Hit zawiódł. Lech Poznań nieznacznie, choć zasłużenie przegrał z Rakowem Częstochowa

Napisane przez Mateusz Dukat, 14 lutego 2025
Lech - Raków

Pomimo ujemnej temperatury na termometrach tego wieczoru cała piłkarska Polska była rozgrzana do czerwoności. Na ENEA Stadionie w Poznaniu rywalizowali z sobą bowiem lider i trzecia drużyna PKO BP Ekstraklasy – Lech P0znań i Raków Częstochowa. Ostatecznie po zwycięstwie gości 1:0 punkty pojechały jednak pod Jasną Górę. 

Niemrawy początek i gol do szatni

W trakcie pierwszych minut spotkania Lech – Raków zdecydowanie widać było, że trwające zawody toczą się o naprawdę wysoką stawkę. Grze obu drużyn towarzyszyło sporo chaosu, niedokładności, co przekładało się z kolei na dużą rolę przypadku. W poczynaniach ekip z Wielkopolski i Śląska widoczna była także agresja i sporo fauli, które – nie ma co ukrywać – mocno spowalniały grę. Twarda postawa Lecha Poznań i Rakowa Częstochowa nie złamała jednak sędziego głównego Szymona Marciniaka, który oszczędnie sięgał do kieszeni z kartkami.

Pierwsze poważniejsze okazje stworzył sobie „Kolejorz”, a w okolicach 10. minuty po sprytnym rozegraniu rzutu wolnego strzał oddał Afonso Sousa. Kilka minut później zagrozić bramce „Medalików” próbowali również kapitan Mikael Ishak i Patrik Walemark, jednak żadna z prób szwedzkiego duetu nie zakończyła się otwarciem wyniku. Chwilę później goście zaczęli kreować swoje sytuacje. Uderzenie ofensywnych graczy Rakowa, takich jak chociażby Adriano Amorim, najczęściej były jednak blokowane przez obrońców Lecha.

W 25. minucie meczu, trochę z zaskoczenia, padła bramka dla gospodarzy. Przy odrobinie szczęścia, po strzale z główki piłka wpadła bowiem do bramki Kacpra Trelowskiego. Wówczas, bez chwili zawahania chorągiewkę w geście spalonego podniósł jednak Krzysztof Nejman. Konsultacja z wozem VAR podtrzymała pierwotną decyzję i tym samym na tablicy wyników wciąż widniał bezbramkowy remis.

Minęły niespełna trzy minuty, a niesamowicie blisko strzelenia gola był napastnik Rakowa – Jonatan Braut Brunes. Norweg znalazł się w niemal stuprocentowej sytuacji, jednak znakomitym refleksem popisał się bramkarz Lecha Bartosz Mrozek.

W drugiej części oba zespoły grały coraz szybciej, czego dowodem jest kolejny nieuznany gol – tym razem dla Rakowa Częstochowa. Niespełnionym strzelcem okazał się być Gustav Bergren, natomiast ewidentny faul na wcześniejszym etapie akcji przekreślił szansę na uznanie bramki.

Co się jednak odwlecze, to nie uciecze i ostatecznie przed przerwą „Medaliki” zdążyły jeszcze objąć prowadzenie. Wszystko za sprawą rzutu rożnego i uderzenia obrońcy Efstratiosa Svarnasa. Grecki defensor idealnie wykorzystał błąd w kryciu i oddał trudny do zrealizowania strzał, który – ku uciesze gości – znalazł drogę do bramki Mrozka.

Statystyki po pierwszych 45 minutach były bardzo bolesne dla gospodarzy. Wszak to o Rakowie mówi się bardziej, że prezentuje defensywny futbol, muruje dostęp do bramki i stwarza mało okazji. Tymczasem to Lech miał na koncie cztery uderzenia (jedno celne), a częstochowianie aż osiem (pięć celnych). Byli w tej części zespołem wyraźnie lepszym.

Raków pragmatyczny, ale znów zwycięski

Od razu po powrocie drużyn na boisko Marek Papszun odkrył swoje karty i jasno dał do zrozumienia, że w trakcie drugiej połowy Raków będzie skupiał się nie na podwyższaniu wyniku, lecz spokojnej obronie tego, co udało się wywalczyć w pierwszej części. Patrząc jednak na późniejszy przebieg zdarzeń, trener gości zaskoczył kibiców. W niektórych fragmentach meczu „Medaliki” wciąż grały ofensywnie i mimo prowadzenia próbowały stwarzać sytuacje pod bramką Mrozka.

Zacznijmy jednak po kolei. Premierowa faza drugich 45 minut obfitowała głównie w zbyt wolne ataki Lecha, który bał się podjąć ryzyko. Pierwszą, odważniejszą decyzją popisał się zmiennik Gisli Thoradrson, który oddał dość groźny strzał na bramkę strzeżoną przez Kacpra Trelowskiego. Z czasem inicjatywa znów znalazła się jednak w rękach, a raczej nogach gości, którzy mimo dość mozolnej gry kilkukrotnie zaskoczyli „Kolejorza” wysokim pressingiem. Mimo że Raków nie stwarzał sobie szans, to z prowadzeniem 1:0 wciąż nie opuszczał swojej piłkarskiej strefy komfortu.

Sielankę podopiecznych Papszuna przerwać próbował Mikael Ishak. W okolicach 70. minuty oddał silny strzał, który ostatecznie został wybroniony przez Kacpra Trelowskiego.

Nieubłagalnie upływający czas w końcu zmusił Nielsa Frederiksena do wprowadzenia na boisko aż dwóch napastników. Oprócz totalnie nieskutecznego Briana Fiabemy na murawie ENEA Stadionu pojawił się również debiutujący Mario Gonzalez. Kosztem tej dwójki Duńczyk zdjął „ze sceny” Antoniego Kozubala oraz Daniela Hakansa.

W obliczu roszad zarządzonych przez Frederiksena kolejną zmianę przeprowadził także Marek Papszun. Jonatana Brunesa zastąpił Leonardo Rochą. Wcześniej z boiska zeszli również Ivi Lopez i Vladan Kochergin. W końcówce spotkania piłkarze Lecha szczególnie zawiedli kibiców. W grze gospodarzy nie było bowiem widać żądzy strzelenia gola i wywalczenia choć jednego punktu.

Hit 21. kolejki zakończył się więc nieznacznym zwycięstwem przyjezdnych, którzy na ten moment do wciąż liderujących wielkopolan tracą już tylko jeden punkt. Lech nie zrobił nic, żeby Raków musiał się martwić o punkty i to po tylko jednym strzelonym golu.

fot. PressFocus

Jego pierwsze wspomnienie z piłką to EURO 2012. W dziennikarstwie najbardziej ceni sobie pracę w terenie, podczas której opisuje to, co dzieje się na najważniejszych stadionach w kraju. Prywatnie kibic FC Barcelony.

1
Bonus 200% od pierwszego depozytu do 400 zł!
2
Cashback do 50 zł + gra bez podatku 24/7
3
Bonusy od depozytu do 600 zł +zakład bez ryzyka do 100 zł
4
Zakład bez ryzyka 3x111 zł (zwrot na konto główne)