Raphinha show, hat-trick Brazylijczyka! Barcelona zdeklasowała Bayern

23.10.2024

Raphinha pokazał, że jego niesamowita forma w tym sezonie nie jest przypadkowa. W najlepiej zapowiadającym się spotkaniu dzisiejszego wieczoru FC Barcelona zmiażdżyła wręcz Bayern Monachium 4:1, a Brazylijczyk skompletował hat-tricka. Drużyna „Blaugrany” wygrała z „Bawarczykami” w Lidze Mistrzów pierwszy raz od czerwca 2015 roku. Seria bez zwycięstwa trwała sześć spotkań i obejmowała też wstydliwe 2:8.

Przed spotkaniem

FC Barcelona pod wodzą byłego szkoleniowca Bayernu Hansiego Flicka wygląda w tym sezonie znakomicie. W lidze nie ma sobie równych, lecz prawdziwe egzaminy dopiero przed tą młodą ekipą, szczególnie w tym tygodniu. Najpierw pojedynek z drużyną z Monachium, a później El Clasico. Spotkania Barca-Bayern zawsze zapewniają emocje, a o więcej szczegółów o „Gwiezdnych Wojnach” pisaliśmy tutaj – w zapowiedzi.

Składy zespołów:

Bayern Monachium: Neuer – Guerreiro, Upamecano, Kim, Davies – Kimmich, Palhinha (60′ Goretzka)  – Olise (60′ Sane), Mueller (60′ Musiala), Gnabry (60′ Coman) – Kane

FC Barcelona: Pena – Balde, Martinez, Cubarsi, Kounde – Casado, Pedri (85′ Gavi) – Lopez (61′ De Jong) – Raphinha (76′ Olmo), Lewandowski (85′ Victor), Yamal (85′ Fati)

Wielu polskich kibiców wyczekiwało Wojciecha Szczęsnego w brawach „Blaugrany”, natomiast Hansi Flick bardzo szybko oznajmił, iż to Iniaki Pena rozpocznie od pierwszej minuty zarówno z Sevillą, jak i Bayernem. „Barca” na własnym stadionie miała szansę przełamać swoją niechlubną passę, ponieważ od 2015 roku nie potrafiła wygrać z Bayernem w Lidze Mistrzów. „Bawarczycy” pod wodzą Kompany’ego w tym sezonie spisują się równie dobrze, dlatego nic dziwnego, iż każdy czekał na ten pojedynek ze zniecierpliwieniem.

Piorunujący start

Pierwsza minuta spotkania zwykle nie przynosi zbyt wielu emocji, może jeszcze ktoś nie zdąży sobie włączyć telewizora, a drużyny powoli wchodzą w spotkanie. Nie w tym przypadku! Tu wszystko rozpoczęło się niesamowicie szybko. Już w pierwszej minucie świetne podanie w kierunku Raphinhi wykonał Fermin Lopez. Brazylijczyk ruszył na pojedynek sam na sam z Neuerem i bezbłędnie wykorzystał szansę. „Barca” objęła prowadzenie w 57. sekundzie.

Bayern jednak w żadnym wypadku nie przestraszył się tego ataku. Przez następne minuty to Niemcy więcej kreowali oraz po prostu przeważali na boisku. W 10. minucie świetne podanie w pole karne otrzymał Harry Kane, a on takich sytuacji nie marnuje. Chwila radości, lecz niezbyt długa, ponieważ po weryfikacji VAR bramka Anglika została anulowana.

Cios za cios

Monachijczycy ciągle napędzali się w kierunku bramki Barcelony, a w 18. minucie ponownie Kane umieścił piłkę w siatce. Tym razem nie było wątpliwości, że uniknął pozycji spalonej. A więc mimo piorunującego początku gospodarzy, Bayern odrobił straty i wyglądał na ten moment po prostu lepiej. Często próbował długich przerzutów, co widocznie sprawiało problemy Barcelonie.

Od bramki gości spotkanie rozpoczęło się na dobre, dzięki czemu oglądaliśmy ataki w obie strony. W 26. minucie bardzo blisko błędu był Neuer. Doskoczył do niego Yamal i o włos nie skończyło się golem. Stan tego meczu zmienił się już dziesięć minut później, gdy Robert Lewandowski wykorzystał znakomite podanie Fermina Lopeza, który zaliczył tym samym drugą asystę w tym spotkaniu.

Gdy już wszyscy myśleli, że ta połowa zakończy się rezultatem 2:1 dla gospodarzy, wówczas fenomenalne podanie na lewe skrzydło otrzymał Raphinha. Brazylijczyk zrobił to, co potrafi najlepiej – zejście do środka i strzał na dalszy słupek. Zrobił to do tego prawą nogą! 45. minuta meczu i „Barca” powiększyła prowadzanie na 3:1. Z takim wynikiem obie drużyny schodziły do szatni.

Pełna kontrola Barcy

W drugiej części widać było od samego początku, iż Kompany zmotywował swoich graczy w szatni. W 50. minucie Bayern, a konkretnie zastępujący kontuzjowanego Pavlovicia Palhinha, był o włos od zdobycia bramki kontaktowej, lecz ostatecznie przerzucił piłkę nad poprzeczką. Mocny początek i motywacja na nic się zdały, kiedy piłkę pod nogi otrzymał Raphinha. Będący w niesamowitym gazie Brazylijczyk w 56. minucie po raz trzeci pokonał Manuela Neuera i pokazał na palcach ile tego wieczoru ma już bramek na koncie.

Wówczas Vincent Kompany stwierdził, że nie ma co czekać. Zdecydował się na aż poczwórną zmianę, lecz efektów nie było zbyt szybko widać, szczególnie że Barcelona rozpoczęła swoją zabawę. W okresie od 60. minuty gospodarze wręcz nie rozstawali się z piłką, popisując się efektownymi wymianami piłki. Z zawodników wprowadzonych przez belgijskiego trenera jedynie Coman oraz Musiala starali się brać ciężar gry na własne barki, lecz nie było to łatwe.

Druga połowa zdecydowanie nie obfitowała tak w okazje bramkowe, jak miało to miejsce w pierwszej. W 80. minucie blisko trafienia numer pięć była ekipa gospodarzy, natomiast mimo prób Lewandowskiego i De Jonga, z zamieszania pod własną bramką wyszedł Bayern. Trzy minuty później Polak po raz kolejny mógł wpisać się na listę strzelców, ale minimalnie minął się z piłką po podaniu w pole karne od Yamala. W ostatnich minutach Flick zdecydował się na roszady w składzie, korzystając z wyniku 4:1.

Po 90 minutach po raz ostatni wybrzmiał gwizdek Slavko Vincicia. Mecz, w którym Barcelona miała mniejsze posiadanie piłki od rywala, ale mimo to była w stanie strzelić aż cztery gole. Kompany i jego drużyna będą mieli sporo materiałów do analizy, ponieważ raczej takiego wyniku dziś nie spodziewał się nikt. Za to Hansi Flick może chodzić z wypiętą klatą. Na pewno coś Bayernowi udowodnił. Do dziś pewnie żałują, że nie ma go już w tym klubie. Absolutnym bohaterem został Raphinha, który rozegrał być może mecz życia.

Fot. screen/Twitter