Kiedy trolle przejmują całe show. Rozliczamy La Liga: luty

04.03.2020

Za nami już luty, czyli kolejny miesiąc niechybnie zbliżający nas do końca rozgrywek i poznania ostatecznych rozstrzygnięć. Ponad 2/3 sezonu to zwykle dobry moment do tego, by w miarę rozsądnie pobawić się w to, kto zostanie mistrzem, kto awansuje do europejskich pucharów, a kto spadnie. W obecnym sezonie LaLiga jest jednak inaczej. Tu wciąż każdy rywalizuje z każdym, a uściślając – każdy przegrywa z każdym. Dotyczy to także tych, którzy walczą o mistrzostwo w wyścigu żółwi: Realu Madryt i Barcelony.

Już na przełomie lutego i marca dostaliśmy hit, który miał dać nam odpowiedzi na wiele pojawiających się pytań. „El Clasico” nie sprawiło jednak, że jesteśmy mądrzejsi. Wiemy tylko, że tego dnia to Real był skuteczniejszy i zdołał dopisać sobie trzy punkty, wracając na szczyt tabeli. Walka w czubie to jedno, ale nie tylko w nim jest ciekawie – w pojedynku o pozostanie w LaLiga na dobrą ścieżkę wydaje się wejść (w końcu) Celta Vigo. To wszystko zaledwie mały ułamek tego, co się działo, ale o tym później.

Największe zaskoczenie: Suso

Każdy, kto choć trochę śledził Milan np. w ostatnim roku, raczej śmiało przyznałby nawet obudzony w nocy, że Suso to „piłkarz-mem”. Wyjątkowo pod formą, słaby, niezaangażowany, bezustannie zawodzący. Kiedy pojawiały się pogłoski o rzekomym zainteresowaniu Hiszpanem różnych klubów, my zadawaliśmy sobie pytanie, jak ktokolwiek może go chcieć.

Zimą zgłosiła się Sevilla, i to właśnie w klubie ze stolicy Andaluzji występuje obecnie 26-latek. Ten, który był skreślany na starcie, który miał nie nadawać się już na taki poziom, tuż po dołączeniu do nowego klubu rozegrał wyjątkowy mecz (2:2 z Espanyolem). Bramka i asysta to jedno, ale Hiszpan uzyskał najwyższą możliwą notę, dziesiątkę (wg. portalu WhoScored). Nie da się zaprzeczyć – nikt się nie spodziewał, ze Suso wciąż ma gdzieś głęboko schowane „to coś”.

Największy kozak: Leo Messi

Tak, wiemy – nuda. Messi jest wszędzie, ale dopóki gra w piłkę i wciąż traktujemy go w ludzkich, a nie kosmicznych kryteriach, dalej będzie zasługiwał na to, by się pojawiać w zestawieniach takich jak właśnie to. Wyniki Barcelony w LaLiga zakłamują rzeczywistość. Według nich wszystko jest w porządku, Barcelona zanotowała cztery triumfy z rzędu, dopiero „El Clasico” okazało się wpadką.

Prawda jest jednak taka, że gdyby nie Messi, na Camp Nou byłoby dużo, dużo gorzej, żeby nie powiedzieć dramatycznie. Argentyńczyk niemal w pojedynkę sprawia, że z pozoru trudne rzeczy przeradzają się w możliwe do wykonania. Pytanie, jak długo tak można…

Najlepszy trener: Oscar Garcia

Ocenianie trenerów to bardzo niewdzięczne zadanie. Wystarczy kilka porażek, by ktoś uznawany za bohatera i geniusza, nagle został postrzegany jako nieudacznik. W drugą stronę działa to tak samo i doskonale pokazuje to przykład Oscara Garcii.

46-latek przejął Celtę Vigo na początku listopada i przez długi czas nie był w stanie nic zrobić z jej tragiczną sytuacją. Wydawało się, że to właśnie z nim ten klub zleci z ligi. Do końca sezonu wciąż wiele może się zdarzyć, ale luty w wykonaniu „Celestes” pokazał, że jednak potrafią notować dobre wyniki. Po 0:1 z Valencią, przyszła seria nieoczekiwanych rezultatów. Triumf 2:1 nad Sevillą, wyjazdowy remis z Realem Madryt, do tego pokonanie Leganes i punkt z mocną Granadą. Takiej serii w obecnym sezonie Celta jeszcze nie miała.

Największa kontrowersja: barcelońska „farma trolli”

Być może w normalnych okolicznościach w tej kategorii powinna pojawiać się jakaś boiskowa nieścisłość, ale nie da się przejść obojętnie obok tego, co dzieje się w Barcelonie. W poprzednim miesiącu gruchnęła na nas wiadomość, że władze klubu (prezydent Bartomeu) wynajęły za wielkie, klubowe pieniądze, zewnętrzną firmę specjalizującą się w internetowym „trollingu”.

Ocieplanie wizerunku władz, wstawianie się za nimi, a także hejtowanie rywali (jak Victor Font) czy też własnych piłkarzy (Pique, Messi), mających na pewne tematy odmienne zdanie. Umówmy się – nie było w lutym nic równie kontrowersyjnego…

Najlepszy bramkarz: Aitor Fernandez

Patrząc jedynie na wyniki, trudno byłoby spodziewać się, że to właśnie golkiper Levante zasłuży sobie na miano tego „naj”. Pięć meczów w lutym, trzy porażki, dwie wygrane. Pięć bramek zdobytych i aż siedem straconych. Mimo tego to właśnie Aitor sprawił, że nie było ich w drugiej rubryce dużo więcej. Co więcej, najlepszy występ w lutym, a może i w całym sezonie, zanotował w starciu z Realem Madryt. To m.in. kilka jego niezwykłych interwencji sprawiło, że Levante mogło cieszyć się z sensacyjnego triumfu.

Najlepszy obrońca: Jules Kounde

Sevilla od lat pokazuje, że ma nosa do wyszukiwania zdolnych zawodników, w tym także defensorów. Wystarczy wspomnieć choćby Daniego Alvesa czy Clementa Lengleta, którzy trafili z niej do Barcelony. Młodziutki Kounde może być kolejnym, który w niedalekiej przyszłości dołączy do wielkiego klubu za równie wielkie pieniądze. Stoper, który skończył w listopadzie 21 lat, rozegrał w lutowych kolejkach trzy mecze. W dwóch ostatnich nie dość, że dobrze wypełniał swoje zadania defensywne, zanotował bramkę (z Getafe) i asystę (z Osasuną), przyczyniając się do wygranych Sevilli.

Najlepszy pomocnik: Leo Messi

Messi wyróżniony jako pomocnik? Czemu nie! Argentyński crack mimo upływu lat nie przestaje zadziwiać, a doskonałe wcielenie się w rolę rozgrywającego nie stanowiło dla niego żadnego problemu. Choć to właśnie w lutym ciągnęła się najdłuższa od lat seria Messiego bez bramki w lidze, 32-latek świetnie wypełnił lukę… asystami.

Przy okazji punktu „największy kozak” wspominaliśmy, że bez niego Barcelona miałaby duże problemy. Cóż – w wygranym 2:1 meczu z Levante, Messi zanotował asysty przy obu golach. W zwycięstwie 3:2 z Betisem – przy wszystkich trzech. W meczu z Getafe, zakończonym triumfem 2:1, także dopisał sobie asystę. Łącznie aż sześć w trzech meczach. Śmiało można stwierdzić, że wizja Argentyńczyka dała „Blaugranie” aż osiem z dziewięciu punktów wywalczonych w tych meczach. O meczu w Eibar nie wspominamy, bo tamten „czteropak” powinien dać Messiemu także miano najlepszego napastnika, ale trzeba zachować trochę różnorodności.

Najlepszy napastnik: Lucas Ocampos

I właśnie tą różnorodnością będzie w tym przypadku Lucas Ocampos. Boczny napastnik (do wyboru: lewy/prawy) trafił do Sevilli latem, podobnie jak wspomniany Kounde. Francuski rynek jak na razie nie zawodzi andaluzyjskiego klubu, a nawet wręcz przeciwnie. 25-latek świetnie odnalazł się w Hiszpanii, z miejsca stając się jednym z najważniejszych graczy ofensywy Sevilli. Co więcej, luty był dla Argentyńczyka najowocniejszym jak dotąd miesiącem. W pięciu występach zdobył on aż cztery bramki, dokładając do nich asystę.

Najlepsza bramka: Jose Luis Morales przeciwko Realowi Madryt

Kandydatów było kilku – luty dostarczył nam parę bramek z dystansu, parę po świetnych akcjach drużynowych, parę po indywidualnych przebłyskach i dryblingach. Wybór padł jednak na tę bramkę, która łączyła w sobie najwięcej „elementów trudności”. Piłka w powietrzu, w dość znacznej odległości, z ostrego kąta, a przede wszystkim zwycięska i przeciwko bardzo mocnemu rywalowi. Jak wcześniej wspomnieliśmy, jednym z bohaterów starcia Levante – Real Madryt był Aitor Fernandez, ale to właśnie gol Moralesa ostatecznie zapewnił Levante nie remis, a zwycięstwo. Piękne uderzenie, czapki z głów.