Do La Ligi wszedł z buta, dziś ma 28 lat i jest bezrobotny

08.11.2024

Wejść do La Ligi i z miejsca stać się piłkarzem z topu na swojej pozcji – to sztuka godna pozazdroszczenia. A jemu się udało, tylko, że dziś… mało kto o nim w ogóle pamięta. Były napastnik Celty Vigo oraz Valencii, Maxi Gomez ma dziś 28 lat i nie ma klubu. Ostatni sezon w jego wykonaniu był bez gola. W 2024 nikt już nie pamięta bardzo mocnego wejścia Urugwajczyka do ligi. Niedawno pisaliśmy też o Vamarze Sanogo, który w tym roku błąkał się w czwartej lidze włoskiej.

Do La Ligi wszedł z buta, dziś ma 28 lat i jest bezrobotny

Maxi Gomez w 2017 roku zamienił Defensor Sporting na Celtę Vigo i od razu udowodnił swoją dużą jakość. Odpowiednio 18 i 13 trafień w rozgrywkach La Ligi to wynik wyśmienity. Był prawdziwą prawą ręką Iago Aspasa i wschodzącą gwiazdą La Ligi. Gdy Celta nie strzelała, Maxi na koniec sezonu dołożył cztery bramki i pomógł utrzymać się w 2018 roku klubowi z Galicji, kosztem dzisiejszej rewelacji ligi hiszpańskiej z Girony.

W Valencii, do której przeszedł już za dwucyfrową kwotę (14 milionów euro + Santi Mina) zagrał w Lidze Mistrzów. W lidze było okej, ale to nie był już ten sam poziom z Celty. W walce o uszaty puchar Maxi także nie strzelał. Owszem, jego pierwszy sezon w nowych barwach to 10 bramek ligowych, ale kolejne to już: siedem i pięć. Pojawił się problem regularnego strzelania. 2019/20 to sześć goli po 14 kolejkach, ale już w ostatnich 15 kolejkach trafił raptem raz. Sezon później to samo. W rozgrywkach La Ligi zaczął się coraz częściej zacinać i działał coraz gorzej.

Od stycznia dwie ligowe bramki, w dodatku w jednym meczu, z Valladolid. Jak się później okazało, ten ostatni sezon był najgorszy. Po 15 kolejkach miał jedno trafienie, po 26 meczach dorobek powiększył o jedno „oczko”. Skończył na pięciu. Przypomnijmy – to środkowy napastnik. W 2000 minut trafił tylko pięć razy do siatki. Wypadał czasami też na krótkie mięśniówki. Zaliczał regres co sezon. Valencia pozbyła się problemu i Gomez latem 2022 roku trafił do Trabzonsporu. Tam jednak od połowy rozgrywek „użądlił” tylko trzy razy – mimo trafienia do słabszej ligi.

O jego czasie nad Bosforem wypowiedział się sympatyk tamtejszej ligi, prywatnie kibic Fenerbahce – Krzysztof Gerlak:

To jeden z najgorszych napastników jakich widziałem w tej lidze. Fenerbahce go chciało, ale Jorge Jesus ten ruch zawetował – miał nosa, bowiem Trabzonspor pożałował tej decyzji. Nie potrafił wykorzystywać nawet swoich dobrych warunków fizycznych. Jego gra podchodziła pod pozory. Po transferze z La Ligi jakby przestał biegać, zapomniał jak gra się w piłkę, możliwe, że przybył z nadwagą. Był ociężały, a miał być zbawieniem linii ataku w Trabzonie – ogromne nadzieje spełzły na niczym.

I tym oto sposobem,Maxi wrócił do Hiszpanii, ale do Cadiz. Klub regularnie określany był tym, który kibice by zrzucili z ligi, choćby z powodu braku zachęcającego futbolu. Tutaj miał wrócić do dawnej formy, a przede wszystkim regularności. Ależ to było pudło z jego strony – znacznie większe od tego legendarnego z „M jak miłość”.

Cadiz, czyli gorzej być nie mogło

Maxi Gomez w Cadiz nie trafił ANI RAZU do siatki rywala. Tak, to nie jest błąd – w 33 meczach zarówno ligowych jak i pucharowych, nie trafił do bramki. Na jego małe usprawiedliwienie – często wchodził z ławki, no ale… 1100 minut bez gola? Wstydliwy wynik. Zanotował 18 celnych strzałów na bramkę, które składały się łącznie na xG o wartości około dwóch (1.86 xG z ligi, ciężko o dane z pucharowych meczów z czwartoligowcem – dane FotMob). Marnował więc wszystko.

W meczach z Badaloną Futur i Arandiną oddał raptem dwie celne próby przez 143 minuty gry, ale w jednej z rund trafił karnego, unikając kompromitacji rundę za wcześnie. Cadiz bowiem z tym drugim z zespołów odpadł. Podczas sezonu La Liga Cadiz skończyło na 18. miejscu w lidze, notując nawet przy okazji koszmarną serię 23 meczów bez wygranej (13 z tych meczów to brak bramek z ich strony). To oznaczało spadek.

Z jednej strony trudno wyróżnić się w takiej ekipie, ale to pokazuje tylko jaką sporą tendencję zniżkową notuje Gomez od lat w Walencji. W Celcie był gwiazdą La Ligi, a w Kadyksie stał się kimś komu daleko do „idealnego napastnika Rakowa Częstochowa” (który goli może nie strzela, ale robi co może dla drużyny i jest sporym gościem fizycznie). Wszystko to w nieco ponad siedem lat.

Co teraz?

Latem 2024 roku rozwiązał umowę z Trabzonsporem za obopólną zgodą. Klub wypłaci piłkarzowi 700 tysięcy euro w czterech transzach. Umowę w Turcji miał podpisaną do maja 2025 roku. Kiedyś zgłaszały się po niego: Arsenal, West Ham, Liverpool.

A co po kilku latach? Latem plotkowano o Deportivo La Coruna (beniaminek drugiej ligi), Castellon (inny beniaminek – o tym ciekawym projekcie przeczytacie TUTAJ), czy nawet Sporting Gijon. Równia pochyła. Mówimy o człowieku, który w ostatnie półtora roku swojej kariery trafił tylko w towarzyskim meczu podczas przerwy międzynarodowej z rywalem z bardzo niskiej półki.

Castellon zastanawia o tyle, że to zespół oparty na podobnych mechanizmach co Wisła Kraków, dużo tu sztucznej inteligencji i szukania piłkarzy dzięki ich boiskowym zaletom. Dick Schreuder i Haralambos Voulgaris znakomicie działają jako duet odpowiedzialny za wyniki sportowe i w zawrotnym tempie szturmem podbjają hiszpańskie zaplecze. Nikogo w plotkach z La Ligi nie było.

Jak informował kilka dni temu Wilmer Ayala, przedstawiciel zawodnika miał złożyć prośbę o udostępnienie obiektów treningowych Celty celem powrotu do formy i powrotu jako opcja dla klubów zimą 2025 roku. Pojawiła się przy okazji hipoteza powrotu do Galicji, ale to wykluczone.

Claudio Giraudez nie widzi miejsca w aktualnym składzie Celty dla Gomeza, patrząc na jego boiskowy profil. Do tego wszystkiego trener nie ma przekonania do jego formy fizycznej, która jego zdaniem jest słaba. W związku z brakiem zainteresowania, były zawodnik La Ligi ma rozważać nawet powrót do Ameryki Południowej, czego na tym etapie kariery chciał uniknąć.

1 kwietnia 2024 roku minął dokładnie rok od ostatniej bramkowej zdobyczy Gomeza, co daje na dziś ponad rok i siedem miesięcy. Nie wiadomo kiedy to się zmieni. Czas ucieka, a na tym etapie sezonu wypada mu znaleźć drużynę, która po nowym roku zaczyna przygotowania do nowego sezonu. Pytanie, czy choćby z MLS będzie ktoś nim zainteresowany. Zero bramek przez cały sezon La Ligi to ogromna rysa dla napastnika. Powiedzieć, że ta kariera jest na zakręcie to jak nic nie powiedzieć. Bardzo ciekawe jak to się rozwinie – może z Gomezem będzie jak z Davidem De Geą we Florencji? Czas pokaże.

Fot. PressFocus