Co Liga Narodów powiedziała nam o reprezentacji Polski?

Napisane przez Rafał Dubiel, 19 listopada 2024
Reprezentacja Polski

Porażka ze Szkocją (1:2) sprawiła, że reprezentacja Polski spadła do dywizji B Ligi Narodów. W sześciu meczach z Portugalią, Chorwacją oraz Szkocją podopieczni Michała Probierza zdobyli dziewięć bramek, stracili aż 16 (!) co przełożyło się na tylko cztery punkty w tabeli. Trzeba wyciągnąć wnioski, selekcjonerze – służymy pomocą!

Wszystko jest dobrze

– No jest wszystko w porządku, jest dobrze, dobrze robią dobrze wszystko jest w porządku. Jest git. Pozdrawiam całą Legnice, dobrych chłopaków i niech się to trzyma. Dobry przekaz leci. – tym kultowym już cytatem można opisać reprezentację Polski w Lidze Narodów. Przekaz płynący z kadry jest mniej więcej taki. Wszystko jest dobrze, idziemy w dobrym kierunku.

Wiecznie „było dobrze”, „mieliśmy swoje okazje”, „pokazaliśmy, że potrafimy grać w piłkę”, „zabrakło szczęścia”, „piłka nie chciała wpadać”, „idziemy w dobrym kierunku”, „gra wyglądała naprawdę dobrze”. Słyszeliśmy to co mecz, czy to w mixed zonie, czy to na konferencjach prasowych – z ust trenera, zawodników, sztabu. Może to my, kibice, jesteśmy jakimiś dziwakami i widzimy problemy tam gdzie ich nie ma? A może to nie my, kibice, się mylimy w ocenie sytuacji a myli się trener?

Organizacyjnie też wszystko dobrze. Karol Świderski nie wpisany do protokołu meczowego w meczu z Portugalią? Zdarza się każdemu. Reprezentanci Polski po przegranym 1:5 meczu biegną za Cristiano Ronaldo? Chcieli sobie zrobić zdjęcie to sobie zrobili. O sytuacji ze spodenkami nawet nie wspominam, bo ona akurat nie miała żadnego znaczenia. Ale po co dzień po meczu na konferencję prasową przychodzą Ci, których dotyczą te kwestie? Zawodnicy zignorowali pytania dziennikarzy, które wiadomo było, że się pojawią i jeszcze oberwało się środowisku, bo „naprawdę to jest najważniejszy temat po meczu z Portugalią?”. A o co dziennikarze mają zapytać, skoro na konkretne pytania otrzymują dużo słów, ale mało treści?

Michał Probierz do błędów się nie przyznaje, ale jednak przyznaje

Moim zdaniem to nie ma tak, że dobrze albo że nie dobrze. Gdybym miał powiedzieć, co cenię w życiu najbardziej, powiedziałbym, że ludzi. Ekhm… Ludzi, którzy podali mi pomocną dłoń, kiedy sobie nie radziłem, kiedy byłem sam. I co ciekawe, to właśnie przypadkowe spotkania wpływają na nasze życie… – kojarzycie ten cytat z kultowego filmu Asterix i Obelix: Misja Kleopatra, kiedy to skryba na proste pytanie „jak to jest być skrybą, dobrze?” odpowiada w taki sposób, by nie odpowiedzieć. I podobnie wyglądają konferencje prasowe reprezentacji Polski.

Michał Probierz nie odpowiada na pytania. To znaczy mówi – ale nie odpowiada. Za każdym razem lawiruje w temacie, widzi tylko pozytywy, żadnych negatywów, „idziemy w dobrym kierunku”. Na konferencji prasowej po meczu ze Szkocją selekcjoner reprezentacji Polski otrzymał pytanie o to, czy w dalszym ciągu będzie rotował w bramce, czy może jednak to Łukasz Skorupski będzie jedynką w eliminacjach do mistrzostw świata. Jak odpowiedział selekcjoner? Pochwalił występ bramkarza i.. zaczął dziękować kibicom. Ale konkretów nie usłyszeliśmy żadnych. A to tylko jeden z wielu przykładów.

Naszą drużyną narodową kieruje człowiek, który do błędu publicznie nie przyznał się chyba nigdy. Zawsze jest jakaś wymówka, zawsze bliżej nieokreślone „coś” zawiniło. Ale trzeba oddać Michałowi Probierzowi jedno – może słowem do błędu się nie przyznaje, ale czynami owszem.

Na wrześniowym zgrupowaniu, w pierwszym meczu ze Szkocją katastrofalne 45 minut rozgrywa Jakub Kiwior – w przerwie dostaje zmianę, w kolejnym meczu z Chorwacją już nie gra.

Jakub Kiwior nie ma prawa zagrać z Chorwacją

W październiku – kompromitujące 90 minut z Portugalią rozgrywa Przemysław Frankowski. W kolejnym spotkaniu z Chorwacją zawodnik RC Lens siada na ławce i nie podnosi się z niej w drugiej połowie (zamiast niego wchodzą Michael Ameyaw czy Bartosz Kapustka).

Przemysław Frankowski nie ma prawa zagrać z Chorwacją [ANALIZA WYSTĘPU Z PORTUGALIĄ]

Michał Probierz jest niekonsekwentny

Gdyby z konferencji prasowych Michała Probierza wyciąć jedno zdanie, które podsumowuje jego kadencję byłoby to „najważniejsze, żeby zawodnicy grali w klubach”. Piękna sentencja, chyba każdy się z nią zgadza. Każdy, ale nie Michał Probierz. Ale zaraz, zaraz! Przecież on sam to powtarza na każdej konferencji prasowej?

Nie przeszkadza mu to jednak w ciągnięciu za uszy zawodników, którzy w klubach nie grają. I jasne – ktoś może powiedzieć, że „nie mamy wyboru”. Michał Probierz sam powiedział również, że „czasami reprezentacja Polski musi pomagać zawodnikom, którzy nie grają w klubach”. Ta niekonsekwencja aż bije po oczach. Ile minut w tym sezonie w Brighton zagrał Jakub Moder? Dokładnie 143 minuty na 1260 możliwych (z czego tylko 4 w Premier League). A w reprezentacji? 167 minut na 540 możliwych. Nie zagrał tylko w listopadowym meczu z Portugalią, dwa razy wychodził w wyjściowej jedenastce i trzy razy pojawiał się z ławki.

– Ciężko mi ocenić. Jak nie gram regularnie w klubie, to do tej topowej dyspozycji trochę brakuje. Uważam, że dzisiaj zagrałem dobre spotkanie – kilka podań do przodu, kilka odbiorów – to, czego się wymaga na tej pozycji. Myślę, że mój występ był okej. – Jakub Moder po listopadowym meczu ze Szkocją. Gwoli ścisłości my wystawiliśmy mu notę „1” w skali 1-10, czyli gorzej być nie mogło.

Oceny Polaków po meczu Polska – Szkocja (1:2)

O ile takiego Kacpra Urbańskiego, Nicolę Zalewskiego czy nawet Piotra Zielińskiego z małej liczby rozegranych minut można rozgrzeszyć, bo grają regularnie – może nie w pełnym wymiarze czasowym, ale jednak. Tak uporczywe stawianie na Jakuba Kiwiora, Jakuba Modera, czy nawet awaryjne powoływanie Mateusza Wieteski, który trzy razy w tym sezonie pojawił się na włoskich boiskach już nie. No i różnica między pierwszą trójką a resztą jest fundamentalna – trio z Serie A broni się grą na boisku.

I ja nie oburzam się na to, że Michał Probierz stawia w reprezentacji Polski na zawodników, którzy mają problem z regularną grą w klubach. Zwracam uwagę na niekonsekwencję w słowach i działaniach. Raz zawodnicy mają grać w klubach, raz reprezentacja Polski ma im pomagać – co jest grane?

Nie mamy „szóstki”

Niestety, ale póki co obrywa się głównie selekcjonerowi. Ale to nie on bezpośrednio odpowiada za to jak wygląda reprezentacja Polski na boisku. Niemniej jednak to on podejmuje decyzje personalne, wobec czego to jego trzeba rozliczać za fatalny wynik w Lidze Narodów.

Jednym z głównych problemów trapiących naszą kadrę jest brak defensywnego pomocnika, tzw. „szóstki”. Michał Probierz w sześciu meczach Ligi Narodów wystawiał na tej pozycji: Piotra Zielińskiego, Bartosza Slisza, Jakuba Modera, Maxi’ego Oyedele, Tarasa Romanczuka, znowu Jakuba Modera i znowu Bartosza Slisza. Efekt? W ciągu ostatnich trzech miesięcy zyskaliśmy… trzy miesiące. Michał Probierz reprezentację Polski prowadził w 17 spotkaniach i wyborów na tę pozycję było jeszcze więcej – Patryk Dziczek, Damian Szymański, Jakub Kałuziński, Mateusz Łęgowski. A defensywnego pomocnika jak nie było, tak nie ma.

Regularnie podsuwaną kandydaturą na tę pozycję jest osoba Radosława Murawskiego. Zawodnik Lecha Poznań bardzo dobrze wygląda na boiskach Ekstraklasy. I tak, ktoś może powiedzieć, że „to tylko Ekstraklasa, Romanczuk też się wyróżnia, a nie dał rady”. Zgoda. Ale co mamy do stracenia? Dlaczego nie przetestować jednego z najlepszych zawodników lidera polskiej ligi? Bo jest z Ekstraklasy? Bo jest za niski? Krzysztof Mączyński też był niski i z Ekstraklasy, a stał się ważnym elementem kadry Adama Nawałki.

Nie ma żadnej pewności, że Radosław Murawski w reprezentacji Polski „odpali”. Ale ile jeszcze razy szansę otrzyma Bartosz Slisz? Ile razy będziemy reanimować Jakuba Modera? A może znowu „spalimy” dzieciaka jak zrobiliśmy z Maxim Oyedele? To może czas na 658 szansę dla Karola Linettego? Odbijamy się od ściany do ściany, każdy selekcjoner reprezentacji Polski w ostatnich latach szuka tej wymarzonej, wyśnionej „szóstki”, ale zanim ją znajdzie zostaje zwolniony.

Ofensywa jak szwajcarski zegarek, defensywa jak szwajcarski ser

Za kadencji Michała Probierza reprezentacja Polski tylko raz nie strzeliła bramki – w meczu wyjazdowym Ligi Narodów z Chorwacją. W pozostałych zawsze przynajmniej jedna bramka wpadała do sieci – to trzeba zaznaczyć. W ofensywie wyglądamy solidnie. Ale już 16 bramek straconych w sześciu meczach Ligi Narodów chluby nie przynosi.

Nie potrafimy bronić. I oczywiście – ktoś znów mógłby powiedzieć – „są gorsi!”. I będzie miał rację, bo w dywizji A Ligi Narodów tyle samo bramek straciła Bośnia i Hercegowina (we wtorek grają ostatni mecz z Holendrami, więc zapewne będą gorsi). Ale już w dywizji B nawet najsłabszy Kazachstan, który nie strzelił żadnej bramki stracił pozwolił rywalom strzelić „tylko” 15 bramek. W dywizji C najgorszy jest Cypr, który również stracił 15 bramek, ale to nie przeszkodziło mu w utrzymaniu się na tym poziomie kosztem Litwy. W dywizji D są tylko dwie grupy po trzy zespoły, więc ich nie wliczamy.

Beznadziejnie bronimy:

  • ze Szkocją w Glasgow – dwie bramki przez brak doskoku do rywala w naszym polu karnym
  • z Chorwacją w Osijeku – bramka z rzutu wolnego po głupim faulu tuż przed polem karnym
  • z Portugalią na Stadionie Narodowym – brak doskoku w polu karnym, nieumiejętność przerwania kontry, bramka samobójcza
  • z Chorwacją na Stadionie Narodowym – brak doskoku przed polem karnym, złe ustawienie w defensywie + brak asekuracji, błąd w wyprowadzaniu piłki
  • z Portugalią w Porto – nieumiejętność przerwania kontry, rzut karny, brak doskoku przed polem karnym (bomba Bruno Fernandesa), ogromna luka w ustawieniu defensywy, strata piłki przed własnym polem karnym
  • ze Szkocją na Stadionie Narodowym – dziura w obronie + brak doskoku przed polem karnym, brak doskoku do dośrodkowującego Szkota – dośrodkowanie i przegrany pojedynek główkowy

W defensywie najlepiej wychodzi nam stanie, wtedy jest 50/50 – albo przeciwnik w nas wpadnie, albo nie. Ale jeśli rywal zaczyna podawać to zaczyna się problem. Jesteśmy zbyt wolni i rywale robią z nami co chcą. Nasi wahadłowi mają problem ze współpracą z półbocznymi obrońcami. Organizacja gry w defensywie? W większości przypadków kończy się „orlikowym” graniem. Panika –  wybij byle gdzie, zablokuj, popchnij.

Ale przecież to „dobry kierunek”, bo  „momentami wyglądaliśmy dobrze na tle topowych reprezentacji”. Piłka nożna to dyscyplina, która bierze pod uwagę całokształt. Suma szczęścia jest zawsze równa zeru – udało nam się wyszarpać zwycięstwo w Szkocji w doliczonym czasie gry, to samo Szkoci zrobili przyjeżdżając do Polski. Nasza defensywa przecieka, a serca i uszy kibiców krwawią od kolejnych wypowiedzi zakłamujących rzeczywistość. Cytując słowa legendarnego selekcjonera reprezentacji Polski śp. Kazimierza Górskiego: „To skoro było tak dobrze, to dlaczego było tak źle?”

fot. PressFocus

Naczelny redakcyjny krytyk. Merytorykę łączy z humorem. Pisze o wszystkim tym, o czym nikt inny nie chce pisać. Prywatnie kibic Realu Madryt i Asseco Resovii Rzeszów, więc można również powiedzieć, że lubi sukces... okraszony szczyptą masochizmu.