Akademia to nie tylko gwiazdy. Lech Poznań i jego armia zasila kluby w całej Polsce

29.10.2020

Wszyscy wiemy, że Jakub Moder przed chwilą pobił rekord transferowy Ekstraklasy. Wcześniej takie miano miał Jan Bednarek, a Lech łącznie za swoich wychowanków zarobił już pieniądze liczone powyżej 100 milionów złotych. Akademia to jednak nie tylko największe perełki, ale też zawodnicy, którzy zasilili polski „ekosystem” rozgrywek w liczbie kilkudziesięciu i warto o tym wiedzieć.

Piłkarze, za których Lech zarabiał kilka milionów euro byli i są największą wizytówką wronieckiej akademii. Ale to tylko wierzchołek góry lodowej. Przecież każdy klub ma kilkunastu zawodników w kolejnych rocznikach, a w najmłodszych grupach często jest tych kandydatów na kandydatów na piłkarzy kilkadziesiąt. Dlaczego? Wszystko po to by z kolejnych roczników wyciągać kilku najbardziej uzdolnionych i czerpać owoce. Najpierw sportowo, wzmacniając pierwszy zespół, a później finansowo, poprawiając budżet klubu. Jak to wygląda w praktyce?

92: Kamiński, Bereszyński
94: Kędziora
95: Linetty
96: Bednarek
97: Jóźwiak, Kownacki
98: Bielik, Gumny
99: Moder

Mała przerwa na rocznik 93, a w pozostałych za każdym razem był przynajmniej jeden zawodnik, którego umieściliśmy w naszej „11”, w której de facto brakuje nam bramkarza, więc mowa o TOP10. A przecież to jest dłuższy proces. Popatrzmy na zawodników, którzy są w klubie i mogą dać jeszcze pieniądze dla Lecha. Tymoteusz Puchacz to rówieśnik Modera, potem mała przerwa, którą rocznik 2002 wypełnia kapitalnie tercetem mega zdolnych graczy. Jakub Kamiński lada moment zadebiutuje w reprezentacji, ale wszyscy czekają na ponowną eksplozje talentu Filipa Marchwińskiego, a także poważną szanse i wejście do drużyny jego imiennika, Filipa Szymczaka.

Zerknęliśmy na drużyny juniorów młodszych, starszych oraz na rezerwy czy Młodą Ekstraklasę sprzed kilku, kilkunastu lat. Być może to jeszcze nie jest dzisiaj poziom szkółek Dinama Zagrzeb czy Partizana Belgrad, którzy mają kilkudziesięciu zawodników w najwyższych ligach całej Europy. Ale jedna coś, co wyróżnia Lecha. Poza gwiazdami, potrafią „produkować” mnóstwo na potrzebny wewnętrznego rynku.

Kogo braliśmy pod uwagę? Tych, którzy przewinęli się przez wspomniane drużyny w Lechu Poznań. Niewielu jest takich, którzy mają występy w pierwszym zespole, ale oni również zostali tutaj umieszczeni na kolejnych listach. Warunki nie były szczególnie surowe. Chodziło o to, by zawodnik trafił do akademii Kolejorza najpóźniej w wieku 15-16 lat i dograł tam do końca wieku juniora. Podzieliliśmy ich na cztery kategorie. Najlepsza jedenastka, a właściwie dziesiątka, jest powyżej. Niżej zawodnicy grający w europejskich klubach, ale każdy z nich bardzo szybko zawinął się z Poznania. Następnie kilku ekstraklasowiczów oraz pozostałych graczy będących obecnie na poziomie centralnym w Polsce. Była spora grupa graczy, którzy lada moment na nim mogą jeszcze być, ale dzisiaj grają np. w Jarocie Jarocin, Mieszku Gniezno, Stali Brzeg czy wielu innych klubach III ligi. Trzeba jednak przyznać, że liczba robi ogromne wrażenie!

Szybki wyjazd, a co potem?

Ciekawie wygląda zestawienie zawodników, którzy dzisiaj kontynuują swoją karierę poza Polską. Bartosz Salamon jako młody chłopak wyjechał z Lecha, ale trzeba pamiętać, że to właśnie tam zrobiło się o nim głośniej. Podobny kierunek – włoski – obrali inni absolwenci szkółki we Wronkach. Olaf Kobacki w 2017 roku zmienił Lecha na Atalantę Bergamo. Dzisiaj 19-latek jest zawodnikiem Primavery, czyli odpowiedniku naszej dawnej Młodej Ekstraklasy. W jego przypadku trzeba pamiętać, że chodzi o rodowitego poznaniaka, który od małego był zawodnikiem Lecha.

Dużo krócej w Poznaniu był Szymon Czyż, ale w ostatnich tygodniach to jedno z gorętszych nazwisk wśród zawodników z akademią Lecha w CV. Najpierw powołania do kadry meczowej na mecze z Sampdorią i Borussią Dortmund, a wczoraj debiut w barwach Lazio. Debiut niebyle jaki, bo od razu w Lidze Mistrzów. Koronawirus w zespole ze stolicy Włoch pomógł Czyżowi w debiucie, ale trzeba się cieszyć ze sporego sukcesu 19-letniegog zawodnika. Lech Pozyskał go jako 14-latka z Arki Gdynia, a tuż po 18. urodzinach wybrał przeprowadzkę do Rzymu, choć wśród zainteresowanych jego osobą był także RB Lipsk.

W 2018 roku Lecha na Manchester United zmienił Łukasz Bejger, który chwilę wcześniej był na testach w… Manchesterze City. Ten również już miał okazje trenować z pierwszym zespołem, a obecnie gra w drużynie U23. Warto zaznaczyć, że to również rocznik 2002, o którym było wyżej.

Bardzo ciekawy jest przypadek Oskara Nowaka, grającego dzisiaj w rezerwach Getafe. Do Hiszpanii trafił w tym roku z… Wigier Suwałki, które spadały do II ligi. Sam transfer może nie wzbudził tylu emocji, co wrześniowy sparing Getafe z Realem Madryt. Nowak jako piłkarz rezerw dostał szansę gry od pierwszych minut. Co prawda jego ekipa przegrała aż 0:6, ale on sam dwa miesiące wcześniej grał przeciwko Chrobremu Głogów czy Odrze Opole. Co ciekawe Nowak niegdyś był bardzo wysoko notowany w swoim roczniku – 2001 – a grał jako skrzydłowy. Dzisiaj natomiast sprawdza się w roli lewego obrońcy.

Lokalna pomoc

Lechici mają także kilku reprezentantów na najwyższym poziomie w naszej lidze. Trzech z nich reprezentuje barwy siostry zza miedzy, jak nazywana jest Warta Poznań. Robert Janicki i Mateusz Spychała to wychowankowie pełną gębą, gdyż przyszli jeszcze jako dzieci do klubu. Żaden z nich nie dostał szansy w pierwszym zespole, ale to też efekt drogi jaką wybrali. Spychała mimo 22 lat, od pięciu sezonów regularnie zmienia kluby – Radomiak, Wigry, Stal Mielec, ostatnio Korona Kielce, gdzie zadebiutował w Ekstraklasie, a teraz Warta. Z kolei Janicki w młodym wieku wybrał transfer do Hoffenheim, ale po niecałych dwóch latach wrócił do Polski. Od kilku sezonów jest znowu w Poznaniu i stanowi ważną postać Warty.

Trzecim graczem jest Michał Jakóbowski. Ten trafił do Lecha w wieku 15 lat, ale jako jedyny zadebiutował w pierwszym zespole. W sezonie 2013/14 dostał trzy szansę i można powiedzieć, że je wykorzystał, skoro Lech wygrał wszystkie mecze z nim w składzie.

Poza nimi dołączamy jeszcze Kacpra Chodynę, który zmienił Lecha na Zagłębie Lubin i to w barwach Miedziowych zadebiutował w Ekstraklasie.

Najlepsze CV – jak do tej pory – ma jednak Wojciech Golla. W Poznaniu nie dostał szansy, ale takową wykorzystał w Szczecinie. Przez I ligą, trafił do Ekstraklasy, z której wyjechał do Holandii – NEC Nejimegen. Od dłuższego czasu jest jednym z liderów – mimo kontuzji – defensywy Śląska Wrocław i bardzo solidnym obrońcą w skali całej ligi.

Najliczniejsza grupa

Nie dla każdego starczy miejsca w pierwszym zespole Lecha czy innych klubach Ekstraklasy, o transferach zagranicznych nie wspominając. Jednak miejsca na kolejnych dwóch szczeblach centralnych nie brakuje.

Ciekawym przykładem jest Wiktor Pleśnierowicz. Mówiło się o nim jako sporym talencie. Trafił do Poznania z Kalisza w wieku 13 lat. Kilka lat w juniorach, potem rezerwy, obozy z pierwszym zespołem i… wypożyczenie do AS Romy. Bardzo ciekawy kierunek, ale ostatecznie skończyło się na ośmiu meczach w zespole Primavery, a kilka tygodni temu trafił do Miedzi Legnica na zasadzie transferu definitywnego. Jak zapatrywał się na wypożyczenie? – Dla jednego chłopaka będzie dobrze zostać tak jak Janek Bednarek i pójść na wypożyczenie. Chociaż pamiętam, że Janek też miał tam ciężki okres. Lech nie jest dla wszystkich. Jeśli okaże się, że Lech nie będzie dla mnie, to wtedy będę szukał innych rozwiązań na przygodę z piłką. (…) Jestem teraz we Włoszech. Trener Rafał Ulatowski przed wypożyczeniem powiedział mi, że jest to „uniwersytet dla obrońców”. Sam widzę, jaki kładzie się nacisk na defensywę i na samo ustawienie oraz poruszanie się w tej strefie. Ten rok może mi wyjść na dobre. Tak się na to zapatruje – mówił Pleśnierowicz na łamach Głosu Wielkopolski.

Głośnym echem jednak odbiła się wypowiedź dyrektora ds. finansów klubu Tomasza Kacprzyckiego, który w poznańskiej Gazecie Wyborczej powiedział, że Pleśnierowicz nie pasuje do profilu środkowego obrońcy w Lechu. Kłopot w tym, że sam zainteresowany nigdy czegoś takiego nie usłyszał w klubie bezpośrednio o osób ze sztabu czy akademii, ale mogło mieć wpływ na kolejne decyzje obrońcy.

Puchary nie zawsze receptą na karierę

Są jednak zawodnicy, którzy szansę w pierwszym zespole dostali. Nikomu nie trzeba przedstawiać Mateusza Możdżenia, bo wszyscy pamiętają doskonale jego gola przeciwko Manchesterowi City. Szymon Drewniak najpierw wsławił się imprezą, po której został odsunięty od pierwszego zespołu, ale jednak szansę na grę w Poznaniu dostał. Jeszcze niedawno temu Marcin Wasielewski grywał na prawej obronie, w sezonie 2018/19.

Jakub Serafin też kilkukrotnie pokazał się w pierwszym zespole, po czym nastąpiła lawina wypożyczeń. O ile GKS Bełchatów czy Bytovię można było przewidzieć, o tyle grę dla norweskiego Haugesund już nie. Dzisiaj jest zawodnikiem Cracovii, ale drugi sezon został wypożyczony do Puszczy Niepołomice.

Sporym paradoksem jest kariera Macieja Orłowskiego w Lechu. W pierwszym zespole rozegrał zaledwie pięć meczów, ale trzy z nich to spotkania… w europejskich pucharach, a konkretniej eliminacjach Ligi Europy sezonu 2018/19. To zresztą symptomatyczne, że 16 sierpnia 2018 roku grał przeciwko KRC Genk z Sanderem Berge i Rusłanem Malinowskim w składzie, niecały miesiąc później był w trzecioligowych rezerwach, a od wiosny trafił do Górnika Łęczna, w którym jest do dziś. Zresztą od lata obecnego roku mógł tam spotkać dawnego znajomego z Lecha – Adriana Cierpkę. Ten ostatni to przecież brązowy medalista Euro U17 z 2012 roku, gdy w środku pola grał przecież do spółki z innym lechitą Karolem Linettym.