FC Barcelona – Bayern Monachium – zapowiedź. Lewandowski vs Kane – czas na „Gwiezdne Wojny”

23.10.2024

Już dziś o 21:00 na Estadio Monjuic odbędzie się absolutny hit nie tylko obecnej kolejki, ale także całej fazy grupowej Ligi Mistrzów. Kiedy FC Barcelona podejmuje u siebie Bayern Monachium cała piłkarska Europa wstrzymuje oddech i zasiada na stadionach oraz przed wszelkimi możliwymi rodzajami odbiorników. Tegoroczna katalońsko-bawarska potyczka ma dodatkowy „smaczek”, gdyż uniwersa obu klubów wydają się być zmieszane jak nigdy wcześniej.

Barcelona znów straszy

Hansi Flick stworzył potwora, którego boją się na Starym Kontynencie. Obecnie bowiem takie są fakty, z którymi nie polemizuje chyba żaden świadomy kibic. O kapitalnej formie „Dumy Katalonii” najlepiej świadczą liczby. 39 strzelonych goli, dziewięć ligowych zwycięstw i pewna pozycja lidera na krajowym podwórku. Gra FC Barcelony w końcu cieszy oko i jak za swoich najlepszych czasów wręcz zgniata swoich przeciwników, tak jak chociażby w ubiegły weekend, kiedy to Katalończycy „zdeptali” zespół Sevilli, wygrywając aż 5:1.

Największym atutem zespołu Barcelony bez wątpienia jest ofensywa i dwie gwiazdy z… zupełnie różnych pokoleń, czyli oczywiście Robert Lewandowski (36 lat) i Lamine Yamal (17 lat). Obaj panowie, wraz z Brazylijczykiem Raphinhą penetrują defensywy rywali, a z najlepszymi obrońcami ligi robią właściwie co chcą. Obecny tydzień dla podopiecznych Flicka bez wątpienia należy do jednych z najważniejszych podczas piłkarskiej jesieni. Barcelona najpierw bowiem podejmie Bayern, a już trzy dni potem przyjdzie jej rywalizować ze swoim największym przeciwnikiem – Realem Madryt.

FC Barcelona jak walec. Lewandowski się nie zatrzymuje

Monachijska maszyna się rozpędza

Dlaczego ten mecz budzi taką ekscytację? Bo kiedy zręcznie przechodzimy do omawiania formy Bayernu, także mamy do czynienia z zespołem będącym w wyśmienitej dyspozycji. Monachijczycy na ten moment liderują w rozgrywkach Bundesligi, gdzie wciąż są niepokonani. Po ostatnim dość słabym sezonie ekipę „FC Hollywood” przejął Vincent Kompany i trzeba przyznać, że ten dość ryzykowny eksperyment na ten moment zdecydowanie zdaje egzamin.

Podobnie jak w przypadku FC Barcelony, do najmocniejszych stron Bayernu należy gra ofensywna. Liczba bramek strzelanych przez drużynę „Bawarczyków” robi wrażenie nawet na najbardziej wymagającym kibicu – 9:2 (vs Dinamo Zagrzeb – rekord strzelonych goli w Lidze Mistrzów), 4:0 (vs VfB Stuttgart), 6:1 (vs Holstein Kiel), 5:0 (vs Werder Brema).

To tylko niektóre z imponujących zwycięstw Bayernu. Podopiecznym Kompany’ego trochę gorzej idzie w Lidze Mistrzów, gdzie ci zdążyli już doznać niespodziewanej porażki przeciwko Aston Villi. Ta statystyka nie powinna jednak aż tak martwić sympatyków klubu z południa Niemiec, gdyż ich dzisiejsi rywale – FC Barcelona również przegrała w Lidze Mistrzów z niżej notowanym rywalem – AS Monaco. Cieszyć powinien za to fakt, że do kadry meczowej wrócił Jamal Musiala po urazie barku. Za to kontuzjowany jest bardzo ważny zawodnik grający z Kimmichem w środku pola – Aleksandar Pavlovic.

Trenerski Midas odkupi winy?

Przy omawianiu meczu Barcelony z Bayernem nie można pominąć wątku przewodniego, czyli postaci Hansiego Flicka. Niemiec w latach 2019-2021 był trenerem „Bawarczyków”, z którymi sięgnął po puchar Ligi Mistrzów w 2020 roku. Ówczesna, pandemiczna kampania Champions League wywołuje natomiast fatalne wspomnienia u fanów „Dumy Katalonii”, gdyż wtedy rozpędzony Bayern pokonał „Blaugranę” aż 8:2. To właśnie tę datę uważa się za symboliczny początek finansowych, i przede wszystkim sportowych wahań Barcelony, które zakończyły się gwałtowną przebudową zespołu i odejściem takich legend jak chociażby Leo Messi czy Luis Suarez.

Teraz Flick ma okazję „odkupić winy” i znów triumfować w meczu „Blaugrany” z Bayernem, tym razem jednak już jako szkoleniowiec zespołu z Hiszpanii. Póki co kariera trenerska niemieckiego trenera zdecydowanie należy do udanych i skutecznych. Jedyną zadrą jest epizod w reprezentacji Niemiec, gdzie mocno chaotyczny projekt pod tytułem „Flick” zupełnie nie wypalił. Jako klubowy zarządca szkoleniowiec ten wydaje się jednak być idealny. Trzyma ciśnienie, nie ulega emocjom i podejmuje racjonalne, przemyślane decyzje – któż z nas nie chciałby mieć nad sobą takiego przełożonego!

Oczywistością jest także kolejny wątek łączący oba kluby, a więc Robert Lewandowski. Napastnik wygrał aż osiem mistrzostw z Bayernem Monachium i strzelił tam 344 gole, stając się jednym z najwybitniejszych obcokrajowców w historii niemieckiego klubu. Miał też okazję grać przeciwko Bayernowi – głównie w barwach Borussii Dortmund, ale i… podczas dwumeczu w fazie grupowej Ligi Mistrzów 2022/23. Barcelona była na zupełnie innym etapie – przegrała oba te mecze – 0:2 i 0:3. W koszulce BVB zdobył pięć bramek przeciwko „Bawarczykom” – najsłynniejsze to finał Pucharu Niemiec, gdzie skompletował hat-tricka.

Historia podobna, ale jednak inna

Na sam koniec warto poruszyć także wątek historyczny, gdyż o dziwo w przypadku z pozoru tak dalekich krain może być on dość podobny. Zarówno Katalonia, jak i Bawaria mocno emanują swoją odrębnością od kolejno Hiszpanii i Niemiec, co widać praktycznie na każdym kroku podróży po ulicach Barcelony i Monachium. Flagi regionu, specyficzny folklor i… miłość do piłki, to zdecydowane coś, co łączy Katalończyków i Bawarczyków.

Co do samej państwowości podobieństwa się kończą, gdyż Katalonia nigdy w historii nie była niepodległym krajem. W ostatnich latach autonomiczne pobudki zyskały na intensywności, do czego nawołuje chociażby chuligańska grupa kiboli FC Barcelony – Boixos Nois. Organizacja ta od 2003 roku posiada jednak zakaz wstępu na stadion „Blaugrany”,

Inaczej sprawa wygląda już natomiast w przypadku Bawarii, która wielokrotnie stanowiła swoją niepodległość. Region w południowych Niemczech praktycznie nigdy nie musiał jednak wywalczać sobie jej w bólach, gdyż jednolite państwo na tych terenach powstało dopiero w 1871 roku. Ostatecznie po II wojnie światowej (w 1949 roku) Bawarczycy wstąpili jednak do RFN i z perspektywy na dobre im to wyszło – w końcu mowa o najbogatszym i najbardziej rozwiniętym landzie Niemiec.

fot. PressFocus