Hity czy kity? Letnie wzmocnienia Legii nie spełniły oczekiwań

29.11.2020

Przed sezonem było wiele hucznych zapowiedzi Legii Warszawa. Na każdym kroku chwalono aktywność klubu na rynku transferowego. Czy letnie ruchy okazały się hitami czy kitami? W tej chwili można to już ocenić.

Legia wydawała się królem letniego polowania w Polsce

W poprzednim sezonie Legia Warszawa odzyskała mistrzostwo Polski. Od początku było wiadomo, że pierwszy skład potrzebuje wzmocnień, co zresztą deklarowali zarówno Dariusz Mioduski, jak i Aleksandar Vuković. Zapowiedzi były huczne i nie można było się dziwić. Wpadki Legionistów w europejskich pucharach oraz brak awansu do fazy grupowej Ligi Europy (nie wspominając o Lidze Mistrzów) od kilku lat można uznać za prawdziwe pasmo porażek.

Dlatego przed rozpoczęciem sezonu do Warszawy trafiło sześciu piłkarzy. Żadne z tych nazwisk nie było anonimowe dla fanów polskiej piłki czy ekstraklasy. Mało było wiadomo tylko o Josipie Juranoviciu, aczkolwiek występy w reprezentacji wicemistrzów świata to dość dobry prognostyk.

Od meczu pierwszej rundy eliminacji Ligi Mistrzów przeciwko Linfield minęły już ponad trzy miesiące i – szczerze mówiąc – większość z transferów klubu jeszcze nie wypaliła. Pierwsze skrzypce wciąż grają tak naprawdę ci, co w zeszłym sezonie. Okazało się również, że część z tych piłkarzy wręcz nie jest potrzebna trenerom – najpierw Aleksandarovi Vukoviciowi, a potem Czesławowi Michniewiczowi.

Po pierwszych miesiącach sezonu można wystawić już pierwsze oceny dla nowych nabytków Legionistów. Nikt nie zasłużył na taryfę ulgową, dlatego lepiej ocenić letnie wzmocnienia klubu negatywnie. Prawdę mówiąc, większość na razie nie zachwyca.

Filip Mladenović 7/10

Serb pozyskany z Lechii Gdańsk to bez wątpienia najbardziej udane wzmocnienie Legionistów w letnim oknie transferowym. Można powiedzieć, że piłkarz do tej pory był dość niedoceniany. Może dlatego, że gdańszczanie nie zawsze wykorzystywali jego wrzutki. Poza tym piłkarz często łapał niepotrzebne żółte kartki, co spotykało się ze słowami krytyki. Od pewnego czasu jednak otrzymuje powołania do reprezentacji Serbiii, więc nie jest nikim przypadkowym.

Można powiedzieć, że Serb od początku zaczął spłacać zaufanie Legii. Już w meczu z Linfield był jednym z nielicznych piłkarzy stołecznego zespołu, których należało pochwalić za inicjatywę. Poza tym gra dość pewnie, a jego zagrania przynoszą efekty. Serb zagrał w 15 meczach od początku sezonu, zdobywając dwie bramki i zaliczając trzy asysty.

Jak się okazało, transfer był Legionistom bardzo potrzebny. Michał Karbownik ostatnio gra dość nierówno, a poza tym Czesław Michniewicz testuje go również w środku pola. Z kolei Luis Rocha nie ma w tej chwili żadnego startu do walki o miejsce na lewej obronie. Możliwe, że bez Mladenovicia Legia miałaby w defensywie i wyprowadzaniu piłki z własnej połowy jeszcze większe problemy niż na początku sezonu.

Artur Boruc 5/10

Ten transfer miał wielu zwolenników. Nie ma się co dziwić – powrót legendy polskiej piłki elektryzował wszystkich, nie tylko fanów Legii. Dlatego ruch można ocenić na plus pod względem marketingowym. Od strony sportowej ten transfer również był skazany na sukces. Chociaż w ostatnim czasie Artur Boruc więcej czasu spędził na ławce Bournemouth niż w pierwszym składzie, wciąż był w dobrej dyspozycji fizycznej. Poza tym z Legii odszedł Radosław Majecki i potrzebny był ktoś na już i były reprezentant Polski wydawał się odpowiednim kandydatem.

W 14 spotkaniach Artur Boruc pięć razy zachował czyste konto we wszystkich rozgrywkach. Nie można mu zarzucić, że był spóźniony, czy popełniał liczne błędy. Koledzy ze środka obrony również kilka razy mu przeszkodzili.

Krótko mówiąc, powrót Boruca na razie bez fajerwerków. Golkiper spisuje się solidnie, ma ważną pozycję w zespole, a jego młodsi koledzy mają się od kogo uczyć.

Josip Juranović 4/10

Chorwat z występami w reprezentacji wydawał się realnym wzmocnieniem składu. Josip Juranović miał być w założeniu piłkarzemu typu Marko Vesovicia – prawym obrońcą, który w razie potrzeby potrafi grać wyżej. Tym bardziej, że przez jakiś czas piłkarz grał nawet na pozycji ofensywnego pomocnika, więc żadne boiskowe zadania nie mogły wydawać się mu obce.

Początek byłego kapitana Hajduka Split w Legii był dość pechowy. Niemal od razu piłkarz był niedostępny z powodu zakażenia koronawirusem i nie uczestniczył w meczach z Linfield, Omonią oraz pierwszych spotkaniach ligowych. Od tamtej pory przeplata jednak dobre występy słabszymi. Z jednej strony próbuje angażować się z ofensywę, z drugiej zalicza straty dość bezsensownie.

Nie można też zapomnieć o jego podaniostrzale, którym pokonał Artura Boruca w meczu z Lechem. Jedno jest pewno – nie jest to piłkarz na poziomie Marko Vesovicia. Chociaż może też po prostu jeszcze potrzebować aklimatyzacji. W pojedynkach ze Śląskiem czy Cracovią spisywał się bowiem naprawdę nieźle.

Bartosz Kapustka 3/10

Mówi się, że dużo nie grał, dlatego powinien dostać czas. Zapomina się tylko o jednym – to nie jest ten sam 20-latek, który wyjechał z Cracovii do mistrza Anglii po Euro 2016. Bartosz Kapustka to już 24-latek, czyli piłkarz w takim wieku, że w Legii powinien grać regularnie. Nie przychodził do Legii po to, by siedzieć na ławce, tylko żeby dać drużynie nową jakość. Choćby przez same treningi w Anglii.

Chociaż od początku sezonu Kapustka miał kilka przebłysków i ostatnio notuje kilka dobrych zagrań w każdym meczu, to chyba jednak za mało. Na razie nie wyróżnił się choćby na tyle, by go wybrać do najlepszej jedenastki kolejki ligowej.

Czesław  Michniewicz ostatnio szuka na Kapustkę planu – próbuje go ustawić w środku pola. To przynosi na razie przyzwoite efekty. Na razie nie można powiedzieć, że w jakiś sposób się wyróżnia czy ma jakikolwiek wpływ na grę Legionistów. Może po zakończeniu sezonu zasłuży na lepszą ocenę, ale po pierwszych miesiącach nie zasługuje na szczególne pochwały.

Rafael Lopes 3/10

Transfer od samego początku wydawał się niezbyt sensowny. Portugalczyk w poprzednim sezonie był ważną postacią Cracovii. Czy to jednak piłkarz, który mógłby stać się ważną postacią Legii – nie wspominając o pucharach, ale chociażby w lidze? Żeby było jasne, Lopes raczej z góry był predestynowany do roli rezerwowego Legii. Ale czy ten transfer na pewno był potrzebny Legii?

Jedną z głównych zalet Lopesa jest uniwersalność – potrafi grać dobrze na skrzydle, ale też na szpicy. Tymczasem ani Vuković, ani Michniewicz na razie nie mieli na niego pomysłu innego niż rola zmiennika dla Tomasa Pekharta. Zresztą poza golem w meczu z Lechem piłkarz na razie nic nie pokazał, ale też nie miał wielu okazji do tego, by się pokazać.

Jedyną motywacją tego ruchu Legii była tak naprawdę podatność na kontuzje Jose Kante i Vamary Sanogo. Jak jednak ostatnio udowodnił Kacper Skibicki, można było zamiast na piłkarza Cracovii, postawić na kogoś z młodych zawodników rezerw czy juniorów. Krótko mówiąc – nie należy tutaj ganić piłkarza, a klub za decyzję o transferze. A gol z Lechem tak naprawdę zawyża jego ocenę

Joel Valencia 1/10

Krótko mówiąc, klapa. Wszyscy jeszcze pamiętamy występy Joela Valencii podczas mistrzowskiego sezonu w barwach Piasta. Potem Ekwadorczyk trafił do Brentfordu, gdzie częściej przebywał na ławce rezerwowych. Wydawało się, że po powrocie do Polski piłkarz odżyje. Na razie jednak należy ocenić Valencię jako transferowy niewypał.

Dosłownie w każdym meczu, w którym Valencia wystąpił w barwach Legii, zasłużył na jedną z najniższych not na boisku. Mecz z Karabachem był kwintesencją tego, co prezentował po wypożyczeniu. Krótko mówiąc, na tej zasadzie Legionistom łatwiej by było pozyskać kogoś innego albo wyciągnąć kogoś z juniorów.

Z drugiej strony, widać że Valencia to piłkarz, który nie tylko spisuje się słabo i przegrywa większość pojedynków z rywalami, ale też po prostu nie pasuje do Legii. Ekwadorczyk nie potrafi się wymieniać pozycjami z Mladenoviciem. Ogólnie nie jest zgrany z zespołem i widać, że się jeszcze nie dogaduje z kolegami na boisku. W każdym razie, po co w Legii blokować miejsce w składzie, ale również zmarnować rok z życia piłkarza, który w ogóle nie jest przydatny? Po trzech miesiącach to właśnie ten ruch Legii wydaje się najbardziej bezsensowny.

Fot. Legia Warszawa