkarz, którego babcia i dziadek pochodzili z Polski, a on tak naprawdę potrafi się w naszym języku tylko przywitać. Nic bardziej mylnego! Można powiedzieć prostym sloganem, iż Michael to nasz człowiek. Od samego urodzenia (2000 rok) mieszka w Polsce, a w naszym cudownym języku, zagiąłby niejednego.

W książce „Widzew. Reaktywacja” Bartłomieja Stańdo opisano bardzo wesołą anegdotę z jego udziałem. Na zgrupowaniu tego klubu w 2018 roku Konrad Gutowski zapytał skrzydłowego o imię, ale… po angielsku. Niewzruszony i nie zdziwiony tym Michael szybko odpowiedział: – Spoko mordo, możesz po polsku, Michael jestem. 

Frank Ameyaw, a więc tata naszego debiutanta, przyjechał do Polski z Ghany także w celach związanych z piłką nożną. Przez problemy zdrowotne niestety musiał zaprzestać swoich starań i zdecydował, że powalczy o wykształcenie. Studiował w Łodzi, a tam poznał się ze swoją przyszłą partnerką i mamą Michaela. Aktualnie Frank jest nauczycielem języka angielskiego i oczywiście bacznie wspiera swojego syna w piłkarskiej karierze.

Obyśmy kiedyś oglądali ich w telewizorach!

Od samego początku młodzieżowa kariera Michaela była związana z Polonią Warszawa, do której trafił już w wieku siedmiu lat. Stało się to dzięki staraniom i uporowi swojej mamy. Warunki i tężyzna fizyczna zdecydowanie były jego atutami, czym się w pewien sposób wyróżniał. W swojej młodzieńczej przygodzie z piłką zanotował także jeden rok w klubie SEMP Ursynów, lecz dość szybko ponownie pojawił się w Warszawie. Przemierzał poszczególne szczeble, ale nie był postacią najbardziej się wyróżniającą. To tłumaczy też jego brak powołań do młodzieżówek.

W 2017 roku, w barwach oczywiście Polonii, jego drużyna U17 razem z trenerem Adamem Chmielewskim była bardzo bliska finału mistrzostw Polski juniorów młodszych. W półfinale, mimo wygranej z Lechem, przegrali łącznie w dwumecz. Z dziesiątką na plecach w tym spotkaniu biegał Michael. Sam trener został zapytany, który z jego zawodników mógłby poradzić sobie w dorosłej piłce oraz kto zajdzie daleko.

Teraz wszystko zależy od tego, na kogo trafią i czy będą omijały ich kontuzje. Pokazali już, że charakter i talent to oni mają. Jeśli spotkają dobrych ludzi, to miejmy nadzieje będziemy się z nimi widywać, ale już przez ekran telewizora – podkreślił Chmielewski w rozmowie na kanale „Duma Stolicy”

Słowa trenera okazały się prorocze w przypadku Ameyawa, który gra teraz w barwach Rakowa, a w sobotę zadebiutował także z orzełkiem na piersi.

Seniorskie podboje

Jego seniorska przygoda na dobre rozpoczęła się w Widzewie Łódź na poziomie drugiej ligi. Notował tam swoje pierwsze występy, w sumie w sezonie 2018/19 uzbierał ich 18. Następne rozgrywki to kontynuacja gry w Łodzi, lecz także wypożyczenie do Bytovii Bytów. Co ciekawe, Michael zagrał nawet w barażach o pierwszą ligę, natomiast już w pierwszym meczu po karnych przegrał z Resovią.

Ameyaw był wykonawcą jednej z jedenastek ku zaskoczeniu wszystkich, lecz swojej okazji nie wykorzystał. Nie był to jego pierwszy niewykorzystany karny, ponieważ kibice Widzewa na pewno pamiętają jego trafienie w słupek w meczu ze Skrą Częstochowa w 2019 roku w doliczonym czasie gry. Takie rzeczy do przetrawienia oczywiście są też cennym doświadczeniem dla młodego chłopaka.

Te sytuacje pokazują, że nie bał się podejmować odważnych decyzji, nawet mimo wcześniejszych niepowodzeń. W 2020 roku wrócił z wypożyczenia do Widzewa, gdzie już jako ważna postać zanotował 27 występów. Zdobył wówczas dwie bramki i zanotował dwie asysty. Później przyszedł już czas na Piasta Gliwice, gdzie Ameyaw został zaprezentowany na szeroką skalę polskiej piłki. Dokładnie 95 występów w barwach gliwiczan, a w nich 15 bramek. Forma z lipca i sierpnia (trafienia ze Śląskiem, GKS-em Katowice i… Rakowem) sprawiła, że sięgnął po niego klub z Częstochowy.

24-letni skrzydłowy idealnie wpasował się w układankę wracającego na ławkę Rakowa Papszuna. Z marszu wszedł do pierwszego składu, a co ważne odnotowania, odkąd zmienił klub, zanotował same zwycięstwa, dopisując przy tym dwie asysty.

Powinien być karny? Pierwsze powołanie i od razu debiut!

Mecz z Portugalią zapowiadał się na bardzo ciężkie zadanie i tak też zresztą było. Kiedy ujrzeliśmy pierwszy skład, w oczy od razu rzucało się w oczy nazwisko Oyedele. Co prawda zagrał bardzo przeciętnie i „spalił” się przeciwko mocnej Portugalii, ale widać, że Michał Probierz chce ryzykować, a to także pozwalało myśleć, iż będzie szansa na debiut kolejnego zawodnika, o którym w tym tekście piszemy.

Tak też się stało, 76. minuta spotkania i w miejsce Nikoli Zalewskiego wchodzi Michael Ameyaw. Nie miał nigdy wcześniej powołania, pierwszy raz pojawił się na zgrupowaniu, a swój debiut zanotował od razu i to w meczu z wielką Portugalią. Do tego na nieswojej pozycji, bo jest ofensywnym pomocnikiem, a tu musiał ganiać na wahadle.

Wynik tego meczu raczej każdy zna, natomiast Michael zaprezentował się przyzwoicie. Nie bał się brać na siebie odpowiedzialności, wchodził w dryblingi i gdyby miał więcej szczęścia, to mógłby nawet wywalczyć karnego na 2:2. Stał się bowiem bohaterem kontrowersji związanej z potencjalnym faulem w polu karnym. Interweniujący wówczas Semedo, wybijając piłkę, lekko trafił w nogę Polaka, lecz arbiter nie był skory do odgwizdania faulu.

Kontakt rzeczywiście był, lecz czy na jedenastkę? Trudno powiedzieć… Sam zawodnik nie chciał zbyt mocno tego komentować. Przyznał, że kontakt na pewno był. Na pewno sam zawodnik dość krytycznie podszedł do swojego występu. W końcowym rozrachunku wniósł na murawę trochę świeżości, ale również pomysłu. Można rzec, iż pierwsze koty za płoty, a przed nim kolejne spotkanie w Lidze Narodów. Wypadł lepiej niż Maxi Oyedele.

Michael Ameyaw zdecydowanie zapracował sobie na powołanie. Wielu kibiców „tylko reprezentacji” na pewno zastanawiało się, cóż to za postać. Uzdolniony skrzydłowy sam odpowiedział meczem z Portugalią, a teraz czas na Chorwację. Tylko od Michała Probierza zależy, czy ponownie zobaczymy nowy nabytek Rakowa w akcji. Nam się wydaje, że przynajmniej 15-20 minut znowu powinien dostać.

fot. PressFocus