Leverkusen bez zwycięstwa, Brest zatrzymał mistrzów Niemiec

23.10.2024

Aktualny mistrz Niemiec, czyli Bayer 04 Leverkusen, ma już za sobą swoje trzecie oficjalne spotkanie w ramach nowej odsłony elitarnych rozgrywek Ligi Mistrzów. Tym razem rywalem zespołu prowadzonego przez Xabiego Alonso była ekipa Brest z francuskiej Ligue 1. Koniec końców starcie w Guingamp zakończyło się wynikiem 1:1.

Leverkusen „tylko” z remisem

Póki co niemieckie kluby mogą mówić o w miarę udanej trzeciej kolejce fazy ligowej klubowych rozgrywek Ligi Mistrzów (z wyjątkiem Borussii Dortmund, która skompromitowała się w Madrycie z miejscowym Realem). Po niedawnym zwycięstwie nad Eintrachtem Frankfurt w Bundeslidze, zespół Bayeru 04 Leverkusen mierzył się na wyjeździe z Brest, czyli trzecią siłą minionego sezonu we francuskiej Ligue 1.

Ostatecznie pojedynek na Stade du Roudourou w Guingamp zakończył się wynikiem 1:1, zaś na listę strzelców wpisali się Florian Wirtz dla B04 oraz Pierre Lees Melou dla FCB. Jeśli mowa o wyjściowych jedenastkach, to na sporą rotację zdecydował się opiekun „Aptekarzy”, który dokonał zmian w każdej formacji.

Warto wspomnieć, że poza kadrą meczową znalazł się Victor Boniface, który nie tak dawno temu uczestniczył w bardzo poważnym wypadku samochodowym. W przypadku gospodarzy trener Eric Roy dokonał tylko kosmetycznych zmian. Niemniej jednak od początku wystąpił przede wszystkim Ludovic Ajorque, który jako napastnik Mainz 05 miał okazję w przeszłości grać przeciwko klubowi z Leverkusen.

Brest:

Bizot – Lala, Chardonnet, Coulibaly, Haidara – Camara (83’ Doumbia), Melou, Magnetti (83’ Fernandes) – De Castillo (73’ Faivre), Ajorque (73’ Salah), Sima (66’ Balde).

Leverkusen:

Kovar – Mukiele (73’ Tapsoba), Tah, Hincapie, Grimaldo – Palacios (63’ Xhaka), Garcia – Wirtz, Hofmann, Tella (63’ Frimpong) – Schick (63’ Adli, 83’ Terier).

Wynik spotkania w Guingamp oznacza, że po rozegraniu trzech dotychczasowych kolejek fazy ligowej Ligi Mistrzów piłkarze Bayeru 04 Leverkusen zajmują obecnie czwarte miejsce z dorobkiem siedmiu punktów, podczas gdy FC Brest może pochwalić się również siedmioma oczkami, lecz lepszym bilansem bramkowym, co daje im trzecią lokatę w tabeli Champions League.

Dwie bramki w pierwszej połowie

Na pierwszą groźną akcję w tym spotkaniu nie przyszło nam czekać zbyt długo, bo już w trzeciej minucie Aleix Garcia huknął na bramkę Francuzów, lecz jego strzał został zablokowany. Co prawda Bayer 04 Leverkusen budował sobie coraz większe posiadanie, jednakże gospodarze naciskali bardzo dobrze i starali się choć w małym stopniu zagrozić bramce „Aptekarzy”. Po upływie około 20 minut fani zgromadzeni na Stade du Roudourou nie mogli raczej narzekać na ekscytujące widowisko, albowiem obie ekipy grały bardzo ostrożnie i badały się nawzajem.

Koniec końców podopieczni Xabiego Alonso dopięli swego – przeprowadzili świetną akcję lewą stroną, zaś podanie Jonasa Hofmanna wykorzystał Florian Wirtz, który umieścił piłkę precyzyjnym strzałem w lewym dolnym rogu w 24. minucie. Zdobyta bramka podbudowała zawodników z Niemiec, którzy coraz łatwiej przedzierali się w pole karne Francuzów. Na kwadrans przed końcem pierwszej połowy Florian Wirtz niczym tyczki minął kilku rywali i oddał strzał na bramkę Bizota, ale nie przyłożył się i golkiper Brest złapał piłkę, ratując kolegów przed stratą drugiego gola.

Choć wydawać się mogło, że pierwsze 45 minut zakończy się wynikiem 1:0, to w 39. minucie piękną bramką popisał się Pierre Lees-Melou. 31-latek dopadł do piłki dośrodkowanej z lewego skrzydła i bez namysłu uderzył z woleja, trafiając precyzyjnie w dolny róg bramki! Pierwsza część spotkania dobiegła końca i po emocjonującej końcówce na tablicy wyników widniał rezultat 1:1.

Bez bramek w drugiej połowie

Gospodarze na drugą połowę wyszli bardzo naładowani – już w 47. minucie bliski szczęścia był Lees-Melou, ale piłka po jego uderzeniu przeleciała tuż nad poprzeczką. Chwilę później autor pierwszego trafienia dla Brest ponownie stanął przed szansą zdobycia bramki, lecz i tym razem zabrakło szczęścia i centymetrów. Francuzi dobrze kontrowali mecz przez kilkanaście minut, ale po godzinie gry inicjatywę ponownie przejęli zawodnicy z Leverkusen.

W 66. minucie Haidara omal nie strzelił samobójczego gola – dośrodkowanie Wirtza leciało w poprzek bramki, a defensor Brest prawie trafił do własnej bramki, choć udało mu się wybić piłkę na rzut rożny w ostatniej chwili… Kilkadziesiąt sekund później gra została chwilowo przerwana na skutek interwencji VAR i potencjalnego rzutu karnego dla mistrzów Niemiec, lecz sędziowie słusznie zauważyli, że nie było zagrania ręką w polu karnym. Minuty upływały, a Leverkusen spiesząc się atakował coraz śmielej bramkę Bizota.

Jak można było się spodziewać, w końcówce zarówno goście, jak i gospodarze, starali się doprowadzić do stanu 2:1. W 76. minucie na 2:1 mógł strzelić Camara, ale bramkarz Leverkusen świetnie wybronił jego silne uderzenie. Na trzy minuty przed końcem powinno być już „po zawodach” – Mama Balde zmarnował idealną okazję, strzelając w sytuacji sam na sam tylko w boczną siatkę.

W doliczonym już czasie gry konieczna była ponownie pomoc systemu VAR, po tym jak w polu karnym upadł Jonas Hofmann. Sędziowie nie dopatrzyli się jednak przewinienia i grę wznowił bramkarz. W emocjonującej końcówce (osiem doliczonych minut) jeszcze jedną próbę miał Florian Wirtz. Ostatecznie wynik nie uległ już zmianie i Leverkusen musiało zadowolić się tylko jednym punktem, choć przed meczem apetyt był na trzy oczka i pierwsze miejsce w tabeli. Stade Brest jest za to pozytywną niespodzianką po trzech kolejkach.

fot. PressFocus