Raków – Legia 1:1. Remis asystentów Papszuna

13.04.2024

Debiut Goncalo Feio na remis. Pierwsza połowa zdecydowanie rozczarowała, ale druga była już trochę lepsza. Raków Częstochowa zremisował z Legią Warszawa 1:1 w hicie 28. kolejki Ekstraklasy. W tym meczu padły dwie niemal identyczne bramki.

Asystenci Papszuna

To był mecz pełen podtekstów wokół Marka Papszuna. Do tej pory nie pojawiał się na spotkaniach swojej byłej drużyny (w sumie to obie są byłe), ale tym razem koneksji było co nie miara. Po pierwsze zmierzyły się jego ekskluby, a po drugie zmierzyli się także jego byli asystenci – Dawid Szwarga oraz Goncalo Feio. Nie mógł sobie zatem odmówić wizyty na stadionie wobec takich okoliczności.

Goncalo Feio debiutował w roli szkoleniowca Legii Warszawa. Więcej o charyzmatycznym i wywołującym skrajne emocje trenerze pisaliśmy TUTAJ. Było w zasadzie blisko, by… wcale nie grał z Dawidem Szwargą, ale ten dostał dość duży kredyt zaufania od właściciela klubu Michała Świerczewskiego, który po spotkaniu ze sztabem i zawodnikami poinformował, że winę za wyniki nie ponosi tylko szkoleniowiec i sztab, ale także sami piłkarze. Wszyscy spodziewali się raczej zwolnienia szkoleniowca po porażce z Radomiakiem. Raków po raz kolejny prezentuje obce nam i nietypowe działanie w polskiej piłce, gdzie zwykle przy pierwszym większym kryzysie trener żegna się z klubem.

Jedyny strzał celny to gol

W Częstochowie wydarzył się cud. Cud, że jedyny celny strzał w pierwszej połowie zakończył się bramką. Trochę wstyd, żeby tak właśnie wyglądał hit kolejki, że obie drużyny oddają przez 45 minut raptem trzy strzały – Raków jeden niecelny, Legia jeden niecelny i jeden celny, który akurat był bramką Tomasa Pekharta. Generalnie cała ta część meczu to nudy, nudy, nudy, jeszcze trochę nudów i to wszystko podlane dodatkową nudą.

W jaki sposób bramkę mógł zdobyć Pekhart? Oczywiście, że po strzale z główki. Piłkę z prawej strony dośrodkował Radovan Pankov, lecz nie było to jakaś cięte, idealnie wymierzone i wspaniałe dogranie, a bardziej taki wysoki „balon” w pole karne. Przez to większym kunsztem przy strzale musiał się wykazać Czech. Wygrał pojedynek główkowy, celnie uderzył na bramkę i trafił po raz ósmy w tym sezonie Ekstraklasy.

Warto jeszcze zanotować kolejną już kontuzję Zorana Arsenicia. Najpierw był złamany palec u nogi, którego nabawił się grając z FC Kopenhagą. Wrócił potem tylko na jedno spotkanie. Rozegrał 45 minut z Górnikiem Zabrze i po 13 minutach ze Sportingiem w Lidze Europy musiał opuścić boisko przez kontuzję kostki. Nie grał aż do początku lutego i pauzował w sumie w 21 meczach. W meczu z Legią po raz kolejny musiał opuścić murawę. Zastąpił go Matej Rodin i prawie od razu zaliczył asystę. Bramka Johna Yeboaha po jego podaniu została jednak nieuznana. VAR długo to analizował.

Matematyczne wyliczenia są bezwzględne i to już pewne, że Raków Częstochowa będzie musiał zapłacić karę za brak wypełnienia 3000 minut gry młodzieżowcami. Spotkanie zaczęło 10 obcokrajowców i jeden jedyny Dawid Drachal. Dla porównania – Victoria Pilzno wystawiła 10 Czechów w ćwierćfinale Ligi Konferencji z Fiorentiną.

Raków skopiował gola Legii

Druga połowa zaczęła się trochę bardziej żywiołowo, bo od groźnego dośrodkowania Legii z rzutu wolnego, a chwilę później od akcji i niecelnego strzału Marca Guala. Przede wszystkim to działo się w niej więcej. To była najlepsza Legia w drugiej połowie, bo później już raczej zniknęła. Już po kilku minutach zanotowaliśmy więcej strzałów niż w całej pierwszej części meczu. Legia miała szczęście po wślizgu Rafała Augustyniaka. Początkowo po jego interwencji został odgwizdany rzut karny. Piotr Lasyk pobiegł jednak do VAR-u i uznał, że obrońca może i nie trafił w piłkę, ale nie trafił też we Władysława Koczerhina.

Legia później głównie się cofnęła i nie było już tylu ataków z jej strony. Gracze Rakowa uderzali na bramkę Dominika Hładuna, lecz głównie bez zagrożenia. Aż do 82. minuty, gdy Ante Crnac praktycznie skopiował bramkę Tomasa Pekharta. Też otrzymał dośrodkowanie z prawej strony, uderzył z podobnego miejsca i również głową. Raków udokumentował tym coraz bardziej zaznaczającą się przewagę w ofensywie.

Obie drużyny nie mają prawa być zadowolone po takim wyniku. Ktoś po zwycięstwie miał szansę doskoczyć do czołówki, a tak Raków pozostał na 5. pozycji, natomiast Legia na 6. pozycji. Jedni i drudzy mają po 46 punktów.

Fot. screen Canal+