Okradziona Jagiellonia wyrwała punkt w ostatniej akcji meczu z Rakowem

10.11.2024

Niedziela 10 listopada obfitowała w ekstraklasowe hity. Zanim przejdziemy do meczu Legia Warszawa – Lech Poznań mieliśmy okazję obejrzeć spotkanie pomiędzy Jagiellonią Białystok a Rakowem Częstochowa. Dwóch ostatnich mistrzów Polski, zajmujący przed meczem odpowiednio drugie i trzecie miejsce w tabeli. Zapowiadał się niezły mecz, a jak było?

Karny, którego nie było – Jagiellonia okradziona

Jagiellonia Białystok, która po październikowej przerwie reprezentacyjnej zanotowała sześć zwycięstw z rzędu trafiając do siatki 16 razy, tracąc jedynie dwa gole kontra Raków Częstochowa, który w ostatnich pięciu meczach ligowych nie stracił bramki a sam zdobył ich sześć. Fenomenalna ofensywa Adriana Siemieńca, kontra genialna defensywa Marka Papszuna. Warto odnotować, że po 14 kolejkach Raków dopuścił do utraty tylko czterech bramek ani razu nie tracąc więcej niż jednej bramki. Natomiast Jagiellonia na tym samym etapie aż dziewięć razy strzelała więcej niż jedną bramkę w meczu.

W 3. minucie Michael Ameyaw wbiegł w pole karne i rzucił się do przodu niczym średnio rozgarnięta ryba. Reprezentant Polski szukał kontaktu z Adrianem Dieguezem i nabrał arbitra. Według wielu kibiców – marna symulka, ale sędzia był innego zdania. Ivi Lopez zamienił rzut karny na bramkę. Szybkie prowadzenie Rakowa.

Kompromitujący błąd sędziego, oraz sędziów VAR już na początku spotkania podgrzał atmosferę na stadionie w Białymstoku. Zgodnie z przewidywaniami Jagiellonia przejęła kontrolę nad piłką i to właśnie „Duma Podlasia” częściej utrzymywała się przy piłce.

Dobrze zorganizowana defensywa Rakowa Częstochowa co prawda pozwalała rywalom na liczne podania przed polem karnym, ale nie dopuszczała do sytuacji, w której można było oddać potencjalnie groźny strzał. Jeśli już Jagiellonia oddawała strzał to albo z dystansu, albo z zupełnie nieprzygotowanej pozycji.

W 31. minucie Afimico Pululu otrzymał piłkę w polu karnym rywali i postanowił zrobić to samo co Ameyaw. Rzucił się na murawę niczym skoczek w dal, ale tym razem sędzia to dostrzegł i ukarał symulanta żółtą kartką.

Raków po zdobyciu bramki grał maksymalnie pragmatycznie. Podopieczni Marka Papszuna dobrze się bronili i oczekiwali tylko na możliwość wyprowadzenia kontr. Niestety dla kibiców tego widowiska niewiele z tego wynikało. Goście mieli szczęście, że sędziowie pomylili się na ich korzyść.

Druga połowa na remis

Po zmianie stron , tak jak w pierwszej połowie to Raków Częstochowa ruszył w pierwszych minutach do ataku. W 52. minucie Władysław Koczergin spróbował zaskoczyć bramkarza Jagiellonii z dystansu – piłka po jego strzale minęła słupek bramki Sławomira Abramowicza.

Kilka minut później Jean Carlos postanowił również spróbować swoich sił. Piłka po rykoszecie zaskoczyła bramkarza Jagiellonii, ale instynktownie zdołał przenieść piłkę nad poprzeczką i uratował swój zespół przed utratą bramki.

W 60. minucie z rzutu wolnego uderzał Kristoffer Hansen. Norweg idealnie przymierzył w okienko, lecz Kacper Trelowski jakimś cudem dosięgnął piłkę – fenomenalna interwencja młodzieżowca.

Wreszcie w 68. minucie defensywa Rakowa popełniła błąd – Jesus Imaz otrzymał podanie od Hansena, obrócił się i uderzył mocno w bramkę. Kacper Trelowski bez szans! Remis na ponad 20 minut przed końcem.

Po stracie bramki znów Raków zaczął grać bardziej ofensywnie. Dwukrotnie szansę miał Jonatan Braut Brunes, ale nie mógł trafić w światło bramki. Mecz stał się o wiele bardziej otwarty – obie drużyny nie zadowalały się podziałem punktów.

W 81. minucie Afimico Pululu wygrał pojedynek ciało w ciało z Zoranem Arseniciem. Napastnik uderzał po ziemii, ale Kacper Trelowski zdołał zatrzymać piłkę nogą. Kolejna świetna interwencja 21-letniego bramkarza „Medalików”.

W 87. minucie dośrodkowanie z rzutu wolnego w pole karne Jagiellonii. Zoran Arsenić uprzedził bramkarza „Dumy Podlasia” – Abramowicz zawahał się czy interweniować, czy zostać na linii w konsekwencji czego ani nie przerwał akcji, ani nie obronił główki obrońcy Rakowa. „Medaliki” znów na prowadzeniu.

W doliczonym czasie gry Moutinho uderzył z woleja, ale niesamowitą interwencją popisał się kto? Kacper Trelowski! Po rzucie rożnym Afimico Pululu uderzył a piłkę ręką zatrzymał Svarnas. Gustan Berggren w zamieszaniu otrzymał dwie żółte kartki – w konsekwencji czerwoną. Po analizie VAR sędzia podyktował rzut karny, który pewnie wykorzystał Pululu.

Gdyby nie ewidentny błąd sędziego, mogło być zupełnie inaczej. A tak? Wielki zawód i ogromna kontrowersja. Jagiellonia zasłużyła na więcej.

fot. screen CANAL + Sport