Piotr Wojtyna: Kante był u nas przez 10 lat. Mając dobrego zawodnika, potrafimy się nim zająć [WYWIAD]

14.02.2021

Gdy Francja sięgała po złoty medal Mistrzostw Świata, mógł świętować razem z nimi. W końcu jeden z najważniejszych trybików w maszynie Didiera Deschampsa, to jego spora zasługa. N’Golo Kante wychował się w podparyskim Jeunesse Sportive de Suresnes, gdzie trenował. pod okiem polskiego trenera Piotra Wojtyny. Jak wychować mistrza? Sprawdźcie sami.

Jak wychować mistrza świata?

(śmiech) Myślę, że nie ma na to recepty. Gdy wychowujesz zawodnika, nie myślisz o tytułach. Chcesz jako trener dać im jak najwięcej. Treningi, wskazówki, niech robią postępy. Co ma być, to będzie. Droga jest zawsze daleka. W tym przypadku to bonus dla wszystkich. Dla niego, naszego klubu i dla mnie też jakaś satysfakcja.

Trenera seniorów rozlicza się z wyników. Trener młodzieży przemawia zawodnikami, których puszcza w świat.

To prawda, choć różnie z tym bywa. Są takie kluby, które robią nacisk na wyniki wśród młodych. U nas na szczęście tego nie ma i dlatego jestem tak długo w jednym klubie. To mój drugi klub w roli trenera. W jednym spędziłem sezon, a potem trafiłem do Jeunesse Sportive de Suresnes i jestem tutaj od 23 lat. Nigdy nie było żadnej presji wyniku!

Od początku mojej pracy jestem odpowiedzialny za całe szkolenie w klubie. Sam prowadzę drużyny, ale zajmuje się szkoleniem od 6 do 19 roku życia w naszym klubie. Kilkanaście lat temu sprowadziłem tutaj kolegę z Polski. On pracuje przy seniorach i jest dyrektorem technicznym klubu. Zajmuje się tylko seniorami, ale także współpracujemy przy zatrudnianiu trenerów. Ja mam ostateczne słowo w tym wszystkim, choć Tomek(Bzymek – przyp. red.) jest moim współpracownikiem.

Całe życie tylko praca z młodzieżą?

Mogłem trenować seniorów wiele razy i nawet w klubie miałem takie propozycje. Nie jest łatwo trenować ludzi, którzy pracują zawodowo, a dopiero potem trenują i grają. Mnie interesują seniorzy, ale na poważnie. Wtedy, gdy zawodnicy mogą w pełni się temu poświęcić. Niestety nie mam takich papierów. We Francji wymagania są o wiele wyższe niż w Polsce. Z dyplomem UEFA A można prowadzić najwyżej siódmą ligę. W Polsce lada moment będzie można trenować drugą, choć uważam, że piłkarsko to podobny poziom. Myślę, że kiedyś w Polsce będę trenował seniorów, gdy wrócę za kilka lat. Ale nie byle czego, bo mi zależy na określonym poziomie.

Zawartość treningów w seniorach a juniorach jest podobna, ale strategia i zarządzanie jest inne. Z dorosłymi jest inaczej, a mi się wydaje, że nieco łatwiej. Niech będzie polska II liga, gdzie seniorzy grają i żyją z tego, to wydaje mi się, że jest to o wiele prostsze, niż w zespole amatorskim we Francji z szóstej, siódmej ligi. Często pracują do 18-19 i o 20 wychodzą na boisko dopiero.

Trudniej coś wymagać.

Na tym to polega. Trudniej zrobić coś, co chciało się wykonać. Trzeba zważać na zmęczenie po pracy i musisz brać to pod uwagę.

Pod wieloma względami trenowanie juniorów jest podobne do seniorów, choć jest trochę różnic. Są to młodzi zawodnicy, którzy się jeszcze uczą. W seniorach, w jakiś sposób, dobierasz sobie zawodników i budujesz zespół. W juniorach pracuję z takim materiałem, jaki mam. U nas w klubie nie ma skautingu. Nie szukamy, nie organizujemy wielkich naborów, żeby robić wyniki. Klub ma ponad 1000 zawodników, szkolimy od podstaw. W najmłodszych kategoriach jest mnóstwo dzieci, a im wyżej, tym drabinka się zmniejsza. Np. w juniorach mamy dwie drużyny, gdzie jest 50 zawodników.

Mówi Pan o 1000 zawodników w klubie, który jest pod Paryżem. Jaka to skala w okolicy?

Samo miasto nie jest wielkie, bo mowa o 2,5 milionach ludzi. Jednak z całą aglomeracją to już 12 milionów mieszkańców. Suresnes nie jest dzielnicą, ale miastem stykającym się z Paryżem. Bez korków, do centrum Paryża dojeżdżam w 15 minut.

Nasze 1000 zawodników to nie tylko dzieci. Jest ponad 100 dziewczyn, dwie drużyny oldbojów, trzy seniorów. Jeśli chodzi o najmłodsze grupy zdarza się, że mamy pomiędzy 80 a 100 dzieciaków, ale przeciętnie to raczej przedział 60-80.

Jest selekcja?

W kategoriach 6-9 lat jest to bardziej elastycznie. W tym wieku uważam to bardziej za zabawę niż stricte treningi. Jeśli ktoś mówi o treningu, zaraz chcę widzieć postępy. A to jest zabawa. Oczywiście zorganizowana i nie jest tak, że robimy byle co. Absolutnie nie ma rozgrywek, a mecze rozgrywają wewnętrznie jedynie na treningach. Dopiero 9-latki zaczynają rozgrywać mecze towarzyskie. W wieku 6-8 mowa o jednych zajęciach w weekend.

Trudno nam to inaczej zorganizować. Przede wszystkim ogranicza nas liczba boisk. Po drugie dzieci we Francji bardzo późno wychodzą ze szkoły. Często kończą lekcje o 16:30, później zostają na zajęcia pozaszkolne, gdyż rodzice długo pracują i wychodzą z niej dopiero w okolicach 18, a przychodzą np. na ósmą rano! Bardzo nie podoba mi się taki system, ale nic na to nie poradzę.

Treningi w większej liczbie możemy rozpocząć dopiero od dziewiątego roku życia. Rok później staramy się już robić dwie grupy w każdym roczniku. Jedna bardziej zaawansowana, druga rekreacyjna. Wtedy też wchodzą w system dwóch treningów w tygodniu i mecz na weekendzie.

Późno dojrzewający też?

Nawet nie tyle oni. Różne są motywacje rodziców, którzy przyprowadzają dzieci do klubu. Są tacy, którzy chcą, by jego dziecko uprawiało jakikolwiek sport, gdyż ma nadwagę. Dzieciak nie lubi piłki nożnej, ale rodzic się upiera na to. My bierzemy takie dzieci, bo nie robimy selekcji w tym wieku. Gdy przychodzi 60 dzieci, nie mówimy im, że 30 zostaje, 30 odrzucamy. Bierzemy wszystkich, ponieważ taka jest polityka klubu, by nie odmawiać nikomu do 13. roku życia.

Potem taka selekcja stricte piłkarska zaczyna się bardziej w wieku 13-14 lat. Gdy przychodzi ktoś nowy i widzimy, że jest słabszy od naszych, a u nas nie ma miejsca, to go nie bierzemy. Ważne jest to, że oni przychodzą sami.

Wasz klub jest mały/średni/duży?

Wydaje mi się, że tak jest na całym świecie. Przy każdym wielkim mieście są doczepione te mniejsze i przez to jest miejsce na więcej klubów. Tutaj jest tak samo, choć Francja jest większym krajem od Polski i znacznie lepiej rozwinięta piłkarsko. Nawet pod kątem masowości uprawiania tego sportu.

U nas jest 1000 osób, a rok temu było 1100 i odrzuciliśmy 200. Mogliśmy mieć jeszcze więcej, ale nie było możliwości. Nie mamy do tego infrastruktury. W promieniu 10 kilometrów jest 7-8 klubów, a może i więcej. My jesteśmy dość dużym klubem, ale w całym regionie paryskim, takich klubów jest 40-50!

Dwadzieścia lat temu tych zawodników było około 500, gdy przychodziłem do klubu, więc się podwoiło. Nie mówię, że dzięki mnie, ale myślę, że jakąś cząsteczkę do tego dorzuciłem. Gdy przychodziłem, była totalna amatorka i udało mi się to pozmieniać, nieco zrewolucjonizować. Dodałem więcej treningów, rekrutowałem trenerów, organizowałem dla nich szkolenia wewnętrzne i staże w czasie wakacji.

Macie konkretny plan szkolenia czy trenerzy dostają pełną dowolność?

Opracowałem plan szkolenia dla wszystkich kategorii wiekowych. To wszystko jest wypisane cyklami. W każdym cyklu są zawarte rzeczy, które mają się znaleźć w treningach. Dużym plusem naszej szkółki jest fakt, że mamy bardzo małą rotacje wśród trenerów.

Specjaliści w swoich kategoriach wiekowych.

Można powiedzieć, że zaczynają nimi być. Kilka lat trenują z konkretnymi rocznikami i to ułatwia pracę. Prochu nie wymyślimy ani nie zrobimy rewolucji, co chwilę. Oczywiście pewne rzeczy modyfikujemy. Gdy masz człowieka, który od kilku lat pracuje z U9 czy U15, to łatwiej kontrolować z nim pracować. Oni dobrze wiedzą, co robią. Staram się też modyfikować ten plan, co jakiś czas. W ostatnich latach większy nacisk stawiamy na małe gry na cztery bramki. Wprowadzaliśmy stopniowo, ale dzisiaj to leitmotiv każdej kategorii wiekowej.

U mnie trenerzy mają bardzo dużo wolnej ręki. To nie  Ajax czy Barcelona, gdzie jest filozofia gry i wszystkie drużyny mają grać jedynie systemem 4-3-3. Nie możemy w taki sposób funkcjonować. Nie jest to możliwe, choćby przez wzgląd na to, że my nie dobieramy zawodników do systemów. Pracujemy z tym materiałem, który mamy. Ważnym też – według mnie – aspektem jest to, by trener miał wolną rękę pod kątem doboru systemu. Jestem z nimi jednak na treningach, meczach i obserwuję. Czasem podpowiadam – „Jesteś uparty na 4-3-3, ale twój środkowy napastnik dotyka piłkę raz czy dwa na mecz. Może warto coś zmienić itd.”. Przy czym to jest bardziej na zasadzie propozycji. Nie mówię, że zawsze wychodzi na moje, ale mam już doświadczenie. Uważam jednak, że dzięki elastyczności nasza współpraca idzie w dobrym kierunku.

Od wielu lat w Polsce toczy się dyskusja – forma ścisła czy gry. Jak to we Francji wygląda? Pod kątem waszego klubu i całego kraju.

Obserwuje to cały czas. Interesuje się tym, o się dzieje w Polsce i trochę jeździłem po klubach. Byłem między innymi w akademii Lecha Poznań, gdzie bardzo podobała mi się filozofia w szkoleniu.

We Francji bardzo znani trenerzy, nawet szef szkolenia francuskiego związku powiedział, że nie można zamknąć wszystkiego w grach. Ja się zgadzam z tym, że w grze zawodnik się rozwija i jego inteligencja poddawana sprawdzianowi. Wtedy podejmuje decyzje i można jakoś go rozliczać czy to są dobre decyzje. Forma ścisła ma wielu przeciwników. Osobiście jestem za metodą mieszaną.

W ćwiczeniach analitycznych będą sytuacje, które można zobaczyć w meczu. Musi zawodnik te zachowania trenować tą metodą, bo na meczu też takie rzeczy będzie wykonywał. Np. podania czy przyjęcia kierunkowe. Czy chociażby na poprawienie słabszej nogi. Jeżeli będziemy tylko grać, to nie widzę sposobu na poprawę słabszej nogi. Tak samo napastnik, jak miałby poprawić strzał czy drybling. Trzeba dużo grać, ale musi być miejsce na treningi, gdzie będzie technika indywidualna szkolona.

Najlepsze jest to, że nie ma jednej drogi na dojście do sukcesu.

Tak! Absolutnie nie krytykuje ludzi, którzy wybierają formę ścisłą. Miałem takiego edukatora na kursach trenerskich, który mówił „Ja nie posiadam prawdy, ale uważam, że…”.

Jeśli posiadam zawodników o wysokich umiejętnościach technicznych, przejdę na trening z większą liczbą gier. Jeżeli widzę spore braki techniczne, nie mogę przeskakiwać pewnych etapów. Byłem niedawno w akademii Stade Brestois, gdzie dużo grają, ale także wykonują sporo ćwiczeń analitycznych, bardzo prostych. Oglądałem też wiele dużych klubów na treningach, gdzie na rozgrzewkach jest powtarzana gama, mówiąc po muzycznemu.

Bardzo praktycznie podchodzę do rzeczy. Pięć lat temu rozwiązał nam się pewien kłopot, gdy kupiliśmy duże bramki mobilne. Często trenują u nas dwie drużyny na jednym boisku. Mam połowę do dyspozycji i zawsze na trening biorę 22 zawodników. W swoich treningach kategorii U18 jest minimum 45 minut gry oraz 45 minut ćwiczeń z piłką, w zależności od cyklu. Trenujemy 3 razy w tygodniu. Jeśli we wtorek chcę, by zawodnicy więcej biegali, to biegają z piłką. Chciałbym podkreślić, że u mnie nie ma treningów bez piłki, bieganie w kółko czy coś takiego.

Minimum 30 minut, często 45 minut – choć to częściej w drugim i trzecim treningu w tygodniu – jest gra na swojej pozycji. 11 na 11, na skróconym polu i to jest fantastyczna gra. Bardzo mało miejsca, szybkie podejmowanie decyzji. Staram się nie robić sztucznych reguł, jak np. gra na dwa kontakty, tylko wolna gra na pozycjach. Od czasu do czasu zatrzymuję i koryguję. To jest ćwiczenie samograj. Warunki meczowe, zmniejszone pole i duża intensywność. Gdy widziałem kilka takich treningów w Polsce, to łapałem się za głowę, jak małą intensywność mają trzecioligowcy. Mowa o seniorach III ligi i drużynie, która wywalczyła później awans. To nie były realia meczowe, nie było jak się zmęczyć…

Skąd pomysł?

Kilkanaście lat temu byłem w Arsenalu na kilka dni, mając dojście do Arsene’a Wengera. Tam pierwszy raz zobaczyłem taką formę gry i zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Intensywność, zaangażowanie. Prosta rzecz, a wiele zmienia.

Mam jednak kilka wariantów podczas gry. Pierwszym z nich jest gra tylko po ziemi. Jeśli gramy górą, piłka idzie do przeciwnika. Drugi: jeśli mi podałeś piłkę, nie mogę jej tobie zwrócić, tylko szukam trzeciego. Zawodnik musi być maksymalnie skoncentrowany, mieć podniesioną głowę i zmuszony do myślenia. Jak zacząłem tą metodę, po dwóch-trzech miesiącach widziałem ogromny postęp. Grając, zwłaszcza u siebie, byliśmy w stanie „zadusić” każdego przeciwnika. Zawodnicy znali każdy centymetr boiska.

W Pucharze Francji zaszliśmy bardzo daleko, historyczny wynik, gdy ogrywaliśmy drużyny będące dwie, trzy ligi wyżej. Mało tego, że wygrywaliśmy. To były zwycięstwa z jakością. Potrafiliśmy prowadzić 4:0 po 30. minutach.

Dlaczego Francuzi osiągają takie sukcesy? Czytałem książkę Michaela Coxa, który wyróżnił defensywnych pomocników z Francji. Ale patrząc na to, ilu dzisiaj Trójkolorowi mają środkowych obrońców na poziomie, to aż łapie się za głowę!

Można się w to zagłębić od strony socjologicznej. Piłka nożna jest okazją do awansu społecznego. Często zawodnicy pochodzą z biednych rodzin i środowisk nie dających dużych perspektyw. Wiadomo, że grając na wysokim poziomie możesz zarobić godnie. To często nakręca kandydatów na piłkarzy. W takich aglomeracjach jak Paryż, gdy pójdziesz do miast mniej bezpiecznych, tam grają w piłkę non stop. Tak jak my kiedyś graliśmy w Polsce na asfalcie. Myślę, że głównym atutem jest masowość w szkoleniu. Taki klub, jak nasz ma 1000 zawodników, a jest ich wiele. Każdy może pójść do klubu i grać. To są kluby miejskie, a nie prywatne, gdzie się płaci nie wiadomo jakie pieniądze.

U nas rodzic płaci 180 euro za cały rok i w tym jest dres, strój. To nie jest dużo pieniędzy. Zważywszy na to, że ci biedniejsi mają też wsparcie w postaci bonów. Za bardzo małe pieniądze można zapisać dziecko. Chłopcy bardzo się garną.

Druga sprawa to jakość szkolenia w klubach zawodowych. Konkurencja jest olbrzymia. Swego czasu w tych największych akademiach mocno zwracano uwagę na aspekt fizyczny. Teraz to się zmienia. Gdy N’Golo Kante był u nas, proponowaliśmy go do wielu klubów. To nie wypalało, bo twierdzili, że jego profil im nie pasuje. N’Golo jest też specyficznym zawodnikiem. Nie rzuca się od razu w oczy.

Może to będzie pretensjonalne, ale ja go wypatrzyłem. Nawet u nas w klubie niewiele osób o nim wiedziało. Podpowiedziałem koledze, by spróbował go w pierwszej drużynie. On go wziął, ale to nie była euforia. Później przekonał się, że ma do czynienia z zawodnikiem, który ma papiery na grę.

Mówił pan o środkowych obrońcach i ten aspekt fizyczny wchodzi w grę. Dochodzi też umiejętność gry w piłkę, bo nowoczesny środkowy obrońca musi dobrze czuć się z piłką przy nodze.

Przykład gola Julesa Kounde przeciwko Barcelonie.

To prawda. Tych zawodników jest coraz więcej. Choćby Wesley Fofana, który trafił do Leicester z Saint-Etienne. Mowa o 19-latku będącym u bram reprezentacji, ale generalnie zawodników jest na tony!

Niewątpliwie szkolenie w topowych klubach jest na bardzo wysokim poziomie. Wiele osób zastanawia się, dlaczego liga francuska jest taka, siaka i jeszcze różne opinie o niej krążą. Ja bym do takich słów nie przykładał zbytniej wagi. Ktoś obejrzał jeden czy dwa mecze i tak mówi, a to niesprawiedliwe. Popatrzmy, ilu zawodników gra w Premier League, Serie A, Bundeslidze czy LaLidze z przeszłością w Ligue1. Można ich liczyć w setkach! Francja z Brazylią to dwa państwa dające najwięcej zawodników do lig TOP5.

Topowe akademie mogą przyjąć określoną liczbę zawodników. Przykład N’Golo pokazuje, że nikt nie chciał go brać. Teraz czytam Pana wpisy na Twitterze o kolejnym waszym wychowanku – Elye Wahi.

Tak, on był u nas między 6. a 13. rokiem życia. To jest zupełnie inny typ zawodnika niż N’Golo. Fenomen. W wieku sześciu lat nie trzeba było eksperta, by stwierdzić, że ma nieprzeciętny talent. Uważam, że ma potencjał na miarę Mbappe. Są trochę inni, bo Mbappe jest szybszy, mimo że Elye do wolnych nie należy. On jednak ma sporo takich atutów, których jeszcze nie pokazał. W jego przypadku to jednak trochę inna sytuacja. Miał trochę kłopotów z nieciekawym otoczeniem, gdy przyczepili się do niego pseudo-agenci. Trafił do Montpellier, które również bardzo dobrze szkoli i daje im szansę zaistnieć.

Można więc powiedzieć, że jako klub przeciętny wyszkoliliśmy dwóch graczy, którzy trafili na poziom Ligue1 i wyżej. A to nie wszystko! Byli tacy, którzy nie poszli dalej. Mój wychowanek, którego miałem przez pięć lat, Hugo Mesbah, był na Mistrzostwach Świata U17. To rocznik Mbappe i Upamecano. Poszedł do Tours z drugiej ligi, podpisał kontrakt, ale zerwał więzadła i miał trochę odpoczynku od piłki. Dzisiaj gra w pierwszej lidze w Luksemburgu. Ciekawy chłopak, który mając 12 lat grał u mnie z 14-latkami.

Był też inny chłopak, Jeremy Qumener, który był największym talentem, z jakim się spotkałem. Trafił do PSG, z którym zdobył mistrzostwo Francji juniorów. Miał już podpisywać zawodowy kontrakt w Hiszpanii, ale nie wypaliło. Jemu też głowa nie dojechała, nie miał charakteru. A to właśnie było i jest siłą N’Golo Kante. W przypadku Ely’ego to już nie powiedziałbym, że miał świetny charakter (śmiech). Inny typ.

Elye Wahi(pierwszy z prawej) w kategorii U10 w barwach Jeunesse Sportive de Suresnes

Trudny do prowadzenia?

Nie mieliśmy żadnych kłopotów dyscyplinarnych. Opiekował się nim jeden z naszych działaczy, który mu pomagał w nauce, gdyż miał spore kłopoty w szkole. To był taki trochę mały dzikusek. Trzeba go było ujarzmić. Wydaje mi się, że w Montpellier im się – póki co – udało. Oby on to zrozumiał, choć to największe zagrożenie. Wielu było takich wchodzących do gry w młodym wieku, strzelających gole, a potem znikali. Może się przytrafić kontuzja. W jego przypadku jeszcze trzeba poczekać, ale cieszę się, że udało mu się zostać zawodnikiem zawodowym i wyszedł z naszego klubu.

Tych klubów podobnych do Jeunesse Sportive de Suresnes w naszej okolicy jest wiele. Żaden jednak nie wyszkolił tylu graczy na najwyższy poziom, co my. Wydaje mi się, że jesteśmy wyjątkiem. Ważne jest też to, że każdy z wymienionych zaczynał u nas i został przez kilka lat. Nie mówiąc o N’Golo, który był przez 10 lat! To też świadczy o tym, że mając dobrego zawodnika, potrafimy się nim zająć. Tworzymy mu idealne warunki, by wykorzystać jego potencjał. Kante trafiając od seniorów w wieku 17 lat, nadal chodził na treningi do juniorów. Dzięki temu miał pięć jednostek treningowych, czyli tak jakby był w zawodowym klubie. Jednocześnie mógł mieszkać w domu, a to jest niezwykle ważne. N’Golo był i jest bardzo wrażliwym człowiekiem i taka rozłąka z rodziną w młodym wieku mogłaby sprawić, że nie doszedłby do tego miejsca, gdzie jest.

W wielu akademiach jest bardzo mały procent zawodników, którzy trafiają do zawodowej piłki. Dwóch, trzech na rocznik i to wszystko. Dlatego nasze osiągi uważam za naprawdę dobre. Zważywszy na skalę klubu, brak skautingu, rekrutacji, brak parcia na wyniki, tylko spokojną pracę. Mówimy, że jeśli ma coś być, to będzie. Będziemy mieli świetnego zawodnika, pokierujemy odpowiednio.

Jak wyglądają stawki, jeśli chodzi o płace dla trenerów młodzieży we Francji?

Wydaję mi się, że wszystko zależy od statusu, jaki każdy trener posiada. O sobie nie będę mówił, gdyż pracuję na pełny etat w klubie. Nie tylko prowadzę drużynę, ale mam na głowie cały klub od strony sportowej. Z tego, co wiem, nawet niektórzy trenerzy w akademii Lyonu pracują zawodowo. Opiekun drużyny U15 ma swoje zajęcie, a praca w OL jest dla niego dodatkową pracą. W Stade Brestois są trenerzy zatrudniani na pełny etat. Trudno mi powiedzieć, jak w wielu miejscach wyglądają płace.

W naszym klubie trener U15 nie będzie w stanie wyżyć tylko z tego. To jest dodatek do pozostałych zajęć. Na pewno w dużych klubach jest to możliwe, że trenerzy młodzieży są zatrudnieni na pełen etat, ale mowa o drużynach trenujących codziennie, a szkoleniowcy pracują przy więcej niż jednej drużynie lub mają inne zadania.

Elye Wahi(na środku w dolnym rzędzie) z drużyną na turnieju we Włoszczowej w 2015 roku

Przykładowo jestem trenerem w kategorii U12. Ile zarabiam?

Na naszym poziomie płacimy za każdy trening i mecz, a nie miesięcznie. Wszystko zależy czy ma dyplom, czy nie. To jest cała drabinka. Jeśli ktoś jest dobry, dostanie za mecz 40 euro, a za trening 20 euro. To nie są wielkie kwoty.

Ile treningów w tygodniu?

U12 dwa razy w tygodniu. To też się bierze z liczby boisk. Możliwe, że to się zmieni, gdyż główny stadion ma zostać odnowiony. Obecnie jest trawiaste boisko, ale chcą zrobić płytę ze sztuczną murawą i całym zapleczem.

Jaką infrastrukturą dzisiaj dysponujecie?

Teoretycznie mamy cztery boiska. Tyle teoria, bo mamy jedno boisko główne – tylko na mecze i sporadyczny trening dla sekcji kobiet. Boisko sztuczne, ale niepełnowymiarowe, jedno trawiaste pełnowymiarowe, ale na spółkę z lekkoatletyką. To jest spory kłopot, bo gdy oni mają trening, to my już nie możemy. Czwarte boisko jest już mocno wysłużone, piaskowe. Gdy jest ciepło, bardzo się kurzy.

Jak wyglądają seniorzy obecnie?

Grają na siódmym poziomie rozgrywkowym, więc to już jest nieźle. W Pucharze Francji odpadli z trzecioligowym Creteil po porażce 0:1. Miałem w tym meczu dwóch 18-letnich wychowanków. Rok temu grali w młodzieżowym pucharze.

Wstydu nie przynieśli i bardziej to się rozegrało od strony fizycznej. Przez 30 minut było wysokie tempo i końcówki obu połów wyglądały gorzej. Trzeba jednak wiedzieć, że w regionie paryskim kluby amatorskie mają naprawdę wysoki poziom. Drużyny z szóstej czy siódmej ligi można spokojnie porównać z polską II ligą.