Liverpool z wygraną na otwarcie. Chiesa bohaterem, znakomity Ekitike

Liverpool dokonał znakomitych zakupów w letnim okienku transferowym, ale by zweryfikować faktyczną przydatność wzmocnień – potrzeba jednak wyjść na boisko. „The Reds” w pierwszej kolejce Premier League zapewnili znakomite widowisko. Pomimo wypuszczenia dwubramkowej przewagi, po 85. minucie trafili dwukrotnie i Bournemouth nie miało już odpowiedzi. Liverpool pokonał „Wisienki” 4:2.
Przed meczem
Spotkanie na Anfield rozpoczęło sezon Premier League 2025/26. Liverpool stanął do obrony tytułu mistrza Anglii pełen zakupów, ale w atmosferze żałoby. W czerwcu życie stracił bowiem w wypadku Diogo Jota, wraz ze swoim bratem Andre Silvą. Klub zdecydował się uczcić pamięć Portugalczyka zastrzeżeniem numeru 20. Wracając do aspektu transferów – „The Reds” wydali ponad 300 milionów euro. Drużyna należąca do Fenway Sport Group,w przeciwieństwie do lat z Jurgenem Kloppem na kierownicy, zaszalała w ciągu jednego okna na maksa. Wirtz, Ekitike, Frimpong i nie tylko to bilans ruchów przychodzących – swoją przygodę na Anfield rozpoczął też Giorgi Mamardaszwili.
Bournemouth z kolei mocno osłabiło się w defensywie. Poza powrotem Kepy Arrizabalagi do Chelsea (po chwili transfer do Arsenalu), „Wisienki” pozbyły się większości bloku defensywnego. Dean Huijsen trafił do Realu Madryt, Ilja Zabarnyj wylądował w PSG, a Milos Kerkez… w Liverpoolu. Mógł więc od razu zadebiutować w nowych barwach przeciwko byłej drużynie. Warto jednak pochwalić za niektóre zastępstwa – czołowy bramkarz ostatniego sezonu Ligue 1 Djordje Petrović i sprowadzony w minionym tygodniu Bafore Diakite – to ruchy, które zasługują na uznanie.
The Reds to take on Bournemouth 🔴 #LIVBOU
— Liverpool FC (@LFC) August 15, 2025
Liverpool XI: Alisson – Frimpong, Konate, van Dijk, Kerkez – Mac Allister, Szoboszlai – Salah, Wirtz, Gakpo – Ekitike,
Bournemouth XI: Petrović – Smith, Diakite, Senesi, Truffert – Adams, Scott – Semenyo, Tavernier, Brooks – Evanilson.
Przed pierwszym gwizdkiem, co w sumie oczywiste – uczczono pamięć zmarłego niedawno Diogo Joty i jego brata minutą ciszy. Odśpiewane „You will never walk alone” miał tym razem wyjątkowo emocjonalny wymiar. Mohamed Salah przeżywał to bardziej niż zwykle.
A moment of silence for Diogo Jota & Andre Silva at Anfield before Liverpool's game with Bournemouth🕊️#LIVBOU | #EPL pic.twitter.com/9jzeHA87uk
— The Athletic | Football (@TheAthleticFC) August 15, 2025
Liverpool z pierwszym golem sezonu
„The Reds” od początku zdecydowali się nie pozostawiać nic przypadkowi. Czwarta minuta to doskonała okazja ze strony Mohameda Salaha. Uderzył on lewą nogą, a kapitalną interwencją popisał się Djordje Petrović. Chelsea pozbyła się go minionego lata po jego świetnym sezonie w rozgrywkach Ligue 1 w RC Strasbourgu. Chwilę później po wrzutce Salaha, ponad bramką głową uderzył Virgil van Dijk. Liverpool zaczął z wysokiego „c”.
W pierwszym kwadransie mieliśmy też pierwszą w sezonie kontrowersję. Marcos Senesi w pobliżu linii środkowej zagrał tak, że Anthony Taylor mógł osłabić ekipę gości. Argentyńczyk widocznie pomógł sobie ręką, reagując zbyt instynktownie – ale nie poniósł konsekwencji. Mogła (a nawet powinna) być to czerwona kartka, bowiem był tzw. ostatnim obrońcą, a Ekitike już widział korytarz do pomknięcia. Znany z wielu błędów arbiter jednak nie ukarał jakkolwiek Bournemouth. Hugo Ekitike został okradziony z doskonałej sytuacji sam na sam.
W takich sytuacjach, jak ta z Senesim zastanawiam się kiedy w końcu jest ta „ręka”? Chłop ewidentnie dotyka intencjonalnie piłkę ręką, a gwizdek sędziego milczy. W takich przypadkach, jak ten, gdzie Ekitike wyszedł by sam na sam musi być czerwona kartka.
— Filip Tomana (@filip_tomana) August 15, 2025
W 30. minucie mecz na chwilę przerwano. Okazało się, że z trybun Anfield dochodziło do rasistowskich okrzyków w stronę Antoine’a Semenyo. Anthony Taylor podjął tu zdecydowaną decyzję i za to należą się brawa. Nie ma miejsca dla rasizmu w piłce nożnej!
Marcus Tavernier miał swoją okazję pięć minut później, ale nie zmienił wyniku meczu. Co innego jeśli mowa o sprowadzonym za 95 milionów euro z Eintrachtu Hugo Ekitike. W małej grze pograł on z Mac Allisterem i van Dijkiem. Wtem Argentyńczyk – widząc szukającego przestrzeni na 20-25 metrze Francuza – dograł mu piłkę, doszło do „mijanki” czy też „przebitki” napastnika z jednym ze stoperów, a za chwilę sprowadzony z Bundesligi snajper umieścił piłkę w siatce Petrovicia. 1:0! Gol został zadedykowany Diogo Jocie – takich obrazków należy spodziewać się w tym sezonie bardzo często.
𝐋𝐢𝐯𝐞𝐫𝐩𝐨𝐨𝐥 𝐩𝐫𝐨𝐰𝐚𝐝𝐳𝐢! 𝐇𝐮𝐠𝐨 𝐄𝐤𝐢𝐭𝐢𝐤𝐞 𝐬𝐭𝐫𝐳𝐞𝐥𝐚 𝐩𝐢𝐞𝐫𝐰𝐬𝐳𝐞𝐠𝐨 𝐠𝐨𝐥𝐚 𝐰 𝐭𝐲𝐦 𝐬𝐞𝐳𝐨𝐧𝐢𝐞 𝐏𝐫𝐞𝐦𝐢𝐞𝐫 𝐋𝐞𝐚𝐠𝐮𝐞! ⚽
📺 Mecz Liverpoolu z Bournemouth możecie oglądać w serwisie CANAL+: https://t.co/45gDeTjRc6 pic.twitter.com/zv3xJWyjcV
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) August 15, 2025
Krótko później Ekitike mógł podwyższyć wynik meczu, ale uprzedził lepiej ustawionego Salaha i uderzył ponad bramką. Piłka szukała Francuza już drugi raz w oficjalnym meczu. Wcześniej wiele strzałów oddał też w meczu o Tarczę Wspólnoty. Po pierwszej części meczu Liverpool przeważał, miał lepsze okazje. Oddał siedem strzałów, ale aż cztery były celne. Bournemouth trochę się rozkręciło w pierwszej połowie, a pomagał w tym nieradzący sobie Ibrahima Konate, który co najmniej trzy razy interweniował dość niepewnie. Kerkez złapał żółtą kartkę za podcięcie swojego byłego kapitana. „Wisienki” czasami próbowały się odgryzać.
Pięć bramek i wiele emocji
Nie minęło pięć minut drugiej części meczu, a już mieliśmy zmianę na tablicy wyników. Hugo Ekitike w polu karnym zgrał do zbiegającego do środka Cody’ego Gakpo. Holender nic nie robił sobie z rywali, minął dwóch po drodze i płaskim strzałem z linii pola karnego pokonał dobrze dysponowanego Djordje Petrovicia. 2:0!
Gakpo podwyższa na 2:0! ⚽ Obrońcy tytułu jasno pokazują, że w wakacje nie próżnowali 💪
📺 Mecz Liverpoolu z Bournemouth możecie oglądać w serwisie CANAL+: https://t.co/45gDeTjRc6 pic.twitter.com/1EsKJvc8lg
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) August 15, 2025
Po godzinie gry z boiska Arne Slot zdjął debiutantów w nowych barwach – Milosa Kerkeza i Jeremiego Frimponga. W ich miejsce weszli dobrze znani zawodnicy – Wataru Endo i ulubieniec trybun, Andy Robertson. Chwilę później Szoboszlai wykonał no-look pass do Wirtza ustawionego za polem karnym, ale Niemiec po uderzeniu z rotacją minął minimalnie bramkę. Wydawało się, że „The Reds” mają wszystko pod kontrolą.
Złapali się jednak na własne błędy. W kolejnej akcji z niedokładnego podania Mohameda Salaha… wyszła udana kontra Bournemouth. Z głębi pola na własnej połowie jeden z graczy dograł doskonale do Brooksa, a ten w biegu dograł on w pole karne do Antoine’a Semenyo, który pokonał Alissona Beckera. 2:1! Wyszło to „Wisienkom” po prostu idealnie. Wychowanek Manchesteru City musiał z lewej strony dograć niezwykle precyzyjnie, żeby ani nie bliżej do Alissona, ani tak, by przecięli to obrońcy. Jeszcze próbował interweniować golkiper „The Reds”, ale piłka przełamała mu rękę.
Semenyo z golem kontaktowym! Bournemouth powalczy jeszcze o punkty na Anfield? 👀
📺 Mecz możecie oglądać w serwisie CANAL+: https://t.co/45gDeTkp1E pic.twitter.com/6bi7vVYLIS
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) August 15, 2025
Na 20 minut przed końcem to „The Cherries” przycisnęli gospodarzy. Zablokowano próbę Davida Brooksa, a generalnie patrząc – Liverpool musiał cofnąć się w obawie o wynik. Arne Slot widząc realia meczu postanowił wzmocnić tyły Joe Gomezem oraz Curtisem Jonesem, kosztem znakomitego w debiucie Ekitike, a także Mac Allistera. Robiło się coraz niebezpieczniej.
Obawy były słuszne, a naciski „Wisienek” przyniosły efekt. Po raz kolejny gol wyszedł…. z powodu nieudanego zagrania Salaha. Krótko później na własnej połowie z piłką ruszył Antoine Semenyo na mniej więcej 30. metrze. Ghańczyk (autor 11 goli sezon temu) ruszył nieustraszony na bramkę rywala, a obrońcy Liverpoolu nic sobie z tego nie zrobili. Nieudolnie podchodzili do ofensywnego piłkarza Andoniego Iraoli. Mógł zagrać do co najmniej trzech kolegów, ale wziął ten ciężar na siebie. I co? Skończyło się to wyrównaniem, Semenyo uderzył w przeciwny róg wobec Alissona. 2:2! Ten nawet nie drgnął.
𝐒𝐄𝐌𝐄𝐍𝐘𝐎𝐎𝐎𝐎! 𝐂𝐎 𝐙𝐀 𝐑𝐀𝐉𝐃! 𝐑𝐄𝐌𝐈𝐒 𝐍𝐀 𝐀𝐍𝐅𝐈𝐄𝐋𝐃! ⚽💪
📺 Mecz możecie oglądać w serwisie CANAL+: https://t.co/45gDeTjRc6 pic.twitter.com/MkJjh8KE5A
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) August 15, 2025
Niby był to mecz pierwszej kolejki, ale poziom intensywności budził podziw. Niespodziewanie jednak do gry w miejsce Floriana Wirtza Arne Slot dał szansę… Federico Chiesie. Mało kto się spodziewał, że może on być jednym z bohaterów widowiska. Po zamieszaniu w polu karnym, włoski mistrz Europy sprzed czterech lat niepilnowany pokonał Petrovicia. 3:2! Anfield oszalało! Najbardziej niesamowite jest to, że to piłkarz widmo, który przez urazy i nieprzygotowanie fizyczne na początku poprzedniego sezonu zniknął z radarów. To był jego… pierwszy gol w Premier League!
😍 FEDE 😍 pic.twitter.com/iZkPFdFFCw
— Liverpool FC (@LFC) August 15, 2025
Bournemouth oczywiście próbowało wyrównać, ale w końcu na Anfield można było pochwalić Egipcjanina. Mo Salah w 94. minucie spotkania trafił do siatki swoją gorszą nogą, dobijając rywali na 4:2! Zrobiło się więcej miejsca, to i skorzystał z tego największy gwiazdor „The Reds” i trochę zmazał plamę za poprzednie minuty, w których był dość irytujący i niedokładny, a do tego popełnił dwie straty.
https://twitter.com/CANALPLUS_SPORT/status/1956461619468214370
Liverpool – Bournemouth 4:2 (1:0)
Hugo Ekitike 37′, Cody Gakpo 49′, Federico Chiesa 88′, Mohamed Salah 90+4′ – Antoine Semenyo 64′, 76′
Fot. screen Canal+Sport