Walter Sabatini: „Alisson cały rok denerwował się siedzeniem na ławce”

Walter Sabatini to jeden z najlepszych dyrektorów sportowych w Europie w XXI wieku bez podziału na najlepsze ligi. Imponujące jest jego portfolio, patrząc na dokonane przez niego transfery. To właśnie on sprowadził do Europy Marquinhosa, do Romy Antonio Rudigera, Edina Dzeko, czy Radję Nainggolana. Stefano Gentili z „InfoRoma24” przeprowadził z nim interesującą rozmowę. Jak to mówią – „samo gęste”!
Walter Sabatini – przebieg kariery dyrektorskiej
- 1994-1998 Triestina
- 1998-2000 Arezzo
- 2000-2004 Perugia
- 2004-2008 Lazio; ściągnął Kolarova, Lichtsteinera, Muslerę czy Radu
- 2008-2010 Palermo; ściągnął Ilicicia, Glika, Pastore, Darmiana
- 2011-2016 Roma; ściągnął Alissona, Pjanicia, Nainggolana, Paredesa, Salaha
- 2017-2018 Suning Football Group (Inter i Jiangsu Suning)
- 2018-2019 Sampdoria
- 2019-2021 Bologna i Montreal Impact
- 2022 oraz 2023-2024 Salernitana (odkrycie Edersona, ściągnięcie Ochoi)
Dzięki jego pracy na rynku transferowym klub pierwszy raz się utrzymał w Serie A, eksperci dawali po styczniowym oknie transferowym 7% szans na utrzymanie. Poniżej wideo dotyczące tego czasu.
Ulubione kierunki „skautowania”
Sabatini w swojej karierze przede wszystkim w Romie zakupił wielu znakomitych graczy. Jednym z nich był Leandro Paredes. Dyrektor nie ukrywa jednak, że w jego przypadku liczył na więcej. Wytłumaczył też jakie kraje mają bardzo po drodze z eksponowaniem talentów.
– Jeździłem oglądać mecze argentyńskie i brazylijskie w kategorii U17/U18, bo uważam, że te dwa kraje pokazują te prawdziwe piłkarskie talenty, więc jeśli jesteś wystarczająco uważny, to znajdziesz to, co potrzebujesz. Paredes trafił do Włoch bardzo młodo, ale widziałem w nim cechy, które rzadko kiedy ma ktoś w wieku 16-17 lat. Nie uważałem jednak jak z Marquinhosem, że on będzie u nas od razu do gry. I tak zagrał dla nas po kilku tygodniach i wciąż nosi tę jakże prestiżową koszulkę Romy, ale uważam, że mógł zrobić większą karierę.
– Boca i River Plate to takie argentyńskie odpowiedniki Juventusu i Interu. To prawda, że negocjacje z tymi klubami są wyjątkowe. River nazywają millionarios, bogaci, ale tam nikt nie jest bogaty. Ludzie nie są bogaci i kluby też nie. To teren, gdzie jest wiele trudności. Paredes był jednak tego wart. Zapłaciliśmy 4-5 milionów euro, poszedł na rok do Empoli do Marco Giampaolo, który czynił z niego registę ustawionego przed linią obrony. I Paredes grał tam zawsze, Giampaolo jako pierwszy w Italii mu zaufał.
Leandro Paredes' Serie A season by numbers:
10 games
100% take-ons
91% pass accuracy
15 chances created
1 goalRoma's new midfield general pic.twitter.com/YAmR20821u
— Squawka (@Squawka) November 9, 2016
Edin Dżeko, czyli jak AS Roma… ryzykowała
Jednym z najlepszych transferów Romy w XXI wieku był jednak Bośniak Edin Dżeko. Na stałe zapisał się w historii „Giallorossich” jako jeden z najlepszych strzelców w historii klubów. W ściągnięciu Bośniaka pomogła mu przyjaźń z byłym piłkarzem, który… znał się z ojcem napastnika. Dżeko był jednak po słabszym już okresie w Manchesterze City, gdzie nie stanowił o sile zespołu. AS Roma była… bardzo sceptycznie nastawiona.
– Nie wiem w jakim czasie, ale chyba po trzech latach przekroczył 100 bramek. To wyjątkowy piłkarz. To była jego wola, aby opuścić Manchester, nie czuł się tam dobrze w środowisku, także nie miał dobrych relacji z trenerem Pellegrinim. Wiedziałem to z uwagi na Silvano Martinę (byłego bramkarza Genoi, za młodu piłkarza bośniackiego Zeljeznicara – przyp. MZ), który śledził od początku jego karierę z racji tego, że ojciec Dżeko był jego kumplem.
– Silvano powiedział mi, że Dżeko był bardzo poddenerwowany w Manchesterze i odbyłem podróż do Manchesteru samolotem, by spotkać się i porozmawiać z Txikim Begiristainem. Wiedziałem, że będzie chciał pozbyć się sporej pensji, bo Edin trochę zarabiał. Nie mogłem jednak zrobić sporej inwestycji, więc powiedziałem, że mogę zaoferować maksymalnie 15 milionów euro. Trochę to potrwało, bowiem Edin sam mocno naciskał na ruch. Był to bardzo lojalny piłkarz według wszystkich, bardzo mnie bolało to w jaki sposób się pożegnał z klubem, była jakaś scysja z trenerem Fonsecą. Ojciec Edina nawet mnie później odwiedził. Edin to napastnik wyjątkowy, bardzo szanował swojego ojca, ta paskudna wojna na Bałkanach to jedna z najgorszych rzeczy jakiej doświadczyli ludzie mojego pokolenia w swoim życiu, oni (Bośniacy – przyp. MZ) też mają tam swoją historię, tak jak Sinisa Mihajlović.
W Rzymie grał też Rudiger
Innym z wybitnych skalpów Włocha w Rzymie był dwukrotny triumfator Ligi Mistrzów i jeden z najlepszych obecnie środkowych obrońców świata, czyli Niemiec Antonio Rudiger. Wtedy, jako piłkarz VfB Stuttgart zrobił na Sabatinim wielkie wrażenie i mówiąc po naszemu – Rudiger mógł na dyrektorze polegać jak na Zawiszy.
– O Rudigera mocno kłóciłem się z Pallottą. W Stuttgarcie był bardzo ceniony, ale kiedy przybył do Romy, to był dość ostry. Pallotta codziennie poirytowany dzwonił do mnie, czasem wyśmiewał go, z czasem przestałem tak z nim rozmawiać, bo ja – bezpośredni do swoich piłkarzy – nie jestem skory do tego, by na takie coś pozwalać. Rudiger to był prawdziwy żołnierz dla Romy, potrafił pół boiska przebiec, aby stanąć w sukurs koledze. Szatnia go uwielbiała, on zawsze myślał o Romie, także po karierze. (…) Był świeżo po operacji kolana, a do zakupu przekonał mnie jego temperament. Odwaga to coś, co go zawsze wyróżniało. Widzieć go grającego obiema nogami w Realu – to jest dla mnie ogromne źródło satysfakcji. Mam wielu takich piłkarzy, choćby Nainggolan, Pjanić czy Salah – on w jakieś trzy lata strzelił ze 200 bramek.
Co może zaskakiwać, bardzo ważną osobą w szatni Romy był swego czasu Seydou Keita, były pomocnik Barcelony.
– Seydou Keita to był mistrz pod względem mentalnym, był on piłkarzem, który współpracował z Guardiolą. Niezwykle charyzmatyczny zawodnik, autorytet nawet bez wyrażania słów, dla każdego z kolegów. Mimo iż miałem niezwykły przywilej śledzenia kariery Francesco Tottiego, to Keita miał to coś, co czyniło go mistrzem. Nie znosił sędziów, pamiętam raz jego minę, gdy przegraliśmy zaskakująco w Turynie po świetnym meczu, a on miał ręce ponad głową, nie dowierzał, co się stało.
Jak kupił Salaha i Alissona
Prawdopodobnie najlepsze skalpy Sabatiniego to Alisson Becker i Mohamed Salah. Szerzej nieznany publiczności europejskiej bramkarz w 2016 roku jest już od kilku lat w czołówce na swojej pozycji na świecie. Niedawno mieliśmy przyjemność zobaczyć go w akcji podczas meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów z PSG. Zagrał tam być może mecz życia, chroniąc „The Reds” przed utratą czterech czy pięciu goli! Jego rzymska przygoda była obfita w piękne momenty. Salah to dziś za to jeden najlepszych piłkarzy w historii Premier League. Za dużo dobrego z kolei nie można powiedzieć o Maartenie Stekelenburgu.
– Bardzo go chciałem. Myślę, że on równie mocno i też dlatego bardzo docenił moje działanie. Bardzo kulturalny człowiek. Powiedziałem mu wprost – przez pierwszy rok nie będziesz grał, ewentualnie dostaniesz kilka meczów w pucharach, będzie grać Szczęsny. Muszę Cię chronić. Wiedzieliśmy, że to „Il fenomeno”. Zawsze zaczynałem układanie składów od obrony, bramkarze się dla mnie nie liczyli. To był mój błąd przez całą karierę, że mogłem bardziej doceniać ich rolę. Siedziało trochę we mnie to, co działo się ze Stekelenburgiem. On nie był zmotywowany, nie przesiąkł atmosferą Romy, był dość wycofany. Do tego stopnia, że sam poprosił mnie o transfer i sprzedałem go zgodnie z jego chęcią, do Fulham. Brakowało w nim charakteru, jakiego u bramkarza szukaliśmy.
– Alisson się wkurzał cały rok, ale wiedziałem co robię, bo to działało. Po jego debiucie, z Atletico – dostałem dziesiątki telefonów, co to za fenomen stoi w bramce! Mnie w Romie już nie było. On wtedy zagrał znakomicie. Ależ czułem wtedy dumę. Miałem też trochę szczęścia, często tak miewałem w pracy. Zapłaciłem za niego siedem milionów. Sprzedano go za 72 miliony. Obrzydliwie duży zysk.
– Miałem też trochę szczęścia z Salahem. Był poza kadrą w Chelsea. Wydaje mi się, że u Mourinho trenował sam. Miał Ramadan, pościł. Agent z Dubaju powiedział mi, że jego porozumienie z Fiorentiną to nieprawda. Ja się nagrzałem na ten ruch i poleciałem do Londynu do piłkarza. Spotkałem się z nim, agentem i było widać, że jest duża chęć samego gracza na transfer.
Norweska perełka nie dla AS Romy
Wielu zawodników do Rzymu Sabatini przyprowadził. Nie udało się to jednak w 2015 roku z Martinem Odegaardem, ale dyrektor nie jest w ogóle o to zły. Co innego, gdy mowa o kimś, kto wydawał się piłkarzem na regularne dwucyfrowe zdobycze bramkowe.
– To takie szczęście czasami ma się jako dyrektor. Często można było mnie wtedy spotkać na lotniskach całego świata. Były też pechowe sytuacje, wraz Mauro Baldissonim polecieliśmy z rana do Oslo po meczu z Leverkusen w Lidze Mistrzów. Pojechaliśmy po 15-latka, który teraz gra w Arsenalu. W tym wieku, gdy grasz w seniorach, to wiadomo, że masz do czynienia z talentem. Grał w Norwegii, mieliśmy spotkanie z jego ojcem, ale wydawał się zdystansowany. Po kilku dniach zobaczyłem, że piłkarz podpisał umowę z Realem Madryt. To był ten przypadek, gdy jestem w stanie to zaakceptować. Przegranie walki o piłkarza z takim klubem aż tak nie boli, jak np. z, całym szacunkiem, Borussią Dortmund. Nie ma większego prestiżu od gry w Realu.
A 16-year-old Martin Odegaard was unveiled as a Real Madrid player on this day in 2015 ⏪
This was Los Blancos’ side at the time 🤯 pic.twitter.com/6NDTyVvMSQ
— The Soccer Archive (@soccer_archive) January 22, 2025
– Za to z Barceloną zrobiłem kiedyś bardzo zdrową transakcję. „Tony” Sanabria (dziś piłkarz Torino – przyp. MZ) był piłkarzem, któremu kończyła się powoli umowa. Nie chciałem brać piłkarza bez kontraktu, więc dogadaliśmy się na 4-5 milionów, Sanabria był naprawdę mocny. Jestem trochę zawiedziony jego karierą. Myślałem, że będzie lepsza, nawet jeśli doszedł na zadowalający poziom. Myślałem, że będzie regularnie notował dwucyfrówki jako napastnik, gdzie by nie trafił. Ja na niego mówiłem „Pecho frio”. W Argentynie mówią tak na takich, co są bez entuzjazmu, bez tzw. grinty. Byłoby jednak błędem mówić tak o nim, bo to kulturalny i ułożony piłkarz z chłodną głową.
Messi y Tony Sanabria en Barcelona.. pic.twitter.com/a5S1woq8fE
— Julio Gonzalez (@JulioGcavello) October 13, 2023
Sabatini z rozbrajającą szczerością skrytykował sam siebie za to jak „skończył”. Potrafił palić 60 papierosów dziennie i pić 15 cappuccino: – Papierosy skradły 1/4 mojego życia. Sam się teraz sobą brzydzę, chciałbym mieć tyle energii, co kiedyś. Miałem 25 dni śpiączki farmakologicznej. Moje życie prywatne nie jest godne naśladowania.
Cite-moi un joueur qui a joué dans un club dont personne ne se souvient 👇
Je commence: Marquinhos à la Roma pic.twitter.com/KlklXlHrmP
— La footixerie 🤡⚽️ (@la_footixerie) November 1, 2024
Sabatini i największe skalpy
Jednym z najlepszych ruchów Sabatiniego jako dyrektora sportowego w Romie było sprowadzenie Marquinhosa. Brazylijczyk jest dziś legendą Paris Saint-Germain, choć swoje początki w Europie miał w Rzymie.
– Byłem przekonany, że Marquinhos prędzej czy później trafi do kadry narodowej. Jako 16-latek grał z dojrzałością 28-latka. Podrzucił mi go analityk Spallettiego. Pamiętam jedną akcję, jak jego interwencja na boisku po długim sprincie uratowała drużynę, cieszył się po tym jakby strzelił gola. On był wtedy dzieciakiem. Pracowałem ciężko, aby Roma była na akceptowalnym dla mnie poziomie. Zeman często pytał mnie o niego, kiedy on przybędzie, zajęło to kilka dni. Nie mogłem się temu ruchowi oprzeć, bo to tak jak z kobietą, czasem nie wiesz, co powiedzieć. Piłka to królestwo paradoksów. Chłopak 18-letni nie zagrał w Corinthians, a zaraz trafił do Romy, kadry i… regularnie tam grał. Zemanowi też nigdy nie zapomnę wkładu w jego rozwój, bo poświęcił się dla niego oraz Lameli.
Erika Lamelę w Rzymie także wspomina się bardzo ciepło. Sabatini ma podobne odczucia, co rzymscy kibice.
– Był dla mnie bardzo trudnym tematem, jeśli mam być szczery. Roma przechodziła z rąk rodziny Sensi w ręce amerykańskie. Potrzebowaliśmy potwierdzeń z banku, by robić operacje transferowe. Kosztował mnie 20 milionów euro, a sprzedałem go za jakieś 35. Nie zdarzało mi się, aby zarobek z piłkarza był mniejszy niż jego koszt. Zeman pokazał znów tutaj swoją odwagę, tak jak i przez całą swoją karierę.
Gentili zapytał Sabatiniego, kogo by widział ze swoich skalpów w dzisiejszej Romie. Odpowiedzi można było się w sumie spodziewać – były dyrektor wybrał tych, którzy oddawali na boisku serce: – Na pewno Nainggolan. Myślę, że dorzuciłbym Rudigera, choć podoba mi się Evan N’Dicka. Myślę też o Salahu, ale nie wiem gdzie bym go teraz ustawił (Roma gra na wahadła – przyp. MZ)
Na koniec Sabatini podsumował całe zamieszanie trenersko-dyrektorsko-właścicielskie, które działo się w klubie w ostatnich miesiącach: – Ranieri uporządkował zamieszanie, do którego doszło jesienią. Uważam, że razem z nim powinien pracować Daniele De Rossi. Widać było, że DDR rósł jako trener, ale ta cała „La Dea” czy tam Atena, przepraszam – nigdy nie pamiętam jak ona się nazywa (Greczynka Lina Souloukou, do niedawna CEO Romy) zwolniła go. Bo to nie Friedkinowie, ale ona go zwolniła. A on rozwinął się. Nie zwalniasz kogoś, z kim podpisujesz chwilę wcześniej trzyletnią umowę.
Jego największym wyrzutem sumienia jest to, co męczy m. in. kibiców w Szczecinie – chodzi o miano kolokwialnie mówiąc miano „zero tituli”. Sabatini ma satysfakcję z wykonywanej latami pracy, ale brakuje czegoś w osobistej gablocie.
– Miałem szczęście całą swoją karierę. Gdy nie masz szczęścia w pewnym sensie, nie wygrywasz meczów. Miałem w sobie dużo odwagi, ale na koniec z moich transferów da się wykazać 200 milionów zysków. Nie wygrałem niestety żadnego Scudetto, choć raz mieliśmy 87 punktów. Niestety, rywal miał ich 102. Wszędzie poza Włochami wtedy bylibyśmy mistrzami. Boli najbardziej, że jeden z meczów z Juve przegraliśmy 2:3, po trzech kontrowersjach i każdej na korzyść rywala, ale nie chcę już wzburzać konfliktów. To zawsze będzie ze mną do grobowej deski, bo mi przykro, jak sobie pomyślę, że z tamtą Romą nic nie wygrałem.
Fot. YouTube screen Stefano Gentili