Julia Walczyk-Klimaszyk: „Chciałam być jak rycerze Jedi”
Do igrzysk w Paryżu pozostały dwa miesiące. W ramach cyklu „W drodze do Paryża” rozmawiamy ze sportowcami, którzy wezmą w nich udział. Naszym kolejnym gościem była Julia Walczyk-Klimaszyk. Polska florecistka wystartuje indywidualnie i drużynowo. Będzie to jej olimpijski debiut. To czterokrotna mistrzyni Polski, a niedawno zajęła drugie miejsce w Pucharze Świata w Chinach.
Julia Walczyk-Klimaszyk to utalentowana florecistka. Należy do światowej czołówki w szermierce. Plasuje się na siódmym miejscu w światowym rankingu florecistek. Niedawno odniosła ważny sukces – zajęła drugie miejsce w Pucharze Świata w Chinach, a podczas zmagań pokonała między innymi mistrzynię olimpijską z Tokio i liderkę światowego rankingu – Lee Kiefer. Igrzyska olimpijskie w Paryżu będą pierwszą taką imprezą w karierze Julii. Szermierka na igrzyskach będzie rozgrywana od 27 lipca do 4 sierpnia. Z Julią porozmawialiśmy między innymi o jej świetnym występie w Pucharze Świata w Chinach i o początkach kariery, które mają związek ze Star Wars.
W drodze do Paryża 2024 – Julia Walczyk-Klimaszyk
Gratuluję zajęcia drugiego miejsca w Pucharze Świata w Chinach. Jak wspominasz te zawody?
Julia Walczyk-Klimaszyk: – Bardzo pozytywnie. Było to zwieńczenie długich przygotowań. Niedawno startowałam w Pucharze Świata w Hong Kongu, a po zawodach zostałam tam, aby dalej trenować. Później polecieliśmy od razu do Szanghaju. Pierwszy raz byłam w takiej sytuacji, że po zawodach nie wróciłam do domu, tylko od razu zaczęłam trenować i poleciałam na kolejne zmagania. Cieszę się, że udało mi się wytrzymać intensywne treningi i po nich pokazać się z dobrej strony. W trakcie tego cyklu doleciał do mnie mąż, który okazał mi mnóstwo wsparcia.
W niektórych pojedynkach wygrałaś różnicą jednego punktu. Który z nich był najtrudniejszy podczas zawodów w Chinach?
– Ten o 1/16 finału był bardzo trudny. Początek był wyrównany, a później przegrywałam, ale udało mi się odwrócić losy rywalizacji. Kolejny pojedynek też był wymagający. To była walka punkt za punkt z dwukrotną mistrzynią świata – Alice Volpi. Właśnie te dwa pojedynki oceniam jako najtrudniejsze. Cały czas musiałam utrzymywać wysoką koncentrację i nie mogłam sobie pozwolić na najmniejszy błąd.
Czy uważasz, że drugie miejsce w Pucharze Świata w Chinach to największy sukces w Twojej karierze, przebijający nawet zwycięstwo w igrzyskach europejskich?
– Trudno powiedzieć. Nie potrafię wskazać, które zawody były ważniejsze. Chciałabym, aby moja kariera była pasmem sukcesów i na tej podstawie być oceniana. Gdyby wziąć pod uwagę tylko rangę zawodów to tak.
Po tak dobrych zawodach, gdzie pokonałaś mistrzynię olimpijską, wierzysz w to, że jesteś w stanie stanąć na podium, a nawet wygrać igrzyska olimpijskie?
– Historia już wiele razy pokazywała, że wygrywali zawodnicy, którzy niekoniecznie byli faworytami. Podczas zawodów w Chinach popełniłam kilka błędów nad którymi powinnam popracować. Teraz pora skupić się nad tym, aby je wyeliminować i jak najlepiej przygotować się do igrzysk. Jeśli chodzi o medal, to nie narzucam sobie presji. Dobre walki sprawią, że wynik sam się pojawi.
Julia Walczyk-Klimaszyk is our 2nd finalist in women's event at the Shanghai Foil Grand Prix🔥⚔ She beat Lee Kiefer with a 15-11 score.
Results: https://t.co/RF5hDA5sPi#fencing #fencinggrandprix #FIEGrandPrix #Foil pic.twitter.com/3sJV1yznrJ— FIE (@FIE_fencing) May 19, 2024
Przenieśmy się trochę w czasie. Twoja kariera zaczęła się dzięki… Star Wars. Jak „Gwiezdne Wojny” wpłynęły na to, że zaczęłaś trenować?
– „Gwiezdnymi Wojnami” zainteresowałam się dzięki rodzicom. To oni je oglądali, a ja zaczęłam razem z nimi. Spodobały mi się i gdy byłam dużo młodsza, to chciałam być jak rycerze Jedi. Później biłam się z kolegami patykami na podwórku. Rodzice postanowili, że rozwiną moje zainteresowanie i zapisali mnie do klubu „Zjednoczeni Pabianice”, gdzie zaczęłam trenować szermierkę.
Masz ulubionego bohatera ze Star Wars i ulubioną część?
– Tak, zawsze lubiłam tych dobrych bohaterów, a moim ulubionym był Luke Skywalker. Jeżeli chodzi o ulubioną część, to bywało różnie, bo ulegała zmianie. Zdecydowanie jednak wolę te starsze epizody. Ta najnowsza seria nie za bardzo mi się podoba i moim zdaniem twórcy trochę zniszczyli „Gwiezdne Wojny”. Gdybym musiała wskazać jedną konkretną ulubioną część, to byłaby to czwarta.
Jesteś absolwentką wydziału chemii. Jak udało Ci się połączyć sport na tak wysokim poziomie z tak wymagającym kierunkiem?
– Było mi bardzo trudno. Z pomocną dłonią wyszedł Uniwersytet Adama Mickiewicza. Nie było mnie na wielu zajęciach, ale wszystko mogłam pogodzić dzięki indywidualnemu tokowi studiów. Zdarzyła się tylko jedna taka sytuacja, że trener musiał przyjść i wytłumaczyć to, że profesjonalnie trenuję i nie mogę być na każdych zajęciach. Poza tym wszyscy byli pozytywnie nastawieni, a prowadzący proponowali mi inne terminy zaliczeń. Przyjazność uczelni sprawiła, że byłam w stanie pogodzić dwutorowość kariery, ale zdecydowanie nie było mi wtedy lekko.
Przyszłość łączysz z nauką czy ze sportem?
– Jestem obecnie w takim momencie, że trudno jednoznacznie stwierdzić. Teraz całkowicie skupiam się na przygotowaniach do igrzysk. Po roku przerwy od chemii stwierdzam jednak, że trochę mi jej brakuje i chciałabym do laboratorium. W przyszłości planuję połączyć to ze sportem. Jak mi to wyjdzie – tego nie wiem, ale na pewno spróbuję.
Prawie udało Ci się wziąć udział na igrzyskach olimpijskich w Tokio. Jak poradziłaś sobie z tym, że zabrakło naprawdę niewiele?
– Było to trudne przeżycie. Poza tym, że zabrakło niewiele, to na ostatnich zawodach nie było mojego trenera. Zachorował na COVID i był w ciężkim stanie. Były to dziwne zawody, ponieważ po kilku miesiącach przerwy od zawodów na najwyższym poziomie trzeba było walczyć od razu o kwalifikacje na igrzyska. Porażki mnie motywują, dlatego zaczęłam ciężej trenować i wszystko zaczęło zmierzać ku lepszemu.
Jakie cechy uważasz za swoje największe atuty i w czym widzisz pole do poprawy?
– Wiele osób podkreśla, że nie pokazuję zbyt dużego entuzjazmu po wygranej walce. Oczywiście jest radość po zwycięstwie, ale zostawiam ją dla siebie. Tak samo mam z nerwami, nie pokazuję ich i uważam, że to mój wewnętrzny spokój jest wielkim atutem. Myślę jednak, że muszę jeszcze popracować nad pewnością siebie.
Sponsorem strategicznym Polskiej Reprezentacji Olimpijskiej jest ORLEN
Oto kilka innych rozmów z cyklu „W drodze do Paryża”
- Piotr Woźniak – pływanie na otwartym akwenie na 10 km
- Aneta Rygielska – boks
- Angelika Mach – maraton