Porażka, która daje nadzieję. Lech postawił się Benfice

22.10.2020

Pomimo przegranej Lecha Poznań w starciu z Benfiką Lizbona, na kolejne występy „Kolejorza” w fazie grupowej Ligi Europy możemy patrzeć ze względnym optymizmem. Przez większą część spotkania polski zespół grał z Portugalczykami jak równy z równym. 

Co jeszcze istotniejsze, Lechici nie odeszli od swojej filozofii gry, którą prezentowali w drodze do Ligi Europy. Klub, który na wiele lat zniknął z poważnego grania na arenie międzynarodowej nie przestraszył się jednego z faworytów do końcowego triumfu w rozgrywkach.

Każdemu kto planuje wejść do kasyna lub postawić zakład u bukmachera, radzimy mieć tę książkę pod ręką.

Odwaga i ofensywna gra

Jeszcze nie tak dawno byłoby absolutnie nie do pomyślenia, że polski zespół będzie w stanie postawić się tak renomowanej drużynie. Zwłaszcza mając w pamięci potężne wpadki polskich zespołów w starciach z drużynami będącymi kilka półek niżej od Benfiki. Przy Bułgarskiej obejrzeliśmy jednak zespół grający przyjemny dla oka futbol. W poczynaniach Lecha nie widać było chaosu, paniki, wybijania piłki na oślep. Pojawiło się natomiast budowanie akcji od bramkarza, spokojne rozgrywanie piłki i cierpliwe czekanie na swoją okazję. A tych było dzisiaj naprawdę sporo.

Moder potwierdza ogromne umiejętności

Świetne recenzje za swoją grę zebrał Jakub Moder. Środkowy pomocnik Lecha oddał kilka groźnych strzałów, raz uderzając nawet w poprzeczkę. Widać, że udane występy w reprezentacji Polski jeszcze mocniej zbudowały tego chłopaka i dodały mu pewności siebie. Moder nie bał się wziąć piłki i przebiec z nią kilkanaście czy też kilkadziesiąt metrów. Był idealną przeciwwagą dla znacznie bardziej statycznego Pedro Tiby. Portugalczyk mądrze wykorzystywał swoje atuty i starał się szybko pozbywać piłki. Nie robił tego jednak pochopnie, rozważnie adresując każde podanie.

Młodzież bez kompleksów

Ciekawie wyglądali również nasi młodzi skrzydłowi. Michał Skóraś oraz Jakub Kamiński starali się za pomocą swoich rajdów rozerwać obronę rywali. Pierwszy z wymienionych piłkarzy przy wyrównującym golu zachował się niczym stary wyga, przepuszczając piłkę do Alana Czerwińskiego. Niejeden bardziej doświadczony zawodnik połasiłby się na przejęcie tego podania.

W oczy rzucał się brak kompleksów ze strony poznańskiej młodzieży. Naprzeciw piłkarzy, którzy nie dostąpili jeszcze zaszczytu występu w dorosłej reprezentacji Polski stali tacy kozacy jak Jan Verthongen, Nicolas Otamendi czy Alex Grimaldo. Nie robiło to jednak na nich wielkiego wrażenia.

Powinno być już łatwiej

Benfica to zdecydowanie najsilniejszy zespół, z którym w fazie grupowej przyjdzie rywalizować Lechowi. Aby powalczyć w niej o awans, dobre wrażenia po przegranym meczu niestety nie wystarczą. Potrzebne są punkty, które łatwiej będzie zdobyć w rywalizacji ze Standardem Liege oraz Glasgow Rangers. Szkocki klub może działać na wyobraźnię przeciętnego polskiego kibica, lecz patrząc na kadrę zespołu dowodzonego przez Stevena Gerrarda, nijak ma się ona do nazwisk w ekipie Benfiki.

Ważny dla losów dalszej rywalizacji Lecha w Lidze Europy będzie powrót do składu Lubomira Satki. W dzisiejszym meczu widać było, że Słowaka brakuje na boisku. Tomasz Dejewski robił co mógł, lecz nie jest to zawodnik, na którym można opierać defensywę Lecha. Przy pochwałach adresowanych w stronę polskiego rodzynka w Europie należy jednak pamiętać, że „Kolejorz” stracił cztery gole. Nawet dobrze funkcjonująca ofensywa nie jest często w stanie nadrobić tak dużych strat poniesionych pod własną bramką.

Ważne, żeby plusy nie przesłoniły nam minusów. Największym minusem jest oczywiście zero po stronie zdobyczy punktowej. Taka postawa jak w dzisiejszym meczu kolejnym razem może pozwolić jednak Lechowi na zdobycie trzech oczek. Oby nastąpiło to już za tydzień.