Salernitana – anatomia upadku

Napisane przez Marcin Ziółkowski, 12 kwietnia 2024

Salernitana w 2021 roku sensacyjnie wróciła do elity. Może nie była aż tak skazywana na pożarcie, ale dawano jej małe szanse powodzenia. Klubem rządził wtedy Claudio Lotito i… tak jak szybko zaznali pod Neapolem raju, tak szybko z niego wypadną. Bajka w Salerno trwała trzy sezony. Spadek wydarzy się lada dzień, a winowajcą głównie jest jedna osoba – Danilo Iervolino. Co stworzył, to zniszczył.

Salernitana 1999, czyli Di Vaio i Gattuso

Salernitana założona została w 1919 roku. Z krótką, czteroletnią przerwą od 1949 roku, drużyna ta ma w herbie konika morskiego. To ma związek z tym, że od lat 40. XX wieku Salerno jest miastem portowym. Klub ten występował w elicie do maja 2021 roku tylko dwukrotnie. W Serie A był tylko w dwóch sezonach: 1947/48 oraz 1998/99.

W sezonie 1998/99 w pierwszej kolejce zmierzyli się na Stadio Olimpico z Romą i prowadzili 1:0 po golu Rigoberta Songa, który trafił na południe Włoch po udanym mundialu w 1998 roku. Mecz przegrali 1:3. Na pierwsze wyjazdowe zwycięstwo czekali aż do 21. kolejki i – co ciekawe – pozostało to jedyne zwycięstwo „Granaty” w delegacji. Nie oznacza to jednak, że w tamtym sezonie, kolokwialnie mówiąc, cały czas „dziadowała”.

Francesco Oddo, którego kibice nawet nie chcieli widzieć (chcieli oni ciągle, aby kadrę prowadził Delio Rossi), finalnie przejął Salernitanę od 27. kolejki do końca sezonu. Drużyna pod wodzą nowego szkoleniowca szokowała i utrzymanie było naprawdę realne. W rundzie rewanżowej „Granata” pokonała: Inter, Juventus, Romę czy Sampdorię. Wypromował się tym sezonem niejaki Marco Di Vaio. Z Glasgow Rangers trafił tam także Gennaro Gattuso. Jak wspominał Gianluca Di Marzio w swojej książce o transferach, jego zmianę klubu i negocjacje z tym związane połączył fakt… dokańczania filmu z Seanem Connery’m i Catherine Zetą-Jones.

Ratowanie się stoperem… w ataku

Po meczu z Juventusem (wygranym 1:0) Salernitana jedyny raz w sezonie wyszła ze strefy spadkowej, zajmując ostatnie bezpieczne miejsce numer 14 – pamiętajmy, że w Serie A było 18 zespołów. W 33. kolejce wygrała z Vicenzą 2:1 po golu Ighliego Vannucchiego w 88. minucie, co przedłużyło szansę. Mecz z Piacenzą decydował o ich losie. Potrzebne było zwycięstwo, a inny scenariusz oznaczał spadek. Francesco Oddo w tym meczu zrobił manewr niczym kiedyś Jurgen Klopp z Norwich z nominalnym obrońcą, Stevenem Caulkerem albo swego czasu Bayern z Danielem van Buytenem – przesunął go na pozycję numer dziewięć. W ataku zagrał Jugosłowianin Aleksandar Kristic.

Kristic wszedł na ostatnie trzy minuty meczu… mało brakowało, a wywalczyłby karnego! Sędzia nie podyktował jedenastki, a Kristic więcej w klubie nie zagrał. Nowy trener klubu po spadku, Luigi Cagni, wyrzucił go z drużyny, ale Kristic, aż do 2001 roku był na kontrakcie z zespołem i… w ogóle z nim nie trenował. Salernitana spadła do Serie B w 1999 roku i grała na drugim poziomie do 2005 roku. Wtedy w składzie nie pomogli nawet Raffaele Palladino, pierwszy zakup Chelsea Romana Abramowicza czyli Marco Ambrosio, a także Igor Zaniolo, ojciec znanego później z Romy Nicolo. Od drugiego sezonu w Serie A do powtórnego awansu, klub z Salerno spędził sześć sezonów na trzecim poziomie.

Ostatni raz na poziomie trzeciej ligi zagrali w 2015 roku. Lotito zapewnił im swego rodzaju stabilizację, której brakowało, choć idealnie nie było. Zanim doszło do historycznego sezonu 2020/21 z awansem do elity numer trzy, Salernitana regularnie na koniec sezonu plątała się w drugiej części tabeli, raz utrzymując się dzięki barażowi. Wraz z Claudio do reanimacji futbolu w mieście doprowadził jego szwagier Marco Mezzaroma (dosłownie: pół Rzym).

Nowe czasy. Claudio Lotito wjeżdża na białym koniu

Przez lata Salernitana balansowała, jak już wiadomo, na poziomie drugiej i trzeciej ligi. Nie przewinęło się tutaj zbyt wiele znanych nazwisk. Jeśli mowa o tych, którzy choćby we Włoszech zostawili swój ślad, to na liście grających na Stadio Arechi mamy takie nazwiska jak: Gennaro Gattuso, Agostino Di Bartolomei, Walter Zenga, Danilo D’Ambrosio czy bramkarz Brentfordu, Albańczyk Thomas Strakosha.

Pod koniec XX wieku nie było do końca tak różowo. Jeden z nowych nabytków przed kampanią Serie A 1998/99, Lennart Bak, opowiedział co nieco po karierze o pobycie w klubie. Nawet nie zadebiutował… W dzienniku „Tipsbladet” zapytano go, gdzie jeździ na wakacje. Oto odpowiedź Duńczyka:

Wiele razy wyjeżdżałem do Włoch, tam gdzie miałem grać jako piłkarz. Mój pobyt w Salernitanie urósł do miana parodii. Wezwano mnie do trenowania, podczas gdy wcale nie musiałem grać. Nie otrzymałem pensji przez 11 miesięcy, ale miałem dość i poskarżyłem się do sądu sportowego. Próbowali ze mną zawrzeć ugodę, ale się zdenerwowałem i chciałem ich ‘udusić’. Wygrałem sprawę i otrzymałem wszystkie pieniądze. Nie jestem pierwszym, który tego doświadczył, ale nie jestem też ostatnim.

Bak przybył do Salerno w lipcu 1998 roku, aby po miesiącu wrócić do Foggii. W styczniu jednak powrócił na Arechi. Dwa i pół roku po pobycie na południu Włoch zerwał więzadła krzyżowe w lewej nodze podczas letnich przygotowań do sezonu w Aalborgu. Duński pomocnik zakończył karierę w wieku 29 lat po aż siedmiu operacjach nogi.

W 2011 roku klub przejął ówczesny właściciel Lazio Claudio Lotito. Jest to fantastyczny okres Salernitany. Przez dekadę doprowadził on klub z czwartego poziomu do Serie A. Po drodze grali tutaj Polacy: Paweł Jaroszyński, polski łowca piłkarskich przygód na ziemi włoskiej czyli Tomasz Kupisz, a takżePatryk Dziczek. Jak niestety dobrze wiemy, włoską przygodę Dziczka przerwały problemy z sercem. Zasłabł podczas jednego z meczów, uratował go kolega z zespołu Francesco Di Tacchio. Polak przebywał tu na wypożyczeniu z Lazio – był to częsty model działania Lotito, gdy w jego rękach były jednocześnie Lazio oraz Salernitana.

Danilo Iervolino – właściciel z konieczności

31 grudnia 2021 roku przed północą nadeszła informacja – Lotito nie ma, jest za to Iervolino. Danilo Iervolino konkretnie. Dlaczego? Kilka minut przed końcem terminu Salernitana w końcu zmieniła właściciela i pozostała w Serie A. Brak zmiany właściciela spowodowałby wyrzucenie z ligi włoskiej, walkowery do końca sezonu dla rywali. Klub przejął Danilo Iervolino, który zapłacił Claudio Lotito około 10 mln euro. Koniec telenoweli był wielką ulgą dla kibiców bardzo fanatycznych i oddanych.

Iervolino to założyciel i były prezes Uniwersytetu Telematycznego Pegaso. Jest to uniwersytet internetowy, który w całym kraju ma 60 filii. Powstał w 2006 roku w oparciu o najnowocześniejsze i najskuteczniejsze standardy technologiczne w dziedzinie e-learningu, ta idea (na biznes) dojrzewała w nim od dwóch lat. Chciał on w ten sposób „przełamać każdą barierę, miejsce i czas”. Dzięki całemu przedsięwzięciu udało mu się piastować różne stanowiska instytucjonalne zarówno na poziomie regionalnym, jak i krajowym. We wrześniu 2021 roku Iervolino sprzedał pozostałe 50% swoich akcji znanemu funduszowi CVC.  Wraz z przyjęciem propozycji sformułowanej przez Iervolino (inwestycja prawie dwudziestu milionów euro) federacja piłkarska udzieliła 45 dni przedłużenia na zdefiniowanie operacji.

Cudowne ocalenie

Trenerów zmieniał w zespole jak rękawiczki. W Salerno niczego nie dało się zbudować. Do elity klub wprowadził Fabrizio Castori, ale po m. in. dwóch porażkach 0:4 zastąpiono go Stefano Colantuono. To także nie zdało egzaminu i trzeba było ratować sezon. W klubie zawitał strażak wybitny, taki na poziomie Davide Ballardiniego – czyli Davide Nicola. Niegdyś w cudowny sposób utrzymał Crotone.  Obiecał wcześniej, że jeśli się utrzyma w lidze, to przemierzy cały kraj rowerem – od Crotone do swoich rodzinnych stron w Piemoncie. Słowa dotrzymał. Wszystko to w hołdzie własnemu synowi, który właśnie podróżując tym środkiem transportu stracił życie w kolizji drogowej.

Kluczowym aspektem dla sportowego progresu, poza przybyciem Iervolino, było sprowadzenie przez tego ambitnego marzyciela Waltera Sabatiniego. Włoskim freakom tej postaci przedstawiać nie trzeba. W skrócie – wybitne oko do piłkarzy. Sprowadził do Lazio Aleksandara Kolarova i Stefana Radu. Do Palermo: Kamila Glika, Josipa Ilicicia, Javiera Pastore. Druga strona Rzymu i jego dzieła to choćby: Miralem Pjanić, Mohamed Salah czy Alisson Becker. Można by wymieniać i wymieniać: Nainggolan, Paredes, Manolas, Lamela, Dzeko. Tak zwane „talent ID” na wybitnym poziomie.

Salernitana po zakończeniu okna transferowego „zima 2022” zanotowała pięć remisów w sześciu meczach. Momentalny wpływ miał Simone Verdi. Był pewien kryzys, ale do głosu doszedł prawdopodobnie największy skalp Sabatiniego w Salerno – Ederson. Zdobył dwie bardzo ważne bramki, a po sezonie trafił do Atalanty Bergamo. Dziś to gwiazda Serie A. Klub z Lombardii krzyknąłby za niego pewnie minimum 40 milionów euro. To był strzał w dziesiątkę sportowo i budżetowo dla Iervolino. „Przytulił” on bowiem 21 milionów euro za piłkarza, który pół roku wcześniej kosztował nieco ponad sześć.

Swoistym Di Vaio sezonu 2021/22 był Federico Bonazzoli. Piłkarz który w Sampdorii się nie mógł przebić, w Salerno miał swój złoty sezon. Pogoń klubu i fantastyczna robota Davide Nicoli (kolejny cud!) zakończyły się znów w ostatniej kolejce. Gdy kurz po walce o tytuł mistrza opadł, w dwóch równolegle rozgrywanych meczach o utrzymanie Cagliari mierzyło się w Wenecji z ekipą beniaminka, a Salernitana u siebie podejmowała Udinese. Kibice zrobili na trybunach Arechi zrobili prawdopodobnie jedną z najlepszych opraw wszech czasów i nie jest to żadna przesada. Sami zobaczcie:

Tezy o tym, że kibicowska scena Serie A zyskuje wspaniałego gracza nie były przesadzone, ale… piłkarze Nicoli „zostali w szatni”,  przegrali 0:4. Sezon rozstrzygał się do ostatnich minut ostatniej kolejki – Cagliari walczyło ze wszystkich sił i… nie dało rady! 0:0 na stadionie na wyspie oznaczało spadek „Isolanich” a utrzymanie się Iervolino, Sabatiniego, Nicoli i spółki. To dziś jedna z najwspanialszych rzeczy jaka wydarzyła się w XXI wieku w piłce nożnej na Półwyspie Apenińskim. Cud Salernitany wyglądał następująco:

  • 2:1 z Sampdorią; szybkie gole Fazio i Edersona
  • 1:0 z Udinese; Verdi strzelił w 93. minucie
  • 2:1 z Fiorentiną; Bonazzoli strzeliłw 79. minucie
  • 1:1 z Atalantą; bramka Edersona, który dziś gra właśnie w Bergamo
  • 2:1 z Venezią; pełno żółtych kartek, gol przesądzający Verdiego
  • 1:1 z Cagliari; wyszarpany punkcik, pełno kartek, czerwona kartka Ribery’ego, gol stracony w 99. min
  • 1:1 z Empoli; zmarnowany karny Perottiego, po którym nic nie było pewne
  • 0:4 z Udinese; kompletne niewytrzymanie presji

Saletnitana zdobyła 15 punktów od 16 kwietnia, choć do tego czasu zgromadziła ich zaledwie 16. Wygrzebała się z ostatniej lokaty, którą zajmowała przez ponad połowę sezonu. I wszystko to prawie na nic, bo musiała polegać na innych, ale… się udało! Stał się wielopoziomowy cud. To był absolutnie najwyższy poziom ambicji. Milan Djuric nokautujący rywali w statystykach wygranych pojedynków na koniec sezonu idealnie wypełniający rolę target mana, Ederson świecący jasnym światłem, czy Simone Verdi notujący ważące sporo punktów trafienia. Wszystko spięło się w całość.

Paulo Sousa nie był taki zły…

Presezon do kampanii z przerwą na katarski mundial rozpoczął się nieoczekiwaną zmianą na stanowisku dyrektora sportowego – Walter Sabatini i Iervolino mieli wiele nieporozumień i biznesmen zwolnił transferowego geniusza. Nie wybrał jednak źle – zastąpił go Morgan De Sanctis. Przeprowadził on okno z bardzo fajnymi pomysłami jak na zespół, którego celem jest utrzymanie. Sięgnął po sprawdzone w bojach nazwiska w lidze, czy okrzesanego z grą na bardzo wysokim poziomie Boulaye’a Dię, który dopiero co w maju grał w półfinale Ligi Mistrzów i zdobył bramkę. De Sanctis skorzystał z okazji, gdyż Villarreal robił finansowe cięcia. Do niego dołączył choćby nie dogadujący się z Marco Giampaolo Antonio Candreva, czy dzierżoniowski „El Pistolero” Krzysztof Piątek. Zimą klub zasilił ten, który co cztery lata stawał się hybrydą Casillasa, Neuera oraz Buffona – Guillermo „Memo” Ochoa.

Davide Nicola dostał ciekawych graczy, ale… stracił Edersona. To były jednak dobre złego początki. Pierwsze pięć kolejek to tylko jedna porażka. Po kontrowersyjnym remisie w Turynie z Juve, do jesiennej przerwy na MŚ wygrał już tylko trzy razy, a po katarskiej imprezie w styczniu nie wygrał w pierwszych trzech meczach. Czarę goryczy przelała strzelanina, jaką zafundowała Atalanta. Jedna wielka kompromitacja i wynik to aż 8:2. Iervolino pożegnał Nicolę, ale… doszło do komicznej sytuacji, bo po dwóch dniach i błaganiach drużyny, zmienił zdanie. Mimo to Nicola wygrał tylko jeden mecz na cztery kolejne i poleciał ze stołka.

Za niego wskoczył ten, który oszukał 40 milionów Polaków. „Siwy bajerant” – Paulo Sousa. Na wiosnę 2023 roku okazał się on strzałem w dziesiątkę – po wskoczeniu na statek od razu na mecz z Lazio (0:2), nastąpiła passa 10 meczów bez porażki, Salernitana skończyła ligę na 15. miejscu. Trzeba przyznać, że Paulo Sousa odmienił zespół jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Zbierał mnóstwo pozytywnych recenzji w Italii. Ostatnie 15 kolejek sezonu to raptem dwie porażki „Granaty”. Brzmi jak sen. Gwałtownie obudzono się z niego jesienią 2023 roku. Najgorsze miało dopiero nadejść. Po ośmiu kolejkach było pięć porażek. Zmiana trenerska nastąpiła przed 9. kolejką. To moment, który prawdopodobnie pogrzebał Salernitanie sezon.

Sousę zastąpił Pippo Inzaghi. Kto śledzi włoską piłkę, ten wie – Pippo to super wybór, ale gdy grasz w drugiej lidze. Jego przygody w ekstraklasowym Benevento, czy Bolonii były sporą porażką. Wytrzymał do 24. kolejki, a wtedy Iervolino znów „się uruchomił”, wybrał Fabio Liveraniego, którego Lecce 2019/20 było gwarantem wielu bramek w meczu (z obu stron!). Trzeci sezon pokazał, że właściciel nie do końca odnajduje się w działaniu pod presją. Liverani także pobył krótko. Wracać miał Pippo, a powrócił… Stefano Colantuono. To on przejmował w sezonie 2021/22 po kilku kolejkach klub od Fabrizio Castoriego, autora awansu. Salernitana pod jego wodzą była tragiczna. Tym bardziej należy docenić pracę Sousy i przede wszystkim Nicoli, którzy tchnęli w zespół jakiekolwiek życie.

Co mogło pójść źle, poszło źle. Boulaye Dia obraził się na klub za brak przyjęcia oferty Wolverhampton. Pierwotnie mówiono, że piłkarz ma problemy rodzinne i jest we Francji, ale później wyszło na wersję znaną z mediów – o urażonej dumie piłkarza. Pełniący wówczas rolę dyrektora sportowego Morgan De Sanctis publicznie skwitował ofertę Wolves jako wstydliwą i wręcz żenującą. Zespół Premier League chciał wypożyczyć piłkarza i rozmawiał z nim bez zgody Salernitany, co doprowadziło do wściekłości dyrektora. Potem jednak przyznał, że mimo wszystko… trzeba było puścić Dię, bo zrobił się niepotrzebny dym i zła atmosfera. De Sanctisa zresztą też już w Salerno nie ma od grudnia 2023 roku, bo wtedy wrócił Sabatini. Kolejny objaw chaosu.

Klubowe wynalazki, także te szukane z pomocą algorytmów, totalnie nie wypaliły, choć sprowadzony ze Słowenii Chukwubuikem Ikwuemesi dał niewątpliwie prognostyk nadziei. Trivante Stewart z ligi jamajskiej niestety mocno się odbił, drugą część sezonu spędza w Javorze… serbskim średniaku. Mateusz Łęgowski nie okazał się drugim Edersonem, ale też nie można powiedzieć, że był dla Salernitany kimś do przesady bezużytecznym. Do klubu zimą zawitali:

Ewidentnie ruchy paniczne, choć Pellegrino nie był taki zły. Ma już na koncie powołanie do seniorskiej kadry Argentyny i jest na radarze selekcjonera Scaloniego.

Co się stało, że się ze…psuło?

Trudno znaleźć tutaj tylko jedną przyczynę tej degrengolady. To trzyletni proces z gwałtownym zjazdem w tym sezonie. Kibic Salernitany może jednak zapytać: Jaka to człowieku degrengolada, skoro wracamy „tylko” poziom niżej, a przecież za sterów Claudio Lotito miało miejsce podniesienie się z czeluści czwartej ligi?

Na pewno duży wpływ ma trudny charakter właściciela. Konflikt z Sabatinim i pożegnanie go po pół roku bardzo dobrej pracy, a później wrócenie z podkulonym ogonem pokazało, że działał on zbyt pochopnie i za szybko. Działanie w obecnym sezonie z prędkimi zmianami trenerów i wracanie do starych nieudanych metod także nie podnosi wiarygodności. Będąca także rok temu na dnie Sampdoria nie bała się zaryzykować z osobą spoza włoskiego rynku trenerskiego, mimo że Dejan Stanković to osoba znana we włoskim światku.

Piłkarze, którzy pozostali w klubie, daleko mają do poziomu Antonio Candrevy. Zespół ten za często przypomina zgrają jedenastu (pardon Antonio, dziesięciu) losowych ludzi z „Orlika”. Candreva, jak mówi znany polski mem, nawet po tygodniowym maratonie alkoholowym poziomem przewyższa kolegów o klasę. Dla uzupełnienia mema dodajmy, że kolegów po… piwie z sokiem malinowym. Za mało sprowadzono do Salerno piłkarzy gotowych, a za dużo „piłkarzy jutra” – takich, który rozbłysną dopiero za parę lat lub w innym klubie, bo przybyli do specyficznego środowiska. Nie każdy też weteran z nazwiskiem do dobry pomysł, by wzmocnić zespół, co dobitnie pokazuje Manolas. Salernitana 2023/24 to wielopłaszczyznowa klapa.

Fot. PressFocus

Futbolowy romantyk, z Milanem wierny po porażce, a zdziwiony po zwycięstwie. Spokrewniony z synem koleżanki Twojej matki. To ten typ człowieka, który w aplikacji z wynikami na żywo ma gwiazdkę przy drużynie z Tajlandii czy Indonezji. Napędzany benzyną miłośnik ofensywnego futbolu Hansiego Flicka.