Lech wydziera zwycięstwo w ostatnich minutach i pokonuje ŁKS

21.04.2024

W 29. kolejce Ekstraklasy na stadion w Łodzi przybył Lech Poznań. Zdecydowanym faworytem tego meczu przyjaźni była ekipa z Wielkopolski, jednak gospodarze napędzili podopiecznym Mariusza Rumaka sporo strachu. Na Stadionie Miejskim przy al. Unii Lubelskiej po wielu perturbacjach zwyciężył „Kolejorz” wynikiem 3:2.

Mecz kompletny

W spotkaniu Lecha z ŁKS-em zobaczyliśmy właściwie wszystko. Gole, czerwona kartka, kontrowersje sędziowskie, zwroty akcji w ostatnich minutach. Mimo słabego początku, w 36. minucie gola na 1:0 dla Lecha zdobył Mikael Ishak i to koniec goli, jeśli chodzi o pierwszą część spotkania. Warto dodać, że niedawno Ishak został najskuteczniejszym obcokrajowcem w Lechu.

45. minuta u wielu kibiców wywołała jednak ogromny strach, a wszystko przez problemy zdrowotne Daniego Ramireza z ŁKS-u, który bez żadnego kontaktu z rywalem zemdlał na murawie, natomiast dzięki szybkiej reakcji m. in. Mikaela Ishaka oraz medyków pomocnik wrócił do przytomności. Opuszczając boisko podziękował kibicom, którzy w trakcie akcji ratunkowej skandowali jego nazwisko. Pomeczowe doniesienia również potwierdzają dobry stan zdrowia gracza ŁKS-u.

Druga połowa obfitowała już na szczęście tylko w sportowe emocje, a było ich mnóstwo. Najpierw gola na 2:o strzelił Filip Marchwiński, a już po trzech minutach rzut karny wykorzystał Kay Tejan. Radość kibiców z Łodzi z gola kontaktowego nie trwała jednak długo, bo dwie żółte kartki w przeciągu trzech minut otrzymał Thiago Ceijas, co skutkowało wyrzuceniem Argentyńczyka z boiska. To on wszedł na murawę za Ramireza w pierwszej połowie i zdołał zagrać jedynie 20 minut.

W 86. minucie spotkania stało się jednak coś zupełnie niespodziewanego, ponieważ gola wyrównującego i to w osłabieniu strzelił zmiennik – Stipe Jurić. Kiedy wydawało się, że to już koniec marzeń o trzech punktach dla Lecha, podopieczni Mariusza Rumaka zdobyli jeszcze jedną bramkę, a strzelcem ponownie był Marchwiński.

Słaby mecz Sylwestrzaka

Nie można powiedzieć, że w spotkaniu pomiędzy Lechem a ŁKS-em któraś z drużyn zagrała słaby mecz. Co innego sędzia spotkania – Damian Sylwestrzak, którego decyzje obfitowały w wiele błędów. Wobec tego nie będzie kontrowersyjną teza, w której stwierdzimy, że arbiter wypaczył rezultat spotkania. Pretensje do Sylwestrzaka mogą mieć kibice obu ekip, a uosobieniem błędów sędziego jest Afonso Sousa.

W pierwszej połowie Portugalczyk powinien otrzymać czerwoną kartkę, a później – już w drugiej części nie podyktowano oczywistego rzutu karnego po faulu popełnionym właśnie na Sousie. Po meczu winą obarczany jest także sędzia VAR – Bartosz Frankowski, który w trakcie całego spotkania ani razu nie wezwał Sylwestrzaka, by sprawdzić przy monitorze potencjalne przewinienie.

Lech pokazał DNA?

Na ostatniej konferencji prasowej szkoleniowiec „Kolejorza” – Mariusz Rumak wiele mówił o DNA oraz osobowości Lecha, której zdecydowanie zabrakło w przegranym 1:2 meczu z Puszczą Niepołomice. Sytuacja Lecha w meczu z ŁKS-em była trudna, a zespół wreszcie pokazał mentalność, z której słynął, gdy kierował nim Maciej Skorża.

Dziś Lech wreszcie, być może pierwszy raz za kadencji Rumaka, pokazał, że potrafi sobie radzić w trudnych sytuacjach. Fani drużyny z Wielkopolski zobaczyli walczących zawodników (w końcu nie tylko kapitana – Mikaela Ishaka), a najbardziej w tym aspekcie wyróżniał się Kristoffer Velde, który w poprzednich meczach grał raczej drugoplanową rolę i sprawiał wrażenie, że bardziej niż na meczach swojej drużyny skupia się na poszukiwaniu nowego klubu. Norweg latem najprawdopodobniej odejdzie.

Bliżej pucharów

Celem minimum Lecha na końcówkę sezonu jest zakwalifikowanie się do europejskich pucharów. Obecnie zajmuje miejsce premiujące grą w Lidze Konferencji, a nad bezpośrednim rywalem – Górnikiem Zabrze – utrzymuje trzy punkty przewagi. Zwycięstwo nad ŁKS-em daje oddech Mariuszowi Rumakowi, ponieważ trzy punkty wywiezione z Łodzi powodują, że w tabeli powoli krystalizuje się TOP 3, w którym znajdują się: Jagiellonia Białystok, Śląsk Wrocław i właśnie Lech.

„Kolejorz” patrzy również przed siebie, gdyż obecny sezon PKO BP Ekstraklasy należy do najbardziej szalonych w ostatnich latach i zawodnicy Mariusza Rumaka wciąż mają szansę na zdobycie… mistrzostwa Polski w wyścigu żółwi. Poznaniacy nadal na wiosnę nie przegrali meczu na własnym boisku. Do końca sezonu zostało pięć spotkań.

fot. screen/ YouTube Ekstraklasa