Lech mistrzem Polski, a Jagiellonia na podium! Co wyjaśniła ostatnia kolejka Ekstraklasy?

Wiele tygodni rywalizacji, emocji, zwrotów akcji, aż w końcu przyszła 34. kolejka Ekstraklasy, która miała wszystko rozstrzygnąć. Po ostatnich dziewięciu spotkaniach tego sezonu poznaliśmy już mistrza Polski, pełny skład drużyn, które będą reprezentowały Polskę na arenie międzynarodowej oraz spadkowiczów, jednak kto zajmie miejsca od 16. do 18. wiedzieliśmy już wcześniej.
Mistrzostwo Polski dla Lecha Poznań
Przed multiligą pewne było, że dwa pierwsze miejsca będą należały do Lecha Poznań i Rakowa Częstochowa. Kwestią dyskusyjną było to, dla kogo złote, a dla kogo srebrne medale. W lepszej sytuacji była drużyna Nielsa Frederiksena. Przy ponad 40 tysiącach widzów potrzebowała zwycięstwa, by bez oglądania się na przeciwników podnieść w górę trofeum dla mistrza kraju. W przypadku straty punktów musiałaby nerwowo oczekiwać na napływające wieści z Częstochowy.
Długo trwało napięcie, gdy mijały pierwsze minuty obu spotkań. Przy bezbramkowych remisach każdy gol mógł całkowicie zmienić sytuację na szczycie tabeli Ekstraklasy. Przy Bułgarskiej tego wczesnego wieczoru panowała fantastyczna atmosfera, kibice zaprezentowali oprawę na najwyższym poziomie i jednocześnie wyczekiwali aż ich piłkarze niesieni tym wsparciem zrobią kolejny krok w stronę wyczekiwanej fety. Lechowi gra nie do końca się układała. Miał problem z przedarciem się przez szczelny mur przeciwnika, jednak w końcu, w 39. minucie wydarzyło się to na co wszyscy czekali.
Ali Gholizadeh przerzucił piłkę na lewe skrzydło, gdzie eksperymentalnie występował Rasmus Carstensen. Duńczyk zgrał do środka, a tam czekał już Afonso Sousa, który głową wykończył świetną akcję swojego zespołu. Wtedy stadion odfrunął, na trybunach zapanowała euforia, wszyscy zgromadzeni fani mieli już pewność, że po ostatnim gwizdku Szymona Marciniaka udadzą się w radosny spacer po mieście. Piłkarze byli bardziej powściągliwi i wiedzieli, że muszą być cały czas skoncentrowani, by nie wydarzyło się nic, co mogłoby w Poznaniu przywołać najgorsze wydarzenia z przeszłości.
𝐀𝐅𝐎𝐍𝐒𝐎 𝐒𝐎𝐔𝐒𝐀! ⚽🇵🇹 TEN GOL DAŁ LECHOWI MISTRZOSTWO POLSKI! 🏆 pic.twitter.com/wwnQTVZWX1
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) May 24, 2025
W tym samym czasie w Częstochowie też nudy nie było. Gol Petera Baratha został nieuznany z powodu zagrania ręką, jednak gdy w Poznaniu zeszli już na przerwę, to Węgier został sfaulowany, a Tomasz Kwiatkowski po konsultacji z VAR-em wskazał na rzut karny. Jonatan Braut Brunes udźwignął presję i z 11 metrów pokonał Rafała Gikiewicza. Wtedy Raków od tytułu mistrzowskiego zaczął dzielić zaledwie jeden gol strzelony przez Piasta Gliwice. Już po wznowieniu rywalizacji po przerwie jasne się stało, że Lech musi liczyć tylko na siebie. Patryk Makuch trafił bowiem na 2:0 dla Rakowa.
Niedługo później wydawało się, że Lech też już rozstrzygnął swoje spotkanie. Po podaniu prostopadłym Mikael Ishak nie strzelał, a wyłożył piłkę Rasmusowi Carstensenowi. Duńczyk wpakował ją do bramki, jednak jego radość była przedwczesna. Szymon Marciniak, mimo problemów technicznych, po informacji z wozu VAR wskazał spalonego. Minuty mijały, a nerwowość i wyczekiwanie na ostatni gwizdek w Poznaniu tylko rosły. Jeden błąd mógł kompletnie odmienić sytuację.
W międzyczasie w Częstochowie z boiska wyleciał Fran Tudor, a drużyna Żeljko Sopicia strzeliła gola kontaktowego. Piast nacierał i próbował jeszcze wyrównać. W jednej sytuacji obił słupek, a chwilę później Mario Gonzalez wybił piłkę tuż sprzed linii bramkowej. W końcu Tomasz Kwiatkowski zakończył mecz i Raków czekał na sygnał z Poznania. Piłkarze Aleksandara Vukovicia Bartosza Mrozka nie pokonali. Szymon Marciniak zagwizdał, a cała Bułgarska oszalała z radości. Lech zdobył dziewiąte w historii mistrzostwo Polski, a feta na ulicach stolicy Wielkopolski trwała do białego rana.
Najwięcej zwycięstw ze wszystkich drużyn ✊ To był piękny sezon @LechPoznan 🤩 pic.twitter.com/9ymAYZgHjB
— PKO BP Ekstraklasa (@_Ekstraklasa_) May 24, 2025
Jagiellonia znów powalczy w europejskich pucharach
Można powiedzieć, że na stadionie w Białymstoku został rozegrany baraż o awans do eliminacji Ligi Konferencji. Jagiellonia zagrała z Pogonią Szczecin i było wiadomo, że zwycięzca zajmie trzecie miejsce w Ekstraklasie i przystąpi do gry na arenie międzynarodowej. Co istotne, gospodarzom wystarczał remis. To piłkarze Roberta Kolendowicza musieli postawić wszystko na jedną kartę i zawalczyć o trzy punkty.
Mecz toczył się na wysokiej intensywności i od początku lepsze okazje do objęcia prowadzenia mieli podopieczni Adriana Siemieńca. Mimo tego to goście w 32. minucie trafili do siatki przeciwnika. Znów dała znać o sobie jakość Efthymiosa Koulourisa, który wykończył dobre doświadczenia Leo Borgesa. Grek zdobył już swoją 28. bramkę w tym sezonie, czym zrównał się z Nemanją Nikoliciem, który był najlepszym królem strzelców ostatnich lat w Ekstraklasie.
Jagiellonia nie odpuszczała, w dalszym ciągu atakowała, jednak bramka Valentina Cojocaru była niczym zaczarowana. Piłka konsekwentnie nie chciała do niej wpadać, aż w końcu stało się to na 20 minut przed końcem regulaminowego czasu gry. Norbert Wojtuszek wykorzystał podanie od Jesusa Imaza i trafił z główki, zapewniając Jagielloni Białystok drugi rok z rzędu medal. Po złotym przyszedł brązowy, jednak nikt nie wyglądał na specjalnie niezadowolonego. Kibice nawet wbiegli na boisko! Podlasie się cieszyło i wciąż ma apetyt na więcej. Pogoń Szczecin ponownie w tym sezonie została z niczym.
🔚 #JAGPOG@Jagiellonia1920 zdobywa swój 5. medal w historii! 1 złoto, 2 srebra i dziś 2. brąz! 🥉 pic.twitter.com/JDQGNt7L6I
— PKO BP Ekstraklasa (@_Ekstraklasa_) May 24, 2025
Co jeszcze wydarzyło się na boiskach Ekstraklasy?
Poza trzema głównymi arenami zmagań też emocji nie brakowało. W Warszawie Legia zakończyła sezon dopiero na piątym miejscu, co jak zakomunikowali kibice – jest zdecydowanie poniżej ich oczekiwań. Na dodatek tylko zremisowała 2:2 z żegnającą się z Ekstraklasą Stalą Mielec. Było to też spotkanie pełne pożegnań. Po raz ostatni w klubie wystąpili Tomas Pekhart, Luquinhas i specjalnie oddelegowany z rezerw na tą okazję Michał Kucharczyk.
Cracovia pożegnała swojego trenera zwycięstwem w Lubinie z Zagłębiem, natomiast w Radomiu lepszy okazał się Motor Lublin, który finalnie został najlepszym beniaminkiem tego sezonu Ekstraklasy. Zespół Mateusza Stolarskiego zajął siódme miejsce, co jest najlepszym wynikiem w historii występów na najwyższym szczeblu rozgrywkowym. Dubletem popisał się Samuel Mraz i został najlepszym strzelcem klubu w trakcie jednego sezonu w elicie. Z kolei Puszcza Niepołomice podzieliła się punktami ze Śląskiem Wrocław i wspólnie spadają na zaplecze Ekstraklasy. To było już jednak jasne.
JESTEŚMY ŚWIADKAMI PIĘKNEJ HISTORII! 🥰
CIĄG DALSZY NASTĄPI… 🔜 pic.twitter.com/ORFom4WdVW
— Motor Lublin (@MotorLublin) May 24, 2025
Tabela po zakończeniu sezonu Ekstraklasy
Wszystko co dobre, kiedyś się kończy 😉
Który mecz tego sezonu zapamiętacie najbardziej? ⚽ pic.twitter.com/mxt98Jbkj3
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) May 24, 2025
Komplet wyników ostatniej kolejki Ekstraklasy
- Górnik Zabrze 1:1 Korona Kielce
- Jagiellonia Białystok 1:1 Pogoń Szczecin
- Zagłębie Lubin 1:2 Cracovia
- Lech Poznań 1:0 Piast Gliwice
- Lechia Gdańsk 2:3 GKS Katowice
- Legia Warszawa 2:2 Stal Mielec
- Puszcza Niepołomice 1:1 Śląsk Wrocław
- Radomiak Radom 2:3 Motor Lublin
- Raków Częstochowa 2:1 Widzew Łódź