Środowe mecze Ligi Mistrzów pod znakiem VAR-u i rzutów karnych

28.10.2020

W środowych meczach fazy grupowej Ligi Mistrzów należy wyróżnić dwóch bohaterów. Pierwszym był VAR, natomiast drugim rzut karny. Trzeba przyznać, że kilkakrotnie wpłynęły one na losy spotkań.

Basaksehir Stambuł – Paris Saint-Germain 0:2 (Kean 64’,79’)

Paryżanom zależało, żeby w tym spotkaniu zmazać plamę po porażce w pierwszej kolejce z Manchesterem United. Dobrą okazją do zdobycia pierwszych trzech punktów w obecnej edycji rozgrywek miał być wyjazdowy pojedynek z Basaksehirem. Podopiecznym Thomasa Tuchela jednak wcale nie było tak łatwo przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę.

W pierwszej połowie Les Parisiens faktycznie dłużej utrzymywali się przy piłce, aczkolwiek byli nieskuteczni w ataku. Dowodem na to jest fakt, iż oddali do przerwy tylko jeden celny strzał. Z kolei ich rywale mieli dwie groźne okazje. W 26. minucie bliski gola był Rafael, jednak jego strzał w światło bramki obronił Keylor Navas.

Druga połowa przyniosła ostatecznie dwa decydujące ciosy. Najpierw Moise Kean trafił do siatki po rzucie rożnym, a następnie wykorzystał dobre podanie Kyliana Mbappe w pole karne. Tym samym PSG po dwóch meczach fazy grupowej Ligi Mistrzów ma na koncie trzy punkty, natomiast ich rywale wciąż muszą czekać na jakąkolwiek zdobycz.

Każdemu kto planuje wejść do kasyna lub postawić zakład u bukmachera, radzimy mieć tę książkę pod ręką.

Krasnodar – Chelsea 0:4 (Hudson-Odoi 37’, Werner 76’k, Ziyech 79’, Pulisic 90’)

Również mecz w Krasnodarze miał się zakończyć łatwym zwycięstwem faworytów. Choć Krasnodar miał kilka sytuacji i Edouard Mendy musiał kilka razy zainterweniować, “The Blues” okazali się drużyną lepszą. Podopieczni Franka Lamparda mogli wyjść na prowadzenie już w 14. minucie. Wówczas jednak rzut karny (podyktowany po VARze) zmarnował Jorginho.

Można powiedzieć, że bohaterem tego meczu był właśnie VAR. Sędzia potrzebował weryfikacji zarówno przy golu otwierającym wynik spotkania oraz w 75. minucie, gdy Aleksandr Martynowicz zagrał ręką we własnym polu karnym. Timo Werner przy wykonywaniu jedenastki nie powtórzył wyczynu kolegi z zespołu i skierował piłkę do bramki.

Trzy minuty po drugim golu, prowadzenie podwyższył Hakim Ziyech, natomiast w 90. minucie wynik meczu ustalił Christian Pulisic. Warto dodać, że Chelsea po raz pierwszy od marca 2019 roku zachowała czyste konta w trzech meczach z rzędu.

Club Brugge – Lazio 1:1 (Vanaken 41’k – Correa 14’)

Na samym początku należy wspomnieć, że w spotkaniu nie obyło się bez polskiego akcentu. W barwach Lazio zadebiutował bowiem Szymon Czyż, który zanim trafił do Włoch, trenował w Akademii Lecha Poznań. Piłkarz pojawił się na boisku w 68. minucie, zmieniając Felipe Caicedo. Piłkarz zapisał się w protokole meczowym dwanaście minut po wejściu, otrzymując żółtą kartkę.

Wynik meczu zamknął się jednak jeszcze w pierwszej połowie. W 14. minucie gola dla Lazio zdobył Joaquin Correa, aczkolwiek przed przerwą wyrównał Hank Vanaken po bramce z rzutu karnego. W tym przypadku obyło się bez VAR-u.

Borussia Dortmund – Zenit Sankt Petersburg 2:0 (Sancho 77’k, Haaland 90+1’)

Gospodarze byli wyraźnym faworytem tego pojedynku, lecz by zdobyć trzy punkty musieli się pomęczyć. Mistrz Rosji nie oddał jednak w tym spotkaniu ani jednego strzału, co musiało się zemścić. W 77. minucie wynik otworzył z rzutu karnego Jadon Sancho, dla którego było to pierwsze trafienie w obecnych rozgrywkach Champions League.

W doliczonym czasie meczu prowadzenie Borussii poprawił jeszcze Erling Haaland, który po wielu próbach znalazł dogodną okazję. Po podaniu Jude’a Bellinghama piłkarz znalazł się sam na sam z bramkarzem, po czym skierował piłkę do bramki.

Ferencvaros – Dynamo Kijów 2:2 (Nguen 59’, Boli 90’ – Cygankow 28’, De Pena 41’)

Jak powiedział niegdyś Czesław Michniewicz, 2:0 to niebezpieczny wynik. Przekonali się o tym piłkarze Dynama Kijów, którzy do przerwy prowadzili dwiema bramkami, skutecznie wykorzystując nieliczne okazje. Druga połowa okazała się dla Tomasza Kędziory i spółki nieco mniej szczęśliwa…

Po przerwie podopieczni Mircei Lucescu nie tylko stracili dwubramkową przewagę. Należy zwrócić tutaj uwagę również na to, że w drugiej połowie goście nie oddali ani jednego strzału, choćby niecelnego. Piłkarze szukali kilkakrotnie miejsca do rozegrania piłki, ale wszystkie próby okazały się nieskuteczne. Nic więc dziwnego, że mecz zakończył się dla nich stratą dwóch punktów.

Juventus – FC Barcelona 0:2 (Dembele 14’, Messi 90+1’k)

Po tym meczu Alvaro Morata na pewno nie polubi się z VAR-em. Hiszpański napastnik trzy razy w trakcie meczu z Barceloną skierował piłkę do bramki. Za każdym razem sędzia jednak poprosił o powtórki, które za każdym razem pokazywały, że piłkarz znajdował się na spalonym. Poza tymi trafieniami piłkarze Juventusu ani razu nie oddali celnego strzału.

Ostatecznie to piłkarze “Blaugrany” zadali dwa decydujące ciosy, umacniając się na pozycji lidera. W 14. minucie wynik otworzył Ousmane Dembele, z kolei w 91. minucie ustalił go Lionel Messi po… szóstym rzucie karnym w dzisiejszych spotkaniach.

Należy wspomnieć również o tym, że Juventus w końcowych minutach meczu grał w dziesiątkę. Czerwoną kartkę za drugą żółtą otrzymał bowiem Merih Demiral.

Manchester United – RB Lipsk 5:0 (Greenwood 21’, Rashford 76’,78’,90+2’, Martial 87’k)

Podopieczni Ole Gunnara Solskjaera w środowy wieczór zapewnili swoim kibicom (oczywiście przed telewizorami) prawdziwe show. Pierwsza połowa tego nie zwiastowała, nawet mimo gola Masona Greenwooda, który zanotował pierwsze trafienie w Lidze Mistrzów.

Dalszy ciąg meczu zapowiadał się wyrównane widowisko, w którym “Czerwonym Diabłom” miałoby zależeć bardziej na tym, żeby nie stracić gola niż żeby znokautować rywala. Ostatnia część spotkania okazała się jednak zabójcza dla podopiecznych Juliana Nagelsmanna. Piłkarz z Lipska zostali bowiem zrównani z ziemią.

Zaczął Marcus Rashford w 74. minucie, pokonując Petera Gulacsiego precyzyjnym strzałem. Sześć minut później Anglik wyrównał – wykorzystał błąd defensywy rywali, zdobywając gola z bliskiej odległości. W 86. minucie chwilę chwały miał Anthony Martial, który został sfaulowany w polu karnym przez Marcela Sabitzera. Chwilę później to właśnie Francuz podwyższył prowadzenie zespołu z Manchesteru.

Wyniku meczu nie mógł ustalić nikt inny, jak Marcus Rashford. Anglik zdobył hat-tricka po precyzyjnym strzale, który poprzedziło wypuszczenie piłki w uliczkę między obrońcami Lipska

Sevilla – Stade Rennes 1:0 (de Jong 56’)

Chociaż wynik mówi co innego, Sevilla całkowicie zdominowała ten mecz. Ich rywale byli bombardowani pod własną bramką i nie byli w stanie przeprowadzić wielu akcji ofensywnych. Piłkarze francuskiego zespołu mieli zaledwie dwie sytuacje – obie zakończone niecelnymi strzałami.

Znalezienie drogi do bramki było dla podopiecznych Julena Lopeteguiego syzyfową pracą. Koniec końców, w 56. minucie wynik ustalił Luuk de Jong po dośrodkowaniu Marcosa Acuny. Chociaż zespół oddał aż 22 strzały, tylko raz zdołał zdobyć gola. Tym razem niewykorzystane sytuacje się nie zemściły, ale swoje zrobiła słaba postawa Rennes.