Fernando Santos o krok od spadku. Azerbejdżan może grać ze słabeuszami

Napisane przez Kacper Śliz, 17 listopada 2024
fernando santos

Z nieba do piekła. Fernando Santos to pierwszy szkoleniowiec, który wygrał rozgrywki Ligi Narodów UEFA. W czwartej edycji portugalski szkoleniowiec dotknął w nich dna. Prowadzony przez niego Azerbejdżan niemal na pewno spadnie do dywizji D Ligi Narodów, w której gra sześć najgorszych reprezentacji rywalizujących w UEFA. Musi liczyć na cud. Oznacza to, że wyniki w tych rozgrywkach sytuują punktowo jego kadrę niżej niż… San Marino, które ma cztery punkty w dywizji D.

Remis jak porażka

Liga Narodów 2024/2025 to istny koszmar dla reprezentacji Azerbejdżanu. Zatrudniony w czerwcu 2024 roku Portugalczyk Fernando Santos miał przynieść nową jakość. Doświadczony selekcjoner zupełnie nie sprawdza się w roli selekcjonera kaukaskiego kraju. Mecz u siebie z Estonią był wielką szansą dla Azerbejdżanu, by pozostać w Lidze Narodów C. Azerowie mieli przed nim zero oczek, natomiast Estończycy trzy. Trzeba było ich pokonać dwiema bramkami, by zrównać się liczbą punktów oraz bilansem bezpośrednich spotkań.

Po czterech porażkach z rzędu nastąpił pewien przełom w azerskiej kadrze, jednak bezbramkowy remis w spotkaniu z Estonią oznacza, że Azerbejdżan następną edycję tych rozgrywek z wielkim prawdopodobieństwem spędzi z absolutnie najgorszymi drużynami w Europie, czyli dywizji D, gdzie występuje zaledwie sześć ekip. Marnym pocieszeniem jest fakt, że pojedynek z Estonią to pierwsze spotkanie Santosa jako trenera reprezentacji ze stolicą w Baku bez porażki.

Trudno było się spodziewać, że Azerbejdżan powalczy o awans do dywizji B, gdyż w grupie ma jeszcze wyżej notowane ekipy Szwecji i Słowacji. Porażka, a także remis w starciu ze słabiutką Estonią obnażyły jednak azerską przygodę Santosa jako selekcjonera. Jest jednak cień nadziei na pozostanie. Spieszymy z wyjaśnieniem – Santos zajmie ostatnie miejsce w swojej grupie, bo zdobył tylko punkcik z Estonią, ale to nie oznacza automatycznego spadku.

Dywizja D liczy sobie nie ośmiu, a tylko sześciu uczestników: San Marino, Liechtenstein, Gibraltar oraz w drugiej grupie Mołdawia, Andora i Malta. Wobec tego trzecie miejsca w dywizji C mają wolne, natomiast ostatnie miejsce w dywizji C nie musi oznaczać spadku:

  • dwie najgorsze drużyny pod kątem bilansu spadają do dywizji D
  • dwie lepsze drużyny pod kątem bilansu zagrają baraż o utrzymanie z dwiema ekipami, które zajmą drugie miejsca w grupie dywizji D

W tej chwili w porównaniu czwartych miejsc Łotwa ma cztery punkty, natomiast Luksemburg dwa punkty. To oznacza, że Fernando Santos musi wygrać w spotkaniu ze Szwecją, jeżeli chce zagrać w barażu, a nie spaść bezpośrednio do dywizji D. To byłby cud.

Od wygranej do dna

Warto pamiętać, że pierwszą edycję LN wygrała Portugalia. W 2019 roku na Estádio do Dragão w Porto gospodarze i jednocześnie ówcześni mistrzowie Europy trenowani przez Santosa w wielkim finale rozgrywek pokonali 1:0 Holandię. Po pięciu latach 70-latek w europejskiej hierarchii na kompletnym marginesie. W trzech dotychczasowych edycjach zawodów pod egidą UEFA Azerbejdżan zawsze występował w dywizji C. Może się to zmienić za kadencji Santosa.

Oznacza to, że w LN lepsza od Santosa i jego Azerbejdżanu może być reprezentacja… San Marino. Uważana za słabeuszy reprezentacja włoskiej enklawy ma niemałe szanse na awans do dywizji C. Wygrana z Liechtensteinem oraz remis i porażka z Gibraltarem jest dotychczasowym bilansem „La Serenissima” w LN 2024/2025. Ewentualna wygrana w ostatniej kolejce z Liechtensteinem oznaczać będzie dla Sanmaryńczyków promocję dywizję wyżej.

Były selekcjoner reprezentacji Polski Fernando Santos doprowadził Azerów do takiego stanu, że w najlepszym przypadku (po ewentualnym cudzie ze Szwecją) będą na równi z będącą na miejscu barażowym Maltą. Smutny obraz naprawdę utytułowanego szkoleniowca. Regres trenerski Portugalczyka jest jednym z największych w ostatnich latach – na pewno dekadzie.

Fot. PressFocus