Rynek wolnych graczy. Czego należy oczekiwać po letnim okienku transferowym?

02.05.2020
Ostatnia aktualizacja 22 maja, 2020 o 14:06

Zawieszenie rozgrywek i problemy finansowe wielu klubów sprawiają, że rynek transferowy może na dobre ulec zmianie. Nie ma co ukrywać – wielkie transakcje z pewnością odejdą na pewien czas w zapomnienie, a kluby zamienią się w łowców. Kupić najmłodszego, najtańszego i najlepszego. To te trzy główne czynniki zaważą podczas szukania odpowiednich wzmocnień. Kto w nowych realiach odnajdzie się najlepiej?

Zwykle na przełomie kwietnia i maja powoli zaczynamy żyć wielkimi sagami transferowymi. Doskonale pamiętamy jak Bayern Monachium kilka lat temu, jeszcze w trakcie trwania sezonu, wbił kij w mrowisko i ogłosił zakontraktowanie Mario Goetze. Teraz na jakieś konkrety będziemy musieli jednak poczekać. Miesiąc, dwa lub nawet dłużej. Kluby nadal bowiem nie wiedzą, na czym konkretnie stoją i czy przede wszystkim wpłyną ostatnie transze za prawa telewizyjne. Bez tej części budżetu o jakichkolwiek wielkich wzmocnieniach nie będzie przecież mowy.

Zagraj w BETFAN pierwszy kupon BEZ RYZYKA! Jeśli przegrasz, zwrot do 100 PLN trafi na Twoje KONTO GŁÓWNE z możliwością natychmiastowej wypłaty!

Czas na zmiany

Czy Jadon Sancho wróci do Premier League? Czy Bayern Monachium rozbije bank na Sane i Havertza? Co z Barceloną oraz Realem Madryt i ich próbą wyciągnięcia dwóch gwiazd PSG? Kogo do drużyny doda Juergen Klopp?

Pytań jest oczywiście o wiele więcej, a pomimo poznania pewnych dat rozpoczęcia rozgrywek w niektórych ligach, nadal nie mamy pojęcia czy po kilku kolejkach wszystko nie runie niczym domek z kart. Co w przypadku wysypu zakażeń w jednym klubie? Czy wówczas ktokolwiek nadal będzie optował za ponownym wznowieniem rozgrywek? Głównie dlatego kluby nie chcą ryzykować i póki co bacznie obserwują rynek. Przede wszystkim oczekują na wiadomości, jak zakończą się negocjacje ws. praw telewizyjnych. Jeśli dostawcy zapłacą, to wówczas poczują pewien komfort pod kątem wypłaty wynagrodzenia dla obecnych zawodników. Co więcej, wielu głównych sponsorów, takich jak linie lotnicze i firmy bukmacherskie, równie mocno ucierpiało w wyniku pandemii koronawirusa, co doprowadzi do ograniczenia przychodów komercyjnych.

Wciąż nie wiadomo, jak będzie wyglądała kwestia kontraktów zawodników. W Europie zwykle umowy obowiązują do 30 czerwca, kiedy tak naprawdę wszystkie ligi zakończą swoje rozgrywki. Jeśli np. Premier League wróci do gry, to zapewne część spotkań zostanie rozegrana w lipcu czy sierpniu. Co wówczas z zawodnikami, którym wygasają umowy? FIFA zdążyła na początku miesiąca wydać w tej sprawie oświadczenie:

– Obecny sezon nie zakończy się w tradycyjny sposób. Dlatego zaproponowaliśmy przedłużenie umów do czasu, aż rozgrywki rzeczywiście dobiegną końca. Podobna zasada ma zastosowanie wobec zobowiązań, które mają rozpocząć się wraz z rozpoczęciem nowego sezonu. W związku z tym FIFA będzie elastyczna i pozwoli na przeniesienie odpowiednich okienek transferowych, aby przypadały między końcem starego sezonu a początkiem nowego.

Z tych słów wynika niejako, że póki co nie znamy konkretnych dat okienek. Kluby muszą zatem czekać do rozpoczęcia gry i wówczas wszystko się wyjaśni. To stwarza także zamęt dla zawodników, którzy podpisali już kontrakty z innymi klubami. Weźmy na tapetę Hakima Ziyecha. Marokańczyk od 1 lipca zostanie graczem Chelsea, ale tak naprawdę nie będzie mógł występować w nowym zespole do nowego sezonu.

Zasady Premier League umożliwiają bowiem aktualizację kadr zaledwie dwa razy do roku – przed rozpoczęciem ligi oraz po i w trakcie zimowego okienka. Jeśli FA (angielski związek) nie dokona korekty, to skrzydłowy oczywiście będzie mógł trenować z nowym zespołem, ale na boisko nie wybiegnie pomimo obowiązującego kontraktu. Takich sytuacji na pewno będzie wiele więcej.

Rynek piłkarski na pewno ulegnie zmianie. Przede wszystkim do mody wrócą transfery, oczywiście teoretycznie, bezgotówkowe. Wolny transfer to tylko pozornie darmowe wzmocnienie. Opłata dla agenta, za podpis zawodnika, czy inne bonusy lojalnościowe zostaną zapewne podwyższone o kilkadziesiąt procent. Piłkarze oraz ich przedstawiciele wiedzą jak obracać się w tym biznesie i zechcą na pewno to wykorzystać. Obecnie kilkadziesiąt milionów prowizji pobranej przez Mino Raiole podczas transferu Paula Pogby może już nikogo nie dziwić i za jakiś czas stać się normą. Tym bardziej, jeśli za zawodnika drugi klub nie weźmie jakichkolwiek pieniędzy.

Z drugiej strony kluby, które przez lata nieco oszczędzały, mogą teraz ruszyć z kopyta. Nie bądźmy zatem zaskoczeni, gdy to Bayern zostanie królem polowania. Nawet jeśli Karl-Heinz Rummenigge mówi o wielkim oszczędzaniu, to raczej nie mamy żadnych podstaw do tego, aby mu uwierzyć. W kręgu ich zainteresowań znajduje się wiele nazwisk, a przede wszystkim mogą wykorzystać problemy innych. Rynek na pewno nieco przychyli się w stronę kupującego aniżeli sprzedającego, ponieważ więcej klubów będzie rozpaczliwie szukać oszczędności, a to najlepsza informacja dla najbogatszych.

Wzorem NBA

Możemy się także przygotować na ciekawe wymiany i wypożyczenia. Kluby sięgną także po produkty akademii. Już rok temu zrobiła to Chelsea, a przypadki Abrahama czy Mounta pokazują, że w tych chłopakach drzemie potencjał. Co do wymian, to tutaj eksperci przewidują zaczerpnięcie pewnego trendu z NBA. Ty mi oddasz dwóch średniaków, ja tobie jednego, ale za to wielkiego kozaka. Na takiej zasadzie może to mniej więcej działać. Być może niektóre transfery pod pewnym względem nadal będą zawierać kilkadziesiąt milionów euro, lecz teraz wszystko zamknie się w formie barterowej. Kilka tygodni temu napomknął o tym Fabio Paratici, jeden z najlepszych dyrektorów piłkarskich na świecie.

– Będzie wiele transakcji wymiennych. Możliwe, że ta sytuacja zbliży piłkę nożną do koszykówki, konkretnie do NBA. Jest prawdopodobne, że niektóre kluby, na przykład w Niemczech, mogą skorzystać z ogólnej sytuacji kryzysowej, ponieważ ten kraj posiada bardziej stabilną gospodarkę bazową niż inne – stwierdził sternik Juventusu.

Jakiś czas temu w podobnym tonie wypowiadał się przedstawiciel największego rywal Juventusu – Giuseppe Marotta. Dyrektor generalny Interu stwierdził, że koronawirus znacznie zmniejszy opłaty za transfer. Czy do kibiców takie słowa jednak docierają? Mamy wrażenie, że nadal niektórzy żyją w medialnej bańce. Anglików postanowił nieco obudzić Ed Woodward. Wiceprezes Manchesteru United na czym jak na czym, ale na pieniądzach doskonale się zna. W końcu to były bankier, który dzięki temu zyskał przychylność Glazerów. Jak on definiuje przyszłość?

– Nikt nie ma raczej złudzeń co do wielkich transferów. Stoimy przed poważnymi wyzwaniami w futbolu. Tego lata kluby, w tym również nasz zespół, na rynku transferowym nie będą tak aktywne, jak zwykle. Wzmacnianie zespołu i wykorzystywanie tego, co Solskjaer wypracował w kwestii powrotu na szczyt, jest naszym największym priorytetem. Musimy mieć jednak jasność co do przyszłości.

Zagraj w BETFAN pierwszy kupon BEZ RYZYKA! Jeśli przegrasz, zwrot do 100 PLN trafi na Twoje KONTO GŁÓWNE z możliwością natychmiastowej wypłaty!

Kto do wzięcia?

Podpisanie graczy na zasadzie wolnego transferu dla wielu klubowych kas i menedżerów może okazać się zbawieniem. Głównie mowa tutaj o najlepszych zespołach, które są konkurencyjne i pomimo problemów finansowych nadal mogą zaproponować godziwe wynagrodzenie. Na kogo przede wszystkim należy zwrócić uwagę?

Przenieśmy się do Francji. Edinson Cavani przez wiele lat uchodził za napastnika niedocenianego. Dobry na rozgrywki ligowe, ale za słaby na europejskie puchary. Często zarzucano mu, że podczas najważniejszych spotkań gaśnie. Mimo to, latem znajdą się chętni, aby przekonać go do transferu. Podczas zimowego okienka walczyło o niego Atletico, lecz oferta na poziomie około 15 milionów euro nie przyniosła skutku. Gdyby Paryżanie wiedzieli, że koronawirus tak pokrzyżuje wszystkim plany, to z pewnością przyjęliby taką propozycję. Po kilku miesiącach od tamtej sytuacji został zachowany status quo, choć do gry może włączyć się także Newcastle. Nowi właściciele czyhają bowiem na najgorętsze kąski, a dla Urugwajczyka mógłby to być ostatni duży kontrakt w karierze.

Kilku graczy do przejęcia jest także od Chelsea. O ile nowy kontrakt Oliviera Giroud jest na skraju finalizacji, tak Willian oraz Pedro po tym sezonie zakończą swoją przygodę z „The Blues”. Dla pierwszego to owocne siedem lat zakończone między innymi dwukrotnym zwycięstwem w Premier League. Wielu kibiców go krytykuje, wytyka go palcami, ale poniżej pewnego poziomu raczej nigdy nie zszedł. W jego kontekście wymienia się Barcelonę oraz Arsenal. Co do Pedro, to póki co nie znamy konkretnych kierunków.

Pozostając w Premier League mamy takie nazwiska jak David Silva, Adam Lallana, Jan Vertonghen czy nieco zapomniany Ryan Fraser. Być może o tym ostatnim nie jest już tak głośno. Jednak nie powinniśmy zapominać, że w sezonie 2018/2019 wykręcił 8 bramek i 15 asyst. Silva z kolei po 10 owocnych latach pożegna się z „Obywatelami”. W kontekście transferu wspomina się głównie Valencię oraz Las Palmas. Niewykluczone są także przenosiny do Interu Miami, Japonii czy Kataru.

Nie zapominajmy także o obrońcach. Thomas Meunier, Layvin Kurzawa, Thiago Silva i Giorgio Chiellini – trzeba przyznać, że pomimo wieku można z tego skleić naprawdę dobrą defensywę. Głównie Belg oraz Francuz mogą liczyć na spore zainteresowanie klubów z Anglii oraz Niemiec.

Najwięcej spekulacji dotyczy jednak Driesa Mertensa. Belg to uznana marka i pomimo 32 lat nadal rozchwytywana postać na rynku. Głównie przez Chelsea, która od kilku lat monitoruje jego sytuację. Najpierw za czasów Antonio Conte, później Maurizio Sarriego, a jak się okazuje po odejściu włoskiej myśli trenerskiej nadal istnieją w Londynie entuzjaści talentu tego mobilnego snajpera. „The Blues” mogą napotkać jednak spory problem, ponieważ Mertens zamarzył sobie pobicie rekordu bramkowego Napoli. Na ten moment zrównał się z Markiem Hamsikiem. Jeśli Serie A nie wznowi sezonu, to o transferze będzie można zapomnieć.

Poza tym nie wymieniliśmy Mario Goetze oraz także Zlatana Ibrahimovicia. Jest zatem w kim wybierać, a agenci powyższych zawodników już zacierają ręce i otwierają kieszenie.

Jedno jest pewne. Rynek o jakim marzyliśmy jeszcze w lutym czy na początku marca od dawna odszedł w zapomnienie. Niczym hieny musimy zadowolić się tym, co pozostało i z utęsknieniem oczekiwać na zmiany.