Chelsea podtrzymała złą passę. Kolejna strata punktów ,,The Blues”

Napisane przez Mikołaj Duda, 14 stycznia 2025
Chelsea - Bournemouth

Chelsea kontynuuje swój kryzys, gdyż nie punktuje najlepiej. Zremisowała z Bournemouth po niezłym widowisku, wyrywając oczko w samej końcówce. Gol Cole Palmera dał im prowadzenie. Po przerwie sprawy w swoje ręce wzięli gracze z Vitality Stadium. Swoimi trafieniami Justine Kluivert i Antoine Semenyo zszokowali wszystkich zgromadzonych na stadionie. W doliczonym czasie gry do siatki trafił jeszcze Reece James i mecz zakończył się remisem 2:2.

Chelsea faworytem? Wpadła na rozpędzony pociąg

Ostatnie tygodnie dla piłkarzy Chelsea nie były specjalnie udane. Do pewnego momentu w Premier League szło im niemal bez zarzutów, jednak ostatnio złapali obniżkę formy. Po zwycięstwie nad Brentford przyszła seria czterech spotkań bez wygranej. To dwa remisy – z przeciętnym Evertonem i równie kiepskim Crystal Palace, przedzielone porażkami z Fulham i Ipswich Town. Bezwzględnie wykorzystał to Liverpool, z którym jeszcze w grudniu byli na równym poziomie punktowym. Przed meczem Chelsea znajdowała się na czwartej pozycji ze stratą 10 punktów do drużyny Arne Slota.

Perfekcyjnie za to poszło „The Blues” w fazie ligowej Ligi Konferencji. Kompletnie zdominowali te rozgrywki i żadnemu z przeciwników nawet nie pozostawili złudzeń, kto jest drużyną z europejskiej czołówki, a kto z drugiego czy z trzeciego rzędu. Piłkarze Enzo Mareski wygrali każdy z sześciu pojedynków międzynarodowych i bezproblemowo zajęli pierwsze miejsce w tabeli, ale… trener wystawiał tam kompletne rezerwy. To gracze drugiego szeregu mogli się pokazać. Cole Palmer nawet nie jest zgłoszony.

I tak są głównymi faworytami do końcowego zwycięstwa finału, który odbędzie się na Tarczyński Arena we Wrocławiu. Mają też spore szanse na podniesienie pucharu FA Cup na słynnym Wembley. Pewnie awansowali do 1/16 po wysokim zwycięstwie nad Morecambe z niższej klasy rozgrywkowej.

Bournemouth ostatnimi czasy znajduje się na przeciwległym biegunie. Od dziewięciu meczów jest niepokonane zarówno w lidze, jak i w pucharze. Z bardziej prestiżowych zwycięstw „Wisienki” mogą się pochwalić rozgromieniem Manchesteru United aż 3:0 i to na Old Trafford oraz wywalczeniem kompletu punktów przed własną publicznością z Tottenhamem.

Podobnie jak londyńczycy Bournemouth idealnie poradziło sobie w FA Cup. Wysoko pokonało występujące w Championship West Bromwich rezultatem 5:1. To nie jest pierwsze starcie obu drużyn w tym sezonie. Chelsea w czwartej kolejce wybrała się na Vitality Stadium. Pokonała gospodarzy skromnie, bo wynikiem 1:0 po golu w samej końcówce Christophera Nkunku.

Chelsea zdominowała pierwsze 45 minut

Chelsea szybko wzięła sprawy w swoje ręce. Zdominowała przeciwnika i od początku mocno zaatakowała. To opłaciło się już w 13. minucie meczu. Prostopadłą piłkę od Nicolasa Jacksona dostał Cole Palmer, a gdy staje oko w oko z bramkarzem, to się nie myli. Położył Marka Traversa i bezproblemowo otworzył wynik tego spotkania. Kibice na Stamford Bridge mogli być zadowoleni z postawy swoich podopiecznych w pierwszej fazie meczu.

Po bramce Palmera gospodarze nie osiedli na laurach. Dalej mieli pełną kontrolę nad wydarzeniami boiskowymi i kilkukrotnie robiło się groźnie w polu karnym Bournemouth. Blisko szczęścia byli Noni Madueke, Enzo Fernandez czy Nicolas Jackson. Trudno było powiedzieć cokolwiek pozytywnego o postawie podopiecznych Andoniego Iraoli. To zdecydowanie nie była ich najlepsza pierwsza połowa. Obudzili się dopiero w 37. minucie po błędzie Roberta Sancheza wywiązało się zamieszanie i w słupek trafił Justin Kluivert.

Ogólnie jednak mecz wyglądał niczym starcie… gołego tyłka z batem. Batem w tym przypadku była Chelsea, która oddała aż 13 strzałów (pięć celnych). „Wisienki” nie istniały. To raptem jedno uderzenie po wspomnianym błędzie golkipera rywali. Tylko szaleniec zakładałby tu jakąś niespodziankę, skoro goście nawet „nie dojechali” na mecz.

Chelsea zszokowała wszystkich. Nawet samą siebie

Druga połowa zaczęła się dla gospodarzy w najgorszy możliwy sposób. Po prostej stracie Romeo Lavii do piłki w polu karnym dopadł Antoine Semenyo i bezdyskusyjnie został powalony na ziemię przez Moisesa Caicedo. Sędzia nie wahał się zbyt długo, tylko wskazał na 11. metr. Do piłki podszedł Justin Kluivert i rzut karny zamienił na bramkę. Holender tego wieczoru był zdecydowanie najjaśniejszym punktem gości.

Arbiter zdecydowanie trudniejszą decyzję miał do podjęcia kilka minut później. Niesportowym faulem Marca Cucurellę zatrzymał David Brooks. Robert Jones poszedł nawet do monitora, by sprawdzić, czy należy Walijczyka wykluczyć z gry. Po dłuższym zastanowieniu pokazał tylko żółtą kartkę.

Nadchodzące mecze

    Bournemouth na drugą połowę wyszło zdecydowanie odmienione. Szybko odwróciło niekorzystny wynik i miało ochotę na więcej. Piłkarze tego klubu częściej wyprowadzali ataki i przejęli kontrolę nad meczem. Gracze Enzo Mareski za to nie przypominali siebie z wcześniejszej fazy rywalizacji. Stracili swój luz i pewność siebie. Zaczęli mieć problemy nawet z prostym przyjęciem piłki.

    Zmagania piłkarzy Andoniego Iraoli przyniosły zamierzone efekty. W 68. minucie w polu karnym odnalazł się Antoine Semenyo. Popatrzył w stronę bramki i huknął przy bliskim słupku. Robert Sanchez był bez szans. Tablica wyników na Stamford Bridge zaczęła wskazywać prowadzenie gości. Niewiele brakowało, a „Wisienki” miałyby kolejny wielki klub na rozkładzie po pokonaniu Manchesteru City, Arsenalu, Tottenhamu i Manchesteru United. To się jednak nie udało.

    Piłkarze Bournemouth mimo szans nie podwyższyli swojego prowadzenia. Zemściło się to na nich w doliczonym czasie gry. Chelsea wykonywała rzut wolny w okolicach 30. metra. Do piłki podszedł Reece James i… huknął po ziemi przy dalszym słupku. Po jego atomowym uderzeniu znowu na tablicy pojawił się wynik remisowy, który utrzymał się do końcowego gwizdka arbitra. Kapitan pokazał, że „żyje”. Większość tego sezonu spędził na leczeniu kontuzji uda bądź odbywaniu zawieszenia za czerwoną kartkę. To był dopiero jego szósty mecz.

    fot. screen Viaplay

    1
    Bonus 200% od pierwszego depozytu do 400 zł!
    2
    Cashback do 50 zł + gra bez podatku 24/7
    3
    Bonusy od depozytu do 600 zł +zakład bez ryzyka do 100 zł
    4
    Zakład bez ryzyka 3x111 zł (zwrot na konto główne)