Erik Janża: Rozpocząłem rozmowy z Górnikiem, ale nie wiem, czy zostanę w Zabrzu

24.12.2020

Erik Janża od półtora roku jest podstawowym piłkarzem Górnika Zabrze. W ostatnim roku Słoweniec zanotował kilka dobrych, jak i trudniejszych momentów. Do tych drugich bez wątpienia należało zakażenie koronawirusem. – Czułem ból w całym ciele i nawet podstawowe czynności sprawiały, że szybko się męczyłem. Straciłem wtedy dużo siły i trochę bałem się o siebie – wyznał piłkarz.

O grze w Górniku, niedoszłym transferze do Lecha i swoich dotychczasowych piłkarskich losach Erik Janża opowiedział w rozmowie z “FutbolNews.pl”.

***

Górnik Zabrze rozpoczął sezon w dobrym stylu – obecnie zajmuje trzecie miejsce w lidze (rozmowa nagrana 19 grudnia). Jak sądzisz, co jest przyczyną tak dobrych wyników?

Uważam, że mamy naprawdę mocny skład. Z połączeniu ze świetnym trenerem, jakim jest Marcin Brosz musimy osiągać dobre wyniki. Nasz trener bardzo się stara i stara się ulepszyć każdy trening tak, żeby wykorzystać nasze umiejętności, co potem ma wpływ na grę drużyny. Poza tym sądzę, że tworzymy zgraną szatnię – wszyscy się wzajemnie szanujemy, co jest równie ważne w naszym przypadku.

Praktycznie od czasu przyjścia do Górnika jesteś jego podstawowym piłkarzem. Początkowo grałeś jednak na lewej obronie, a przy zmianie ustawienia zostałeś pomocnikiem. Gdzie czujesz się lepiej na boisku?

Od pierwszego dnia, gdy trafiłem do Zabrza, mogłem poczuć świetną atmosferę i myślę, że pomogło mi to szybko zaaklimatyzować się w zespole. A co do ustawienia – kiedyś lepiej mi się grało w ustawieniu z czterema obrońcami. Ostatnio gramy taktyką 3-5-2, co mi jednak nie przeszkadza. Dobrze się czuję w obecnym ustawieniu i chcę dawać w nim z siebie jak najwięcej.

Do tematu gry w Górniku jeszcze wrócimy później, ale najpierw opowiedz mi o swoich piłkarskich początkach, w klubie NS Mura, w twojej rodzinnej miejscowości.

Murska Sobota to niewielkie miasto, ale ludzie w nim są wspaniali, co sprawia, że zawsze chętnie tam wracam. A swoją karierę piłkarską tak naprawdę rozpocząłem w wieku 14 lat, czyli dosyć późno. Wcześniej grałem z kolegami, ale do pierwszego klubu dołączyłem dopiero wtedy. Jestem naprawdę wdzięczny, że klub wtedy zdecydował się dać mi szansę!

Gra w piłkę od zawsze była tym, co kochałem najbardziej. Pierwszą zabawkę, którą dostałem w dzieciństwie była właśnie piłka. Zawsze chciałem zostać zawodowym piłkarzem.

I dość szybko zadebiutowałeś w pierwszym zespole Mury.

Trzy lata później wystąpiłem w pierwszej drużynie, która grała w drugiej lidze. Właśnie wtedy awansowaliśmy do najwyższej ligi, w której od samego początku pokazywałem się z dobrej strony.

O czym wtedy marzyłeś?

Po prostu zacząłem wierzyć w to, że naprawdę mogę zostać profesjonalnym piłkarzem. Nie wychodziłem daleko w przyszłość. Tak jak wcześniej wspomniałem – byłem wdzięczny Murze za szansę, którą dostałem i zależało mi na tym, by odwzajemnić to dobrymi występami.

Po jakimś czasie odszedłeś z Mury i grałeś w zespołach słoweńskich potentatów – Domżale i Mariboru. Jak wspominasz ten czas – było trudniej niż wcześniej?

Jestem zadowolony z pobytu w obu zespołach i w obu szatniach czułem się dobrze. Można jednak powiedzieć, że te kluby się nieco różnią. W Domżale przede wszystkim stawia się na młodych piłkarzy i mogłem to odczuć, gdy trafiłem tam jako dziewiętnastolatek. Z kolei Maribor to zespół nastawiony na sukcesy – zresztą to klub najlepszy w kraju, co roku grający w europejskich pucharach. To wiązało się z nieco większymi wymaganiami.

Jeszcze podczas pobytu w Domżale zadebiutowałeś w pierwszej reprezentacji. Potem miałeś powołania, aczkolwiek już nie zagrałeś w kadrze. Jak myślisz, dlaczego?

Szczerze mówiąc, nie wiem. Wciąż jednak wierzę, że za jakiś czas otrzymam kolejną szansę.

Twoim kolejnym krokiem w karierze była Viktoria Pilzno. W międzyczasie miałeś oferty z innych klubów, może z zachodnich lig?

Dowiedziałem się od agenta, że już wtedy mogłem trafić do Polski. Poważne zainteresowanie mną przejawiał Lech Poznań, ale to było już po tym, jak dogadałem się z Viktorią Pilzno.

W czeskiej lidze przez wiele czasu jednak siedziałeś na ławce i rzadko miałeś okazję, by zagrać. Co było tego powodem?

To długa historia. Gdy przychodziłem do klubu, trenerem był Roman Pivarnik, który chciał mnie stopniowo wprowadzać do zespołu i obiecał, że będę mieć coraz ważniejszą rolę w zespole. Po kilku słabszych wynikach Pivarnik jednak stracił pracę i zastąpił go Pavel Vrba, który od samego początku nie widział mnie w zespole. Już wtedy wiedziałem, że długo tam nie pobędę.

Klub już po pierwszych miesiącach wypożyczył cię do cypryjskiego Pafos.

To była dobra decyzja. Liga cypryjska jest całkiem dobra i mogłem grać tam regularnie, w każdym spotkaniu.

Potem występowałeś w chorwackim Osijeku, gdzie miałeś styczność z trzema bramkarzami, którzy mieli lub mają obecnie epizody w polskiej lidze. Mario Malenica, Krsevan Santini, Marijan Antolović – który z nich był najlepszy?

Gdy przyszedłem do Osijeku, od samego początku widziałem, że jest to wielki klub! Lubiłem tam grać i uważam tamten czas za jeden z najlepszych okresów w moim życiu. A co do bramkarzy – szanuję wszystkich trzech i uważam, że są dobrzy. Gdybym miał jednak kogoś wybrać, to Marko (śmiech). W końcu był naszym pierwszym bramkarzem i zasłużył na to swoją postawą.

Który z zespołów, w których grałeś przed Górnikiem, uważasz za najlepszy?

Maribor i Viktoria Pilzno, patrząc na składy oraz na to, że grają regularnie w europejskich pucharach. W pierwszym zespole grałem regularnie, a w drugim rzadko, ale obiektywnie mówiąc, je wyróżniłbym najbardziej.

Co wiedziałeś o Górniku, zanim do niego trafiłeś?

Wiedziałem, że to klub, który ma wielką historię i przez lata był najlepszy w Polsce. Poza tym słyszałem dużo o tym, że ma wspaniałych i wiernych kibiców. Nie miałem tutaj problemów z aklimatyzacją, wszyscy mnie zaakceptowali i od pierwszego dnia w klubie czułem się ważną częścią tego zespołu. Myślę, że koledzy z zespołu bardzo mi w tym pomogli. Szczególnie szybko nawiązałem kontakt z Filipem Bainoviciem i Borisem Sekuliciem.

Ten rok był dla twojego zespołu zdecydowanie lepszy niż poprzedni. A dla ciebie?

Patrząc na statystyki, nie są one tak dobre jak w poprzednim i chciałbym, żeby w przyszłym były lepsze. Przede wszystkim jestem jednak częścią zespołu i najważniejsze dla mnie jest to, by Górnik wygrywał każdy kolejny mecz. Myślę, że większa konkurencja w zespole sprawia, że zespół może rywalizować z najlepszymi, co widać od początku tych rozgrywek.

Zapytałem cię o 2020 rok nie tylko w sportowym kontekście. Chciałbym nawiązać również do pandemii, której wpływ odczułeś bezpośrednio. Jak wyglądała twoja walka z koronawirusem?

Przez pierwsze dwa-trzy dni, było ze mną źle. Czułem ból w całym ciele i nawet podstawowe czynności sprawiały, że szybko się męczyłem. Straciłem wtedy dużo siły i trochę bałem się o siebie. Po pewnym czasie wróciłem jednak do normalnej formy i czułem się w miarę dobrze.

Nie miałeś problemów z tym, żeby dojść do siebie po chorobie?

Trochę tak, ale starałem się przełamywać mimo osłabienia. Zawsze poza treningami z drużyną robię dwa treningi w domu, żeby utrzymać swoją formę. Nie zrezygnowałem z nich również w czasie choroby i izolacji, dlatego nie miałem większych problemów z powrotem do zespołu i ponownym złapaniem rytmu meczowego.

Początek rozgrywek był obiecujący w wykonaniu Górnika. Czego można się po was spodziewać w tym sezonie?

Dobrze zaczęliśmy i wierzę, że możemy być wysoko na koniec rozgrywek. Uważam, że jesteśmy w stanie powalczyć o trzecie miejsce w lidze i awansować do europejskich pucharów. Wciąż gramy też w Pucharze Polski, na którym również zamierzamy się skoncentrować.

A jaki jest twój plan na rundę wiosenną?

Przede wszystkim chciałbym robić wszystko, żeby zachować formę i dbać o swoje zdrowie. I oczywiście pomagać Górnikowi najlepiej jak potrafię, żeby w dalszej części sezonu wyglądał tak dobrze albo nawet i lepiej niż do tej pory.

Z końcem sezonu kończy się twój kontrakt z Górnikiem. Wiesz już, co dalej?

Na razie jeszcze nie wiem. Rozpocząłem rozmowy z Górnikiem, ale na razie jeszcze nie mogę określić mojej sytuacji i przewidzieć, co się stanie za pół roku. Jedno jest pewne – jestem tu szczęśliwy, moja rodzina także. Po prostu kocham ten klub!

Czego mogę ci życzyć z okazji Świąt Bożego Narodzenia?

Zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia! I samych dobrych występów w koszulce Górnika.

ROZMAWIAŁ: PRZEMYSŁAW CHLEBICKI