Manchester City potrzebuje letniej rewolucji. Kogo powinien pozbyć się Guardiola?

Napisane przez Patryk Idasiak, 20 kwietnia 2025
Manchester City - John Stones i Bernardo Silva

Manchester City zaliczył najgorszy sezon pod wodzą Pepa Guardioli. Zerwane więzadła Rodriego, inne kontuzje defensywy, słaba forma liderów i przewidywalność w ataku sprawiły, że przegrał już dziewięć meczów w Premier League, a kilka z nich w absolutnie kompromitującym stylu. Rewolucja zaczęła się zimą, ale jej kontynuacja nastąpi latem. Z kogo powinien zrezygnować Pep?

Kevin De Bruyne

Manchester City powinien się pozbyć i wiadomo już, że się pozbędzie. Kevin De Bruyne odejdzie. Belg chciałby kontynuować tu karierę, bo świetnie się czuje tu jego rodzina, ale władze klubowe doszły do wniosku, że przyszedł czas na pożegnanie. Sam poinformował w social mediach, że opuści Manchester po sezonie 2024/25. Występował tu przez dekadę. Pozostaje jedynym piłkarzem, którego nie sprowadzono jeszcze za kadencji Pepa Guardioli, choć tajemnicą poliszynela jest fakt, że maczał w tym palce już będąc w Bayernie i wiedząc, że odejdzie.

Kevin De Bruyne ma jedną z najwyższych pensji w Premier League. Według portalu „Capology” więcej zarabia tylko Erling Haaland. Oczywiście, że nie jest to odwzorowane jeden do jednego, ale w wielu takich zestawieniach Belg znajduje się w absolutnym czubie. Jest to niewątpliwie legenda „The Citizens”, ale teraz na ok. 1900 rozegranych minut ma na koncie pięć goli i osiem asyst. Gdyby to był Jack Grealish, to powiedzielibyśmy – w porządku, dobre liczby, ale jest to wspaniały Kevin De Bruyne, legenda i lider zespołu. Jego tygodniówką można obdzielić dwóch świetnych zawodników.

De Bruyne ma już 33 lata i potrafi błyszczeć, jednak nie w takim stopniu. Więcej jego zagrań jest niecelnych, chaotycznych, niedokładnych. Doskonale zaprezentował się z Crystal Palace, gdzie zanotował gola i asystę, lecz takie występy to już rzadkość. Niestety, nie da się oszukać daty urodzenia, a lepiej rozstać się, pamiętając piłkarza z tych najlepszych momentów. W sezonie 2025/26 mogłoby być tylko gorzej, a KDB nie potrafiłby już liderować w takim stopniu. Kiedy grał świetnie, to Manchester City w tym sezonie wygrywał.

Bernardo Silva

Piłkarz, którego obrzydził w tym sezonie Pep Guardiola. Rozegrał blisko 3300 minut we wszystkich rozgrywkach i strzelił raptem trzy gole. Jest jednocześnie jednym z najbardziej eksploatowanych, ale też najgorszych piłkarzy. Jego szczęście polega na końskim zdrowiu, uwielbieniu Pepa Guardioli oraz byciu pożytecznym w defensywie. Tyle, że Bernardo Silva ewidentnie zatracił motywację. Jego „pazur”, upierdliwość, zadziorność widać już bardzo rzadko, znika – jest kompletnie bezproduktywny w ataku. Zwalnia, podaje do tyłu, robi bezsensowne kółeczka, nie popycha akcji do przodu.

Portugalczyk zaliczył absolutnie kompromitującą statystykę w tym sezonie Premier League. Otóż okazał się… najwolniejszym piłkarzem ze wszystkich. Wyprzedził go nawet doświadczony Craig Dawson, który słynie wręcz z powolnych ruchów. Przypomnijmy, że próba była dość duża, bo Portugalczyk gra sporo. Patrząc na najszybszy sprint, tak wyglądają statystyki Opty:

Bernardo Silva był blisko odejścia z Manchesteru City już jakieś 20 razy. Powtarzał, że chce być bliżej Portugalii. Łączono go z FC Barceloną czy Atletico Madryt. Później się ożenił, urodziła mu się córka Carlota i trochę zmieniły się priorytety, mając swoje maleńkie oczko w głowie. Zawsze to Manchester City chciał go zatrzymać, ale teraz zdaje się, że obie strony są zgodne. Śmiało można to nazwać „wypaleniem klubowym”. Bernardo potrzebuje nowego impulsu. Obecnie gra, bo gra. Bez żadnej ikry.

Istnieje opcja powrotu do Benfiki i zaczęła się też kolejna barcelońska saga. Kataloński „Sport” pisze: – Jego obsesją jest gra w Hiszpanii i zamierza próbować zrealizować swój plan (…) „Blaugrana” kilkukrotnie próbowała podpisać z nim kontrakt, ale zawsze kończyło się kupnem piłkarza na inną pozycję lub klub po prostu nie miał wystarczających zasobów finansowych, aby go pozyskać. Teraz sytuacja jest zupełnie inna. 

John Stones

John Stones w finale Ligi Mistrzów z Interem Mediolan zanotował pięć udanych dryblingów i doskonale dopasował się do roli defensywnego pomocnika. Jego obecność gwarantowała taktyczny komfort Pepowi Guardioli. Nie dało się przeciwstawić Stonesowi i Rodriemu w formie. Problemem Anglika od zawsze było zdrowie. Klub był tego świadomy, jednak ten sezon całkowicie przelał czarę goryczy. To ledwie ponad 1100 rozegranych minut. Miał swoje dobre momenty, ale musiał grać na dziurawym środku obrony. Na początku sezonu strzelał arcyważne gole w lidze.

Guardiola już zdaje się być faktem ciągłej nieobecności Stonesa zirytowany: – Nathan Ake i John Stones byli kontuzjowani przez cały sezon. Powiedziałem klubowi, że najważniejsze jest to, którzy zawodnicy są niezawodni w przyszłości. Nie możesz grać, jeśli nie jesteś niezawodny, jeśli jesteś kontuzjowany. Należy ocenić którzy zawodnicy mogą grać co trzy dni, a którzy nie – a następnie zbudować skład na następny sezon.

Najlepszy mecz w tym sezonie zagrał z Newcastle United jako stoper. Było to tuż przed rewanżem z Realem Madryt, więc dało nadzieję na odrobienie strat. Zwłaszcza, że „The Citizens gładko rozjechali świetne przecież „Sroki” aż 4:0. Tylko, że Stones w meczu Ligi Mistrzów zszedł już w 8. minucie. Od tego czasu pozostaje niedostępny. Od listopada praktycznie nie gra. Zdrowy był przez miesiąc. Na palcach jednej ręki można policzyć jego świetne występy. 31-latek ma umowę do końca sezonu 2025/26, więc to ostatni dzwonek na sprzedaż.

Nathan Ake

Piłkarz, który przed transferem Josko Gvardiola całkowicie zagarnął dla siebie pozycję trochę fałszywego lewego obrońcy. Jego kontrakt wygasa w 2027 roku, zatem Manchester City może zażądać za niego trochę więcej. Zagrał w 18 meczach na 50, co przekłada się tylko na ledwie ponad 1100 rozegranych minut. Identyczna sytuacja, jak u poprzednika. Nie ma z niego wielkiego pożytku. Na początku sezonu przegrywał rywalizację z Gvardiolem, a potem pojechał na kadrę i tam został zniesiony z boiska w meczu z Niemcami.

Gdy wrócił, to znów miał problem z wywalczeniem miejsca w jedenastce, a jak już zagrał trzy razy z rzędu, to z tego samego powodu musiał opuścić kolejne ważne mecze (m.in derby Manchesteru czy Juve w LM). Sekwencja się powtórzyła – znów wrócił na kilka meczów i wypadł. Guardiola po prostu nie mógł na niego liczyć w ważnych momentach. W Champions League z Realem Madryt też musiał zejść po godzinie, bo nie był w pełni gotowy. Na początku marca poinformował, że przeszedł operację złamanej stopy, która „od miesięcy mu dokuczała”. Od tej pory jest niedostępny.

Kyle Walker

To raczej oczywista oczywistość, ale trzeba pamiętać, że to wciąż formalnie piłkarz Manchesteru City. Walker był jednak tak słaby, że klub go wypożyczył, gdy miał deficyt defensorów. Anglik zdecydowanie powinien grać poza granicami kraju. Po skandalu obyczajowym i rozpisywaniu się plotkarskich mediów na temat jego pokręconego życia, czyli dwójki dzieci zrobionych tej samej kochance, licznych zdrad itp. zwyczajnie nie wytrzymał. Obrażali go rywale, obrażali kibice innych zespołów. Jako kapitan stracił też szacunek w zespole, bowiem był… najgorszym piłkarzem.

Popełniał błąd za błędem, które prowadziły do straty kolejnych bramek. Przeciwko Bournemouth wiatrak urządził sobie z niego Semenyo. Przykro było patrzeć na prawdopodobnie najlepszego prawego obrońcę w historii Premier League – gościa, który wkładał do kieszeni Viniciusa Juniora, a potem kręcił nim i ośmieszał go byle jaki skrzydłowy. O utracie jego respektu w drużynie niech świadczy jedna z sytuacji z Erlingiem Haalandem, który opierniczył swojego kapitana z góry do dołu za to, że popełnił prosty błąd w kryciu. Umowa Walkera wygasa latem 2026 roku.

Kalvin Phillips

To chyba nie wymaga komentarza. Najgorszy transfer w historii Manchesteru City. Guardiola publicznie zarzucał mu, że wrócił do treningów, mając nadwagę. Później za to przepraszał, że nie powinien tego mówić. Phillips nigdy nie nawiązał do meczów w Leeds United. Grał tak, jakby miał załączone tempo 0,5, podczas gdy inni biegali w czasie rzeczywistym. Po prostu był na boisku, niczego nie dając, a kiedy odszedł na wypożyczenie do West Hamu wiosną 2024 roku, to fani też nie bali się go określać „najgorszym wypożyczeniem w historii”.

  • był ociężały i powolny
  • wyleciał z boiska z czerwoną kartką z Nottingham Forest
  • Kiedy WHU prowadził 3:1 z Newcastle, to Phillips wszedł na boisko i skończyło się… 3:4, a on sprokurował karnego, a przy innej bramce dał się w banalny sposób przedryblować
  • podczas wędrówki do autokaru pokazał kibicom West Hamu środkowy palec
  • pod koniec „przygody” przesiadywał na ławce albo w ogóle nie mieścił się w kadrze
  • w pół roku zagrał trzy razy w pierwszym składzie

Przypomnijmy – Manchester City zapłacił za takiego badziewiaka 45 milionów funtów. Defensywny pomocnik przebywa na wypożyczeniu w Ipswich Town, które jest zdecydowanie za słabe na elitę, a on jest za słaby, żeby być tam starterem. Po czerwonej kartce z Leicester w listopadzie jego status zmalał. Różnie bywa – trochę gra, trochę nie, trochę wchodzi z ławki, trochę stracił przez krótkie pauzy. Skoro nie umie być wyróżniającą się postacią w spadkowiczu Premier League, to czego ma szukać w Manchesterze?

Phillips ma umowę w klubie do końca sezonu 2027/28. Gdyby chciał, to mógłby po prostu przez trzy kolejne lata bimbać, trochę pokopać na treningach i zgarniać pieniądze za nic. Txiki Berigistain musiał być chyba chwilowo odurzony, podpisując z nim tak długi kontrakt. Manchester City chciałby odzyskać przynajmniej te 15 milionów funtów. Może jakiś beniaminek się nabierze? Leeds United nasuwa się samo. Tam był najlepszy w karierze.

Ederson

Paradoks Edersona polega na tym, że nikt na świecie tak jak on nie potrafi zagrać prostopadłego podania prosto z bramki. To wręcz absurdalne i niesamowite, że ma on w tym sezonie… cztery asysty w Premier League! Najbardziej żenujące jest to, że tyle samo ma Bernardo Silva, a mniej Phil Foden. Problem niestety jest u Brazylijczyka z koncentracją. Z Nottingham Forrest wpuścił bramkę po bliższym rogu, która zadecydowała o zwycięstwie. Ma ok. 68% obronionych strzałów w tym sezonie i jego współczynnik xG jest absolutnie na plus – uchronił City od niemal czterech straconych bramek w lidze.

Jego problem to… Real Madryt – przy pierwszej bramce dał się przelobować Kylianowi Mbappe. Dias popełnił błąd, ale jednak Ederson tylko delikatnie się po długiej piłce wycofał i został 11 metrów od bramki. Lob był łatwy do wykonania. W pierwszym meczu z kolei sfaulował Viniciusa w polu karnym, ale miał szczęście z powodu spalonego. Mbappe strzelił mu też dziwnego gola, gdy w ogóle nie trafił w piłkę. Kiedy Vinicius uderzał z kąta, to Ederson odbił piłkę w dziwny sposób klatką piersiową – prosto do Mbappe, a skończył mecz bezsensownym wybiegnięciem z bramki (po tym padł gol Bellinghama).

To był fatalny mecz Edersona. Choć nie zawalił żadnym ewidentnym błędem, to chyba każdy kibic odczuwał niesmak i to po wszystkich bramkach Realu, że bramkarz powinien mimo wszystko zdziałać więcej. W derbach Manchesteru również odwalił akcję, gdy stał jak wryty na siódmym metrze i dał się okiwać Amadowi Diallo. Z Crystal Palace z kolei dał się przepchnąć przy rzucie rożnym i ogólnie kiepsko sobie radzi w takich sytuacjach przy dośrodkowaniach. Przy całej sympatii do jego wyprowadzenia piłki i nerwów ze stali – po prostu za dużo tych gaf.

Manchester City popełnił błąd, gdy nie pozwolił Brazylijczykowi odejść do Arabii Saudyjskiej latem. Teraz, gdyby pojawiła się podobna oferta, to raczej nie miałby problemu ze sprzedażą. Tym bardziej, że to ostatnia szansa, bo umowa wygasa Brazylijczykowi latem 2026 roku. „The Citizens” powinni zainwestować w nowego bramkarza.

Inni

Jeszcze poważnie należałoby się zastanowić nad takimi piłkarzami: Manuel Akanji, Mateo Kovacić, Ilkay Gundogan oraz Matheus Nunes. Nie można jednak wyrzucać wszystkich na raz. Wiadomo już, że aktywowana została klauzula Gundogana o kolejny sezon, choć także jest on jednym z najbardziej krytykowanych piłkarzy, który kompletnie nie przypomina dawnej wersji siebie, a gdy trzeba szybko doskoczyć do przeciwnika, to jest zwyczajnie bezużyteczny.

Matheus Nunes nie potrafił być środkowym pomocnikiem w różnych rolach, nie potrafił być też skrzydłowym, więc Pep Guardiola zrobił z niego z braku laku prawego obrońcę. Zaliczył nawet dopiero co ważną asystę z Evertonem, ale ma momenty „odklejenia”, jak derby Manchesteru. Zdarza mu się też posłać w meczu dość absurdalne podanie, którego nikt nie rozumie. Wydaje się po prostu niezbyt kumaty i za słaby na taki poziom, ale raczej zostanie w klubie do rotacji.

Fot. PressFocus

Redaktor naczelny i kierownik zamieszania na Futbol News.

Bonus 200% od wpłaty
Do 400 zł!
1
Bonus 200% od pierwszego depozytu do 400 zł!
2
Cashback do 50 zł + gra bez podatku 24/7
3
Bonusy od depozytu do 600 zł +zakład bez ryzyka do 100 zł
4
Zakład bez ryzyka 3x111 zł (zwrot na konto główne)