Katastrofa w Helsinkach. Słaba Polska pokonana przez Finlandię

Napisane przez Mateusz Dukat, 10 czerwca 2025
Polska

Choć w ostatnich dniach w kontekście reprezentacji Polski więcej mówiło się o obrośniętej już legendą opasce kapitańskiej, to w międzyczasie „Biało-Czerwoni” przygotowywali się do jednego z najważniejszych meczów eliminacji do MŚ 2026 przeciwko Finlandii. Ostatecznie na święcącym pustkami olimpijskim obiekcie w Helsinkach zwyciężyli gospodarze, którzy pokonali Polaków 2:1. 

Niewykorzystany początek

W trakcie pierwszych minut zawodów to Polska przejęła inicjatywę i już od samego początku to podopieczni Michała Probierza starali się zdominować rywala i szybko przechodzić z akcjami pod pole karne Finów. Do pierwszej dobrej okazji doszło w 11. minucie, gdy na lewym skrzydle „siatkę” Jensenowi założył Nicola Zalewski. Po chwili, w okamgnieniu piłka znalazła się pod nogami najpierw Krzysztofa Piątka, a następnie – w ramach dobitki – Matty’ego Casha. Piłkarz Aston Villi miał wówczas przed sobą w zasadzie pustą bramkę, przed którą efektowny wślizg blokujący uderzenie wykonał jednak jeden z obrońców reprezentacji Finlandii.

Tamtą sytuację zdecydowanie należy traktować jak żółtą kartkę dla gospodarzy, którzy poza kilkoma nieskutecznymi zrywami nie pokazywali w zasadzie nic zasługującego na pochwałę. Na drugim piłkarskim biegunie znajdowali się wtedy Polacy, którzy regularnie spychali „Suomi” na własną połowę. Przewaga Polaków szczególnie widoczna była w środku pola, gdzie dobrze prezentowali się Jakub Moder i Bartosz Slisz.

Gdy wydawało się, że w helsińskim, umiarkowanie chłodnym powietrzu, wisi gol dla gości, nagle w 30. minucie nadszedł futbolowy czarny łabędź w postaci fatalnego błędu bramkarza – Łukasza Skorupskiego. Przez brak koncentracji golkiper Bologni stracił piłkę, po czym sfaulował w polu karnym rywala. Decyzja portugalskiego arbitra – Joao Pinheiro mogła być tylko jedna, a było nią rzecz jasna wskazanie na jedenasty metr od polskiej bramki. Do najprostszego w egzekucji stałego fragmentu gry podszedł napastnik Finów – Joel Pohjanpalo, który pewnym strzałem w lewy róg pokonał Skorupskiego.

Po objęciu prowadzenia przez Finlandię, spotkanie stało się bardziej wyrównane, a rozochoceni gospodarze robili sobie smaka na podwyższenie prowadzenia. W międzyczasie rozpaczliwie atakowali również Polacy, jednak żadna z okazji obu ekip nie zakończyła się zdobyciem bramki przez którąś z ekip.

Polska znów się skompromitowała

Po przerwie można się było spodziewać, że piłkarze znad Wisły ruszą na rywala i zrobią wszystko, aby napocząć Finów już na początku drugiej odsłony meczu. Tak się jednak nie stało, a to ekipa zarządzana przez Duńczyka – Jacoba Friisa lepiej weszła w ostatnie 45 minut meczu. Taka optyczna przewaga zaowocowała wyśmienitą sytuacją na gola na 2:0 Fredrika Jensena, jednak po uderzeniu głową piłkarza niemieckiego Augsburga piłka – na szczęście dla Polaków – odbiła się od poprzeczki.

Zła sytuacja „Biało-Czerwonych” doprowadziła do tego, że selekcjoner Michał Probierz został zmuszony do przeprowadzenia ofensywnej roszady, w ramach której na boisku pojawił się nominalny skrzydłowy – Jakub Kamiński. Gracz Wolfsburga zastąpił na murawie Karola Świderskiego. Po tej zmianie bliżej środka grać zaczął z całą pewnością najjaśniejszy punkt polskiej ekipy w trakcie tego wieczoru – Nicola Zalewski. Dłużny Probierzowi nie pozostał jego fiński odpowiednik, który w 63. minucie posłał na boisko Benjamina Kallmana (przez ostatnie trzy sezony piłkarz Cracovii) i Nikolaia Ahlo.

Jak pokazał przebieg meczu, wprowadzenie zdobywcy 18 bramek w ostatnim sezonie PKO BP Ekstraklasy było gwoździem do trumny reprezentacji Polski. Już minutę później Kallman wykorzystał bowiem sytuację dwa na jeden z Łukaszem Skorupskim i strzelił gola umacniającego prowadzenie gospodarzy.

Rezultat 2:0 dla Finów nie utrzymał się jednak długo, ponieważ w 69. minucie meczu gola kontaktowego strzelił obrońca – Jakub Kiwior. Defensor londyńskiego Arsenalu najlepiej odnalazł się w zmieszaniu, do którego doszło w polu karnym, a następnie dosłownie „wepchnął” futbolówkę do bramki strzeżonej przez Lukasa Hradecky’ego.

Niedługo po bramce Kiwiora mecz zszedł jednak na dalszy plan, ponieważ na trybunach Stadionu Olimpijskiego zasłabł jeden z kibiców. Jako pierwszy fakt ten zauważył kapitan – Jan Bednarek, który od razu poinformował sztaby medyczne o zaistniałym wydarzeniu. Mecz przerwano na kilkadziesiąt minut, a w tym czasie prowadzono akcję reanimacyjną.

Po ponad trzydziestominutowej, wymuszonej przerwie zawodnicy obu ekip wrócili na murawę, aby dokończyć mecz. Jak poinformował przebywający w Helsinkach Dawid Dobrasz z redakcji „Meczyki.pl”, po akcji ratunkowej kibic został zabrany do miejscowego szpitala. Gdy sędzia główny zarządził wznowienie spotkania, rywalizacja między Polakami, a Finami weszła w mocno szarpaną fazę.

Z czasem Michał Probierz (wobec którego wcześniej mocne słowa z trybun posłali kibice) podjął decyzję o kolejnych zmianach – gdy zegar wskazywał 87. minutę zawodów na boisko wprowadzeni zostali Adam Buksa oraz Jakub Piotrowski. Będąc szczerym, roszady te nie dały praktycznie nic, gdyż „Biało-Czerwoni” wciąż nie byli w stanie przebić się przez szczelny, obronny mur „Suomi”. 

Ostatecznie Polacy nie zdołali więc doprowadzić nawet do remisu, co mocno komplikuje sytuację naszej reprezentacji w trwających eliminacjach do mistrzostw świata w 2026 roku. Obecnie musimy bowiem liczyć na potknięcie Finów w którymś z meczu przeciwko grupowym słabeuszom (Litwa lub Malta) lub samemu urwać punkty najlepszym na papierze Holendrom. Zanim jednak do tych meczów dojdzie, w wątpliwość na pewno poddana zostanie praca Michała Probierza jako selekcjonera kadry narodowej.

Przegrana z Finlandią, brak widocznego pomysłu na grę, a do tego afery pozaboiskowe, jak ta związana z odebraniem opaski kapitańskiej Robertowi Lewandowskiemu. W tym reprezentacyjnym świecie pełnym wręcz camusowskich absurdów i sprzeczności jedno jest pewne – przed prezesem PZPN Cezarym Kuleszą zdecydowanie pracowite dni pełne dylematów i trudnych decyzji. W co zagra więc białostocki działacz? O tym przekonamy się już niedługo.

fot. PressFocus

Jego pierwsze wspomnienie z piłką to EURO 2012. W dziennikarstwie najbardziej ceni sobie pracę w terenie, podczas której opisuje to, co dzieje się na najważniejszych stadionach w kraju. Prywatnie kibic FC Barcelony.

Bonus 200% od wpłaty
do 400 zł!
Chojniczanka - Świt Szczecin
Poniżej 2.5 goli
kurs
1,83
1
Bonus 200% od pierwszego depozytu do 400 zł!
2
Cashback do 50 zł + gra bez podatku 24/7
3
Bonusy od depozytu do 600 zł +zakład bez ryzyka do 100 zł
4
Zakład bez ryzyka 3x111 zł (zwrot na konto główne)