Serie A: kto rozczarował, a kto zaskoczył w sezonie 2024/25?

Serie A może nie gwarantowała grzmotów co kolejkę, ale do ostatniej kolejki zapewniła niepewność co do właściwie każdej strefy w tabeli. Kolejka numer 38, rozbita na trzy dni, zdecydowała o tytule mistrzowskim, czwartym miejscu, europejskich pucharach czy dwóch miejscach spadkowych. Oto obszerne streszczenie tego, co działo się w rozgrywkach Serie A 2024/25.
Napoli, Inter i Atalanta, czyli gdzie dwóch się bije, tam trzeci… potyka się
Trzy wymienione wyżej zespoły przez ogromną część sezonu były na trzech pierwszych miejscach. Atalanta w pewnym momencie wydawała się drużyną, która może po Lidze Europy dołożyć do gabloty także mistrzostwo Włoch – swoje pierwsze, historyczne. Prowadzili w okolicach połowy sezonu w tabeli przez trzy kolejki. Nic z tego. Gian Piero Gasperini i jego ekipa co prawda po raz kolejny awansowała do Ligi Mistrzów, ale jak sam przyznał po sezonie „nie jest pewny czy jest w stanie kontynuować ten poziom”. Brzmi to jak dojście do personalnego i całej drużyny – sufitu.
Sugeruje to też zakończenie jego pięknej ery w tym lombardzkim mieście, choć spekulacje dość często mówią na wiosnę o objęciu przez niego Romy. Klub z Bergamo w 2025 zdobył jedynie 33 na 60 oczek, a we wszystkich rozgrywkach na 26 spotkań wygrał raptem dziesięciokrotnie. Atalanta może czuć zawód, ale kto by parę lat temu narzekał na trzecią lokatę? W Bergamo Gasperini jest bogiem, więc miejscowa ludność to na pewno doceni, nawet jeśli apetyt rośnie w miarę jedzenia – takie wyniki w historii klubu bowiem stały się jak norma, a przecież przed 2016 rzeczywistością była nawet Serie B.
Warto tu jeszcze dodać, że drużyna „Bergamaschich” w pewnym momencie mogła czuć się nawet zagrożona brakiem pucharów, z racji na grę w kratkę i nadchodzącą grupę pościgową, mocną jak nigdy dotąd. Na szczęście udało się. Na pocieszenie po sezonie po którym można mieć odrobinę goryczy – korona króla strzelców Serie A za 25 trafień trafiła w ręce Mateo Reteguiego. Nagroda ta przez sporą część wiosny była wręcz niezagrożona. Mający korzenie w Canicatti na Sycylii snajper w samym tylko 2025 w lidze trafił więcej razy niż Lautaro Martinez w całym sezonie ligowym (13:12)
𝑩𝒓𝒂𝒗𝒐 𝑴𝒂𝒕𝒆𝒐 👏
Capocannoniere @SerieA 2024/25 🥇@mateoretegui #Retegui#Nazionale #Azzurri #VivoAzzurro pic.twitter.com/6WfFs7c9Th
— Nazionale Italiana ⭐️⭐️⭐️⭐️ (@Azzurri) May 26, 2025
Wróćmy teraz do głównych aktorów Serie A 2024/25. Napoli po poprzednim sezonie poszło va banque. Aurelio De Laurentiis usunął się w cień, zaufał 35-letniemu Giovanniemu Mannie w roli dyrektora sportowego, a na trenera wybrano Antonio Conte. Dla wielu była to zagadka – jaki Conte się wylosuje po przygodzie w Tottenhamie? Doskonale pamiętamy, że zmarł tam jego trener – przyjaciel ze sztabu, sam Conte miał perypetie zdrowotne. W jednym z wywiadów mówił o tym, że ma koncept na grę z czwórką z tyłu… i faktycznie w ciągu sezonu mogliśmy to zobaczyć. Dla wielu było to jak epokowy szok – w końcu Antonio Conte i trójka stoperów to jak przysłowiowy „amen w pacierzu”.
W chwilach zwątpienia i gdy następowała taka potrzeba to 4-3-3 zdało egzamin. Politano na jednym skrzydle, a na drugim Kwaracchelia – później Neres. Pod koniec sezonu dały się we znaki coraz częściej urazy, zwłaszcza w defensywie. Mathias Olivera był cofany na pozycję lewego stopera w duecie, Conte nie miał zaufania do czwartego do brydża wśród środkowych obrońców – Rafy Marina. Nie był też zadowolony z tego, że po sprzedaży Gruzina dostał… Noaha Okafora, który przybył z nadwagą i wypalił nawet po miesiącu, że nigdy tak ciężko nie trenował (a był nie tak dawno w Milanie).
Sporo punktów potracili oni od 22. kolejki, podobnie jak Inter. Mediolańczycy osiem razy, SSC Napoli dziewięć. Momentem kulminacyjnym była 37. kolejka. Wystarczyło, aby Marko Arnautović nie trafił w swoją nogę, mając doskonałą okazję (timelapse powyżej). Jeden punkt różnicy na korzyść Napoli został zachowany i wystarczył do końcowego triumfu.
Finalnie, tydzień później to Scott McTominay i Romelu Lukaku zwieńczyli dzieło przeciwko Cagliari. Drużyna z Kampanii tym sposobem w klasyfikacji wszechczasów przeskoczyła Romę w liczbie mistrzostw. Szkot został MVP sezonu. Inter może żałować, bardzo, choć skupienie poszło na finał Ligi Mistrzów. Ciężko jednak nie mieć wrażenia, że brakło w Mediolanie w tym sezonie goli Taremiego oraz ww. Arnautovicia.
Milan i Lazio – największe rozczarowania sezonu
Warto spiąć tutaj w klamrę obydwa zespoły. Koniec sezonu 2023/24 dla obu z nich przyniósł zakończenie współpracy z aktualnie pracującym trenerem. Stefano Pioli po 240 spotkaniach zamknął cykl w Milanie, który ostatnie kilka spotkań Serie A grał na dobrą sprawę bez stawki (Inter wygrał Scudetto 20 kwietnia po derbach) po odpadnięciu z Ligi Europy, a w Lazio były spięcia – zarówno gdy przedwcześnie pożegnano Maurizio Sarriego, jak i jego zastępcę Igora Tudora.
Milan poszedł odważnie, wybierając Paulo Fonsecę. Chcąc rozwijać nowo powstały projekt rezerw, czyli Milan Futuro, uznali Portugalczyka z przeszłością w Romie i Szachtarze za idealnego. M.in. dlatego zdecydowano się nie brać Antonio Conte, bo generalnie mówiąc nie pasował do koncepcji i „nie tego szukano”, jak to publicznie w czerwcu 2024 roku powiedział doradca RedBird ds. sportowych, czyli sam Zlatan Ibrahimović. Te słowa w maju 2025 roku bardzo często mu wypominano – i ciężko się dziwić, patrząc na lokaty obu klubów na koniec sezonu Serie A.
Paulo Fonseca nie doczekał nowego roku, a przeziębiony Sergio Conceicao skorzystał z oferty życia i w pewnym momencie wydawało się, że nawet może mu się uda zrobić czwarte miejsce. Niestety, jego pomysł z trójką z tyłu zadziałał dość późno, a do Juventusu stracili oni siedem oczek. Kibice mogli być zawiedzeni postawą Rafaela Leao, który zanotował osiem bramek w lidze, a żadnej na San Siro – dość ciekawy ewenement.
Zlatan Ibrahimovic explains why Milan didn’t go for Antonio Conte:
“With all due respect to him, he’s great but he wasn’t what we were looking for.
AC Milan has a coach, not a manager. The two things are different.” pic.twitter.com/IolZTqdarc
— Italian Football TV (@IFTVofficial) June 13, 2024
Lazio poszło z kolei w bardzo nieoczywistą kandydaturę. Marco Baroni, który w 1990 zapewnił Napoli drugie Scudetto, ma też w piłkarskim CV także Romę, po utrzymaniu Lecce oraz Hellasu trafił do drużyny z Rzymu. I tak jak do pewnego momentu, ciągle było ono w walce o Ligę Mistrzów, na poziomie czwartego, maksymalnie siódmego miejsca przy ciasnej walce za plecami TOP 3 – w drugiej części sezonu, choć przewidywalnie, Lazio spuchło. Po nowym roku można było zaobserwować sporo remisów – Como, Venezia, Napoli, Udinese, Torino to tylko remisy do końca marca. Do końca sezonu przypałętały się jeszcze kolejne cztery.
W ostatniej kolejce Lecce samo walczyło o życie i wyszło z tego korzystnie, gorzej gospodarze tamtego meczu – drużyna Baroniego. Będąca dwa punkty od czwartego Juventusu rzymska ekipa… wykoleiła się z europejskich pucharów po porażce i jednoczesnej wygranej Fiorentiny nad Udinese. Na niekorzyść równej liczby punktów dla lazialich podziałał też fakt, że Viola oba mecze w lidze z nimi wygrała, a bezpośrednie mecze liczą się w przypadku tej samej zdobyczy na koniec sezonu Serie A.
Milan i Lazio śmiało można nazwać przegrywami sezonu. Zdecydowanie nie brakowało dużo, aby spełnić pewne zakładane cele. Niestety, za dużo było błędów na płaszczyźnie sportowej.
Juve w Lidze Mistrzów, Europa dla Romy, Fiorentiny i Bologni
Czytając nagłówek o Romie i Fiorentinie w europejskich pucharach można odnieść wrażenie – „nic nowego”. Czysto informacyjnie wygląda to jak coś, co brzmi jak przekaz podawany co sezon lub dwa. W tej kampanii jednak obie drużyny zapewniły mnóstwo wrażeń z różnych powodów.
Ktoś jeszcze pamięta, że Roma zaczynała z trenerem o nazwisku De Rossi? Sezon 2024/25 trwał dla romanistów tak długo, że wielu fanów calcio w ogóle mogło już zapomnieć, że rzymska legenda pracowała w klubie w minionej już kampanii. Po dość miernych wynikach przyszło równie szokujące zwolnienie. Lina Souloukou, ówczesna CEO klubu uznała to za najlepszą decyzję, a właściciel zdecydował się na „nowego Gasperiniego” w postaci Ivana Juricia.
Okazała się to katastrofalną w skutkach decyzją. Poza pomijaniem w selekcji Matsa Hummelsa, zdarzyło się to też raz w meczu Ligi Europy ze zdrowym Paulo Dybalą. Chorwat finalnie po pewnym czasie został zwolniony i na kolanach Florent Ghisolfi udał się do Claudio Ranieriego. Ten mówił, że jak ma pracować to już tylko przy reprezentacjach, ale kochanej Romie odmówić nie umiał.
EFFETTO RANIERI 🧬💛❤️ @OfficialASRoma pic.twitter.com/nJpCSVU8sm
— Lega Serie A (@SerieA) May 26, 2025
I co to był za sezon już prawie emerytowanego trenera! Od momentu objęcia zespołu 56 oczek, tak jak Inter i Napoli w analogicznym czasie. Do awansu do Ligi Mistrzów, pierwszego od sześciu lat, zabrakło na dobrą sprawę pokonania Atalanty, a w ostatniej kolejce… jednej bramki Venezii, która bohatersko walczyła, jakby miała w głowie, że może pomóc nie tylko sobie. Do tego Mile Svilara wybrano najlepszym bramkarzem w lidze – warto mu się przyglądać!
Juventus z kolei bardzo długo nie przegrał meczu. Thiago Motta w lidze był niepokonany jeszcze w 2025, ale nie doczekał końca sezonu. Igor Tudor zastąpił go jednak godnie, bo z awansem do Ligi Mistrzów. Były piłkarz PSG po świetnej kampanii w Bologni, tym razem w Juventusie w Serie A nie dał rady, podobnie jak Cristiano Giuntoli, który prawdopodobnie pożegna się z posadą dyrektora sportowego. Zmarnotrawił sporo funduszy, pozbył się Deana Huijsena, a w jego miejsce kupił… Lloyda Kelly’ego, który latem był do wyjęcia bez odstępnego. Ministerstwo głupich kroków jak się patrzy.
Z kolei Fiorentina nie miała nudy. Złożona z bardzo wielu piłkarzy, którzy nie mieli miejsca w poprzednich klubach (Kean, Fagioli, Folorunsho, Adli) dojechała do szóstej lokaty. Moise Kean z 19 trafieniami został wicekrólem strzelców. David De Gea wrócił zza światów i był jednym z najlepszych bramkarzy w lidze po rocznym rozbracie z piłką. Raffaele Palladino w znakomity sposób wprowadził się do środowiska, które czeka od 15 lat na Ligę Mistrzów. W tym sezonie bywało bardzo blisko – szósta lokata i pięć punktów od czwartego miejsca pokazuje jednak, że Palladino to kolejny po Inzaghim trener, który może zrobić wielką karierę z ludzi z włoskiego podwórka.
Warte wspomnienia jest jeszcze to, co zrobiła banda Vincenzo Italiano. Bologna wygrała Coppa Italia, ale przez większość sezonu… miała problem, aby przegrać mecz. Liczba porażek klubu ze Stadio Renato Dall’Ara utrzymywała się na poziomie walczących o tytuł. Na koniec spadli dopiero na miejsce numer dziewięć, ale po raz kolejny okazało się, że gdy Italiano jest „na kierownicy” to rodzi się coś ciekawego. Trener urodzony w Niemczech znów ugotował coś pysznego – po fantastycznej przygodzie w Spezii oraz trzech różnych finałach we Fiorentinie.
Zaskoczenie sezonu – Como oraz Kosta Runjaic
Mirwan Suwarso, CEO Como, zapewne codziennie ma jakieś koszmary w postaci tego, kto przejmie po Fabregasie ulubioną zabawkę braci Hartono. Hiszpan bowiem mimo nikłego doświadczenia w prowadzeniu zespołów piłkarskich wykonał doskonałą robotę w Como. Dziesiąte miejsce w tabeli oraz 49 oczek czy choćby seria sześciu wygranych z rzędu – debiutancki sezon w Serie A Fabregas miał w skali szkolnej na piątkę.
Nie zaczęło się wcale kolorowo, bo pierwsza wygrana przyszła w przełożonym o jeden dzień z racji ulewy starciu w Bergamo z Atalantą. Wtedy powoli ruszyło, choć to co najlepsze widzieliśmy na wiosnę. Fenomenalny ruch z Assane Diao oraz Nico Pazem spowodował, że na wiosnę Como praktycznie nie musiało się martwić o utrzymanie i bardzo możliwe, że „podłogą” dla „Larianich” będzie poziom ligowego średniaka. Ogromny kapitał indonezyjski nie zatrzyma się raczej ze wzmocnieniami, są tu widoki na bardzo fajne rezultaty w kolejnych latach.
Warto tutaj też docenić pracę Kosty Runjaicia. Pod koniec sezonu Udinese dochodziły głosy jakoby Niemiec popadł w konflikt z Alexisem Sanchezem. Okazało się to wymysłem chilijskich mediów, które szukały podpórki dla słabych występów swojej legendy. Niestety, ale prawdopodobnie kariera skrzydłowego z przeszłością w Barcelonie czy Arsenalu dobiega końca – fizycznie nie jest on w stanie znieść trudów rywalizacji w Serie A. Samego trenera łączono też z dymisją, ale po ludzku i patrząc na realia – zupełnie na to nie zasłużył.
Wracając do pracy niemieckiego szkoleniowca – na wczesnym etapie sezonu Udinese było nawet liderem przez jedną kolejkę, mowa dokładnie o tabeli po 4. serii spotkań. Z czasem ułożyło się to tak, że klub wrócił do swego statystycznego poziomu, podobnie jak idące w minionej kampanii dość bliżniaczo Torino (lider po pięciu meczach).
Mówiąc bliźniaczo, używamy tutaj najbardziej trafnego słowa z możliwych – warto spojrzeć na tabelę końcową. Obie drużyny zgromadziły po 44 oczka. Turyńczycy jak to oni sami mają sytuację, że można by rzec, parafrazując złotą myśl Ange’a Postecoglou o wygrywaniu w drugich sezonach „w ich sezonach nic się nie dzieje”. Tak to niestety dla kibiców wygląda od lat, choć był sezon z Davide Nicolą ratującym sezon, że trzeba było drżeć o ligowy byt. Sporo złego zrobiła tu kontuzja więzadeł kolumbijskiego tura, jakim jest Duvan Zapata. Fajnie zapowiadający się sezon Serie A stał się dla fanów „Granaty” dość przeciętnym i bez emocji.
Udinese z dyrektorem sportowym Gokhanem Inlerem może z powrotem zadomowić się w okolicach czołowej dziesiątki włoskiej Serie A. To zupełne przeciwieństwo poprzedniej kampanii, gdzie ligowy byt w Serie A zapewnił im gol w ostatniej kolejce strzelony po 70. minucie meczu. Świetny był to pomysł z Oumarem Soletem, rynkowa okazja nie przeszła Szwajcarowi koło nosa.
Do tego rumuński bramkarz Razvan Sava kupiony z CFR Cluj za 2,5 miliona euro także obronił się sportowo, gdy Maduka Okoye miał swoje problemy. Świetnymi wyborami byli także Jesper Karlstroem po słabym sezonie w Lechu Poznań oraz Jurgen Ekkelenkamp, który kosztował trochę więcej od Savy, ale był pewnym punktem linii pomocy. Przed friulijczykami kolejna ciekawa kampania. Kosta Runjaic „wyjaśnił” niedowiarków – wielu bowiem przewidywało, że w tym mikroklimacie może nie wytrzymać całego sezonu.
Warto tu też wspomnieć w dwóch zdaniach o sezonie Genoi – w końcu szkoda byłoby zapomnieć o jakiejkolwiek z drużyn. Mocno nerwowo rozpoczęto sezon, w końcu 777 Partners bankrutowało i szukało pieniędzy. Genoa była bezpieczna, nie groziła jej żadna degradacja – musieli jednak pozbyć się dwóch gwiazd, bo Retegui odszedł do Atalanty, a Gudmundsson do Fiorentiny.
Alberto Gilardino nie był w stanie poradzić sobie w tej trudnej sytuacji bez wzmocnień. Dał za to radę Patrick Vieira. Genoa nie grała nic szczególnego, ale jego pragmatyzm okazał się kluczowy do bezpiecznego utrzymania. Genueńczycy zakończyli sezon punkt za Udinese oraz Torino. Mistrz świata 1998 wykonał znakomitą pracę i możliwe, że w przyszłości zapewni sobie świetną posadę w znacznie lepszym włoskim klubie. Warto śledzić też Lorenzo Venturino, który jako 18-latek w pierwszym składzie w pojedynkę pokonał Bolognę.
Spadkowicze: Empoli, Venezia, Monza
Gdyby ktoś wytypował taki zestaw spadkowiczów, zdecydowanie by stwierdzono, że to możliwe. Trzeba jednak oddać, że sezon każdej z tych drużyn był przedziwny. Zacznijmy od bardzo zdrowo zarządzanego projektu z Toskanii. Fabrizio Corsi wspomagany przez córkę Rebeccę od trzech dekad nie spadł z klubem z „włoskiej wsi” poza drugą ligę, a przez wiele lat w swojej historii klub grał w elicie. Regularnie od kilkunastu lat dostarcza znacznie lepszym talenty. W tym sezonie trochę ich zebrali, ale zarówno z nowej, jak i starej fali.
Spójrzmy tutaj na Lucę Marianucciego, Sabę Goglichidze, Mattię Vitiego, Jacopo Fazziniego, Sebastiano Esposito oraz Pietro Pellegriego. Czterech z nich to akademia Empoli, Marianucci prawdopodobnie lada moment dołączy do Napoli, a Viti wrócił już z podkulonym ogonem z Ligue 1 – ostatnia dwójka to piłkarze z łatką talentów i z niczego się ona nie wzięła, są to jednak piłkarze z defektami. Esposito to krnąbrny i zdolny snajper, Pellegri prawie dekadę temu był nowym Christianem Vierim, ale bardzo mocno karierę pokiereszowały tutaj ciągłe urazy. I jeden z nich, zatrzymał mu bardzo obiecujący sezon.
Po wygranej w Weronie 4:1, Empoli… nie wygrało przez kolejnych pięć miesięcy, a Pellegri wypadł z zerwanymi więzadłami. Esposito trafił ósmego gola w sezonie 19 stycznia i od tej pory notował regularnie „blanki”. W ostatnich trzech kolejkach wygrało dwukrotnie, a w 38. meczu sezonu – mogło się utrzymać. W pewnym momencie potrzeba było jednego gola Empoli, aby zrzucić Parmę.
Finalnie to toskańczycy spadli, a będąca beznadziejnym kolektywem Parma odwróciła losy meczu w Bergamo z 0:2 na 3:2. Podopieczni Cristiana Chivu na wiosnę byli jak banda przypadkowych ludzi z Orlika. Kyle Krause i Federico Cherubini dokonywali transferów, które w skrócie były pozbawione logice, bowiem Parmie powinno zależeć na utrzymaniu, a sprowadzano piłkarzy spoza włoskiej bańki, dość anonimowych.
Marnym, ale jednak pocieszeniem dla Empoli jest fakt półfinału Coppa Italia, co jest najlepszym wynikiem w historii. Pewnym jest, że Empoli prędzej czy później wróci – to sympatyczna drużyna, która regularnie wraca z jakimiś talentami. Teraz wydaje się, że w końcu pozbędzie się Fazziniego.
Venezia awansowała dzięki świetnej pracy Paolo Vanolego, a ten odszedł w poszukiwaniu nowych wyzwań do Torino. Jego praca była całkiem dobra. Gorzej z ostatnim sezonem jego następcy – Eusebio Di Francesco nie ma na włoskim rynku tak dobrej pozycji jak po półfinale Ligi Mistrzów 2018, ale po spadku z Frosinone w ostatnich minutach sezonu, dostał posadę w beniaminku.
I finalnie ponownie spadł w ostatniej kolejce, mimo dość przeciętnej kadry. Szkoda go po ludzku, jak i jego kadry, bowiem ciułali na wiosnę często punkty i naprawdę włożyli w to dużo serca, aby wyratować się na sam koniec. Niestety, nie mieli tyle szczęścia co Hellas Paolo Zanettiego, który:
- wstrzelił się idealnie w sezon, 3:0 w pierwszej kolejce z Napoli bez Alessandro Buongiorno,
- pod koniec sezonu miał m. in. serię 8 meczów bez wygranej,
- otrzymał 11 goli od Atalanty łącznie w obu meczach,
- przegrał 21 meczów, czyli trzy więcej od dwóch spadkowiczów
Hellas długo nie remisował, ale miał drugą najgorszą defensywę ligi. Wielokrotnie krytykowano Pawła Dawidowicza, w niektórych zestawieniach klasyfikowano go w czołówce najgorszych piłkarzy sezonu.
A Monza? Zagrała katastrofalny sezon. Trzy wygrane i 26 porażek to dorobek skandaliczny, ale wielu przewidywało gwałtowny spadek formy „Brianzolich”. Odejście takiej ściany w bramce jak Michele Di Gregorio musiało mieć swoje skutki – to samo gdy Raffaele Palladino zamienimy na człowieka ze środka Serie B – Alessandro Nestę. Mimo bardzo dobrych finansów w zamian, na wiosnę drużyna ta była zbiorem przeciętności. Nowi piłkarze pozyskani zimą – zagwarantowali „zero” jakości. Arvid Brorsson, Tomas Palacios, Stefan Leković, Kacper Urbański to tylko kropla w morzu.
BENVENUTO KACPER 🇵🇱💎⚪️🔴#ACMonza #Welcome #Urbanski pic.twitter.com/9xyI4w4RXk
— AC Monza (@ACMonza) January 25, 2025
Dotychczasowi zawodnicy, na których bardzo polegał Adriano Galliani – także zawiedli na całej linii. Mistrz Europy Matteo Pessina pauzował od końca listopada, a mimo to do tamtej pory nie uzbierał nawet jednej asysty. Stefano Sensi także bardziej był poza grą i na kozetce niż na boisku. Gianluca Caprari dołożył raptem trzy gole, a Danilo D’Ambrosio w formacji defensywnej… Szkoda słów. Z plusów (jeżeli już musimy na siłę coś wybrać) – kilka goli dołożył niezawodny Dany Mota, który ciągle nie może doczekać się na transfer do klubu pokroju ligowego średniaka.
Słowem wspomnienia – nie możemy zapomnieć tutaj o Cagliari i Lecce. Piłkarze z regionu Salento pod koniec sezonu zmierzyli się z wielką tragedią. Zmarł fizjoterapeuta Graziano Fiorita, który zasłabł podczas mini zgrupowania przed meczem z Atalantą. Piłkarze wystąpili wtedy w specjalnych koszulkach – nie czuli bowiem, że zostało odpowiednio uszanowane to, że stracili właśnie kogoś ważnego. Klub był zdania, że liga nie była w stanie przy terminach w ligowym rozkładzie znaleźć terminu, który opóźni mecz choćby o tydzień czy dwa mimo dostępności obu klubów.
„Nessun valore, nessun colore” – „Żadnych wartości, żadnych barw”.
Lecce zostało przymuszone, żeby grać z Atalantą dziś, mimo że ich fizjoterapeuta, który zmarł nagle w czwartek, nie został jeszcze pochowany.
Klub nie zbojkotował meczu, ale wybrał wyjątkowy sposób sprzeciwu. pic.twitter.com/LpNLLry3gU
— Marcin Długosz (@DlugoszMarcin) April 27, 2025
Klub z najniższym payrollem w lidze zagra w niej czwarty kolejny sezon. To wielki sukces Pantaleo Corvino. Człowiek, który sprowadził do Włoch Waleriego Bożinowa, Mirko Vucinicia, Dusana Vlahovicia czy Mortena Hjulmanda robi fenomenalną robotę na południu kraju w swoich rodzinnych stronach i miejmy nadzieję, że w przyszłym sezonie w tej kadrze znajdzie się miejsce (i boiskowy czas) na Filipa Marchwińskiego.
Mimo zimowej sprzedaży do Manchesteru United kluczowego piłkarza jakim był Patrick Dorgu udało się na sam koniec wygrać dwa spotkania i zapewnić we względnie bezpieczny sposób utrzymanie, choć momentami było bardzo groźnie. Trzynaście meczów bez porażki od lutego aż do maja mogło wprowadzić kibiców w mocne zakłopotanie. Świetną robotę zrobił Nikola Krstović, autor 11 trafień. Jego kariera w Lecce zaczyna bardzo przypominać tę Vucinicia. Wladimiro Falcone zanotował kolejny dobry sezon – zanotował aż 9 czystych kont w tej klasy zespole, to jego życiówka.
Na sam koniec – Cagliari. Wyspiarze, którzy z Venezią pokopali jak Barcelona Pepa Guardioli, zagrali cały sezon Serie A pod wodzą Davide Nicoli. Ostatni przypadek pełnego sezonu pracy tego mistrza ratowania sytuacji kryzysowych to… sezon 2016/17, w którym to doprowadził do magii w Crotone i utrzymania w fenomenalnym stylu absolutnego ligowego beniaminka.
Spettacolo puro. 🙌🔥@CagliariCalcio #CagliariVenezia pic.twitter.com/oDpgZjGdl4
— Lega Serie A (@SerieA) May 20, 2025
Bohaterski piłkarski ratownik rangi premium w Serie A według najnowszych plotek ma być jednak zastąpiony przez wykonującego znakomitą robotę z młodzieżą w klubie z Sardynii Fabio Pisacane, którego historię nie tak dawno opisywaliśmy na naszym portalu.
Zaskakującym objawieniem w drużynie został Roberto Piccoli. Ciułający regularnie, ale baaardzo powoli swoje ligowe trafienia napastnik tym razem trafił 10 razy do siatki rywali. 24-latek po raz pierwszy udowodnił, że może być zawodnikiem na poziom Serie A. Do tej pory jego rekordem była piątka w Spezii i Lecce. Jak tak dalej pójdzie, kluby środka tabeli (bardziej Torino niż kluby z miejsc 14-16) mogą w nim widzieć szansę na polepszenie jakości składu.
Warte zaznaczenia – praca sędziów
Rocchi: "Non voglio che ci siano speculazioni quindi preferisco far ascoltare l'audio di N'Dicka-Bisseck. In campo danno valutazione del non rigore ma quando valuti male rimane un errore. Il Var Di Bello sbaglia perché non si concentra su come inizia la trattenuta. N'Dicka è… pic.twitter.com/OHhCqKPsLq
— Daniele Mari (@marifcinter) May 26, 2025
Miejmy nadzieję, że tak jak w innych ligach – swoją pracę w Serie A poprawią sędziowie. Po zakończeniu sezonu odnalazł się zapis rozmowy sędziów z meczu Inter – Roma. Wtedy to Evan Ndicka sfaulował Yanna Bissecka i nie podyktowano karnego. Michael Fabbri na varze powiedział słowa, które zasugerowały arbitrowi głównemu, by ten kontynuował grę. Szef sędziów włoskich Gianluca Rocchi przyznał, że to był stuprocentowy rzut karny. Oby jak najmniej takich wstydliwych błędów w Serie A.
Fot. PressFocus